sobota, 30 listopada 2013

-

 09:06

 

Jestem smutna. Wewnętrznie. Na ten ból nie ma lekarstwa. Tak samo jak nie ma leku na umieranie. 

Co ty z sobą robisz najlepszego?  Staczam się. Czuję, że niedługo upadnę z głośnym hukiem i  zdechne na progu mojego życia. Jednak wcześniej pokażę wszystkim, że potrafię. Być chudą, piątkową uczennicą. Potem umrę. Jak spadać, to tylko ze szczytu. 

 

Zrobiłam już całe zadanie na francuski, jedno pisemne zadanie z historii, prezentację na informatykę i zaczęłam pisać referat z angielskiego. Siedziałam nad tym do trzeciej w nocy. Było pięknie. Ja - Energetyki - Lekcje. Przecież każdy nastolatek spędza tak piątkowe wieczory/noce. 

boże, jest jak wtedy. tęskniłam

 


piątek, 29 listopada 2013

-

 Moja szklanka jest do połowy pusta. I obawiam się, że to się nigdy nie zmieni. Wymagam od życia więcej, ale także daję dużo. Tą stałą pogoń za perfekcją mogłabym porównać do gry. Robię trzy kroki do przodu, by za chwilę cofnąć się o pięć. Ale przecież każda gra ma mete,a wygrywa najsilniejszy. Tylko jak się pozbierać po tak dużej ilości upadków? Zawsze próbować o jeden raz więcej... To takie oczywiste. Tylko, że ja jestem już tak bardzo zmęczona. 

 

To już ostatni raz, jeżeli teraz mi się nie uda...Ah.. pieprzenie. Zdobędę tą perfekcję. 

DIETA

1. Piszę codziennie bilanse. 

2. Ćwiczę na każdym wf

3.Unikam słodyczy/ tłuszczy/ białej mąki/ kawy z automatu ;)

4. Dużo pije

5. Waże się w każdą sobotę/ wymiary raz w miesiącu 

 

SZKOŁA:

1. Odrabiam lekcje w weekendy

2. Uczę się systematycznie

3. Nie zgłaszam np/bz 

4. Staram się być aktywną na lekcji 

5.Poprawiam każda ocene poniżej 3 

 

Nie od dziś wiadomo, że moje życie kręci się wokół diety i szkoły. Mam dobre oceny jak na pierwszą klase liceum, ale doskonale zdaje sobie sprawę, że stać mnie na dużo wiecej. Musze się po prostu bardziej przyłożyć. Co do kontaktów z ludźmi - nie przełame się, jeszcze nie teraz. 

 

Nie wierzę, że znowu to robię. Boję się kolejnego upadku. 

 

 

-

 18:59

 

 

Daję sobie ostatnią szanse.

Takie życie mnie wykańcza zarówno psychicznie jak i fizycznie. Dzisiaj tak naprawdę przyznałam się sama przed sobą, że nie mam nic. Żadnych pasji, zaiteresowań, przyjaciół. Z trudem egzystuje, takie życie to nie życie. Patrzę na swoich znajomych i tak strasznie im zazdroszę, że poza szkołą mają jakieś swoje życie. A co ze mną? Nie chodze na imprezy, a przecież jestem zapraszana niemalże co tydzień. Wiem, że mogłabym się teraz bawić w najlepsze, ale.. no właśnie, ale co? I co właściwie oznacza danie sobie jeszcze jednej szansy? Muszę chwycić swoje życie w rydzy, bo czuję jak mu się wyślizguję. Muszę być lepsza. Chcę pokazać wszystkim, że potrafię coś osiągnąć. 

 

Piszę bez ładu i składu, ale myśli plątają mi się w głowie. Już dawno nie było tak źle. 

czwartek, 28 listopada 2013

-

  

 

Ostatnie tygodnie mogłyby zlać sie w jeden, a ja bym tego nawet nie zauważyła. Codziennie ten sam już tak dobrze znany mi schemat. Zbrzydło mi życie, na samą myśl o tym, że jutro mam iść do szkoły i udawać szczęśliwą chce mi się ryczeć. Coraz częściej wracają do mnie myśli sprzed dwóch lat, boję się ich. Muszę zamknąć na nie swój umysł, bo oszaleję. 

W szkole czas tak bardzo mi sie duży. Dzisiaj na dwóch matematykach prawie zasnęłam , głowa okropnie mi pulsowała..Poza tym po raz kolejny zapłaciłam za to, że chodzę z głową w chumrach, chyba najlepszą radą będzie zapisywanie wszystkiego co muszę zrobić, bo inaczej sobie nie poradzę. 

Bilans w porządku, nie mam kompletnie ochoty na jedzenie. A co pochwalę się ;) Na pasku od dżinsów przeskoczyłam już o dwa oczka w tył. 

 

Miłej nocki ;)


środa, 27 listopada 2013

-

 20:13

 

Ostatnio mam gorsze dni. NIe potrafię zebrać myśli, stale chodzę z głową w chmurach. Strasznie na tym cierpię. Wczoraj o tym nie wspomniałam, ale  okazało się, że sprawdzian z historii, na który uczyłam się niemalże do 1 (a wstaje o piątej) jest w przyszły wtorek, a nie w ten. Tylko ja o tym nie wiedziałam. Na kartkówce z angielskiego wszystko mi się pomieszało, byłam tak rozkojarzona, że sprawdzałam nawet czy nie pomyliłam się w nazwisku. Potrzebuję odpoczynku, tym razem fizycznego. Ta sobota będzie tylko dla mnie, obiecuję to sobie. Może w końcu uda mi się wyspać i przyszły tydzień będzie dużo lepszy, musi być. 

Dzisiaj były tylko cztery lekcje, na dwóch z nich pisaliśmy test sprawdzający wiadomości z matematyki po gimnazjum. Nawet czytać mi się tego nie chciało. Zrobiłam parę zadań i dałam sobie spokój, zresztą jak reszta mojej klasy. W ogóle, co to za pomysł, by było aż 20 zadań otwartych?! Na dodatek test ułożony "na odwal się", błędy ortograficzne, brak rysunków koniecznych do wykonania zadania.. eh, szkoda gadać. Później wyjście do muzeum archeologicznego. Starałam sie wyciągnąć z wykładów jak najwięcej - lubię mieć przynajmniej minimum wiedzy z każdego tematu - ale pod koniec, to już nawet ja wysiadałam.

Elita znowu wyciągała mnie do galerii. Nawet przez chwilę miałam ochotę z nimi iść, ale zanim dopuściłam tą myśl do głosu - odmówiłam. To już tradycja. Najpierw zakupy i przymierzanie miliona ciuchów, - których i tak nie kupią - a później McDonald. Cieszę się, że nie poszłam, bo nie wiem czy udałoby mi się siedzieć i tylko patrzeć jak jedzą. 

