Niedziela, 12:11
Hejka!
Odzywam się, bo chciałam Wam życzyć po prostu Wesołych Świąt. Wiem, że trochę oklepane, ale ja sama wiele bym dała żeby jakiekolwiek święta były dla mnie wesołe, także jeszcze raz... Wesołych Świąt.
Ja zrezygnowałam ze śniadania wielkanocnego, decydując że w te święta podaruję samej sobie spokój. Idę natomiast na obiad, ale zjem i zaraz wracam do domu. Nie jestem w najlepszym stanie psychicznym. Myślałam, że na kilka miesięcy przed wyjazdem będę chciała spędzać czas z rodziną, ale okazuje się, że wcale tak nie jest.
Dzisiaj jest trzeci mój wolny dzień z rzędu, ale powiem Wam, że nie zrobiłam jakoś dużo. Poza takimi podstawowymi rzeczami jak posprzątanie mieszkania, zakupy i bieżące ogarnianie udało mi się trochę popracować nad wyjazdem z Erasmusa. Ale bardzo wielu rzeczy zrobić nie umiem, więc na czwartek umówię się z koordynatorką, niestety przyjmuje w godzinach kiedy ja pracuję, więc idąc do niej stracę zarobek...Ale no już trudno, muszę to kiedyś załatwić.
Wczoraj zaczęłam też ogarniać rzeczy związane z wolontariatem, na który chce się wybrać w wakacje. Myślę, że dla mnie jest to wręcz idealna opcja. Ja nie jestem osobą, która potrafi całymi dniami nic nie robić, więc taka "praca" połączona z wypoczynkiem w pięknym miejscu to świetna opcja. Póki co tworzę filmik z faktami o mnie aby moja przyszła host family mogła mnie lepiej poznać. Bo wspominałam Wam, że będę mieszkać z rodzinką? I tutaj pojawia się kolejny problem dla mnie. Jedyne rodziny, które biorę pod uwagę to te... rozbite. Kiedy udzielam korepetycji i widzę pełną, szczęśliwą rodzinkę, to po prostu robi mi się gorzej i nie mogę tego znieść. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, że zazdroszczę, nie jestem już w końcu dzieckiem. Po prostu czuję dyskomfort, a nie wyobrażam sobie jechać do kogoś i przez dwa miesiące czuć się w ten sposób. Chociaż czasami zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby właśnie pojechać do takiej szczęśliwej rodzinki i zobaczyć, że też w przyszłości będę mogła się odnaleźć w takim życiu. No i znowu mam łzy w oczach.... ostatnio zdarza mi się to zdecydowanie zbyt często.
Dzisiaj znowu podnoszę Wasz poziom serotoniny :)
Mam nadzieję, że podarowany spokój rzeczywiście był spokojem. Rozumiem ten dyskomfort, ale może rzeczywiście byłoby dobrze, gdybyś wybrała pełną rodzinę? Żebyś miała obraz, że da się żyć "normalnie", zawsze będą jakieś problemy, ale mimo wszystko da się je pokonać.
OdpowiedzUsuńJeszcze się nad tym zastanawiam, też nie chce się męczyć na takim wyjeździe.
UsuńA może taka pełna rodzina mogłaby Ci dać ciepło, którego nie zaznałaś w życiu? Pokazać Ci je.
OdpowiedzUsuńPoza tym, jeśli Cię to pocieszy, pełna rodzina to nie zawsze zdrowa rodzina ;)
Jasne, zdaje sobie z tego sprawę. Jeszcze zobaczę co zrobię :)
Usuń