Środa, 15:40
Ogólnie dzień to mam dzisiaj do dupy. Wieczorem przyjeżdża mój brat, więc domyślacie się jakie cyrki odstawia matka. Oczywiście wzięła sobie wolne w pracy żeby odpowiednio się przygotować, w co mnie też próbowała wciągnąć. Mieszkanie posprzątała na błysk, była na zakupach w kilku sklepach, nawet kosmetyki mu kupiła, pościel wywietrzona i zmieniona, ugotowane chyba z 10 posiłków, zadbanie żeby miał gdzie na siłownie chodzić. No dosłownie wszystko. A mi się chce ryczeć, wiecie? Bo wiem, że nikt nigdy tak o mnie nie zadba.
Na dodatek Szymek też dzisiaj dołożył swoją cegiełkę do mojego słabego samopoczucia. Gdy jadłam obiad u babci napisałam mu, że bardzo się cieszę na ten cały wspólny weekend. Na co dostałam odpowiedź, że jak się spotkamy to mamy jedną sprawę do obgadania. Trochę mnie to zaniepokoiło, więc napisałam mu żeby mi pokrótce powiedział o co chodzi na co on, że brat go zaprasza do siebie, będzie grill, jego rodzice też przyjadą. I wiecie co? Ja uznałam za oczywiste, że on chce mnie zaprosić dlatego szybko odpisałam, że super, pewnie, że tak. Ledwo to wysłałam, a on mi napisał "i wróciłbym do Krakowa tego samego dnia". Super. Nawet nie myślał żeby mnie zabrać tylko uznał, że poczekam na niego w jego mieszkaniu cały dzień. Wiecie jak mi się przykro zrobiło? Już nawet nie miałam ochoty kończyć posiłku. Ja serio rozumiem coś takiego na początku znajomości, ale po pięciu miesiącach związku? Od razu wyszłam wtedy od babci, bo bałam się, że się przy niej popłaczę. Natomiast poznanie rodziny Szymka nie jest rzeczą, o którą zamierzam prosić, zabiegać czy nawet mu o tym mówić. Uważam, że jest to coś tak naturalnego czy oczywistego, że sam powinien wyjść z taką inicjatywą. Jak myślicie? Ostatnio mało kto dodaje tu swój komentarz, ale jeśli czytacie tego posta i moglibyście chociażby anonimowo dać jaką radę czy opinię to będę bardzo wdzięczna. Chyba potrzebuję żeby ktoś spojrzał na tę sprawę z innej perspektywy.
Inna rzecz też mnie trochę niepokoi jeśli chodzi o moją relację. Opowiem Wam sytuację z ubiegłej niedzieli. Przez weekend pomyślałam sobie, że chce trochę porozpieszczać Szymka, po prostu jakoś pokazać, że mi na nim zależy. Każdy czasami potrzebuje takiego wsparcia. Także zapłaciłam za całe zakupy spożywcze, pojechaliśmy tak jak chciał w góry, kupiłam mu oscypka, wzięłam na lody, potem jeszcze do restauracji na Rynku, na churrosy, zrobiłam kanapki na poniedziałek do pracy, oczywiście też ugotowałam każdy inny posiłek. Po prostu chciałam żeby poczuł się zaopiekowany. W niedziele powiedziałam mu właśnie, że jak pójdzie do piekarni po bułkę to zrobię mu kanapkę na następny dzień żeby sobie dłużej pospał. Byłam przed okresem, miałam straszną ochotę na coś czekoladowego, więc poprosiłam S. że jak już będzie w tej piekarni to żeby mi wziął moje ulubione ciastko. Przychodzi i wraca bez niego i się pytam dlaczego nie kupił. A on "no bo nie, ciastka dzisiaj nie jemy, są lody, poza tym on jest na diecie". Może przesadzam, ale poczułam się jakbym dostała conajmniej w policzek. Bo przez cały weekend stawałam na rzęsach, a jak ja poprosiłam o jedną rzecz (na dodatek przy okazji) to powiedział, że nie.
W ten weekend nie robię nic. Serio. Nie gotuje, nie sprzątam, nie wymyślam wypadów, za nic nie płace. Dosłownie nic. Lubię się starać, ale jak ktoś nie docenia to nie lubię. Poza tym. Wczoraj wybiło nam z S. 5 miesięcy, a ja zawsze po każdym miesiącu związku robię taką podsumowującą rozmowę z S. o tym co mi się podobało, a co nie. Dzisiaj z pewnością o tym wspomnę.
Wydaje mi się że takim zachowaniem próbujesz zrekompensować pewne "braki" w swoim życiu, coś na zasadzie "brakuje mi tego że nikt o mnie nie dba więc jeśli ja będę się starać i o kogoś dbać, to ta osoba napewno odwdzięczy mi się tym samym". Przykro mi to mówić ale świat tak niestety nie działa, ba - sporo ludzi żeruje właśnie na takich "opiekuńczych" osobach bo wiedzą że taka znajomość im sie po prostu opłaca. I mam wrażenie (może mylne, nie wiem) że twój obecny chłopak tak właśnie cie widzi. Jako idealną osobę do czerpania korzyści - bo ugotuje, posprząta, zapłaci (czyli de facto on nie musi wydawać pieniędzy na zakupy, jakże wygodne). To też troche tłumaczy moim zdaniem dlaczego nie chce przedstawić cie swojej rodzinie - bo może nie patrzy na ten związek długoterminowo a raczej jako na coś chwilowego, z czego wyciągnie co sie da i to zakończy.
OdpowiedzUsuńTak masz rację, ale ja naprawdę myślę, że świat tak działa. I teraz chce mu pokazać jak chciałabym być traktowana, sama traktując go w ten sposób. I nawet wyraźnie mu to powiedziałam, ale niestety jak grochem o ścianę. Wiem, że jest źle jeśli wyraźnie mu coś komunikuje, a on i tak tego nie robi nawet jeśli są to jakieś małe gesty jak kupno kwiatów.
UsuńKurcze no to już 5 miesięcy...wypadałoby, aby w końcu zaczął się tobą chwalić, a jest czym! Ja już pisałam nie raz co o tym myślę a widzę, że niektóre nietaktowne zachowania zostają. Myślę, że za bardzo sie starasz. Niby nie a jednak, zachowuj zdrowy egoizm i nigdy nie poświęcaj się za bardzo dla faceta. Ta granica jest cienka i widać ją dopiero po fakcie lub iluś tam związkach. Byłam tam też i ja :) mam nadzieję, że on Ci to wynagrodzi w końcu, dość tego ukrywania. Mam nadzieję, że ma on ku temu konkretne powody
OdpowiedzUsuńJa też myślę, że w końcu by wypadało, zwłaszcza, że trafiła się taka okazja. Luźne, spotkanie rodzinne. Okazało się, że nawet nikt z rodziny nie wie o moim istnieniu...
UsuńHej, ja czytam codziennie, co u Ciebie słychać tylko jakoś nie mam weny ani do pisania u siebie, ani komentowania. Wiesz, dla mnie to jest bardzo nienaturalne, że on Ciebie nigdy nie zabiera na spotkania ze znajomymi, ani rodziną. Z tego,co pisałaś on poznał Twoją mamę i rodzinę, bo byliście razem na komunii u Twojej rodziny. Z jednej strony nie ma co naciskać,żeby Cię zabierał na spotkania, bo to powinno wyjść od niego, masz rację. Dla mnie to niepokojące, ale nie sama nie wiem jakbym się zachowała, bo nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Przykro się to czyta, bo zasługujesz na kogoś dla kogo będziesz całym światem.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, że zdecydowałaś się napisać tym razem, bo bardzo tego potrzebuję. Właśnie on poznał moją rodzinę, bo ja się chciałam pochwalić, ale on nawet nikomu ze swojej nie powiedział o moim istnieniu... Czuję po prostu, że coś jest nie tak.
UsuńSłuchaj, to może już dosyć tego i powiedz, że chcesz poznać jego znajomych, bo Ty go poznałaś że swoimi. Może zaproponuj np. wspólny wypad do jakiejś knajpki na takie luźne spotkanie, Ty, on i jego znajomi. I zobacz,czy do tego dojdzie. Myślę, że to dobre rozwiązanie,bo sama się nigdzie nie sprawdzasz tylko sama proponujesz jakieś wyjście.
UsuńTak to ja z pewnością nie zrobię. Dla mnie to po prostu głupie i nie chce go do niczego zmuszać. Chciałabym żeby sam wyszedł z taką inicjatywą, bo powiedzmy sobie szczerze... takie rzeczy powinny wychodzić naturalnie po pewnym czasie.
UsuńZe względu na to jak wyglądają relacje w twojej rodzinie i że nadal nie trzepnelas matki w twarz, przynajmniej mentalnie, można założyć, że każdy facet na jakiego trafiasz będzie toksykiem. Ale nie jest to oczywiście przesądzone. Jak to sprawdzić? Mów mu wyraźnie o swoich emocjach i oczekiwaniach i nie idź na żadne kompromisy w sprawach kluczowych, a jeśli coś dla niego robisz to tylko wtedy kiedy tobie też sprawia to frajdę. Kanapki mu będziesz robisz po 60tce, no weź. Dobrze, ze postanowiłaś sie teraz od tego powstrzymać. I nie, ludzie nie potrzebują takiego rozpieszczania, zdrowi ludzie nie. Ps. To, że nie znasz jeszcze jego rodziny świadczy o tym, że albo miał przed tobą poważny i traumatyczny związek albo nie wiąże z tobą jeszcze żadnych planów, po prostu.
OdpowiedzUsuńNie wiem nic zbytnio o jego poprzednich związkach, nigdy nie pytałam i póki co nie zamierzam. Chyba faktycznie za szybko wskoczyłam w ten związek, znaczy zaczęłam dużo od siebie dawać od samego początku licząc, że ktoś to odwzajemni albo przynajmniej doceni. Niestety po tych kilku miesiącach muszę powiedzieć, że się zawiodłam.
Usuń