Dodatkowo K. stale się do mnie lepi. Wiem, że niegrzecznym jest powiedzenie prosto z mostu, że ja nie szukam koleżanek, a co dopiero przyjaciółek, ale drażni mnie to. Nie lubię gdy ktoś mnie dotyka.

 

wtorek, 26 listopada 2013

-

 To już setny wpis. Ponad dwa lata mojej obecności na fbl, z przerwami, bo z przerwami, ale to i tak długi okres czasu. Poczatki utkwiły mi w pamięci już na zawsze. Tamten listopad był najpiękniejszym w moim życiu i śmiało mogę powiedzieć, że gdyby nie on, to ja nie byłabym teraz tą osobą. Wiem, że to bardzo mocne słowa, ale jestem ich całkowicie pewna. Moje życie odwróciło sie o 180 stopni, ale zacznijmy od początku.

Wszystko zaczęło się dokładnie 7 sierpnia 2011 roku. W ten dzień dowiedziałam się o Pro-Anie. Wcześniej próbowałam różnych "zdrowych" diet, ale z każdej szybko rezygnowałam. W tym przypadku było tak samo, kilka dni (nie)jedzenia i odpuściłam sobie. Jednak blogi o Anie wciągnęły mnie na tyle mocno, że nie potrafiłam z nich zrezygnować. W każdym z nich wyłapywałam jedną informację - wszystkie chciały być perfekcyjne. Miały dokładnie takie same problemy jak ja, więc pomyślałam, że skoro one potrafią, to dlaczego mi miałoby sie nie udać? Kolejne poważne podejścię do diety rozpoczęłam wraz z nowym rokiem szkolnym. W poprzednich latach nie byłam dobrą uczennicą - dwójkową, a przy większym szczęściu trójkową - wtedy wszystko się zmieniło. Sama nie wiem jak ja to zrobiłam, po prostu stosowałam się do rad Pro- Ana. Mało jadłam, a by zająć czymś czas- uczyłam się.  W przeciągu niespełna trzech miesięcy zrzuciłam 10 kilogramów. Jednak to październik pamiętam najlepiej. Wtedy wszystko osiągnęło swój szczyt. Pamiętam, że nie jadłam przez kilka dni, zarywałam noce, zamilkłam. W pamięć dokładnie zapadły mi wszystkie awantury mojej matki. Żaliła się, że w ogóle się nie odzywam. Do nikogo. Z bardzo rozrywkowej osoby zmieniłam się w dzikusa, który całe dnie spędzał w domu nad notatkami. Ale wiecie dlaczego tak miło wspominam ten okres? Bo wszystko mi wtedy wychodziło, nie byłam smutna jak wydawało się większości, a jedynie cicha. 

Późniejsze lata leciały szybko. Jednak po drodzę utraciłam swój rytm, samotność zaczęła wpływać na mnie autodestrukcyjnie i wtedy właśnie zaczęły się wszystkie moje problemy, które trwają do dzisiaj. Czasami sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Bo jeżeli nie tamtem miesiąc pewnie siedziałabym teraz, w którejś z młodszych klas, ale jednocześnie znikęłoby większość moich problemów. 

Czasu nie cofnę. Żałuję tylko czasami.

poniedziałek, 25 listopada 2013

-

 Usłyszałam od mamy, że jestem gruba. Witaj spowrotem, już się martwiłam, że nie wrócisz mamusiu. 

Dzisiaj był pierwszy dzień bez śniadania i szczerze, to nie wiem jak ja go przeżyłam. Gdy wróciłam do domu myślałam tylko o tym, by zjeść i  zrobiłam to zanim się właściwie rozebrałam. Wniosek jest więc jasny. Postaram się natomiast jeść mniej, zamiast trzech wafli ryżwowych będą dwa. Wiem, że różnica marna, ale zawsze, to coś, prawda? 

Jutro szykuje się szkolna masakra. Na PP będą ćwicznia, oczywiście na ocenę. Uczyłam się w weekend, a zaraz zabieram się za powtórkę. Potem mam kartkówkę z angielskiego - Passive. Prosty temat, więc nie chce się na nim wyłożyć, mam 5,5,5,5 i +3. Ta ostatania ocena kompletnie mnie nie satysfakcjonuję, na dodatek jest ze sprawdzianu, więc liczy się bardziej. Dlaczego ja tego nie poprawiłam?! Trudno. W takim razie z tej kartkówi musi być piątka. Wszystko zwięczone jest sprawdzianem z historii. Z tym mam największy problem. Bardzo dużo się uczyłam i nie chce być w swojej skórze, gdy dostanę złą ocenę. Gdy tak wszystko tu wypisałam, to od razu mi lepiej. Właściwie nie będzie takiej masakry, bo na wszystko umiem, ah ta moja dramaturgia. 

Lecę do nauki! 

niedziela, 24 listopada 2013

-

 


Na zdjęciu ja. 

Patrząc na swoje zdjęcia nie czuję obrzydzenia, czuje tylko żal. Współczuje tej dziewczynce, bo wiem, że nikt nigdy się nią nie zajmie, że zawsze sama będzie się musiała o siebie troszczyć. A co najdziwniejsze - będzie jej to wychodziło. Z dnia na dzień jest silniejsza, ale o tym nie może się dowiedzieć. Jest szczuplejsza, bardziej inteligentna, ale w lustrze do końca życia będzie widziała grubą idiotkę. Dlatego jest mi jej tak żal. 

Już nawet przestałam czuć czas, który ucieka mi pomiędzy palcami. Jestem tak zmęczona. Nie fizycznie, lecz psychicznie. A to duża różnica. W tym pierwszym wypadku wystarczy masa jedzenia i weekend w łóżku. Jednak moje zmęczenie psychiczne przejawia się beznadziejnościa, bezsilnością, z którą coraz trudniej jest mi sobie poradzić. Wiem, że wszystko, to co się teraz we mnie dzieje odbija powolne piętno na mojej psychice. Jeżeli dożyje starości, będę wariatką. 

Znowu nie poszłam do kościoła. NIe widzę sensu, aby tam chodzić skoro i tak nie wyciągam żadnych lekcji z kazań. Zwykłe marnowanie czasu, a jak wszyscy wiedzą tego nie lubię robić. Pewnie teraz większość zastanawia się do kogo zwracam się z moimi prośbami, bo wiadomo jak trwoga to do Boga, ale co zrobić jak się w niego nie wierzy? Może w końcu pora uwierzyć w siebie, nie sądzisz? Zaufaj, odmawianie paciorków nie sprawi ,że napiszesz lepiej kartkówę. Wszystko zależy od tego ile czasu włożysz w daną czynność i jak bardzo Ci zależy. Jednak jak wiadomo każdy ma swój rozum. Dla jedych Bóg istnieje i jest wszechobecy w ich życiu, jednak ja przynajmniej ten jeden raz postawiłam na siebie. Zamiast do kościoła poszłam do Rossmanna, jak wiadomo -40% jest, więc iść trzeba. Kupiła kilka rzeczy, ale dopchać się do czegokolwiek, to prawdziwy cud, ludzie pchają się jak zwierzęta. Jeżeli uderzysz kogośc koszykiem w głowę, czy tak trudno jest powiedzieć przepraszam?! Zdenerwowało mnie, to wyjścię. 

We wtorek sprawdzian z historii, a ja umiem tylko podstawy. Oh, będę jutro płakała... Czy Ty jesteś naprawdę jesteś aż tak leniwa Agnieszka? 


PODSUMOWANIE TYGODNIA:

DIETA: Zrzuciłam jedynie kilka gramów, które na pewno wróciły przez weekend. Teraz jestem dodatkowo zmotywowana i wierzę, że pod koniec tygodnia zobaczę 6 z przodu. Dzisiaj zrobiłam też mnóstwo galaretek z owocami, tak na wszelki wypadek, zawsze to lepsze niż słodycze. Dodatkowo robię tak jak postawnowiłam, czyli rezygnuje ze śniadań. Będzie ciężko, bo w niektóre dni swój pierwszy posiłek będę jadła dopiero koło 16, ale jak mus to mus. Nie ma że, boli, bo boleć musi. Nic wspaniałego nie przychodzi łatwo. 

SZKOŁA: Bałam się zebrania, ale niepotrzebnie. Mama jest ze mnie dumna, ale dlaczego mnie to nie cieszy? Przecież właśnie o to chodziło. 

Jeżeli chodzi o oceny:

* -4 z zadania pisemnego na język polski

* dwie 5 z religii za recencję z filmu (piszę o tym, bo było można dostać 6, za mało się postarałam)

* -5 z odpowiedzi z PP, sama sie zgłosiłam - szok. Mina mojej koleżanki- bezcenna. [moje nazwisko] CO TY ROBISZ? IDZIESZ NA MISJE SAMOBÓJCZĄ?

* -5 ze sprawdzianu z francuskiego. Miło mnie zaskoczyła ta ocena. Sprawdzian był tylko z liczebników, ale każdy kto się kiedykolwiek uczył francuskiego wie jaki, to jest ciężko kawałek chleba, szczególnie dla nowicjuszy (mnie na przykład). Najgorzej było, gdy pani profesor (cudna babeczka) zaczęła nam dyktować liczby, a my mieliśmy je zapisać. Myślałam, że to będzie klęska, bo na lekcji szło mi słabo, ale nawet sobie poradziłam 3/5 miałam dobrze ;) Reszta, to rozpisywanie i czytanie, które zrobiłam bezbłędnie. Miłe też było to, że nie musiałam się uczyć do tego sprawdzianu, naprawdę, jedynie powtórzyłam pisownie. Zalety nauki na bierząco. 

* 3 ze sprawdzianu z WOS'u . Powinnam być z siebie dumna, bo to najwyższa ocena w klasie, ale nie jestem. Zbyt dużo się uczyłam, by dostać TYLKO marną trójkę. Life is brutal

DOM: Coraz to bardziej oddalamy się od siebie. Dziwne, bo myślałam, że bardziej się już nie da. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowy z moimi domownikami. Schodzę im z drogi i chciałabym, by oni robili, to samo. 


 

Ten tydzień będzie paskudny. Dużo sprawdzianów, kartkówek. Myślałam, że sobie odpocznę, bo są próbne matury, ale niec z tego. Swoją drogą wszystkim piszącym życze powodzenia, wyobrażam sobie jak musicie się stresować. 

Mam taki porządek w pokoju, że aż miło mi się tu siedzi. Ja zawsze mam porządek, od jakiegoś czasu nie umiem funkcjonować w innych warunkach. Wszystko ma swoje miejsce. Moje ubrania leżą równiótko w stosie czekając na jutrzejszy dzień, wyprasowane, dobrane kolorystycznie. Mam zaplanowane jak się wymaluje, jak ułożę włosy oraz jakich perfum użyję. Lubię, to uczucie. Perfekcja, czyż nie?


sobota, 23 listopada 2013

-

 Chyba zbyt wiele oczekiwałam od życia. Myślałam, że nawet ktoś taki jak ja może żyć wśród innych, szczęśliwych ludzi. Głupia A... 

Wiele razy próbowałam i nikt mi nie zarzuci, że nie. Prawie, co tydzień mówiłam, że nadszedł czas, by się z kimś zintegrować, zapoznać cokolwiek. Najgorsze, że sama w to wierzyłam, że w pewien magiczny sposób moje życie się zmieni. Tydzień za tygodniem.. W końcu dojrzałam i uświadomiłam sobie, że nic się nie zmieni. Nie jestem stworzona do życia z ludźmi, nienawidzę ich, tych prostackich zachować, braku szacunku do innych, gardzę nimi. Więc po co próbowałaś? Każdy może marzyć, czyż nie? 

Koniec Koniec z tym próbowaniem. Każdy kolejny raz jest gorszy. Skreślam ich wszystkich grubą kreską i nie chce, by ktokolwiek wkradł się do mojego życia.

 N, O, K, N, K - jak wy w ogóle możecie nazywać się moimi przyjaciółkami. Czy kiedykolwiek zapytałyście, co u mnie? Czy gdy niejednokrotnie potrzebowałam pomocy w zadaniu z matemtyki, któraś z was zgodziła się zostać ze mną po lekcjach i mi je wytłumaczyć? Dlczego śmiejecie się z moich przyzwyczajeń i szyderczo nazywacie Perfekcyjną A. Czy jest coś złego w dążeniu do perfekcji? Nigdy was nie osądzałam, starałam się tego nie robić. Ale gdy puszczają tamy wylewa się ze mnie tyle żalu do was i czuje jak mnie krzywdzicie na każdym kroku. Przepraszam, ale ja nie zamierzam być już nigdy ofiarą. Ja i Wy. Wy i ja. To się nie uda. Koniec z Wami. Żegnam. 

 

Mama nieraz powtarzała mi, że życie dla samego siebie, to nie życie. Jednak ja nie umiem inaczej. Koniec z próbami. Jesteśmy wolni. 

 

piątek, 22 listopada 2013

 Piątek weekendu początek.. tsa. Myśle właśnie o tym, co robi reszta moich koleżanek. Czy tak jak ja, spędzają piątkowy wieczór na zadaniach z matematyki i notatkach z historii? Wątpię. Umawiały się na imprezę, na którą zostałam zresztą zaproszona, lecz zanim skończyły mówić odmówiłam. Nie umiem wytrzymać w klasie liczącej 30 osób, a co dopiero na imprezie. Tylko jak ja się wymigam od Sylwestra? A może pójdę? Ostatni był okrpony, piłam do lustra i poszłam spać zaraz po północy, obiceując sobie, że ten rok będzie lepszy. Pod pewnymi wzglęadmi jest, ale to co naprawdę ważne wciąż się nie zmieniło. 

