Czwartek, 10:40
Pomimo, iż te wakacje nie były zbyt dobre, to były jednak pierwszymi, które spędziłam z chłopakiem, a od zawsze miałam takie marzenie. Zamierzam się, więc cieszyć miłymi wspomnieniami dlatego postanowiłam wrzucić trochę zdjęć z tego wyjazdu.
Na początek trochę zdjęć naszego kącika. Ogólnie wynajęliśmy cały dom, bo byliśmy grupą 9-osobową. Nam trafił się piękny pokój z własną łazienką.
Wszystkie pokoje miały widok na morze
Mieliśmy też basen
Codziennie rano na tarasie piłam kawkę
Piękny widok
Wszystkie zdjęcia, które dodam poniżej pochodzą z różnych miejscowości. U nas nie było co zwiedzać, zero sklepów, restauracji itd. dlatego zazwyczaj gdzieś jeździliśmy.
Widzicie kolor tej wody?
Pływaliśmy na środku morza, pod nami było 40 metrów głębokości
A teraz dodam trochę zdjęć jedzenia. Ogólnie z tym było ciężko, nic nam nie smakowało. Dania w ogóle nie były doprawione i wszędzie podawali to samo za gruby hajs.
Tutaj akurat byliśmy w karczmie polecanej przez Roberta Makłowicza i okazało się to totalnym dnem.
Szymek wziął rybę
Ja wzięłam danie dla dzieci, czyli kurczaka z frytkami. Zero przypraw, nawet soli nie dali.
To już mi bardziej smakowało, ale nadal mdłe.
Szymek wziął makaron z owocami morza i to akurat było spoko, ale mało owoców morza.
Owoce były baaardzo drogie. Kupiliśmy arbuza za 10 euro i okazał się niedobry, podobnie melon. Najbardziej mi smakowały brzoskwinie i nektarynki, bo miały najwięcej smaku.
Tutaj coś co było w karcie określane jako stek, w rzeczywistości był to nadziewany kurczak w sosie pieczarkowym. Danie kosztowało 20 euro, więc patrząc na obecny tam kurs i prowizję - ok. 100 zł.
Danie dla mnie to hamburger z frytkami, smakował mi :)
Pizza z owocami morza. Może się wydawać, że owoców morza było sporo, ale większość okazała się być oliwkami... Pizza kosztowała 15 euro, czyli ok. 70 zł - porcja dla jednej osoby, to był zwykły talerz obiadowy.
Deska mięsa, oczywiście to zamówił Szymek. Ja zjadłam z tego kurczaka i domówiłam sobie frytki. Taka deska kosztowała 18 euro.
Innego dnia zamówiłam pizze wegetariańską, normalnie jest to moja ulubiona. Ta też była dobra, ale nie równa się z tą którą jem w Polsce. Koszt pizzy to bodajże 8 euro.
Kolejny dzień i kolejna deska mięsa, tym razem się nie skusiłam, więc była cała dla S.
Dania poniżej są już z Węgier, jezu jak tam dojechaliśmy to dosłownie rzuciliśmy się na jedzenie. Wszystko było genialnie.
Kurczak nadziewany serem z jakimś pikantnym sosem w środku i usmażony - coś a'la devolay, ale nie do końca. Genialne!
A tutaj zupa krem z czosnku - była przepyszna!
Ja i Szymek podzieliliśmy się zupą i drugim daniem, więc mogliśmy wszystkiego spróbować.
Tę zupę zamierzam dzisiaj odtworzyć, bo była genialna.
Wszyscy razem uznaliśmy, że najbardziej smakowało nam jedzenie na Węgrzech. Każdy zamówił coś innego i było pyszne.
Piękne to zdjęcie w czarnej sukience i kapeluszu! Wyglądasz jak gwiazda filmowa :) I widoki też cudowne
OdpowiedzUsuń