środa, 2 grudnia 2020

411 || Czy ja do cholery byłam jakimś robotem?!

 Środa, 23:01


Hej :)

Jakoś mnie wzięło dzisiaj na wspomnienia i postanowiłam poczytać wpisy o tym jak wyglądał mój grudzień rok temu, to bardzo fajny sposób, by sprawdzić "czy coś się w naszym życiu zmieniło". Ja doznałam szoku, serio. Aż zastanawiam się czy byłam człowiekiem czy robotem. Często mi wtedy pisałyście, że mnie podziwiacie, że jestem w stanie tyle rzeczy robić, a ja niezbyt wiedziałam o co właściwie Wam chodzi. Kompletnie nie zauważałam tego ile rzeczy robię, było to dla mnie normalne. Dodam na dole fragment wpisu żebyście zobaczyły o co mi chodzi. Wpis pochodzi dokładnie sprzed roku.


02.12.2019 rok

Pobudka o 6, ale mimo to bardzo się wyspałam. Szybko się zebrałam i punkt o 7 wyszłam z domu na autobus. Od 8 do 11 miałam zajęcia z jednego kierunku, jak zwykle musiałam się urwać  z części wykładu żeby zdążyć na ćwiczenia na drugiej uczelni. Zajęcia trwały do 13, kolejne miałam dopiero o 15, więc w przerwie skoczyłam na godzinkę do galerii krakowskiej i kupiłam prezenty na mikołajki, ozdoby do pierniczków i awokado, bo akurat jest promka w biedrze :) Kolejną godzinę spędziłam w bibliotece. Ćwiczenia z negocjacji skończyły się o 16:30, po nich poszłam jeszcze raz do biblioteki żeby się pouczyć i tak spędziłam czas do 19. W domu byłam koło 20, zjadłam, wykąpałam się,  ugotowałam posiłki na jutro, ogarnęłam mieszkanie, kota i tak się zrobiła 22, a ja pierwszy raz tego dnia mam chwilę dla siebie żeby odpocząć. 


Dopiero patrząc wstecz jestem w stanie zrozumieć o co Wam wtedy chodziło. Rok temu taki "zapierdol" był dla mnie normalnością, teraz po tygodniu bym się chyba wykończyła. Nie pamiętam kiedy ostatnio wstałam o 6, zazwyczaj budzę się grubo po 9 i źle się czuję pisząc to. Tęsknie za nauką w bibliotece i taką moją normalnością, pandemia jednak zrobiła swoje i dopiero teraz widzę jak leniwą kluchą się stałam. Jedyny progress jaki widzę to, to że już niemal nie pije energetyków. Wtedy to oj dziewczyny.. dwa dziennie to było mało. 

4 komentarze:

  1. Przeczytałam kilka ostatnich notek, komentarz zbiorowy:
    Jeśli chodzi o zakazy mamy na TV i całe Jej wychowanie oraz zachowanie to szczerze podziwiam, że masz jeszcze jakąkolwiek chęć do nauki i studiowania. Rozumiem, że jesteś ambitna i z tego co czytam, to raczej masz osobowość unikającą, nie wchodzisz w konflikty, nie bronisz się. Ja bym miała wstręt do książek (tych do nauki) po czymś takim. Szacun.
    Co do bycia wege: byłam na diecie witariańskiej przez około trzy tygodnie i czułam się zajebiście. Moja koleżanka z pracy, wieloryb btw (nie obrażając nikogo, to nie jest kwestia wagi tylko charakteru i podejścia) stwierdziła, że ja "nic nie jem, ale już głupsza nie będę". Takimi komentarzami po prostu nie należy się przejmować. Mój facet też na początku się śmiał na moje ciasta z fasoli, pasty itd. (miałam fazę na wypróbowywanie przepisów) a teraz sam mnie o nie prosi. ;)
    Co do koleżanki "przyjaciółki" i Sylwestra - ja bym Jej dała popalić. Ale to ja.
    Co do tego wpisu - uważam, że to jaka byłaś i co robiłaś to kwestia dopasowania się - życie się zmienia i nie zawsze możesz pracować, rozwijać się z taką samą intensywnością. Mam nadzieję, że to rozumiesz i dasz sobie trochę wytchnienia zamiast na siebie najeżdżać. :) Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej odpowiadając na Twój komentarz co do BrzydUlę to powiem Ci szczerze, że oglądam tylko z sentymentu, bo ta seria w ogóle mi się nie podoba. Jak dla mnie jest o niczym i postać Uli jest taka miałka i bez wyrazu. Nawet Violleta już nie taka sama. A co do reszty to też kiedyś studiowałam równolegle dwa kierunki i wiem jaki to zapieprz i ile trzeba było poświęcać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zobacz, że dzięki pandemii zwolniłaś. Dzięki czemu, zauważyłaś ile robiłaś i ile faktycznie możesz zrobić. Przez co, kiedy wrócimy pewnie za jakis dłuższy czas do normalności łatwiej Ci będzie wyrobić sobie nową, lepszą i zdrowszą rutynę dnia bo będziesz mogła sobie porównać różne etapy w życiu jakie przechodziłaś i porównać je ze sobą.

    Ja to bibliotekę 4 razy w życiu na oczy zobaczyłam, a moja noga tylko raz tam postanęła. Jako zaoczniak z innego miasta, nie mam co liczyć, że jeszcze w ogóle kiedyś do niej zajrzę. Brakuje mi takich prostych studenckich rzeczy.

    Dobrze, że już nie pijesz lub, że ograniczasz energetyki. Mimo, że dają kopa energii to kosztem zdrowia nie ma się co nimi truć. Poza tym, szkoda kasy na nie, bo raczej większość z nich tania nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też przeczytałam wpis sprzed roku, bo zaciekawiłaś mnie żeby sprawdzić i akurat dostałam wtedy pracę, którą później szczerze znienawidziłam.
    Ja też się zrobiłam leniwa, wprawdzie wychodzę do pracy, ale nie mam siły na nic innego, w niedzielę mam egzamin do którego w ogóle się jeszcze nie uczyłam. Brakuje mi normalnych zajęć na uczelni, spotkań z ludźmi i wspólnego uczenia się. Ach... może jeszcze będzie normalnie.

    OdpowiedzUsuń