poniedziałek, 15 lipca 2024

początek nowego

 Poniedziałek, 18:10



Za mną dosyć nudy weekend. Myślałam, że tego potrzebuję, takiego odpoczynku, ale jednak mi to nie służy. Potrzebuję się czymś zająć, gdzieś pojechać, coś zobaczyć. Tylko wtedy czuję, że nie marnuję czasu. Na początek wpisu chciałabym Wam pokazać wszystko co jadłam w ostatnim czasie. 


Pieczony bób
Najpierw podgotowany, a potem wrzucony na patelnię z przyprawami. Był dobry, ale skórka trochę mi przeszkadzała. 


Sushi w mojej ukochanej restauracji, czyli Sushi 77. Byliśmy tam ostatnio dwa razy. 


Kanapki z serkiem śmietankowym, pico de gallo i sosem balsamicznym. 


Makaron w sosie cukiniowo-śmietanowym i chipsy z bekonu - lekko zjarane :) 


Dla mnie były młode ziemniaczki z krążkami z cukinii i mizerią, a chłopak oprócz tego zjadł jeszcze kotleta. 


Grzanki z serem pleśniowym, proscutto crudo i pico de gallo - to była porcja dzielona z chłopakiem. 


Chałka


Takie krążki dorwałam w Lidlu, były bardzo dobre. 


Pierwszy raz próbowałam też Max Burgers, zamówiłam burgera rywala z kurczakiem. Był dobry, ale wolę zdecydowanie McDonalda.


Letni obiadek. Dla chłopaka było oprócz tego jajko sadzone. 


Paczka z too good to go, tym razem było mocno średnio.


To tak samo.


Zupa krem z czosnku z grzankami z serem.


Pierogi ruskie od mamy mojego chłopaka. Szczerze to średnio za nimi przepadam, ciasto jest bardzo grube, a w środku nie ma w ogóle cebulki.


Kanapki z pastą jajeczną


Mussaka 


Domowa tortilla z kurczakiem pieczonym w piekarniku (bez tłuszczu), sosem jogurtowym, sałatą, pomidorem i ogórkiem. 


Jagodzianki 


A tak wyglądają w przekroju. Dokładnie podliczyliśmy koszt ich wykonania, co do grosika i okazuje się, że jedna wychodzi za 4 zł. Tymczasem w sklepach są za 20-30 zł, przynajmniej tak ceny prezentują się w Krakowie. Oczywiście my nie wliczaliśmy kosztów robocizny czy prądu, ale i tak myślę, że przebicie w sklepach jest ogromne. 

Mówiłam Wam, że jedzenie to jest ostatnio mój największy problem. Zwyczajnie jadłam za dużo, ale na szczęście już się to trochę ustabilizowało, a ja pilnuję się jak mogę. Byłam dzisiaj w Action i z takich fajniejszych rzeczy to udało mi się dorwać pięknie pachnącą świeczkę i wosk do włosów. 


Obie rzeczy są już w użytku :) 



A taką pastę kupiłam w Biedronce. Już jej spróbowałam i jest przepyszna. Ogólnie ostatnio mam wrażenie, że przechodzą znowu jakąś rewolucję jedzeniową. Wracam do starych smaków, a mięso i serki, które wcześniej jadałam nagle przestały mi smakować. Ale to dobrze, póki jest tak ciepło, to chciałabym się skupić na jedzeniu jak najmniej przetworzonej żywności. 

Moja decyzja odnośnie pracy przeciągnęła się aż do piątku, w ostatnim możliwym momencie napisałam maila, iż przyjmuję stanowisko. Sama w sumie w to nie wierzę, ale... czuję, że żałowałabym gdybym nie spróbowała. To dla mnie na prawdę ogromna szansa. 

Dzisiaj mam też rocznicę. Dosyć nieciekawą, ale i takie się w końcu obchodzi. Dokładnie rok temu chłopak zrobił mi ten numer z imprezą i jego znajomymi. Nie będę tutaj przypominać o co chodziło, jeśli ktoś pamięta to pamięta. Powiem Wam, że przed chwilą otworzyłam sobie znowu ten wpis i nawet nie mogłam go doczytać do końca, bo tak się źle poczułam. Czy czas leczy rany? W moim przypadku nie, a ta sytuacja nadal jest bardzo żywa w mojej pamięci. Niemniej jednak postanowiłam, że zrobię dzisiaj nowy start w moim związku. Nie wiem dokładnie co kryje się pod tymi słowami, ale chciałabym, aby coś się zmieniło. Jestem szczęśliwa w tej relacji, ale nieustannie mam wrażenie, że czegoś mi brakuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz