niedziela, 24 października 2021

737 || Planowanie posiłków

 Niedziela, 22:15


Po tym weekendzie jestem bardziej zmęczona niż przed. W piątek miałam cały dzień wolny, wczoraj już coś tam ogarniałam, a dzisiaj zapieprzałam, a i tak się ze wszystkim nie wyrobiłam. Obiecałam sobie, że będę w weekendy robiła wszystkie swoje zadania na studia, ale ponownie nie wyrobiłam się z ogarnięciem jednego przedmiotu. To był też pierwszy tydzień od początku sierpnia gdy nie udało mi się poćwiczyć min. 3 razy. Zrobiłam tylko jeden trening we wtorek. Potem byłam zajęta, potem dostałam okres i się źle czułam, a dzisiaj się już nie wyrobiłam. No mówi się trudno, w przyszłym tygodniu będę lepiej gospodarować czasem. 



A tutaj mój meal prep. Praktykujecie? Bo ja tak, już właściwie od lat, ale dostosowuje to sobie do swojego tygodnia. Aktualnie gotuję w niedzielę (włącznie) posiłki na poniedziałek, wtorek i środę. W resztę dni w tygodniu gotuję raczej na bieżąco, bo mam zdecydowanie więcej czasu. 
A co mamy na zdjęciu? Idąc od lewej: śniadanie. Na śniadanie przygotowałam sobie placuszki budyniowe ze startym jabłkiem i cynamonem, będę je jadła z dżemem dyniowo-jabłkowo-goźnikowym domowej roboty. Do tego przygotowałam sobie śliwki. W lecie jak były tanie, to zamroziłam większą ilość i dzisiaj część rozmroziłam na patelni. Powstał też taki naturalny sosik, który wypiłam jak kompot. A to pomarańczowe w butelce, to szoty witaminowe. Taka porcja starczy mi na cały tydzień. Swoje przygotowuje tak, że dwie cytryny (bez skórki oczywiście) blenduje z imbirem (korzeń) i kurkumą (korzeń). Potem odcedzam na siteczku i rano przed wypiciem rozcieńczam z wodą. 
Na obiad mam gnocchi z warzywami i tofu. Nie dzieliłam tego na porcje, bo będę to robiła na bieżąco (w zależności od tego jak bardzo będę głodna). 
Na kolacje zrobiłam krem z marchwi i pomidorów, do tego ugotowałam makaron pełnoziarnisty. 
Oczywiście, to nie jest wszystko co będę jadła przez te trzy dni. Mam też jogurty do picia, które wezmę na uczelnie, a także jakieś owocki. 

Pamiętam, że jak kiedyś powiedziałam koleżankom ze studiów, że jem przez 3-4 dni to samo, to się dziwiły i każda z nich powiedziała, że codziennie gotuje sobie coś innego. Dajcie znać jak wy robicie i jakie macie do tego podejście.  Może jedzenie przez tyle dni tego samego nie sprawia mi jakieś dużej przyjemności, ale cieszę się, że zawsze mam jakiś gotowy posiłek i oszczędzam dzięki temu czas. 

6 komentarzy:

  1. Myślę, ze takie przygotowywanie posiłków to super sprawa! Ja wlasnie robie te przepisy z ksiazki na dwa dni, nic sie przynajmniej nie marnuje a kiedys sie wywalalo jedzenia do kosza, bo przeterminowane czy cos, a teraz wykorzystuje wszystko :) meal prep chroni tez chyba przed napadami, jestes glodna, wyciagasz z lodówki, jesz smacznie i po klopocie :) jesli prkstykujesz od dawna to super wedlug mnie! Ja zaluje ze tak pozno to odkrylam, bo patrzac ile wydaje teraz na jedzenie a ile kiedys to niebo a ziemia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Z tą kasą to dobrze powiedziane, zapomniałam o tym wspomnieć, ja też wydaje może nie znacznie mniej na jedzenie, ale tak ze 20 zł tygodniowo oszczędzam. Zazwyczaj wydawałam koło 100 zł na tydzień, a teraz około 80. Zawsze to coś :)

      Usuń
  2. dla mnie meal prep to jeszcze za wysoki level ogarniania hahah ;d więc nie praktykuję, ale też nie jest to na razie konieczne, bo jednak siedzę praktycznie cały czas w domu xd udanego tygodnia! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to tak, jak miałam w wakacje więcej wolnego to także gotowałam na bieżąco :)

      Usuń
  3. Ja robiłam maks na 2 dni, ale nie mam problemu z jedzeniem kilka dni z rzędu tego samego. I też bym chętnie wróciła do tego małego mealprepu, bo spokojniejsza głowa, jak plan jedzenia i zakupy porobione miałam. Ale mój chłopak z kolei to taka księżniczka (sam to powiedzial), że on odgrzewać nie będzie, musi być świeżo zrobione..

    A właśnie, jak odgrzewasz posiłki, mikrofala, garnki/patelnie, piekarnik czy jeszcze jakiś inny magiczny sposób?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jadam na uczelni, to jem po prostu na zimno, wtedy nie mam wyboru. Ale jak jestem w domu to albo wkładam do mikrofalówki (mam pojemniki, w których można to robić) albo na patelni. Częściej na patelni, bo lubię sobie jeszcze raz doprawić i mam wrażenie, że smak jest lepszy. W piekarniku nigdy, bo bo uważam, że szkoda prądu na pogrzanie jednej porcji (i czasu na wyciąganie gratów z piekarnika xd)

      Usuń