Poniedziałek, 20:50
Hej!
Witam się z Wami po weekendzie, bardzo szybko mi zleciał, ale na szczęście porządnie sobie odpoczęłam. W piątek pojechaliśmy z chłopakiem jeszcze na małe zakupy, a potem wpadło kfc. Resztę wieczorku spędziliśmy na odpoczynku, bo oboje mieliśmy ciężki tydzień.
W sobotę dosyć wcześnie się obudziłam i już chwilę po 10 byliśmy na kąpielisku. Woda była lodowata, ale i tak nie omieszkałam się wymoczyć :) Potem poszliśmy na lody, chyba jedne z lepszych jakie jadłam - banan z karmelem. Zjedliśmy jedną gałkę na pół, bo obiecaliśmy sobie dokonywać lepszych wyborów żywieniowych... no cóż nie wyszło. Jeszcze tego samego dnia wpadliśmy na maczka! Ale nie żałuję! Takie spontaniczne wypady nocą są najlepsze :) Niestety w nocy dostałam okres i bardzo, ale to bardzo źle się czułam. Myślałam dosłownie, że umieram. Obudziłam chłopaka, bo nie wiedziałam czy zaraz nie zemdleje z bólu. Wszystko przez to, że nie miałam swoich leków, praktycznie nic innego niż ibum na mnie nie działa. Przeszło mi dopiero nad ranem, finalnie obudziliśmy się o 11, a takie spanie nigdy mi się nie zdarza. Widocznie organizm potrzebował się zregenerować.
W niedzielę znowu podjęliśmy próbę lepszego odżywiania i tym razem nam się udało. Ja też dosyć sporo pogotowałam na ten tydzień. Zrobiłam spaghetti, kurczaka w jogurcie, galaretkę. Udało mi się też trochę poprasować oraz posiedzieć na telefonie. Niestety chłopak musiał pracować niemal cały dzień, więc zajmowałam się sobą żeby mu nie przeszkadzać. Dopiero wieczorem razem obejrzeliśmy serial. W ten weekend skończyliśmy oglądać "Młodego Sheldona", "Ród smoka" i zostało nam pół odcinka "Mare z Easttown".
Foodbook z dzisiaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz