Poniedziałek, 21:01
Witam Was po weekendzie. Ja było u Was? Ja w sobotę zdobyłam Kasprowy Wierch i tak się tak namęczyłam, że głowa mała. Moja kondycja pozostawia sporo do życzenia, a że następnym szczytem, na który się wybieramy jest Giewont, to zamierzam nieźle pocisnąć z aktywnością fizyczną w najbliższym czasie. Chociaż może słowo pocisnąć jest tutaj użyte nad wyrost, ja po prostu zamierzam jakąś aktywność wprowadzić, bo ten temat u mnie leży i dosłownie kwiczy. Także do mojej cotygodniowej godzinki na basenie chciałabym dodać także rower. Nie jeździłam od jakiś 15 lat? Także póki mam dostęp do roweru mojego brata, to chciałabym to na maksa wykorzystać. Jutro idę na pierwszą przejażdżkę i już nie mogę się doczekać, oby rower nie okazał się za duży, bo mój brat jest jednak sporo wyższy ode mnie.
Dwa ujęcia z soboty. Byłam mega zmęczona, ale przy chłopaku wyglądam jak jakiś kwitnący kwiat, bo on się tak upocił wspinaczką haha Za nami jest Giewont.
Jeśli chodzi o niedzielę, czyli wczoraj, to nigdzie mi się nie udało wyciągnąć z S. bo był bardzo zmęczony. Także ja zajęłam się tym co lubię najbardziej, czyli gotowaniem :) Poniżej kilka zdjęć z całego weekendu.
Nie moje, ale chcę dodać bo trochę je podrasowałam. Mama chłopaka robi pierogi z kaszą, które niezbyt mi smakują. Ja dodałam na nie boczku i cebulki i w takiej postaci były świetne.
Domowe sushi, które kocham nad życie
W drodze powrotnej z Zakopanego wstąpiliśmy do Karczmy "Zadyma", bo chciałam tam pojechać od kiedy ją zobaczyłam jakieś 1,5 roku temu. Niestety jedzenie okazało się kiepskie i porcje dosyć małe w porównaniu do ceny.
Kolorowe kanapki - z pastą z łososia (domową), szyneczką, serem żółtym oraz guacamole, również domowym. Ja zjadłam do tego jeszcze serek grani żeby było więcej białka.
Na niedzielny obiad zrobiłam pierogi z jagodami, dosyć ciężko się lepiło, bo wiadomo, że gdzie jagody tam i dużo wycieków. Ale finalnie jakoś to poszło.
Na kolacje była delikatna zupa z grzankami.
Została mi z kiedyś noga od brokuła, którą zamroziłam, więc teraz ugotowałam ją w bulionie i następnie zblendowałam i przelałam przez sitko. Potem dodałam jeden serek topiony i doprawiłam. Wyszła bardzo dobra i taka zero waste.
Chciałabym zacząć oglądać sama jakiś film lub serial, ale nic nie mogę sobie znaleźć. Polecacie coś fajnego?
W ogóle ostatnio mam bardzo dużo przemyśleń dotyczących mojego związku, którymi oczywiście zamierzam się tutaj podzielić. Jakoś wiele kwestii zaczęło mnie na nowo męczyć, a ja nie mam ochoty zamiatać ich pod dywan.
Co do seriali to ja polecam Alienistę, The Dark, klasyki w postaci Przyjaciół i Teorii Wielkiego Podrywu, Czarnobyl też mi się bardzo podobał. Dałam szansę też Euphorii i się nie zawiodłam, chociaż momentami wkurzał.
OdpowiedzUsuńCo do rzeczy, które Cię gniotą w związku - warto je przegadać, spróbować przepracować, ale przede wszystkim się zastanowić, czy to są tematy do przerobienia, czy blokery które spowodują, że będzie regres w relacji. Takie moje zdanie :)
Z tego co wymieniłaś nie oglądałam jedynie Teorii Wielkiego Podrywu, ale sama nie jestem pewna czy chciałabym zaczynać takiego tasiemca hahah Chociaż oczywiście opinie słyszałam o nim dobre i sama obejrzałam Młodego Sheldona, który był świetny.
UsuńWiesz najgorsze, że tą rzeczą, która mnie gniecie w związku jestem ja sama... Nie podoba mi się jak się zachowuję, jak bardzo poświęcam się dla relacji, a z drugiej strony jest mi głupio, że myślę o związku w kategoriach "poświęcenia".
Hmm, sama nie wiem, czy to źle czy dobrze. Wszystko co robimy to jakieś poświęcenie - poświęcasz czas na gotowanie, na wyjazdy, pieniądze na dbanie o siebie. Ale może jakimś rozwiązaniem będzie próba zmiany myślenia z "poświęcenie" na "inwestycja"? Nie wszystkie inwestycje się zwracają w stu procentach, niektóre się zwracają po bardzo długim czasie, ale z wszystkiego co robisz coś płynie dla Ciebie. Nawet jeśli (odpukać) nie wyszłoby Ci w związku, to będzie to na pewno jakąś lekcją na przyszłość.
UsuńTylko jeżeli gniecie Cię Twoje własne zachowanie, bo uważasz, że rozkład zaangażowania i sił nie jest równy, to akurat nie jest dobrze. Może jakiś weekend zrób sobie taki dla siebie, bez siedzenia z S.?
tak właśnie już o tym myślałam żeby więcej czasu spędzać u siebie, bo trochę mnie już męczy ta wieczna tułaczka pomiędzy dwoma mieszkaniami, chyba potrzebuję do wszystkiego nabrać dystansu.
Usuń