Od dwóch lat i trzech miesięcy moje życie stoi w martwym punkcie.

No ruszysz kurwa, czy nie?!

 

W szkole siedem leckji, a na każdej nerwy i stres. Nienawidze chodzić nieprzygotowana, a mimo to ostatnio często mi się to zdarza. Zaraz spiszę wszytko czego muszę się nauczyć, a mało tego nie jest. Jeszcze jak pomyślę, że mam kuć na biologię, chemie, czy inne przedmioty, które mi sie nie przydadzą, to krew mnie zalewa. Robię to tylko dlatego, bo nie chce skońcyć jak idiotka jedynie z wiedzą o tym ile dni ma rok.

Bilans mam do duszy. Od poniedziałku koniec ze śniadaniami, przynajmniej dłużej pośpie. 

 

Bonne nuit! 

ps. wpała kolejna piątka ze sprawdzianu z francuskiego, tak więc kończe semestr ze średnią 5.0

lecę do nauki.

 

czwartek, 21 listopada 2013

 Moja mama jest ze mnie dumna po wczorajszym zebraniu. Mówi, że widać, iż bardzo mi zależy i przykładam się do nauki. 

 

Mamo.. kiedyś robiłam, to dla Ciebie, by Ci zaimponować, a Ty ani razu tego nie doceniłaś. Gdy teraz przestałam Ci się zwierzać z moich szkolnych problemów nagle zaczęłaś się interesować? 

Czekam tylko, gdy znowu zaczniesz mówić, że jestem beznadziejna i do niczego się nie nadaję. Dziękuję, mamusiu. Powtarzałaś mi, to przez tyle lat, że wreszcie Ci uwierzyłam. 

 

 

BILANS:

ŚNIADANIE (7:00) - dwie garści płatków, gruszka

II ŚNIADANIE (8:00) - garść grzanek

OBIAD (16:30) - zupa brokułowa z grzankami

PODWIECZOREK (17:00) - dwie krówki, parę rurek waniliowych

KOLACJA (19:00) - dwa wafle ryżowe z serkiem, sałatka z ryżem, kurczakiem i ananasem

 

ZJEBAŁAM.

Oh A. jesteś paskudna.

środa, 20 listopada 2013

-

 Co się stało? Oni się stali. Wszyscy.  Razem. W zmowie. 

Dzień mam całkowicie wyciągnięty z życiorysu, najchętniej zakopałabym się w pościeli i zasnęła, ale tego nie robię...  

Przecież sobie obiecałaś. Kto jak to, ale ty musisz walczyć. Tak, muszę.

Zmarnowałam dzisiaj mnóstwo czasu, a nie lubię tego robić. Wiem, że jeżeli mój grafik będzie napięty, to zrobię znacznie więcej. Jednak dzisiaj jest chyba taki dzień, w którym mi się po prostu nie chciało. Nie chciało wstać z łóżka. Myśleć. Wychodzić. 

Mój i tak zły nastrój spotęgował bilans szkolny.. ważenie, mierzenie itp. Nie dość, że mam za wysokie ciśnienie, to dodatkowo waga pokazała prawie dwa kilo więcej. Powiedziała, że powinnam zrzucić parę kilo, by ciśnienie mi się uspokoiło. I mimo, iż przekazała mi, to bardzo przyjaźnie i z wyczuciem, to i tak zabolał. Tak cholernie zabolało... Inni też myślą, że jestem taka paskudna?

Zamierzam chodzić do niej w każdy piątek i się ważyć. Jeżeli w następnym tygodniu nie zobaczę satysfakcjonującego winiku, to ograniczam jedzenie. Brak śniadania i rezygnuje z białego pieczywa. 

Kolejna ważna sprawa - zebranie szkolne. Do karteczek z ocenami byłam już przyzwyczajona, bo to norma, ale informacja o tym, na którym miejscu się znajdujemy jeżeli chodzi o poziom nauki? Jestem 7 na 26 osób. Nie. Nie. Nie. Nie tak miało być, to ja miałam być zawsze najlepsza. Za mało się staram. Wciąż za mało się uczę. 

 

 

BILANS:

ŚNIADANIE (6:30)- 3x waza z serkiem, gruszka

OBIAD (16:30) - zupa brokułowa z grzankami, trochę ryżu

PODWIECZOREK (17:00) - gruszka, dwia cukierki

KOLACJA (19:00) - talerz ryżu z kurczakiem

 

za dużo. za dużo. za dużo.

boże. ile jeszcze ?

wtorek, 19 listopada 2013

-

 zklanka jest zawsze do połowy pusta. Nieustannie wytykam sobie rzeczy, które mogłam zrobić w swoim życiu lepiej. Uważam, że to dobra cecha, dzięki niej nigdy się nie poddaję, nigdy. A podobno w tym tkwi sukces. Pisałam to już tutaj chyba ze sto razy, ale napiszę po raz kolejny.  Nie zadowolę się byciem przeciętną. Przeciętność jest tak samo blisko szczytu jak i dna, a ja nie mogę sobie pozwolić, by upaść po raz kolejny, bo wiem, że już bym się nie podniosła. 

To pierwszy dzień od bardzo, bardzo długiego czasu, w którym zaraz po przyjściu ze szkoły nie miałam nic do zrobienia "na wczoraj". W ten weekend także musze się postarać i zaplanować wszystko wcześniej. Naprawdę aż jestem w szoku, nie dosć, że powtórzyłam wszystko na sprawdzian z francuskiego, to dodatkowo uczyłam się na historię, która jest na czwartek i piątkowy angielski, zrobiłam też zadanie z chemii. I teraz największy szok! Zrobiłam zadanie z matematyki. Zazwyczaj jest tak, że nic nie rozumiem, to nie robię, ale dzisiaj się zmusiłam i okazało się, że jeżeli poświęce odpowiednią ilość czasu danemu zadaniu, to potrafię go zrobić. Naprawdę zawsze mam masę zadań na ten przedmiot, co dodatkowo mnie zniechęca, nie udało mi się zrobić tylko jednego podpunku, ale przynajmniej mam próby rozwiązania. Mogę być z siebię dumna. W końcu udało mi się "nie marnować czasu", ostatnio szczególnie intensywnie nad tym pracuję. Ani jednej straconej minuty! Nie wychodzi mi tylko z czytaniem, mimo iż to lubię, to zawsze znajduję ciekawszę rzecz do zrobienia, bądź wieczorem jestem tak padnięta, że aż rozmazują mi się literki. 

 

BILANS:

ŚNIADANIE (6:00) - 3x wafel ryżowy, galaretka z pomarańczą

OBIAD (14:00) - pomidorowa z grzankami, pół woreczka ryżu z odrobiną kurczaka

PODWIECZOREK(16:30) - jabłko, gruszka

KOLACJA (18:30) - 3x wafel ryżowy, brokułowa z grzankami

 

 

 Muszę ograniczyć grzankim, bo jem je do każdej zupy! ...

Dieta zatrzymała się na masakrycznych 70 kilogramach i nie chce spaść.

poniedziałek, 18 listopada 2013

-

 Pamiętam, gdy pisałam tu o tym, iż nigdy nie zatęsknie za gimnazjum. Nie minęło nawet pół roku, a chętnie bym się wróciła. Tęsknie za niektórymi osobami z klasy, to były naprawdę piekne trzy lata i nigdy nie będę żałowała. Dzisiaj uświadomiłam sobie, że tak naprawde brakuje mi tego, co tak dobrze znałam. W obecnym liceum nie czuję się dobrze, to po prostu nie jest moje miejsce i ja to wiem. Mimo, że przyzwyczaiłam się już do klasy, to bardzo poważnie zaczynam się zastanawiać nad zmianą szkoły od przyszłego roku. Chyba właśnie dlatego nie chcę się do nikgo przywiązywać. Śmieję się teraz z rzeczy, które pisałam w wakację. Imprezy, gdzie jesteście?! Ja się do tego nie nadaję - nienawidze ich szczerze, staję się całkowicie aspołeczna. Propo imprezowania, to zostałam zaproszona na Andrzejki. Powiedziałam, że się zastanowię, ale już teraz wiem, że nie pójdę. Że niby to ma być od 20 do 5 rano? Podziękuję. Wolę wieczór z herbatą i lekturą, a potem nocnym kinem. 

 

Dzisiaj w szkole miałam tylko cztery lekcje, ale dużyły się niemiłosiernie.. Nie mam ochoty tam siedzieć.

Jutro oceny z WOS'u. Boję się.

 

BILANS:

ŚNIADANIE (8:00): galaretka truskawkowa, dwa wafle ryżowe, mandarynka

OBIAD (15:00) - zupa dyniowa z grzankami; zapiekanka ziemniaczana

PODWIECZOREK - jabłko, dwa beziki (białka+cukier)

KOLACJA- zupa dyniowa z ryżem

 

jest ok. szkoda, że tylko z dietą.

 

SŁODKICH SNÓW <3 

niedziela, 17 listopada 2013

-

 Trwam teraz w stanie zawieszenie, zupełnie jakby ktoś wcisną pauze. Jak pięknie byłoby zobaczyć siebie tak jak widzą mnie inni. Czy w ich oczach jestem gruba czy chuda mądra, czy głupia. Ludzie zbyt często nie doceniają tego co mają i z przykrością musze przyznać, że ja do nich należę. Z niczego nie umiem się cieszyć, nawet mama zwróciła mi na to uwagę. Mówiła mi, że kiedyś byłam dobrą i pogodną dziewczynką. Nie zdaje sobie sprawy, że przyczyniła się do mojego smutku, ona i mój ojciec. Czasami przypominają mi się okropne momenty z mojego dzieciństwa, nie chce ich nawet pamiętać. 

 

Byłam dzisiaj w muzeum Armii Krajowej. Zazwyczaj jestem pesymistycznie nastawiona, to takich wyjść, bo po prostu mnie one nudzą, ale musze przyznać, że było ciekawie. Na czwartek napisze sprwozdanie z tego wyjścia i oddam go pani od histroii, może dostanę jaką dobrą ocenę. 

Ostatnio dużo czasu poświęcam nauce, a efekty marnę. Postanowiłam jednak, że nie będe się poddawała i mam zamiar dalej się starać. A może w końcu coś w życiu mi się uda? 

 

Myślałam także dużo o wpisie, który dodałam przed wczoraj. Chłopak. Chyba się jeszcze taki nie urodził, co by spełniał moje wysokie wymagania. I nie myślcię tutaj, że zależy mi na tym, by zarabiał 10 tys. miesięcznie, woził sie BMW, czy codziennie kupował mi kwiaty. 

Po prostu mnie nie zadawala przeciętność... I to chyba moja największa wada. Zależy mi na kimś z pasją. Lubię pogadać na tematy, które nie odtyczą codzienności, lubię literaturę, ambitne kino.. Boże... Startuje z przegranej pozycji. 

 

Miłego wieczoru, ja swój spędzam przy lekturze ;) 

 

 

Komentarze

withabigproblemUsuń komentarzOj kochana skąd ja to znam. Tez mam wysokie wymagania ;) znajdzie się ten odpowiedni ;*
 17/11/2013 19:32:28 

piątek, 15 listopada 2013

-

 Wczoraj było okropnie. Coś jak jednodniowe załamanie nerwowe. Nie mogłam myśleć, jeść, tylko płakałam...

Wciąż mam wrażenie, że zbyt mało z siebie daję, nie to nie wrażenie. To prawda. Przecież stać mnie na dużo lepsze oceny. Dramatyzuje, wiem. 2 to nie koniec świata, zreszta była to jedna z sześciu pozytywnych ocen w mojej klasie. Ale co mnie oni obchodzą? Dla reszty mojego środowiska liczą się teraz tylko imprezy. Ja taka nie jestem. W tym cielsku tkwi bardzo krucha dziewczynka, która zadręcza się każdym złym słowem wypowiedzianym na jej temat. Ale ile można? Czy kiedyś mi to minie?

 

Ostatnio coraz częściej doskwiera mi samotność. Nie mówię tutaj o koleżankach czy kolegach, bo takich mi nie brakuje, ale o kimś naprawdę bliskim. Przyjaciółka? Chłopak? Tej pierwszej chyba niegdy nie miałam i mieć nie będę. Nadal nie potrafię nikomu zaufać, ludzie zbyt często mnie krzywdzili. Chłopaka także nigdy nie miałam, więc dlaczego teraz odczuwam zazdrość gdy patrzę na te wszystkie zakochane pary?

 

Kolejną sprawą jest dieta, ale tu jak na razie nie mam sobie nic do zarzucenia. No może powinnam zrezygnowac z białego pieczywa, ale to tyle. Jadam max do 100kcal dziennie i zdrowo. Nawet nie jestem głodna, a to jest podejrzane. Rano najczęściej jem 3 wafle ryżowe z czymś, w szkole nic, a po powrocie do domu zupę z grzankami (pomidorowa+grzanki=niebo w gębie), a potem jakiś owoc. Koło 7 lekka kolacja i tyle, w ogóle nie myślę o jedzeniu, gdy jestem zajęta. Jeżeli zjem za dużo mam zepsuty cały dzień.  

 

Boże, stale myślę o tym o czym napisałam w drugim akapicie. Nie mogę się uwolnić od myśli, że w moim życiu mogłaby pojawić się osoba dla której bym coś znaczyła. To piękne uczucie, prawda? 

czwartek, 14 listopada 2013

-

 Zabiijcie mnie, błagam. 

Staram się, tak bardzo się staram. Dlaczego nic w życiu mi nie wychodzi?

środa, 13 listopada 2013

-

 Dzień jak codzień. Nadal dryfuje, poszukując mojego szczęścia. Nie wiem, co nim jest, ale czekam.. czekam na jakiś bodziec, który zmusi mnie do działania. Czy kiedyś się doczekam?

Sprawdzian z geografii poszedł średnio. Ale nigdy żaden nie pójdzie dobrze póki nie naucze się myśleć. Potrafię się nauczyć wielu rzeczy, wykuć wszystko na blachę, ale nie należę do osób, które nie potrafią "pisać mądrych głupot" i dostawać za to piątek. Ja wszystko musze wypracować i uwierzcie, że wkrótcę dojdę w tym do perfekcji. Dostałam też 4 z matematyki z odpowiedzi, bardzo mi się przyda, ale uważam, że zasługiwałam na wyższą ocenę. Kolega przede mną dostał trójkę mimo, że profesor od majcy stale mu podpowiadał, ja nie otrzymałam żadnej pomocy. Życie. Jutro sprawdzian z historii, w ogóle się dzisiaj nie uczyłam, nie mam siły, mówię to szczerze. Chodzę spać o północy i muszę wstać o 5, to zdecydowanie za krótko. 

 

 

BILANS:

ŚNIADANIE - 2x chrupkie, szklanka galaretki pomarańczowej

OBIAD - pół woreczka ryżu, kawałek kurczaka bez tłuszczu, warzywa

PODWIECZOREK - jabłko, 4 mandarynki

KOLACJA - mała miseczka zupy francuskiej z garścią grzanek, 3x chrupkie z serkiem

 

Jestem zadowolonona z bilansu ;)

wtorek, 12 listopada 2013

-

 Przekonałam się dzisiaj, że wiele tak naprawdę zależy od naszego nastawienia. Dzień zaliczam na duży plus ;) 

 

Szybko mi dziś minął czas, nie ma się co dziwić, bo lekcje tylko do 12. Poczekałam jednak na koleżankę jeszcze jedną lekcję i razem sobie wracałyśmy ;) Sprawdzian z WOS' u poszedł całkiem dobrze, ale nie wiem czy powinnam się cieszyć skoro trójka jest dopiero od 65%. Za to ze sprawdzianu z angielskiego dostałam +3 - słabiutko. Porobiłam strasznie głupie błędy, a spokojnie mogłam dostać 4, szkoda mi trochę, ale nie będę poprawiała, bo i tak mam same piątki. Jutro za to sprawdzian z geografii, więc kończe grzać ręcę i idę się uczyć, potem pewnie trochę poczytam. Wczoraj zapaliłam masę świec w pokoju, naprawdę miły wieczór, dzisiaj koniecznie powtórka ;) 

 

BILANS:

ŚNIADANIE ( 6:00)- 2x wafel ryżowy, szklanka galaretki pomarańczowej

II ŚNIADANIE (13:00) - sok z 4 kiwi, baton linessa, 130 ml gorącej czekolady (z automatu)

OBIAD (15:00) -  kawałek piersi z kurczaka, pół woreczka brązowego ryżu, dużooo warzyw

PODWIECZOREK - szklanka galaretki pomarańczowej, draże czekoladowe

KOLACJA - waza z białym serkiem

 

Ogólnie jestem zadowolona z bilansu. Nie zrobię ponownie tego błędu i nie zaczne z kopyta, stopniowo będę zmniejszała kalorię, mam nadzieję, że dzięki temu skurczy mi się żołądek ;) 

Chudego wieczoru! 

 

poniedziałek, 11 listopada 2013

-

 Teraz jestem w troszkę lepszym nastroju, to chyba przez fakt, że wszystko sobie poukładałam w głowie, przynajmniej powieszchownie. Mam zaplanowany jutrzejszy jadłospis. Ba! Nawet wszystko ugotowałam ;) Przygotowałam coś do szkoły, a normalnie tego nie robię - sok z kiwi + baton linessa jabłkowy. Myślałam, także o tym co mogłoby mi poprawić humor, może ćwiczenia? Na początek coś łatwego jak Mel B, a potem zobaczę. Kolejną sprawą jest to, że ciągłe siedzenie w domu mnie przygnębia i to bardzo. Pora zacząć wychodzić! Z tym chyba będzie najtrudniej, bo w ogóle nie mam na to ochoty, ale... Będę brała książki, zeszyty i jadę się uczyć do galerii. W końcu lepiej marnowac tam życie niż w domu ;) Poza tym nie będę mogła zjeść czegoś zakazanego, bo gdy jestem przy ludziach to na bank niczego nie tknę. Następnie uznałam, że pora wrócić do czytania książek, tak bardzo to lubię, a nie mam na to czasu, albo wolę poświęcać go internetowi. Telewizję rzadko oglądam, więc z nią nie ma problemu, jeżeli chodzi o seriale online, to wybrałam sobie jeden, który zamierzam oglądać - The Suits. Staram się pisać codziennie notki z bilansem, a także kilka zdań co u mnie. Ostatnia sprawa wiąże się z nauką - poświęcam całą siebie w granicach rozsądku! Jeżeli coś mi się nie powiedzie - trudno, ale musze przestać się zadręczać, bo zwariuje. 

To chyba wszystko, dla jendegeo, to codzienność dla mnie duża odskocznia od rzeczywistości. Cieszę się, że zrobiłam w końcu jakieś kroki ku temu lepszemu życiu. Trzymajcie za mnie kciuki.

 

43 dni do świąt

74 dni do moich urodzin

 

-

 Humor mam paskudny, znowu. Wyżywam sie na swoich domownikach zupełnie bez powdu i nic nie potrafię na to poradzić. Emocje rozsadzają mnie od środka. Dzisiaj cały dzień przy książkach, powiedzcie jak mam być szczęśliwa skoro nawet nie mam na, to czasu? A ja, to czuje. Czuję, że już dłużej nie wytrzymam w tym świcie. Jakim cudem inni ludzie potrafią być tacy szczęśliwi, a ja nie? Czyzbym naprawdę urodziła się nieszczęśliwa? Cóż, inni ludzie rodzą się niewidomi, więc dlaczego nie? Nie potrafię tego opisać. To tak jakbym żaglowała sobie przez życie. Przeciętność mnie wykończy. Ja nie potrafię być przeciętna. 


niedziela, 10 listopada 2013

-

 Już po wszystkim. Ten dzień utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że nigdy nie polubię rodzinnych eventów. Nie dość, że zmarnowałam cały dzień na niczym, to dodatkowo zjadłam chyba z 10 tys. kalorii.

Nienawidzę zachowania mojego ojca, po prostu nienawidzę, smutne, bo cały czas jestem do niego porównywana. Cenię go, to napewno. Dużo w życiu osiągnął, jest człowiekiem niezależnym na czym mi bardzo zależy. Z chęcią przejęłabym te jego cechy, o których mówię. Myślę, że w dużej mierze, to świat uczynił go taką osobą - zimną, surową? 

Czeka mnie okropnie męczący tydzień, jeżeli go przeżyję, to będzie jakiś cud. Jestem zbyt słaba psychicznie. 

 

sobota, 9 listopada 2013

-

 Przeżyłam kolejny dzień, z przykrością muszę zauważyć, że egzystencja przychodzi mi coraz łatwiej. Mało zastanawiam się nad tym co robię, a życie mimochodem ucieka mi pomiędzy palcami. Boje się. Tak strasznie się boję, że obudzę się już jak dorosła kobieta ze świadomością, że zmarnowałam swoje życie. Zupełnie jak moja matka. Gdy na nią patrzę zastanawiam się tylko, co ją trzyma na tym świecie. Ja? Mój brat? Czy życie ma być takie.. nudne? Chodzi w nim tylko o przemijanie? W głębi serca chciałabym jeszcze tak wiele zrobić, ale zawsze jest rzecz, która mnie blokuje, a także ludzie, którzy paroma krótkimi słowami potrafią podciąć moje skrzydła. 

 

NIedawno czytałam swoje poprzednie wpisy, gdy pojawiał się temat liceum, aż się śmiałam do monitrora. Wiele z rzeczy, o których kiedyś pisałam teraz się sprawdziło. Należe do elity, śmietanki towarzyskiej mojego liceum. Mam "pozycje" w klasie. Grono koleżanek, które nazywają mnie swoją przyjaciółką, razem wychodzimy, śmiejemy się - dokładnie tak jak chciałam, więc co mi teraz nie odpowiada? Nie wiem. Czegoś mi brakuje, może miłości? Jednak, czy ja byłabym w stanie kogokolwiek pokochać? Nawet jeżeli, to nikt nie pokochałby mnie, nie z takim wyglądem.. Po co ja w ogóle o tym piszę?!

Wszystko przemyślałam i od poniedziałku na nowo ruszam z dietą, będę tutaj CODZIENNIE pisała bilans, nawet jak zawalę. Bedzie to trudne, szczególnie w tym tygodniu. Chyba właśnie liceum zaczyna dawać mi się w kość. We wtorek mam sprawdzian z WOS'u, w środę z geografii, a w czwartek z historii, w piątek za to jest kartkówka z biologii. Do tego we wtorek o 15 mam poprawę z pp, pomijam, to że tego dnia kończę lekcję o 12 i będe musiała czekać w szkole aż trzy godziny. Jest to idealny tydzień, by zobaczyć jak bardzo mi zależy, czy zależy w ogóle?

 

Jutro zapowiada się jeszcze groszy dzień - zjazd rodzinny (chrzciny) ;/ Nienawidzę, nieznowszę, nietrawię imprez rodzinnych. Tylko ja mam talką niechęć do tego, czy jest ktoś jeszcze? Szukając pozytywów tej sytuacji postanowiłam, że zaplanuje sobie przynajmniej jadłopis nudząc się siedzeniem w kącie.

 

Idę się użalać. 

piątek, 8 listopada 2013

-

 Zdałam sobie sprawę, że ostatnio mało tutaj piszę o diecie, a to przez, to że jej w ogóle nie ma. Jem, jem, jem.. mcdonal, kfc, słodycze, pączki, drożdżówki... rzygam już tym. W przebłyskach zdrowego rozsądku jadam na śniadanie wafle ryżowe z dżemem linessa. Jednak, gdy przychodze do domu domu myślę już tylko o tym, by zjeść i mieć spokój.

Ten tydzień miał być lepszy, a wyszło jak zawsze. Czego ja się spodziewałam?

Nieważne... dam znać jak uda mi się, to ogarnąć. 

 

 

Korzstając dzisiaj z wolnego dnia pojechałam do dentysty i uwaga... będę nosiła aparat. Może Was, to dziwić, ale ja się cieszę, mam małe przerwy pomiędzy obiema czwórkami i mam nadzieję, że aparat pomoże mi to skorygować. Żałuje tylko, że nie zdecydowałam się na niego wcześniej, bo teraz będę musiała za niego płącić grube pieniądze, trudno za głupotę się płaci. Wracając do domu czułam się tak źle, że ledwo mogłam chodzić może to przez to, że zaczął mi się okres? Potem było już lepiej, wróciłam do domu i zaraz musiałam jechac na urodziny koleżanki. Admosfera była grobowa, zamiast śmiechu płacz, cieszę się, że mnie ta sytuacja nie dotyczy, wydaje mi się, że ja już dużo przeszłam w gimnazjum. Teraz sobie obiecałam - zero problemów. W miare poznawania ludzi znajdujemy w nich coraz więcej wad, ciekawe jakie one we mnie widzą.

Znowu plotę trzy po trzy. Miłej nocki!

 

czwartek, 7 listopada 2013

-

 Coś mnie wypruwa od środka i każde mi się znienić, zmienić moje życie. Bardzo łatwo napisać czy pomyśleć, lecz ze zrobieniem zawsze będą problemy.

Dzisiaj mam na 10:30 i tylko pięć lekcji, niby super, ale zaraz po lekcjach biegnę na całe 1,5h hiszpańskiego. Ktoś mi powie jak mam to przeżyć? Nie chce mi się, tak strasznie mi się nie chce, co mi w ogóle strzeliło do głowy gdy się na niego zapisywałam? Trudno. Postaram się na nim maksymalnie skoncentrować i może minie mi szybciej.

Byłam wczoraj z koleżanką w Ikeii i kupiłam parę rzeczy, by lepiej zorganizować życie w piątek pewnie podjadę jeszcze do empiku, bo potrzebuje jeszcze czegoś. Przynajmniej moge napisać, że dobrze zaczynam, zobaczymy jednak co będzie dalej.

Chodźbym miała nie jeść i nie pić, to będę miała ten pieprzony pasek, zbyt bardzo się poświęcam, by wyjśc teraz z pustymi rękoma. Koniec, bo pieprze głupoty, przepraszam.

 

MIłego! 

wtorek, 5 listopada 2013

-

 Często jestem w złym humorze zupełnie bez powodu, ale gdy pojawia się powód, a ja dodatkowo mam zły humor, to jestem w stanie zabić. Jak dzisiaj. Już kiedyś tu o tym pisałam, ale czy wiecie jak ciężko jest się powstrzymywać, by nie palnąć kogoś w łeb?

Przechodzę już do sedna. Mianowicie w tamtym tygodniu pisaliśmy sprawdzian z PP, na który byłam świetnie przygotowana. Nie dość, że napisałam cały swój to także koleżanki z ławki. Dzisiaj, więc szłam spokojna, myślałam, że dostanę przynajmniej czwórkę. A tu dop. najgorsze w tym wszystkim jest to, że moja koleżanka dostałam trójkę. Ledwo powstrzymałam zły, naprawdę. 

Nawet nie chodzi już o to, że byłam smutna, zwyczjanie w świecie zrobiło mi się przykro. Tyle od siebie daje, zawsze staram się być pomocna, a wzamian za to nie słysze nawet głupiego "dziękuję". Czuję się wykorzystywana, dokładnie jak w gimnazjum.

Po przyjściu do domu dosłownie padłam na podłogę i ryczałam, nie mogłam się uspokoić. I tutaj zadaje sobie pytanie, z jakie właściwie powdou płakałam? Z powodu oceny, czy tego, że po raz enty coś mi się wyszło.Sama już nie wiem.

Jak na razie robię kolejne plany, cóż nie da się ukryć, że mój "idealny" tydzień, to jeden wielki niewypał. Zupełnie jak ja cała, ale czego innego mogłam się spodziewać?

Dieta też do kitu mi idzie, wszsytko robię na pół gwizdka. 

W piątek mam 55-lecie szkoły, więc są jakieś uroczystości wzwiązku z tym. Nawet się nie wybiera. Zostanę w domu i pozałatwiam pełno zaległych spraw. Skoro mam się ogranąć, to chociaż raz zrobię coś raz, a porządnie. Zamierzam zrobić zakupy w wersji light oraz przygotować sobie jadłospisy, a także wstąpie do emiku i kupię kilka rzeczy do organizacji spraw szkolnych. Nie chce, aby sytuacja z dzisiaj się powtórzyła.

 

Miłego wieczoru Kruszynki ;* 

poniedziałek, 4 listopada 2013

-

 Jest godzina 20:09, a ja mam jeszcze do napisania dwie recenzje i małe zadanie z angielskiego.

Śmieje się z słów, które ostatnio napisałam. Jak może być dobrze, spokojnie? Zdałam sobie sprawę, że ja przecież nic nie robię w tym kierunku. To prawda, mogłabym jutro zgłosić np i oddać te recenzje za tydzień, ale tak nie postępują perfekcyjne dziewczynki. Te zawsze mają zadania, są nauczone na każdy przedmiot i najważniejsze - są piękne i chude. 

Wzorując na powyższym opisie nigdy nie nazwałbyś mnie perfekcyjną. Bo nic nie robię. 

Prawdą jest, że ustalam sobie jadłospis, ale czy licze ile kalorii ma jedzenie, które pochłaniam albo czy sprawdzam, czy te produkty akurat są w domu? Nie, bo mi się nie chce. Jestem zbyt leniwa, by zorganizować swoje życie. 

Muszę teraz siedzieć nad pracą domową, która została mi zadana miesiąc temu, a dlaczego? Bo mi się nie chciało zrobić tego wcześniej. 

 

Jestem żałosna.

 

Znacie lek na umieranie? 

niedziela, 3 listopada 2013

-

 Plany na dzisiaj? Nauka. NIE jedzenie. Nauka. NIE jedzenie. 

Taki piękny dzień... żartuje ;d wiem, wiem.. własne żarty śmieszą..

A tak na serio, to mam strasznie dużo nauki, ale póki co mam chęci. Po prostu wiem, że nie mogę się poddać, nie tym razem. 

Obiecuję, że ten tydzień będzie idealny. Chciałabym żeby był.. spokojny?

 

Aaa... wpadłam tylko żeby życzyć Wam miłego dnia! CHUDEGO!

sobota, 2 listopada 2013

-

  

Humor mi dopisuje od rana! To takie dziwne, już zapomniałam jak to jest uśmiechać się z byle powodu. Jeszcze jakbym umiała trochę wyluzować, oh byłoby wspaniale. Nawet na wf było super. Może dlatego, że graliśmy w kosza, a to jedyna gra, którą jestem w stanie zaakceptować, może nawet ją lubię? Boję się jednak, że przesadzę. Chyba w genach mam popadanie z skrajności w skrajność. Środa będzie okropna, jej nie przeżyję. 9 lekcji! Who care?   

Jeszcze ta okropna biologia, gdyby nie ona moje oceny jak i samopoczucie miały by się znacznie lepiej. Muszę się postarać. Zdam, co mam zdać i mówię do widzenia. Zastanawiałam się także nad zmianą szkoły od przyszłego roku. Jeszcze niedawno byłam pewna tej decyzji, ale teraz sama nie wiem. Na rękę byłoby mi tam zostać, ale są to tak egoistyczne powody, że nawet tutaj nie umiem się z nimi zdradzić. Napisze tylko tyle, że pewna osoba może mi się bardzo przydać, to okropne, że tak mówię, sama zdaję sobie z tego sprawę. Ale po co mam kłamać? 

Bilans okej, nawet nie mam czasu zbytnio jeść. Jestem teraz w takim okresie, że co bym nie zjadła i tak schudnę. Jak tylko ogarnę trochę bardziej tą nieszczęsną biologię, to może zacznę ćwiczyć. Przez nią psuje mi się nastrój, więc już o tym nie wspominam. 

 

Kolorowych ;*

-

 Chciałabym być tak zwyczajnie zwyczajna, wiecie jak to jest? Pamiętacie te czasy?

Chciałabym jeść posiłki, a nie kalorie. Spotykałabym się od czasu do czasu ze znajomymi, chodziła na imprezy, piłe owocowe herbaty, czytała książki do białego rana, oglądała głupie seriale, piła gorącą czkolade, nosiła za duże swetry...

Tak wiele rzeczy mi ostatnio umyka, coraz mniej zauważam.

Ponoć nieszczęśliwym trzeba się urodzić. Pamiętam siebie jako małą dziewczynkę. Byłam szczęśliwa, chyba. A może już wtedy uczyłam się tak dobrze udawać. Przecież dla żadnej z nas nie jest problemem zakładnie codziennie fałszywego uśmychu. Robimy to automtycznie, coraz to bliżej perfekcji. Dobieramy torebkę pod kolor butów, zawsze mamy idealnie dopasowane ciuchy, cienie, które się nie osypują, a rzęsy nie są sklejone.. są jak firany, kłamstwa niestety.  Bo to właśnie po oczach człowieka, można poznać czy jest  szczęśliwy.

 

Ile z Was ma dzisiaj smutne oczy?