sobota, 7 października 2017

 Sobota, 20:54

 

Dzisiaj uświadomiłam sobie, że założyłam tego bloga mając 14 lat. Przecież byłam wtedy jeszcze dzieckiem, a już zaczęłam interesować się dietą. A raczej głodzeniem się, odmawianiem sobie każdego kęsa. Doskonale zdaję sobie sprawę ile złego pro ana wyrządziła w moim życiu, ale czy żałuję? Nie i nigdy nie będę. Gdyby nie tamten okres mojego życia prawdopodobnie skończyłabym (bądź nie skończyła) zawodówkę i teraz gniłabym za sklepową kasą. 

 


 

Dlaczego NIE żałuję tego, że byłam Pro-Ana?

 

Pamiętam doskonale czasy przed odchudzaniem.  Byłam najgorszą uczennicą w klasie, miałam problem żeby zdać kolejny rok, dwója za dwóją. W drodzę powrotnej ze szkoły zawsze wchodziłam do sklepu żeby kupić chipsy, czekoladę czy inne rzeczy, które mogłyby mnie w jakiś sposób pocieszyć. Typowe zajadanie smutków. W pokoju panował totalny syf.. brudne ubrania, niewyprana pościel, papierki po słodyczach. A ja myślałam tylko o tym żeby wskoczyć w dres i żreć do momentu aż rozboli mnie brzuch..

Każdy ma chyba datę, która zmieniła jego życie. Moja to 07.08.11. Póżny wieczór, natknęłam się na bloga Any, zaczęłam czytać i coraz bardziej zagłębiać się w te tematy. Bardzo spodobała mi się ta cała otoczka perfekcji, potrzebowałam tego w tamtym okresie i muszę przyznać, że nadal potrzebuję. Następnego dnia zaczęłam dietę, pół jakbłka na śniadanie, pół na obiad i ogórek na kolację. Brzmi śmiesznie, prawda? Tego samego dnia poszłam do kościoła, klęczałam w ławce i myślałam tylko o tym jak gruba jestem. Tłuszcz wylewał mi się ze spodni, byłam spocona jak świnia i przyrzekłam sobie, że już nigdy nie chcę czuć się tak, jak w tamtym momencie. Zaczełam stosować się do rad, które wyczytałam z blogów. Sprzątałam pokój nawet kilka razy dziennie, dbałam oto żeby w każdej szafeczce mieć idealny porządek. Zamiast wydawać pieniądze na jedzenie przeznaczałam je na nowe ubrania, łade i dosyć eleganckie. Bardzo ograniczyłam jedzenie, im mniej tym lepiej. Wszystko gotowane na parzę, light albo zero kalorii. Praktycznie przestałam jeść. Nauka stała się całym moim życiem, miałam ogromne zaległości. Uczyłam się od przyjścia ze szkoły do późnej nocy, po latach mogę powiedzieć, że się opłaciło. 

 

Moje życie naprawdę stało się lepsze, miałam cel, do którego dążyłam. Przecież, coś co sprawiało, że jestem szczęśliwa nie mogło być złe, prawda? Schudłam 10 kg,  miałam jedną z najwyższych średnich w klasie, zyskałam nowych znajomych. Oczywiście zajęło mi, to lata. Moje życie, to jedna wielka sinusoida, raz jest bardzo dobrze żeby zaraz potem zrobiło się cholernie źle. Jednak mam nadzieję, że najgorsze lata są już za mną. Z depresyjnej nastolatki stałam się naprawdę radosną osobą. Nadal walczę, każdego dnia. Wciąż się odchudzam, ale cały okres Pro Any mam już za sobą. Można powiedzieć, że z tego wyrosłam. Ale nigdy nie będę żałować. To chyba najlepszy dowód na, to że każda życiowa sytuacja czegoś nas uczy i przytrafia się z jakiegoś powodu. 

 

U mnie pro ana nie doprowadziła do anorekcji i raczej przyniosła więcej dobrego niż złego. 

 


 

 

Ostatnio umieszczałam tutaj same suche fakty, nie pisałam żadnych głębszych refleksji czy przemyśleń. Trochę zamknęłam się na, to miejsce. Wszystko duszę w sobie i boję się opinii społeczeństwa. 

 

BILANS:

ŚNIADANIE: 2x maca z pastą warzywną, pomidor

II ŚNIADANIE: nic 

OBIAD: miseczka zupy kalafiorowej, pieczone ziemniaki, surówka colesław

PODWIECZOREK: trzy ptasie mleczka 

KOLACJA: nic

 

Ostatnio nie mam apetytu, to dlatego moje bilanse wyglądają tak marnie. Nie zamierzam jednak jeść na siłę. Poza tym widzę jak bardzo skurczył mi się żołądek. Zjadłam dzisiaj większy obiad i jestem pełna aż do teraz. 

Myślę także o powrocie do liczenia kalorii. Zazwyczaj kiespko, to na mnie działa, ponieważ popadam w jakąś obsesję, ale jednak jestem ciekawa ile tak naprawdę jem. Dlatego zamówiłam dzisiaj wagę kuchenną (poprzednią zabrał brat) i zamierzam przynajmniej spróbować. 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz