Środa, 18:36
Hejka!
Ostatnie trzy dni to intensywny czas, cały czas mam coś do zrobienia. Dzisiaj też już na zegarku ponad 15 tys. kroków, a dzień się jeszcze nie skończył.
Wczoraj udało mi się zrobić to, co sobie zamierzyłam. Posprzątałam całą sypialnie, wyrzuciłam niepotrzebne rzeczy i od razu czuję się lepiej. Nigdy nie miałam problemu z utrzymywaniem porządku, ale od kiedy co weekend jeżdzę do S. to bałagan jakoś sam się tworzy i ciężko mi nad tym zapanować. Potem nie wiem gdzie co mam i zaczyna się problem. Tak czy inaczej wszystko jest już niemal ogarnięte.
Jak Wasze kotki znoszą lockdown? Bo mój Maffin jest zrozpaczony i to dosłownie. Czasami zabierałam go na spacer po polu, ale teraz przestałam, na dodatek nie wypuszczam go na klatkę i nie jest z tego zadowolony co daje mi codziennie odczuć. Jedynie pozwalam mu wychodzić na balkon, ale za to jakim kosztem. Myje go 2-3 razy dziennie. Mam nadzieję, że ta ptasia grypa się niedługo skończy. Dzisiaj żeby zająć czymś Maffina zrobiłam mu plac zabaw, sprzątania na godzinę, a on zajął się może na jakieś 10 minut, a potem wrócił do miauczenia pod drzwiami.
A tak z innych rzeczy, to zrobiłam dzisiaj drożdżówki. Specjalnie wstałam chwilę po 7 żeby ze wszystkim zdążyć.
Postawiłam na takie z budyniem i truskawkami, bo sezon się powoli kończy. Nie wiem jak smakują, bo nie próbowałam, ale wyglądają zacnie. Dałam 10 mamie i babci, bo przychodzą do nich dzisiaj goście, a sobie zostawiłam 6. Pewnie ze 3-4 dam Szymkowi, a resztę zostawię dla przyjaciółki.
Byłam też dzisiaj na obiedzie u babci, bardzo się cieszę, że udaje mi się ją odwiedzać co tydzień, to dla mnie ważne. Później poszłam jeszcze na zakupy spożywcze i do Rossmanna dokupić coś do prezentu dla przyjaciółki. Mam już cały gotowy.
Wszystko już ładnie zapakowałam i czeka na jutro. Mam nadzieję, że jej się spodoba. W ubiegłym roku dałam jej smartwatcha i nosi codzienne, więc oby ten był równie trafiony.
Wczoraj wystawiłam też kolejną część rzeczy na vinted, w sumie udało mi się już sprzedać 9 w przeciągu dwóch dni, więc uważam, że to super wynik. Część już wysłałam, część leży zapakowana i za chwilę idę przygotować ostatni rzut i jeszcze na szybko wrzucić dzisiaj do paczkomatu.
Czekam też już na Szymka, dzisiaj widzimy się u mnie. Jeśli chodzi o mój związek to myślę, że podjęłam słuszną decyzję (już właściwie jakiś czas temu) żeby po prostu zrobić krok w tył. Uwielbiam spędzam z nim czas, wręcz kocham, ale tym samym czuję, że trochę się zatracam w tym związku. Muszę bardziej skupić się na sobie, na moim życiu. Póki co nie będę Wam dokładnie tłumaczyć co znaczy dla mnie zrobienie tego kroku w tył, po prostu za jakiś czas przedstawię Wam działania.
Jeśli jeszcze jesteśmy w tym temacie, to wspominałam Wam, że w niedzielę do S. przyjechała rodzina. Brat ze szwagierką i ich dzieci. Wiedziałam o tym już od paru dni i celowo powiedziałam, że chętnie ich poznam (bo obiecałam sobie, że będę wprost komunikować się z S.). No i tak przyszła w końcu ta niedziela i co jakiś czas się mnie pytał czy chce zostać, czy chce ich poznać itd. Za każdym razem odpowiadałam, że tak, ale którymś co mnie już tknęło i się zapytałam "a Ty chcesz żebym została i ich poznała?" odpowiedział, że nie (i serio to było tylko nie bez żadnej dalszej części). Kurde, szczerze to trochę jakbym dostała łopatą w twarz. Zwłaszcza, że dzień wcześniej od poznał całą moją rodzinę na weselu (i wcześniej na chrzcinach inną część). Także co miałam robić... zebrałam się i pojechałam, nie zamierzam takich rzeczy forsować siłą. Zauważyłam, że w takich sytuacjach już mi się nawet nie robi przykro, a po prostu głupio. Teraz żałuję, że nie zapytałam się go dlaczego nie chce żebym ich poznała, bo zwyczajnie mnie to ciekawi, wtedy byłam jakaś zamroczona. Myślę też, że nie ma co tego tematu zamiatać pod dywan, gdy tylko nadarzy się okazja to mam zamiar powiedzieć, że czuję się z tym źle.
Okej, chyba tyle ode mnie dzisiaj. Idę się teraz szybko wykąpać, zapakuje paczkę i zacznę robić kolacje, bo S. napisał, że będzie za jakieś pół godzinki.