wtorek, 1 grudnia 2020

409-410 || Presja społeczna

 Wtorek, 22:10 


Cześć :) 

I sprawa

Dzisiaj kolejny wpis zainspirowanymi tak właściwie Waszymi przemyśleniami. Przeczytałam dzisiaj post u Meg, na temat stosunku do wegetarian i samą mnie natchnęło żeby o tym trochę napisać. W grudniu miną 4 lata od kiedy nie jem mięsa i przez ten czas nasłuchałam się tyle na ten temat, że głowa mała. Że z pewnością mam anemię, niedobory, że będę chora, umrę, że jak raz zjem to przecież korona mi z głowy nie spadnie, że powinnam jeść "normalnie" no i oczywiście clue każdego przemówienia na ten tamat - że tak wydziwiam, a chuda nie jestem. To chyba najbardziej irytująca część tego wszystkiego, każdy myśli, że jak nie jem mięsa to dlatego żeby schudnąć. Nie wiem czy myślą tak dlatego, że jestem gruba, czy po prostu mają taki stosunek do każdej osoby niejedzącej mięsa, ale jest to niezwykle irytujące. Część ludzi (bo nie mówię, że z każdą osobą tak było) zachowuje się jakby była lekarzem i z marszu mówi mi, że mam anemię i wegetarianizm jest niezdrowy, co ciekawe, samemu regularnie jedząc fast-foody. 

II sprawa

Pamiętacie jak ostatnio zrobiłam sushi party z moją przyjaciółką? Wtedy co wszystko kupiłam, zrobiłam i jeszcze dałam jej na wynos, a ona się spóźniła... mhhmm.. czy ja wiem.. jakieś 3 godziny? Ostatnio powiedziała mi, że tak jej zasmakowało, że sama zamierza zrobić sushi na Sylwestra ze znajomymi...na którego mnie nie zaprosiła. Dlaczego? Bo nie mam chłopaka, a zaprasza same pary. Nie dość, że zrobiło mi się przykro, to jeszcze czuję ogromną irytację. Lepiej w takim razie żebym siedziała sama w domu? Na dodatek nieustannie słucham jak się cieszy na tego Sylwestra i jak będzie fajnie... świetnie po prostu. 

Dlaczego napisałam o tych dwóch kwestiach? Myślę, że są do siebie bardzo podobne i w obu dotyka Nas/ mnie ta znienawidzona przeze mnie presja społeczna. Uważam, że właśnie największą presję nie kładę na siebie ja sama, a właście społeczeństwo. Każde odstępstwo od powszechnie przyjętego schematu jest od razu krytykowane i wyśmiewane.

Nie wiem, może po prostu jestem trochę przewrażliwiona. Jestem ciekawa Waszego zdania w tym temacie. 

10 komentarzy:

  1. Nie wiem, ja jestem bardzo bezpośrednia w kontaktach z ludźmi i powiedziałabym takiej koleżance, że skoro mnie nie zaprosiła to niech o tym nie gada, bo mnie to irytuje, bo jest mi przykro. Może jestem straszna, ale tak bym zrobiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ja po powiedzeniu takich słów czułabym się jeszcze gorzej. Nie lubię się kłócić.

      Usuń
  2. Hej :) co za ludzie ;) pewnie dlatego wolę samotność. No cóż, mam szczęście, że trafiłam na mężczyznę, który też raczej gardzi kontaktami towarzyskimi.

    Ja już o byciu wege słyszałam tyle, że zawsze odpowiadam jednym zdaniem: przynajmniej nie jestem kanibalem. To kończy dyskusję. Drugi koronny argument to to, że gdybym 8 lat temu nie została wegetarianką to może rozwinelaby mi się ta sama choroba co matce, bo po przejściu na wege symptomy się zaczęły cofać.

    A w kwestii koleżanki dziwię Ci się że jeszcze ją tak nazywasz;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No jak same pary to pary i nic nie zrobisz. Chyba zrobie sobie jednoosobową impreze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też bardzo irytujące w byciu wege jest:
    Ja: "zrobiłam wege klopsiki"
    Znajomi: "czemu na każdym kroku musisz wspominać, że jesteś wege"
    *następnym razem
    Ja: "zrobiłam klopsiki"
    Znajomi: "jak to, przecież jesteś wege"
    XD to mnie śmieszy i irytuje
    Albo przyczepianie się do nazewnictwa, że wege parówka, nie powinna się nazywać parówką, wegański ser, serem, a mleko roślinne mlekiem, ale już nikt nie ma problemu z masłem orzechowym, przecież masło to coś co w 82% składa się z tłuszczu ZWIERZĘCEGO, albo nazywanie wędliny szynka z piersi kurczaka, szynka to część świni i to się powinno szybką nazywać, a nie coś z piersi, ale do tego nikt się już nie przyczepi.

    A co do koleżanki, to albo bym szczerze porozmawiała o tym co mnie boli bez względu na konsekwencje, albo po prostu zaczęła olewać przyjaźń i znajomość stanęła by na poziomie raz na jakiś czas się spotkać, wyjść na piwo i gadać o pierdołach. Nie każdemu warto się poświęcać.

    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  5. Odcięłabym się od takiej koleżanki ale to ja i wiem, że nie jest to wszystko takie proste. Smutno się to czyta. Co do wegetarianizmu to chyba każda z nas nasłuchała się takich mądrości. Nie mówię już o obsesyjnym namawianiu do jedzenia mięsa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również słyszę co chwila teksty, że wegetarianim czy weganizm jest niezdrowy bo to taka udziwniona dieta i tylko ludzi truje. Przestałam, się tym przejmować. Patrząc na to jako, że wyznaję inne wartości i jak komuś się one nie podobają to trudno, dla mnie jest OK. Na nic mi się z nimi kłócić i przekrzykiwać, to i tak nic nie zmieni.

    A w sprawie koleżanki, to mi też by było smutno. Z mojej perspektywy to ta koleżanka jakaś dziwna. Dziwna taka relacja z kimś kto nimi jest naszą koleżanką a z drugiej ma nas gdzieś. To takie mało koleżeńskie.
    Więc nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji. Najprawdopodobniej odcięłam bym się na jakiś czas )kilka, może kilkanaście dni) i poczekała na to jak sytuacja się sama potoczy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli chodzi o bycie wege, to się nie wypowiem, bo w sumie nie zaglądam ludziom w talerz z taką wściekłością, żeby wytykać, że ich dieta jest zła. Znam sporo osób, które mięsa nie jedzą, bo po prostu im nie smakuje, takich, które robią to ze względu na zwierzęta też znam sporo. Ale chyba nikogo, kto robiłby to po to, żeby schudnąć.
    A co do koleżanki.. Przykro mi, bo po raz kolejny się nie popisała. Skoro się "koleżankujecie", to powinna Cię zaprosić i tylko zaznaczyć, że zaprosiła sporo par. Żebyś ostatecznie mogła sama zdecydować, czy to nie będzie dla Ciebie niekomfortowe (mam koleżankę, która jest singielką i nie przepada za spotkaniami w większej grupie osób, bo rozmowy schodzą na związki a ona tego nie lubi).

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety tak to już jest z osobami samotnymi. I niestety nie ma znaczenia czy masz lat 20 czy 40. Jesteś sama- nie jestem mile widziana w gronie ludzi w związku, bo jesteś potencjalnym zagrożeniem, myślisz i działasz trochę inaczej. Powiem więcej jeśli masz mężą/partnera ale nie macie dzieci to też nie spotykacie się z tymi, którzy dzieci mają. Dlaczego? Bo 1.wy nie chcecie słuchać o zupkach, kupkach, pierwszych ząbkach, 2. oni, którzy nie mają na nic czasu, wszystko układają pod dziecko nie chcą słuchać jak to fajnie spędzacie czas wolby, planujecie wakacje itp. Tak to niestety wygląda, na każdym etapie życia ma się róznych znajomych na różnym etapie relacji w zależności co Was aktualnie łączy.

    OdpowiedzUsuń