sobota, 1 kwietnia 2023

1260 || Słucham siebie

 Sobota, 18:01



Cześć :) 

Wczorajszy dzień spędziłam z Szymkiem, przyjechał po mnie koło 11, pojechaliśmy do niego. Chwilę się poprzytulaliśmy, a później pojechaliśmy na większe zakupy spożywcze. W domu szybko się przeorganizowaliśmy, coś zjedliśmy i pojechaliśmy do kina na film "Puchatek: krew i miód", był beznadziejny, ale przynajmniej trochę się pośmialiśmy. Wieczorem ja zrobiłam nam pyszną, domową pizze, a S. wieszał zasłony, które ostatnio kupiliśmy. 

Dzisiaj natomiast S. się kiepsko czuł, więc dzień spędziliśmy w domu, ale i tak było bardzo miło. 

A teraz trochę z innej beczki...

Obiecałam sobie, że będę tu pisać wszystko na co mam ochotę, poza tym uważam, że wybieranie o czym mam pisać, a o czym nie byłoby po prostu... oszustwem? Natomiast czasami tak jest, że wspominam tylko o niektórych rzeczach, które mnie w jakiś sposób zszokowały czy zasmuciły. Bo niestety tak już jest, że człowiek pamięta głównie te negatywne momenty swojego życia. Chyba już wiecie, że będę mówić o S., więc jeśli ktoś ma już dosyć tego tematu, to uprzedzam. 

Także tak... Gdy tu o nim wspominam dzielę się głównie jakimiś negatywnymi rzeczami, a Wy wyrabiacie sobie na podstawie tego cały obraz człowieka. I ja Was za to nie winię w żaden sposób, bo tak już po prostu jest, kreujecie z tego jakie informacje Wam przekazuje. Dlatego w tym poście dla odmiany chciałabym Wam przybliżyć także jego lepszą stronę, o której z reguły nie mówię. Mam nadzieję, że dzięki temu zrozumiecie, że sytuacja nie jest tak jednoznaczna jak się wydaje :) 

Szymek to dobra osoba. I pod tym stwierdzeniem mogłabym się podpisać rękami i nogami. Zawsze mnie przywozi i odwozi, nawet wtedy gdy mu to nie pasuje. Na każde moje stwierdzenie "że pojadę uberem" odpowiada, że nie. Gdy powiedziałam, że nie mogę spać w sypialni, bo jest za jasno, to kupił zasłony, mimo iż sam ich nie używa. Właściwie wystarczy tylko, że powiem, iż na coś mam ochotę, typu na jakąś wycieczkę od razu tam jedziemy. I jasne, robi wiele rzeczy, które mnie wkurzają, szokują, a nawet czasami smucą, ale myślę, że uczy się na błędach. Nie dostałam kwiatów na dzień kobiet, ale gdy powiedziałam, że źle się zachował to przyznał mi rację. Zaprosił na kolacje, kupił kwiaty i mieliśmy super seks. I wiem, że nie powinno to może tak wyglądać, ale gdy widzę jakich facetów mają moje koleżanki, to wtedy zazwyczaj sobie uświadamiam, że dobrze trafiłam. 

Zapewne jeszcze nie raz pojawią się tutaj moje narzekania, ale wiele razy Wam powtarzałam, że idealnie nigdy nie będzie. Nie ważne czy chodzi o związek, dietę, studia, pracę czy cokolwiek innego. Ja przez wiele wiele lat czekałam aż będzie zajebiście żeby zacząć korzystać z życia i wiecie co? Jeszcze nie było i bym tak tkwiła w miejscu w nieskończoność. I teraz proszę mnie źle nie zrozumieć, to nie jest tak, że tkwię w złym związku, bo obawiam się, że nikogo lepszego nie znajdę, po prostu ja uważam, że nasza relacja jest dobra, ale przechodzimy przez jakieś niesnaski jak każda para. 

Myślę, że jak już chcecie oceniać czy komentować mój związek, to teraz będzie łatwiej i rzetelniej, bo macie większy obraz sytuacji. 

Dzisiaj spędzam sama wieczór, bo S. pojechał się spotkać ze znajomymi jak już Wam mówiłam. Nie mam żadnych planów, zaraz pójdę się wykąpać, a potem zjem kolację i coś obejrzę :) 

3 komentarze:

  1. Więcej się o Twoim związku wypowiadać nie będę, ale napiszę tylko, że to nieprawda, że nie znalazlabys nikogo lepszego. Pewne fundamentalne kwestie są, albo ich nie ma. Docieranie się w związku to dla mnie zupełnie co innego, niż Ty uważasz. Ale oczywiście masz prawo do własnych wyborów. Nie daj sobie jednak wmówić, że nie zasługujesz na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. hej, nadrobiłam ostatnie posty i żeby nie było żadnych wątpliwości - te ostre komentarze nie są ode mnie :D nie wierzę w komentowanie kogokolwiek anonimowo, ja zawsze się podpisuję inicjałem i to dlatego, że miałyśmy wcześniej kontakt i wiem, że na podstawie inicjału możesz mnie zidentyfikować -M.
    Co do S. - masz rację, to Ty jesteś z nim w związku i to Twoja decyzja, czy i w jaki sposób chcesz go kontynuować. Dlatego też przestałam dawać Ci rady, bo przekładałem na Ciebie mój bagaż doświadczeń (jednocześnie przechodząc przez epizod depresyjny, co wpływało też bardzo na ton moich wypowiedzi), a Twoje życie to Twoja i wyłącznie Twoja droga.
    Wychodzę z założenia że każde doświadczenie to albo sukces albo lekcja na przyszłość. Myślę, że jakby się ten związek nie potoczył, to już dał Ci on bardzo dużo, każda relacja to szansa na rozwój osobisty, na poznanie siebie, na przekonanie się, czego tak naprawdę chcemy i jacy jesteśmy. Ok, wystarczy już tych moich filozofii :-) -M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze będę to podkreślać - oczywiście, że blog jest Twoim miejscem, gdzie piszesz to, co chcesz pisać. Uważałabym jednak na to "pamiętanie tylko negatywnych rzeczy" jako argument, bo opisujesz tutaj też wiele pozytywnych elementów, które Ci się przydarzyły. Tych z Szymonem, im dłużej jesteście razem, tym mniej się pojawia. Zmierzam do tego, że dla nas jako poniekąd odbiorców Twojego w zasadzie pamiętnika wygląda to tak, jakby na początku było fajnie, jak to w każdym związku, a teraz koleś ma Cię w sumie trochę w dupie i traktuje Cię jako pewnik. Nie twierdzę, że musisz się przed nami tłumaczyć, oczywiście że nie. Ale po prostu tak to wygląda. I myślę, że nikomu z nas nie zależy, żeby Ci dokopać albo sprowadzić Twój związek do roli jakiejś patologii, po prostu jest to trochę niepokojące.
    I jakoś mimo wszystko mnie to nie przekonało. Rzeczy, które opisywałaś wcześniej nierzadko były karygodne i niczym nie dało się ich usprawiedliwić, tak mógłby się zachować tylko nastoletni gówniarz, któremu zależy jedynie na seksie albo dotykaniu. To, co opisujesz tutaj natomiast nie jest żadnym go above and beyond, może kwestia tych zasłon, ale cała reszta jest moim zdaniem dosyć normalną rzeczą, którą robi się w związku. Po prostu bądź uważna, żebyś za jakiś czas nie została oblana kubłem zimnej wody, że na Waszym związku tak naprawdę zależy tylko jednej stronie. Bo chyba nie ma nic gorszego, niż poczucie bycia wykorzystanym emocjonalnie...

    OdpowiedzUsuń