wtorek, 19 listopada 2013

-

 zklanka jest zawsze do połowy pusta. Nieustannie wytykam sobie rzeczy, które mogłam zrobić w swoim życiu lepiej. Uważam, że to dobra cecha, dzięki niej nigdy się nie poddaję, nigdy. A podobno w tym tkwi sukces. Pisałam to już tutaj chyba ze sto razy, ale napiszę po raz kolejny.  Nie zadowolę się byciem przeciętną. Przeciętność jest tak samo blisko szczytu jak i dna, a ja nie mogę sobie pozwolić, by upaść po raz kolejny, bo wiem, że już bym się nie podniosła. 

To pierwszy dzień od bardzo, bardzo długiego czasu, w którym zaraz po przyjściu ze szkoły nie miałam nic do zrobienia "na wczoraj". W ten weekend także musze się postarać i zaplanować wszystko wcześniej. Naprawdę aż jestem w szoku, nie dosć, że powtórzyłam wszystko na sprawdzian z francuskiego, to dodatkowo uczyłam się na historię, która jest na czwartek i piątkowy angielski, zrobiłam też zadanie z chemii. I teraz największy szok! Zrobiłam zadanie z matematyki. Zazwyczaj jest tak, że nic nie rozumiem, to nie robię, ale dzisiaj się zmusiłam i okazało się, że jeżeli poświęce odpowiednią ilość czasu danemu zadaniu, to potrafię go zrobić. Naprawdę zawsze mam masę zadań na ten przedmiot, co dodatkowo mnie zniechęca, nie udało mi się zrobić tylko jednego podpunku, ale przynajmniej mam próby rozwiązania. Mogę być z siebię dumna. W końcu udało mi się "nie marnować czasu", ostatnio szczególnie intensywnie nad tym pracuję. Ani jednej straconej minuty! Nie wychodzi mi tylko z czytaniem, mimo iż to lubię, to zawsze znajduję ciekawszę rzecz do zrobienia, bądź wieczorem jestem tak padnięta, że aż rozmazują mi się literki. 

 

BILANS:

ŚNIADANIE (6:00) - 3x wafel ryżowy, galaretka z pomarańczą

OBIAD (14:00) - pomidorowa z grzankami, pół woreczka ryżu z odrobiną kurczaka

PODWIECZOREK(16:30) - jabłko, gruszka

KOLACJA (18:30) - 3x wafel ryżowy, brokułowa z grzankami

 

 

 Muszę ograniczyć grzankim, bo jem je do każdej zupy! ...

Dieta zatrzymała się na masakrycznych 70 kilogramach i nie chce spaść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz