środa, 31 lipca 2024

koniec i początek

 Środa, 16:03



Wiecie co, za każdym razem jak widzę grubą osobę to zastanawiam się jak doprowadziła się do tego stanu. Ile i czego jadła, co jej rodzina na to, czy ma faceta, czy coś ćwiczy, a może jest na coś chora? To takie moje chore przyzwyczajenie, nie potrafię się tego wyzbyć. A no i obowiązkowo obstawiam wagę! Czy ktoś ma z Was podobnie?? O mój obiekt obserwacji właśnie pochłania pizzerinke. 

Jak się możecie domyślać jestem w kawiarni, to już chyba moja ostatnia wizyta w tym miejscu, bo i ostatni raz byłam dzisiaj w poprzedniej pracy. W teorii miałam pracować do końca tygodnia, ale z racji tego, że mam wyrobione dużo nadgodzin, to kierowniczka uznała, że lepiej się wcześniej pożegnać niż mi za to płacić. Nie byłam na to gotowa, miałam w planie przynieść jakiś poczęstunek na koniec, ale finalnie wyszło jak wyszło. Będę to miejsce miło wspominać, ale czas na nowe :) 

Obiecałam dzisiaj coś napisać o mojej diecie, więc zaczynajmy. Przez kilka dni się zastanawiałam jak bym chciała żeby moja dieta wygląda, co powinnam wykluczyć, co ćwiczyć, co robić, ale pójdę śladami słów, które kiedyś przeczytałam i które finalnie pozwoliły mi schudnąć - Najlepsza jest dieta, którą potrafisz utrzymać. Nie chcę niczego eliminować, chcę się cieszyć jedzeniem, restauracjami, próbować nowych rzeczy. NIE BYCIE na diecie pozwala na taki spokój ducha, nie wiedziałam nawet, że tak można. To nie jest jednak tak, że nic nie będę robić, nic nie będę zmieniać. 

- Chcę wrócić do gotowania sobie jedzenia do pracy. Bo teraz tak na prawdę nic nie jadłam lub kupowałam coś na szybko typu drożdżówka. Głównie dlatego, że gotowałam dużo dla chłopaka, a nasze smaki się nie do końca pokrywają. Teraz będę robić pod siebie, a on jeśli ma ochotę może się oczywiście częstować. 

- Gotowanie jedzenia pod siebie jednocześnie świadczy o tym, że będę jadła zdrowiej. Więcej sałatek, strączków, delikatnych makaronów, a nie tradycyjnych polskich obiadków. 

- Ograniczę chleb (max. raz dziennie), a także ser żółty - zamiast tego chrupkie pieczywo i pasty kanapkowe, kupne lub domowe. 

To jest właściwie tyle, co przychodzi mi do głowy. Na ten moment nie czuję potrzeby wprowadzania bardziej drastycznych zmian, zobaczymy jak będzie potem. 













wtorek, 30 lipca 2024

simply the best

 Wtorek, 22:24



Właśnie oglądam horror i oderwałam się tylko na chwilkę, aby się tutaj odezwać. 

Wyszłam dzisiaj wcześniej z pracy, bo to już pora, aby odbierać sobie wszystkie moje nadgodziny. Pomyślałam, więc że skoro mam więcej wolnego czasu to coś ugotuję. Niby często to robię, ale dla innych osób, nie dla siebie. I bynajmniej nie dlatego, że uważam, iż nie opłaca się gotować tylko dla jednej osoby. Opłaca! Jednak jak tylko zaczęłam pichcić to mi się przypomniało dlaczego nie lubię gotować we własnej kuchni. Dosłownie wszystko się sypie. Z czterech palników udało mi się uruchomić tylko jeden, piekarnik nagrzewał się jakieś 40 minut, a potem ziemniaki piekł godzinę... Placuszki z patelni zrywałam razem z teflonem.. No koszmar. Gadałam o tym jakiś czas temu z mamą, ale obie stwierdziłyśmy, że nie opłaca się wymieniać pojedynczych rzeczy, łatwiej będzie zrobić remont całości, a na to niestety trzeba jeszcze poczekać.

Zrobiłam sobie też dzisiaj manicure. Nic wielkiego. Usunęłam hybrydę, opracowałam płytkę i nałożyłam odżywkę. Bardzo mi się podoba jak to wygląda, tak schludnie i elegancko. Hybrydy planuje zrobić sobie dopiero w weekend, aby ładnie się prezentowały w następnym tygodniu. 

Wczoraj się zważyłam i mam już w głowie ogarnięty mniej więcej plan jak i ile bym chciała schudnąć. Jednaj jest to temat długi i głęboki, więc pozwólcie, że zrobię to dopiero jutro. 



Tymczasem patrzcie jakiego sobie dziwnego siniaka nabiłam... Nie mam pojęcia kiedy. 
A no i da się też zobaczyć ten manicure, o którym Wam wspominałam. Mega delikatny efekt, ale po tych neonach bardzo tego potrzebowałam. A no i panzokcie jak i włosy rosną mi jak szalone! To chyba przez to, że piję dużo pokrzywy. 


poniedziałek, 29 lipca 2024

komplecik z pepco

Poniedziałek, 17:47 




Hej dziewczyny :)

Kupiłam sobie dzisiaj ten viralowy komplecik z pepco. O ten poniżej.


Sama nie wiem co mam o nim myśleć, na kimś bardzo mi się podoba, ale na sobie to już tak niekoniecznie. Jest jednak tani (35 zł całość) i bardzo, ale to bardzo wygodny. Myślę, że finalnie i tak go sobie zostawię, bo na jakiś spacerek, zakupy czy podróż będzie jak znalazł. 

Po przyjściu do domu ogarnęłam już mniej więcej mieszkanko. Przed chwilą zrobiłam kawę i pomyślałam, że się tutaj odezwę. Czekam teraz na chłopaka, zaprosiłam go wczoraj na wieczór filmowy. Dzisiaj o 20 leci "Krzysztof", a że ja kocham tematykę true crime, to myślę, że i ta pozycja mnie zainteresuje. Planuje zrobić taki talerz z przekąskami na wieczór. 


Poszłam, więc do sklepu i kupiłam kilka rzeczy. Przygotuję tortille z guacamole, kabanoski, pyszny ser (jest super, ale ten kawałek kosztował ponad 20 zł...) no i do tego popcorn. Takie nic, ale myślę, że do filmu będzie super. 
Z nowości kupiłam też salmorejo (pomarańczowa butelka), czyli chłodnik z regionu Andaluzji. Jadłam go gdy mieszkałam w Hiszpanii, jest przepyszny, mam nadzieję, że lidlowa wersja też mi posmakuje. 
A to czarne to podkładka na szczoteczkę do zębów, zapomniałam ją zabrać do zdjęcia ;) 


Na obiad zjadłam buldaka z jajkiem... ah sama chemia.. doskonale to wiem, ale nic nie poradzę na to, że aż tak mi smakuje. Niestety malutka porcja, a ma ponad 500 kcal. Chyba na jakiś czas zrobię sobie przerwę od tego, no bo kalorycznie to jest dramat. 


Uciekam jeszcze coś ogarnąć zanim chłopak przyjedzie. 

niedziela, 28 lipca 2024

Energylandia po raz 4

 Niedziela, 22:27



Uwielbiam takie miejsca jak Energylandia. Fantazyjne, dziecięce, kolorowe, a z drugiej strony pełne adrenaliny! Wyjazd do Zatoru uważam za udany chociaż niestety odezwała się moja choroba lokomocyjna i po każdej atrakcji było mi niedobrze. Umęczyłam się potwornie przez cały dzień, ale niczego nie żałuję, z pewnością wrócę jeszcze zimną :)












Robiłam mało zdjęć, bo przez większość czasu nie miałam przy sobie telefonu. Ale co zrobiłam to wrzucam. Ja przez cały dzień niemal nic nie jadłam ze względu na to, że było mi niedobrze, w drodze powrotnej pojechaliśmy do McDonalda, ale nadal nie byłam w stanie nic przełknąć. Finalnie wzięliśmy jedzenie do domu i dopiero koło 22 zjadłam red chikkera i trochę frytek. 

Ostatnio się zważyłam, chyba pierwszy raz od roku, no i dziewczyny... przytyłam. Niby pare kilo, ale jakoś widzę to nawet po sobie, więc już uznaje, że jest źle. Jutro rano zważę się jeszcze na czczo (bo wcześniej było po całym dniu) i postaram się bardziej uważać na to, co wkładam do ust. Kiedyś kochałam sałatki, fit obiadki, a teraz całe tego typu jedzenie źle mi się kojarzy. Coś wymyślę. 

Dzisiaj miałam dosyć luźny dzień. Trochę postałam w kuchni, a potem oglądaliśmy z chłopakiem Ród smoka, wieczór natomiast spędziłam z mamą, także przed telewizorem i oglądałyśmy Skazaną. Na jutro mam podobny plan, bo w telewizji leci fajny film. 


piątek, 26 lipca 2024

Piątek - boskiego weekendu początek!

 Piątek, 12:46



Hej! 

Za nieco ponad godzinę kończę pracę i od razu biegnę na autobus, aby zdążyć dojechać do chłopaka przed popołudniowymi korkami. Ale się cieszę na ten weekend! Energylandia to moje ukochane miejsce. 

Natomiast na dzisiaj, jak to w piątek bywa, nie mamy żadnych szczególnych planów, raczej odpoczynek po tygodniu pracy. Wczoraj wykupiłam HBO MAX, czy jak to się tam teraz nazywa, bo oglądałyśmy z mamą Skazaną. Dzisiaj natomiast będę korzystać z chłopakiem, chcemy nadrobić ostatni sezon Młodego Sheldona, a także nowy sezon Rodu Smoka. W planie są też zakupy spożywcze, ale tym razem takie małe, zrobienie dobrej kolacji oraz posprzątanie mieszkania. Chętnie napiłabym się też czegoś fajnego. Może zrobię drinka Hugo albo kupię jakieś bezalkoholowe piwo. 

Lecę! Jutro dzień pełen emocji! 


Chciałabym się obudzić w wieku podeszłym i pomyśleć sobie 
Rany, Ty to miałaś super życie!
Zobaczyłaś tyle miejsc
 Jadłaś tyle pysznych rzeczy
Doświadczałaś 
Śmiałaś się 
Kochałaś

Jestem na dobrej drodze 

czwartek, 25 lipca 2024

Pestka

Czwartek, 21:50



Ale się cieszę, że już jutro piątek! A wiecie co czeka mnie w weekend? Energylandia! Kocham i uwielbiam to miejsce. Ten klimat, wszystko jest takie bajkowe, śliczne. Normalnie cud, miód i orzeszki!

Dzisiaj po pracy pojechałam odebrać paczkę, w której były smaczki dla kota. Powiem Wam, że podziwiam osoby, które mają więcej niż jedno zwierzątko. Pod względem finansowym nasze futrzaki to bardzo drogi biznes, a w szczególności jeśli chce się im dawać dobre jedzenie, jak robię to ja. Teraz wydałam 150 zł na zapas mokrych smaczków (takich tubek z sosem), który starczy na dwa miesiące. A do tego dochodzą jeszcze suche smaczki, kabanosy, pasty na sierść, normalne jedzenie oczywiście i wiele innych rzeczy. Ale nie żałuję! Mega się cieszę, że mogę sobie pozwolić na to, aby kupować mu najlepszą szamke :) Ten kot daje mi tyle radości, że zasługuje na wszystko co najlepsze. 




No czyż nie jest boski?

Po tym jak odebrałam paczkę to pojechałam na godzinkę do kawiarni i zabrałam samą siebie na randkę! Kupiłam pyszne lody, rozsiadłam się w fotelu i trochę posiedziałam na telefonie. Taki czas tylko dla mnie. 


Wybrałam smak milka i lion, bo ciągnęło mnie do słodkiego :) 

Później pojechałam do babci, zjadłam u niej leczo, chwilę odpoczęłam i zebrałam się do domu. Po drodze jeszcze wstąpiłam do pepco i kupiłam sobie takie fajne pałeczki. 


Śliczne są! A ja bardzo często jem sushi lub ramen, więc mi się przydadzą. Są znacznie bardziej higieniczne niż takie bambusowe. 

W domu ogarnęłam kotu obie kuwety, zmieniłam żwirek i posprzątałam łazienkę. Zrobiłam też kolacje dla mnie i mamy, przed chwilą skończyłyśmy oglądać pierwszy odcinek 4 sezonu "Skazanej". Całkiem fajnie się zapowiada :) 

Jest 22, więc ja idę spać. Ostatnio totalnie nie dosypiam, także czas to nadrobić. 



 - Pestka

- Co powiedziałaś?

- Pestka. Każdy ma w sobie pestkę, jak owoc. Bo pestką jest to, w co nigdy nie przestajemy wierzyć, co najgłębiej jest nami.

- Co jest Twoja pestką?

- Miłość. 


Co jest Waszą pestką?

środa, 24 lipca 2024

czekoladowa bomba kaloryczna

 Środa, 23:08



Dzisiaj dzień już miałam lepszy, może dlatego, że udało mi się uporać ze wszystkimi dokumentami, a więc ogromny ciężar spadł mi z ramion. Siedziałam wczoraj nad tym kilka godzin... dramat. 

Po pracy pojechałam na zakupy do Lidla, bo miałam ochotę pochodzić sobie trochę po sklepie haha Wiem, że większość kobiet wybiera te z ciuchami, ale do mnie zdecydowanie bardziej przemawia jedzenie. Kupiłam dosłownie kilka potrzebnych produktów i spacerkiem wróciłam do domu. 

Koło 18 przyjechał chłopak i spędziliśmy razem resztę wieczoru. Gadaliśmy, oglądaliśmy modern family i nawet zamówiliśmy pizze. 


Znalazłam dzisiaj takie batony brownie, miałam ogromną ochotę żeby je kupić, bo wyglądają obłędnie, ale... czy wy widzicie ile to ma kalorii? Bo szczerze to jeszcze z czymś takim się nie spotkałam. Wychodzi na to, że jeden taki baton ma około 1200 kcal... Skusiłybyście się?


Znalazłam też takie ciastka, słyszałam, że są pyszne. Ja się nie skusiłam, bo kosztowały 14 zł, a paczuszka była niezwykle lekka. 





Test na spostrzegawczość. Czy dostrzeżecie na co gapi się Maffin? :)




wtorek, 23 lipca 2024

jestem miękka

 Wtorek, 17:49 



Wiecie jaką smutną prawdę sobie dzisiaj uświadomiłam? Że jestem miękka, jestem miękka jak rozgotowany makaron i totalnie nie przystosowana do tego świata. Mam wrażenie, że przerastają mnie nawet drobne rzeczy, że każdy wokół mnie sobie świetnie radzi, a ja znowu zostaje w tyle. To jest okropne uczucie. Gdy tylko napotykam na najmniejszy problem w moim życiu to od razu chcę się poddać i zrezygnować, a przecież nie może tak być. Mam to sobie ogromnie za złe, odnoszę wrażenie, że mi już na niczym nie zależy. Na pracy, na związku, na wyglądzie. No a przynajmniej nie w takim stopniu w jakim zależało kiedyś. Patrzę właśnie na swoje zdjęcie, które stoi w ramce na parapecie i nie poznaję samej siebie i tego kim się stałam przez ostatnie lata. 

Dosyć dramatyczny wstęp do wpisu, ale zawsze mogę pocieszyć się tym, że grunt to zdać sobie sprawę z problemu. 

Miałam iść dzisiaj na rower, ale finalnie porzuciłam ten plan. Po pracy pojechałam do medycyny pracy, cała wizyta minęła dosyć szybko. Później poszłam wydrukować dokumenty, które potrzebuję do nowej pracy. Przeraża mnie to ile tego jest, mówię serio. Od rana koresponduję z koordynatorką i dopytuję jak coś uzupełnić itd. czuję się z tego powodu głupio. Za chwilę zamierzam wszystko wypełnić, zeskanować i wysłać, bo jutro nie będę miała na to czasu. Korzystając z tego, że byłam dzisiaj w centrum poszłam do parku, aby na chwilę usiąść na ławce, finalnie spędziłam tam ponad godzinę. Nie zliczę ile razy się popłakałam, jakoś dzisiaj mnie wszystko przerosło. 

No ale dobra, już kończę z tym narzekaniem, bo nie ma co. Kilka wdechów i zaczynam działać. Później idę się wykąpać i zrobię sobie jakąś dobrą kolację. I obowiązkowo wpadnie jakiś film, aby się odstresować po dzisiejszym dniu. 

poniedziałek, 22 lipca 2024

czas na aktywność fizyczną

 Poniedziałek, 21:01



Witam Was po weekendzie. Ja było u Was? Ja w sobotę zdobyłam Kasprowy Wierch i tak się tak namęczyłam, że głowa mała. Moja kondycja pozostawia sporo do życzenia, a że następnym szczytem, na który się wybieramy jest Giewont, to zamierzam nieźle pocisnąć z aktywnością fizyczną w najbliższym czasie. Chociaż może słowo pocisnąć jest tutaj użyte nad wyrost, ja po prostu zamierzam jakąś aktywność wprowadzić, bo ten temat u mnie leży i dosłownie kwiczy. Także do mojej cotygodniowej godzinki na basenie chciałabym dodać także rower. Nie jeździłam od jakiś 15 lat? Także póki mam dostęp do roweru mojego brata, to chciałabym to na maksa wykorzystać. Jutro idę na pierwszą przejażdżkę i już nie mogę się doczekać, oby rower nie okazał się za duży, bo mój brat jest jednak sporo wyższy ode mnie. 


Dwa ujęcia z soboty. Byłam mega zmęczona, ale przy chłopaku wyglądam jak jakiś kwitnący kwiat, bo on się tak upocił wspinaczką haha Za nami jest Giewont. 

Jeśli chodzi o niedzielę, czyli wczoraj, to nigdzie mi się nie udało wyciągnąć z S. bo był bardzo zmęczony. Także ja zajęłam się tym co lubię najbardziej, czyli gotowaniem :) Poniżej kilka zdjęć z całego weekendu. 


Nie moje, ale chcę dodać bo trochę je podrasowałam. Mama chłopaka robi pierogi z kaszą, które niezbyt mi smakują. Ja dodałam na nie boczku i cebulki i w takiej postaci były świetne. 


Domowe sushi, które kocham nad życie


W drodze powrotnej z Zakopanego wstąpiliśmy do Karczmy "Zadyma", bo chciałam tam pojechać od kiedy ją zobaczyłam jakieś 1,5 roku temu. Niestety jedzenie okazało się kiepskie i porcje dosyć małe w porównaniu do ceny. 




Kolorowe kanapki - z pastą z łososia (domową), szyneczką, serem żółtym oraz guacamole, również domowym. Ja zjadłam do tego jeszcze serek grani żeby było więcej białka.


Na niedzielny obiad zrobiłam pierogi z jagodami, dosyć ciężko się lepiło, bo wiadomo, że gdzie jagody tam i dużo wycieków. Ale finalnie jakoś to poszło. 


Na kolacje była delikatna zupa z grzankami.
Została mi z kiedyś noga od brokuła, którą zamroziłam, więc teraz ugotowałam ją w bulionie i następnie zblendowałam i przelałam przez sitko. Potem dodałam jeden serek topiony i doprawiłam. Wyszła bardzo dobra i taka zero waste. 

Chciałabym zacząć oglądać sama jakiś film lub serial, ale nic nie mogę sobie znaleźć. Polecacie coś fajnego? 

W ogóle ostatnio mam bardzo dużo przemyśleń dotyczących mojego związku, którymi oczywiście zamierzam się tutaj podzielić. Jakoś wiele kwestii zaczęło mnie na nowo męczyć, a ja nie mam ochoty zamiatać ich pod dywan. 

piątek, 19 lipca 2024

złe dobrego początki

 Piątek, 10:38



Jak w prawie każdy piątek, mam dzisiaj pracę zdalną, więc korzystam i się tutaj zapobiegawczo odzywam, bo nie wiem jak to będzie potem z czasem. Wczoraj chłopak zadzwonił, ale rozmowa się średnio kleiła, dopiero dzisiaj rano doszliśmy do względnego porozumienia. Od razu mi ulżyło. To chyba jest jakaś trauma z dzieciństwa i ja nienawidzę się z kimś kłócić, nie odzywać czy tam fochować. Dosłownie nie potrafię wtedy normalnie funkcjonować, żyję w stanie wiecznego napięcia i stresu. 

Kończę pracę o 14, więc od razu zamierzam przysiąść do angielskiego oraz testów na prawo jazdy, aby mieć to już z głowy. Muszę się także spakować na weekend. Przez tę kłótnię właściwie nie zrobiliśmy sobie żadnych specjalnych planów. Dzisiaj chciałabym posprzątać mieszkanie, jechać na zakupy oraz na spacer i lody nad jezioro. W good loodzie (lodziarni) mają dzisiaj smak lodów - łososiowe. Brzmi bardzo ciekawie. Namówiłam już chłopaka żeby sobie je wziął, ja natomiast postawię na smak jabłko-mięta, czyli sorbet. W jednej porcji mają niecałe 50 kcal, więc świetnie. Bardzo lubię tę lodziarnię właśnie za to, że podają wartości odżywcze każdej propozycji, a także że czasami szaleją ze smakami. Z okazji wyborów był smak "kiełbasa wyborcza", albo innego razu majonez kielecki. 

Jutro w planie albo Kasprowy Wierch, albo Energylandia. Z powodu tych upałów nie jestem przekonana do żadnej z tych opcji w 100%. Także wszystko może się jeszcze zmienić, w niedzielę bardzo chciałabym poplażować :) 

Wracam do pracy, bardzo się cieszę na dzisiejszy dzień :) 

czwartek, 18 lipca 2024

małe końce świata

 Czwartek, 17:47



Nie jest u mnie dobrze. Przez tę kłótnię z chłopakiem bardzo kiepsko się trzymam, nie myślałam, że będę to aż tak przeżywać. Wyszłam dzisiaj z pracy wcześniej, mam wyrobione sporo nadgodzin, więc na szczęście mogłam sobie na to pozwolić. W planie miałam położyć się do łóżka i przetrwać jakoś ten dzień, ale postanowiłam sobie, że go wykorzystam, bo takie małe końce świata będą się zdarzały jeszcze wielokrotnie, a ja nie chcę marnować życia. Także w domu przerobiłam zaplanowane słownictwo z angielskiego (to do nowej pracy), robiłam też testy na prawo jazdy, a potem poszłam na basen. Mam teraz postanowienie, że będę chodzić raz w tygodniu, bez względu na inne osoby. Samej też jest okej. Potem skoczyłam na zakupy do Lidla i udało mi się kupić kilka ciekawych rzeczy. 


W końcu dorwałam pączki pistacjowe i powiem tak - są obłędne, zwłaszcza jeśli bierzemy pod uwagę atrakcyjną cenę (4 zł). Jadłam już droższe i nie smakowały tak dobrze.
Wzięłam też swój ukochany ramen, planuje go zrobić w przyszłym tygodniu. Dodam jajko, cebulkę dymkę oraz kimchi, ale będzie uczta! 
Chleb tostowy i mozarelle wzięłam w wiadomym celu, już dawno nie jadłam tostów. 
Z nowości kupiłam też proteinowe masło orzechowe z kokosem. Już próbowałam i jest boskie. Będę je używać do wafli kukurydzianych oraz może jakiś placuszków? 
Nowe jest też dla mnie to mleko sojowe, podobno ma skład lepszy niż Alpro, ale ja się nie znam. 
Pepsi o smaku mango wzięłam z ciekawości, bo mango to mój ulubiony owoc. Napój jest ciekawy, ale więcej się nie skuszę. 
Oprócz tego kupiłam też jalapeno, raz je jadłam i bardzo mi podpasowało. 
Wyjątkowo miałam też ochotę na ten serek bieluch, a normalnie nie jem takich rzeczy. Nie lubię żadnych serków ani jogurtów słodzonych, ale pomyślałam, że może być fajne np. z borówkami. 

Przed chwilą zrobiłam sobie depilacje twarzy oraz depilacje brwi i hennę. Nałożyłam też maseczkę kojącą. Za chwilę pewnie znajdę sobie nowe zajęcie byleby tylko nie myśleć o tej sytuacji z chłopakiem. Kłóciliśmy się już wcześniej, ale nie aż tak. Dzisiaj w ogóle nie mieliśmy kontaktu, a to z kolei nigdy wcześniej nie miało miejsca. Normalnie weekendy zawsze spędzamy razem, ale w tej sytuacji wracam jutro prosto do domu. Nie wyciągnę ręki do zgody, bo nie zamierzam przepraszać za to jak czuję się w związku. Właściwie zgoda to jedno, ale zmiana to drugie. 


Na koniec zdjęcie kotka. Uwielbia ze mną spać :) 


środa, 17 lipca 2024

nowe paznokcie, paskudne sushi i nieudany reset

 Środa, 21:26



Hej! 

W planie miałam się wczoraj odezwać, nawet wzięłam laptopa do chłopaka, ale niestety przez tę burze nie było internetu, więc przychodzę teraz. Wczoraj prosto po pracy pojechałam do sądu po orzeczenie o niekaralności, które jest mi potrzebne do nowej pracy. Wszystko poszło bardzo sprawnie i dokument dostałam od ręki z czego jestem zadowolona. Co prawda, miałam sporo czasu żeby to załatwić, ale postanowiłam sobie nie odkładać rzeczy na ostatnią chwilę. Przed chwilą umówiłam się też do lekarza medycyny pracy, a w pracy wydrukowałam sobie materiały z angielskiego, aby trochę poszerzyć zasób słownictwa z tematyki, która mnie interesuję. Wszystko idzie do przodu jeśli chodzi o nową pracę, ale skłamałabym gdybym napisała, że się tym nie stresuję. Stresują i to baaardzo, ale jednocześnie jestem podekscytowana na nowy rozdział w moim życiu. 

Po wizycie w sądzie pojechałam odebrać sushi, które wcześniej zamówiłam w aplikacji too good to go. Niestety było ohydne! Nigdy więcej się nie suszę na tę restaurację, mimo że cena była bardzo atrakcyjna. 


Pewnie wiele zależy też od tego, że trafiły nam się rolki z kiepskimi składnikami, większość była z tofu lub kurczakiem. Nie pasowało mi to kompletnie. 

Wieczór spędziliśmy z Szymkiem dosyć leniwie, oglądaliśmy nowy serial - Herkules. Całkiem przyjemny, a ja lubię zagadki kryminalne. 

Natomiast dzisiaj po pracy pojechałam do dm i pepco na małe zakupy. W tym pierwszym sklepie kupiłam wodę termalną, jest idealna na takie upały. 


Postawiłam ta takie zapachy i oba są świetne. Jedną zostawię u siebie, a drugą wezmę do chłopaka. Sztuka kosztowała niecałe 8 zł, a to bardzo dobra cena. 


    A pepco kupiłam kotu taki talerzyk na mokre jedzonko, jest uroczy. Dorwałam też magiczne gąbki za 2 zł na promocji. 

Resztę dnia spędziłam na odpoczynku, ale nie tylko! Udało mi się również zrobić manicure i pedicure. U stóp postawiłam na klasyczną czerwień, którą wybieram w 90% przypadków, a u rąk zaszalałam i użyłam neonowo-pomarańczowego lakieru. Efekt mnie bardzo zadowala!


Mocno skróciłam z długości, aby było mi wygodniej i postawiłam na prosty kształt. Myślę, że wyglądają super przy lekkiej opaleniźnie. Jakiś czas temu przykleiłam sobie tipsy z Primarka. Na tik toku dużo osób polecało, więc i ja się skusiłam. Efekt był świetny, a paznokcie wyglądały jak robione u kosmetyczki. 


Kupiłam sobie jeszcze jeden zestaw. Takie migdałki fioletowe i myślę, że za jakiś czas skorzystam. 

Z innych, smutniejszych rzeczy to posprzeczałam się z chłopakiem. Rzadko nam się to zdarza, ale jednak. Miał być restart stosunków, ale do tego potrzebne są dwie osoby, a nie tylko moje zaangażowanie. Głównie poszło o jego... nawet nie wiem jak mam to powiedzieć... lenistwo? Ma ogromny problem ze zwlekaniem z różnymi rzeczami, nawet tymi prostymi jak chociażby umówienie się z elektrykiem. Nie wspomnę już o dysonie, którego obiecał mi już dawno temu, a gdy tylko przypominam to mówi "pomyślimy o tym". No i tak myślimy i myślimy i nic z tym nie robimy. Strasznie mnie to denerwuję. Sprawa przekłada się też na jeszcze bardziej przyziemne rzeczy. Ścielenie łóżka, sprzątniecie po śniadaniu itd. S. chce odpoczywać dosłownie po każdej najmniejszej czynności. Np. wstaje z łóżka i idzie na łóżko w salonie żeby odpocząć. Bierze prysznic i potem odpoczynek. Zje śniadanie i potem odpoczynek. To też irytuję, bo albo muszę robić wszystko sama, albo czekać aż on odpocznie i się zaangażuje. Na dodatek na wszystko schodzi nam masakrycznie dużo czasu. Gdy jestem sama to potrafię iść (zaznaczam, że na nogach, a nie jechać samochodem) do kilku sklepów, posprzątać, ugotować, zająć się kotem itd. Tymczasem z Szymonem zrobimy jedną czy dwie rzeczy, bo pomiędzy tym jest tyle odpoczynków. Już z nim o tym gadałam, ale to dosłownie jak grochem o ścianę, jednym uchem wpuszcza, a drugim wypuszcza. Dzisiaj przez telefon znowu mu przypomniałam o tym elektryku, ponieważ od mojego brata dostaliśmy telewizor do sypialni (jakieś 2 miesiące temu). Wszystko fajnie, ale nie ma jak go podłączyć, bo gniazdko nie działa, zresztą jak większość w domu. Finalnie rozmowa zakończyła się moim rzuceniem słuchawki, próbował od razu do mnie odzwaniać, ale wszystko odrzucałam, bo już byłam tak zirytowana rozmową. 

Nie wiem, poradziłybyście mi coś w tej sytuacji? Bo ja serio już tracę cierpliwość. 




poniedziałek, 15 lipca 2024

początek nowego

 Poniedziałek, 18:10



Za mną dosyć nudy weekend. Myślałam, że tego potrzebuję, takiego odpoczynku, ale jednak mi to nie służy. Potrzebuję się czymś zająć, gdzieś pojechać, coś zobaczyć. Tylko wtedy czuję, że nie marnuję czasu. Na początek wpisu chciałabym Wam pokazać wszystko co jadłam w ostatnim czasie. 


Pieczony bób
Najpierw podgotowany, a potem wrzucony na patelnię z przyprawami. Był dobry, ale skórka trochę mi przeszkadzała. 


Sushi w mojej ukochanej restauracji, czyli Sushi 77. Byliśmy tam ostatnio dwa razy. 


Kanapki z serkiem śmietankowym, pico de gallo i sosem balsamicznym. 


Makaron w sosie cukiniowo-śmietanowym i chipsy z bekonu - lekko zjarane :) 


Dla mnie były młode ziemniaczki z krążkami z cukinii i mizerią, a chłopak oprócz tego zjadł jeszcze kotleta. 


Grzanki z serem pleśniowym, proscutto crudo i pico de gallo - to była porcja dzielona z chłopakiem. 


Chałka


Takie krążki dorwałam w Lidlu, były bardzo dobre. 


Pierwszy raz próbowałam też Max Burgers, zamówiłam burgera rywala z kurczakiem. Był dobry, ale wolę zdecydowanie McDonalda.


Letni obiadek. Dla chłopaka było oprócz tego jajko sadzone. 


Paczka z too good to go, tym razem było mocno średnio.


To tak samo.


Zupa krem z czosnku z grzankami z serem.


Pierogi ruskie od mamy mojego chłopaka. Szczerze to średnio za nimi przepadam, ciasto jest bardzo grube, a w środku nie ma w ogóle cebulki.


Kanapki z pastą jajeczną


Mussaka 


Domowa tortilla z kurczakiem pieczonym w piekarniku (bez tłuszczu), sosem jogurtowym, sałatą, pomidorem i ogórkiem. 


Jagodzianki 


A tak wyglądają w przekroju. Dokładnie podliczyliśmy koszt ich wykonania, co do grosika i okazuje się, że jedna wychodzi za 4 zł. Tymczasem w sklepach są za 20-30 zł, przynajmniej tak ceny prezentują się w Krakowie. Oczywiście my nie wliczaliśmy kosztów robocizny czy prądu, ale i tak myślę, że przebicie w sklepach jest ogromne. 

Mówiłam Wam, że jedzenie to jest ostatnio mój największy problem. Zwyczajnie jadłam za dużo, ale na szczęście już się to trochę ustabilizowało, a ja pilnuję się jak mogę. Byłam dzisiaj w Action i z takich fajniejszych rzeczy to udało mi się dorwać pięknie pachnącą świeczkę i wosk do włosów. 


Obie rzeczy są już w użytku :) 



A taką pastę kupiłam w Biedronce. Już jej spróbowałam i jest przepyszna. Ogólnie ostatnio mam wrażenie, że przechodzą znowu jakąś rewolucję jedzeniową. Wracam do starych smaków, a mięso i serki, które wcześniej jadałam nagle przestały mi smakować. Ale to dobrze, póki jest tak ciepło, to chciałabym się skupić na jedzeniu jak najmniej przetworzonej żywności. 

Moja decyzja odnośnie pracy przeciągnęła się aż do piątku, w ostatnim możliwym momencie napisałam maila, iż przyjmuję stanowisko. Sama w sumie w to nie wierzę, ale... czuję, że żałowałabym gdybym nie spróbowała. To dla mnie na prawdę ogromna szansa. 

Dzisiaj mam też rocznicę. Dosyć nieciekawą, ale i takie się w końcu obchodzi. Dokładnie rok temu chłopak zrobił mi ten numer z imprezą i jego znajomymi. Nie będę tutaj przypominać o co chodziło, jeśli ktoś pamięta to pamięta. Powiem Wam, że przed chwilą otworzyłam sobie znowu ten wpis i nawet nie mogłam go doczytać do końca, bo tak się źle poczułam. Czy czas leczy rany? W moim przypadku nie, a ta sytuacja nadal jest bardzo żywa w mojej pamięci. Niemniej jednak postanowiłam, że zrobię dzisiaj nowy start w moim związku. Nie wiem dokładnie co kryje się pod tymi słowami, ale chciałabym, aby coś się zmieniło. Jestem szczęśliwa w tej relacji, ale nieustannie mam wrażenie, że czegoś mi brakuje.