Piątek, 11:39
Miałam ciężkie dwa dni, nawet bardzo ciężkie.
W środę wstałam po 6 i pojechałam na zajęcia, na szczęście miała tylko seminarium. W drodze powrotnej wstąpiłam jeszcze do Action i w domu udało mi się napisać jedno wypracowanie. Później miałam korepetycje w czasie, których do domu wróciła matka. Cały czas przeciągałam korki, bo myślałam, że sobie w końcu pójdzie, ale niestety tak się nie stało. Pierwszą rzeczą, którą usłyszałam po wyjściu z pokoju było "najpierw opierdol, a później życzenia" (miałam tego dnia imieniny). Finalnie skończyło się tylko na opierdolu. Ona jest chora psychicznie dziewczyny.... Nie wierzę, że ktoś o zdrowych zmysłach mógłby się tak zachowywać. Szybko wzięłam kilka rzeczy i wyszłam na kolejne zajęcia sporo przed czasem, bo nie potrafiłam tego znieść. I od kiedy wyszłam dosłownie nie mogłam się uspokoić, ciągle ryczałam. Usiadłam w parku i na prawdę myślałam, że już nie wytrzymam, że wolę to zakończyć niż tak żyć. Doprowadziła mnie do stanu, w którym nie byłam od dawna. Jak wróciłam do domu to minęło dużo czasu zanim się uspokoiłam, nawet trening robiłam rycząc, a to nie było nic przyjemnego.
Wczoraj, czyli w czwartek, obudziłam się przed 7. Czułam się jak na kacu, ból głowy i ogólnie słabe samopoczucie. Natomiast miałam tyle rzeczy do zrobienia, że nawet nie miałam czasu o tym myśleć. Dosłownie od 8 do 21 wczoraj byłam ciągle zajęta. Trening zaczęłam robić chwilę przed 22.
Dzisiaj pozwoliłam sobie na dłuższe spanie. Niby obudziłam się jeszcze przed 8, ale stwierdziłam "nie, idziesz spać". I tak przespałam jeszcze ze dwie godzinki i długo leżałam w łóżku. Niedawno się ogarnęła i teraz siadam do pracy, znowu mam pracowity dzień. Ogólnie nastrój mam już lepszy, ale nadal nie jest idealnie. Wczoraj kontaktowałam się z koordynatorką od Erasmusa (czekałam na audiencje ponad godzinę) i powiem Wam, że jestem zagubiona. Właściwie to bardziej mi nagmatwała w głowie niż wyjaśniła. Jutro mam luźniejszy dzień i myślę, że porządnie nad tym usiądę, tak aby w przyszłym tygodniu mieć już gotowe wszystkie papiery do podpisu.
No niestety, ja sobie dzieci odpuściłam właśnie dlatego, zerowa ze mnie matka po tym co przeszłam. Olej tę swoją, to tylko człowiek, jest wiele innych osób wokół Ciebie. Ja musze że smutkiem twierdzić, że za moją rzadko tęsknię, prawie wcale. Choć bywały i dobre chwilę, zwłaszcza gdy byłam mała. A co do czego masz wątpliwości w związku z Erasmusem?
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Erasmusa to nie mam wątpliwości jeśli chodzi o wyjazd. Z każdym dniem chcę tego jeszcze bardziej. To zwykłe problemy przy załatwianiu formalności. Włosi jak to Włosi, działają bardzo powoli :)
UsuńJa się ostatnio zastanawiałam czy mam jakieś dobre wspomnienia związane z matką, ale szczerze? Nic mi nie przyszło do głowy. Dużo osób jako takie "miłe chwile" podaje wakacje, a dla mnie były one istnym koszmarem.
Dla mnie wakacje też, nikt mnie nie rozumiał, a ja nie wakacji nie pamiętam prawie żadnych wyjazdów tylko ciągle sprzątanie i wrzaski. Czasem było fajnie jak gralysmy w badmintona lub opalałyśmy się na leżakach. Ale to tylko kilka chwil... w morzu smutku
Usuń