Co się stało? Oni się stali. Wszyscy. Razem. W zmowie.
Dzień mam całkowicie wyciągnięty z życiorysu, najchętniej zakopałabym się w pościeli i zasnęła, ale tego nie robię...
Przecież sobie obiecałaś. Kto jak to, ale ty musisz walczyć. Tak, muszę.
Zmarnowałam dzisiaj mnóstwo czasu, a nie lubię tego robić. Wiem, że jeżeli mój grafik będzie napięty, to zrobię znacznie więcej. Jednak dzisiaj jest chyba taki dzień, w którym mi się po prostu nie chciało. Nie chciało wstać z łóżka. Myśleć. Wychodzić.
Mój i tak zły nastrój spotęgował bilans szkolny.. ważenie, mierzenie itp. Nie dość, że mam za wysokie ciśnienie, to dodatkowo waga pokazała prawie dwa kilo więcej. Powiedziała, że powinnam zrzucić parę kilo, by ciśnienie mi się uspokoiło. I mimo, iż przekazała mi, to bardzo przyjaźnie i z wyczuciem, to i tak zabolał. Tak cholernie zabolało... Inni też myślą, że jestem taka paskudna?
Zamierzam chodzić do niej w każdy piątek i się ważyć. Jeżeli w następnym tygodniu nie zobaczę satysfakcjonującego winiku, to ograniczam jedzenie. Brak śniadania i rezygnuje z białego pieczywa.
Kolejna ważna sprawa - zebranie szkolne. Do karteczek z ocenami byłam już przyzwyczajona, bo to norma, ale informacja o tym, na którym miejscu się znajdujemy jeżeli chodzi o poziom nauki? Jestem 7 na 26 osób. Nie. Nie. Nie. Nie tak miało być, to ja miałam być zawsze najlepsza. Za mało się staram. Wciąż za mało się uczę.
BILANS:
ŚNIADANIE (6:30)- 3x waza z serkiem, gruszka
OBIAD (16:30) - zupa brokułowa z grzankami, trochę ryżu
PODWIECZOREK (17:00) - gruszka, dwia cukierki
KOLACJA (19:00) - talerz ryżu z kurczakiem
za dużo. za dużo. za dużo.
boże. ile jeszcze ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz