poniedziałek, 1 lipca 2024

w końcu w domu

 Poniedziałek, 20:49



Hej! 

Moje koszmarne wakacje dobiegły końca, wróciłam do Polski w czwartek nad ranem. Jak minęły mi ostatnie dni w Czarnogórze? Zaraz po napisaniu ostatniego wpisu poszłam pogadać z S., bo stwierdziłam, że nie chcę zmarnować sobie doszczętnie tego wypoczynku. Poryczałam się jak dziecko, powiedziałam co mi leży na sercu i że wakacje mi się nie podobają, a on o dziwo przyznał mi rację. Cieszę się, że mieliśmy podobne odczucia, bo to dla nas lekcja na przyszłość. Tego dni pojechaliśmy z resztą ekipy na obiad, a następnie na jedyną piaszczystą plaże w okolicy. Było wspaniale. 

W tym miejscu powinno się znaleźć wiele zdjęć, ale niestety sprzęt nie chce ze sobą współpracować, więc pojawią się następnym razem. 

Kolejnego i zarazem ostatniego dnia naszego wypoczynku pojechaliśmy do innego miasta no i znowu zgrzyt. Po rejsie motorówką mieliśmy iść coś zjeść bo każdy był głody, więc i ja wesoło sobie dreptałam za resztą aż tu nagle zobaczyłam, że zaczynamy wchodzić pod jakąś górę. [Wiem, że dziwnie to brzmi, ale miasteczko było położone u zbocza skały]. No i się pytam o co chodzi, a tu jego wysokość szanowny brat stwierdza, że wejdziemy sobie na tę górę/skałę, oczywiście wcześniej niczego z nikim nie konsultując. Ja byłam w japonkach, bo właśnie zeszliśmy z motorówki, a adidasy zostawiłam w samochodzie, bo mieliśmy iść na obiad. No i laski jak się wkurwiłam i odpaliłam.... Powiedziałam wprost, że tak nie powinno być, że jak jesteśmy razem to powinniśmy ustalać takie rzeczy i bla bla bla no i powiedziałam żeby sami sobie szli, bo ja w tych japonkach nigdzie nie lezę. Ja i Szymon zostaliśmy na dole, a oni poszli, ale zeszli stamtąd tak szybko jak weszli, bo okazało się, że wstęp kosztuje 15 euro. Hahaha... dobrze im tak. 

Droga powrotna mi upłynęła świetnie, bo całą przespałam (zaleta leków na chorobę lokomocyjną). Dojechaliśmy do Rzeszowa po 2 w nocy i namawiałam Szymka abyśmy od razu wzięli nasz samochód i wracali do Krakowa, ale ten nalegał na nocleg bo był zmęczony. No to zostaliśmy i położyli nas na piętrze, ale nie w pokoju tylko tam jest taka otwarta przestrzeń z kanapą. I dziewczyny reszta towarzystwa siedziała na dole chyba do 5 i gadali, S. był ich uciszać, ale nic to nie dało, a oczywiście na górze było słychać każde słowo. Pobudka w ten sam sposób była przed 8... Tylko się oboje obkurwiliśmy, zmarnowany czas bo i tak spać nie mogliśmy. 

To jest tak w skrócie opisana historia zakończenia moich wakacji. Jeśli chodzi o Wasze komentarze, to bardzo dziękuję za wszelkie sugestie. Starałam się wykorzystać mimo wszystko ten urlop, ale co się z nimi namęczyłam to jednak moje. 

Miałam się jakoś głębiej rozpisać, ale zwyczajnie padam na twarz! Jutro popołudniu postaram się jeszcze odezwać :) 

Idę poczytać co u Was :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz