Patrząc na swoje zdjęcia nie czuję obrzydzenia, czuje tylko żal. Współczuje tej dziewczynce, bo wiem, że nikt nigdy się nią nie zajmie, że zawsze sama będzie się musiała o siebie troszczyć. A co najdziwniejsze - będzie jej to wychodziło. Z dnia na dzień jest silniejsza, ale o tym nie może się dowiedzieć. Jest szczuplejsza, bardziej inteligentna, ale w lustrze do końca życia będzie widziała grubą idiotkę. Dlatego jest mi jej tak żal.
Już nawet przestałam czuć czas, który ucieka mi pomiędzy palcami. Jestem tak zmęczona. Nie fizycznie, lecz psychicznie. A to duża różnica. W tym pierwszym wypadku wystarczy masa jedzenia i weekend w łóżku. Jednak moje zmęczenie psychiczne przejawia się beznadziejnościa, bezsilnością, z którą coraz trudniej jest mi sobie poradzić. Wiem, że wszystko, to co się teraz we mnie dzieje odbija powolne piętno na mojej psychice. Jeżeli dożyje starości, będę wariatką.
Znowu nie poszłam do kościoła. NIe widzę sensu, aby tam chodzić skoro i tak nie wyciągam żadnych lekcji z kazań. Zwykłe marnowanie czasu, a jak wszyscy wiedzą tego nie lubię robić. Pewnie teraz większość zastanawia się do kogo zwracam się z moimi prośbami, bo wiadomo jak trwoga to do Boga, ale co zrobić jak się w niego nie wierzy? Może w końcu pora uwierzyć w siebie, nie sądzisz? Zaufaj, odmawianie paciorków nie sprawi ,że napiszesz lepiej kartkówę. Wszystko zależy od tego ile czasu włożysz w daną czynność i jak bardzo Ci zależy. Jednak jak wiadomo każdy ma swój rozum. Dla jedych Bóg istnieje i jest wszechobecy w ich życiu, jednak ja przynajmniej ten jeden raz postawiłam na siebie. Zamiast do kościoła poszłam do Rossmanna, jak wiadomo -40% jest, więc iść trzeba. Kupiła kilka rzeczy, ale dopchać się do czegokolwiek, to prawdziwy cud, ludzie pchają się jak zwierzęta. Jeżeli uderzysz kogośc koszykiem w głowę, czy tak trudno jest powiedzieć przepraszam?! Zdenerwowało mnie, to wyjścię.
We wtorek sprawdzian z historii, a ja umiem tylko podstawy. Oh, będę jutro płakała... Czy Ty jesteś naprawdę jesteś aż tak leniwa Agnieszka?
PODSUMOWANIE TYGODNIA:
DIETA: Zrzuciłam jedynie kilka gramów, które na pewno wróciły przez weekend. Teraz jestem dodatkowo zmotywowana i wierzę, że pod koniec tygodnia zobaczę 6 z przodu. Dzisiaj zrobiłam też mnóstwo galaretek z owocami, tak na wszelki wypadek, zawsze to lepsze niż słodycze. Dodatkowo robię tak jak postawnowiłam, czyli rezygnuje ze śniadań. Będzie ciężko, bo w niektóre dni swój pierwszy posiłek będę jadła dopiero koło 16, ale jak mus to mus. Nie ma że, boli, bo boleć musi. Nic wspaniałego nie przychodzi łatwo.
SZKOŁA: Bałam się zebrania, ale niepotrzebnie. Mama jest ze mnie dumna, ale dlaczego mnie to nie cieszy? Przecież właśnie o to chodziło.
Jeżeli chodzi o oceny:
* -4 z zadania pisemnego na język polski
* dwie 5 z religii za recencję z filmu (piszę o tym, bo było można dostać 6, za mało się postarałam)
* -5 z odpowiedzi z PP, sama sie zgłosiłam - szok. Mina mojej koleżanki- bezcenna. [moje nazwisko] CO TY ROBISZ? IDZIESZ NA MISJE SAMOBÓJCZĄ?
* -5 ze sprawdzianu z francuskiego. Miło mnie zaskoczyła ta ocena. Sprawdzian był tylko z liczebników, ale każdy kto się kiedykolwiek uczył francuskiego wie jaki, to jest ciężko kawałek chleba, szczególnie dla nowicjuszy (mnie na przykład). Najgorzej było, gdy pani profesor (cudna babeczka) zaczęła nam dyktować liczby, a my mieliśmy je zapisać. Myślałam, że to będzie klęska, bo na lekcji szło mi słabo, ale nawet sobie poradziłam 3/5 miałam dobrze ;) Reszta, to rozpisywanie i czytanie, które zrobiłam bezbłędnie. Miłe też było to, że nie musiałam się uczyć do tego sprawdzianu, naprawdę, jedynie powtórzyłam pisownie. Zalety nauki na bierząco.
* 3 ze sprawdzianu z WOS'u . Powinnam być z siebie dumna, bo to najwyższa ocena w klasie, ale nie jestem. Zbyt dużo się uczyłam, by dostać TYLKO marną trójkę. Life is brutal
DOM: Coraz to bardziej oddalamy się od siebie. Dziwne, bo myślałam, że bardziej się już nie da. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowy z moimi domownikami. Schodzę im z drogi i chciałabym, by oni robili, to samo.
Ten tydzień będzie paskudny. Dużo sprawdzianów, kartkówek. Myślałam, że sobie odpocznę, bo są próbne matury, ale niec z tego. Swoją drogą wszystkim piszącym życze powodzenia, wyobrażam sobie jak musicie się stresować.
Mam taki porządek w pokoju, że aż miło mi się tu siedzi. Ja zawsze mam porządek, od jakiegoś czasu nie umiem funkcjonować w innych warunkach. Wszystko ma swoje miejsce. Moje ubrania leżą równiótko w stosie czekając na jutrzejszy dzień, wyprasowane, dobrane kolorystycznie. Mam zaplanowane jak się wymaluje, jak ułożę włosy oraz jakich perfum użyję. Lubię, to uczucie. Perfekcja, czyż nie?