sobota, 11 kwietnia 2020

164 || Ale ja nie chcę

Sobota, 09:33


Cześć Kochane! 
Bilans strat na dzisiaj? Zbity spodeczek i rozlana kawa, jeżeli chcecie dowiedzieć się jakiegoś faktu o mnie, to proszę bardzo - jestem straaaszną niezdarą. Nawet moja mama nie daje mi żadnych rzeczy, które łatwo zniszczyć, bo zawsze powtarza "no ale wiesz jaka Ty jesteś", tak chodzi jej o niezdarność. 
Jak zwykle siedzimy sobie z kotem na balkonie i opracowujemy strategię na dzisiejszy dzień. Przede wszystkim sprzątanie mieszkania, potem nauka, a wieczorem oczywiście Harry Potter przy towarzystwie Simsów. Mam zamiar dzisiaj sporo zrobić, bo już mi matka zapowiedziała, że jutro przychodzę na cały dzień do niej i do babci.. ale ja nie chce. Najchętniej odpuściłabym sobie te święta całkowicie, po prostu nie mam na nie ochoty. O ile Boże Narodzenie uwielbiam, tak Wielkanocy nie trawie. 
Przynajmniej pod względem jedzenia będzie okej, ja nie jadam tych wszystkich faszerowanych jajek i sałatek jarzynowych, bo ich zwyczajnie nie lubię. No i oczywiście moja mama upiekła ciasto, którego też nie lubię, mimo iż prosiłam żeby zrobiła coś innego. Ale tak jak Wam już wielokrotnie pisałam, w każdej sytuacji w życiu staram się widzieć szanse. A to jest akurat świetna szansa żeby podjąć decyzję o powrocie do diety. I tak właśnie ją podjęłam i zaczynam od teraz :) 

Wesołych Świąt Kochane jeżeli obchodzicie :) 

10 komentarzy:

  1. Zazdroszczę, niestety ja uwielbiam te ciasta i sałatki jarzynowe i od tygodnia z nerwów mam naprzemiennie napady. Ze względu na ( a raczej jej braku )atmosferę nie lubię Wielkanocy- to taka marna podróbka wigilii. Powodzenia na diecie i żeby mimo wszystko niedziela upłynęła ci miło i spokojnie. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha.. muszę to zapamiętać. Wielkanoc to marna podróba Wigilii, dobre. I całkowicie się z tym zgadzam :)

      Usuń
  2. Wesołych Świąt. U nas, jak zresztą pewnie u wszystkich, będzie inaczej niż zazwyczaj. Nikt nie przygotowuje wyszukanych świątecznych potraw, nie piecze pasztetów, nie kroi wędlin, nie robi sałatki jarzynowej ani innych dań. Zupełne minimum, bo i okoliczności tego wymagają. Ale tak jak mówisz, może to i lepiej. Barszcz biały i jajko to jeszcze nie jest koniec świata, a fajnie móc także w święta zachować dietę.
    Trzymaj się ciepło.
    ~Mirabelle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja też bym te święta tak nazwała - absolutne minimum :)

      Usuń
  3. Hahahahaha to widzę jakieś same przeszkody lub udogodnienia w zależności jak na to spojrzeć :D
    Co do moich bilansów, to czasem myślę, że są za duże, ale wiem, że tak powinno być więc staram się i tak tego trzymać.
    Co do humusu, to właśnie polecam te z biedronki. Ja na początku jadłam tylko paprykowy, inne jakoś tak średnio. Paprykowy super. Później kupiłam taki dzielony na trzy, bo jeden był z buraka i miał fajny kolor. Jadłam na początku dwa z trzech kolorów, papryka i burak, bo burak też okazał się bardzo dobry, słodziutki. Jak mi się skończyły i musiałam użyć tego naturalnego, to okazało się, że jest ona bardzo dobry i bardzo mi smakuje. Później poprosiłam mamę by kupiła mi paprykowy, a ona kierując się kolorem kupiła mi pomidorowy :), który kiedyś mi nie smakował, tym razem okazał się naprawdę dobry, więc polecam wszystkie smaki, ale można zacząć od paprykowego.
    Powodzenia! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super, wydaje mi się, że nawet teraz paprykowy hummus jest na jakieś promocji w biedronce, a na pewno widziałam go w gazetce :) Także kupię na spróbowanie. Ja nie jestem fanką strączków, więc może też z tego wynika moja niechęć.
      Jeżeli chodzi o bilanse, to ja też dojrzałam do tego (serio, dopiero w wieku 23 lat), że lepiej jest wolniej chudnąć i więcej jeść niż niszczyć sobie pscyhikę i zdrowie głodkówami. Także proszę nie miej wyrzutów z powodu tego zjedzenia czegoś więcej. Zresztą w tym świecie i tak jest problemem ocenić, co to znaczy więcej, a co mniej.

      Usuń
  4. Ja siedzę z mężem w domu bezpieczne 300 km od mamy :) ona już wydobrzala trochę i jestem pewna, że gdybyśmy do niej pojechali to zasypalaby nas słodyczami domowej roboty. Tym samym wracam do odchudzania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama jest podobna. Tez uwielbia słodycze, ale nie takie domowe tylko właśnie kupne - czekoladki, cukierki, landrynki. Pamiętam, że kiedyś na urodziny lub imieniny kupiłam jej chyba 2,5 paczkę zozolii, bo miała wtedy taką fazę, że jadła codziennie haha

      Usuń
  5. Bo Ty trochę inaczej do tego podchodzisz. Pomimo epidemii codziennie chodzisz do pracy, więc święta są dla Ciebie okresem odpoczynku. Ja, pomimo że codziennie się uczę, to kompletnie nie czuję się jakbym była produktywna. Wynika to z tego, że nie ma mnie na obu uczelniach, w bibliotece itd. Dlatego czy to święta czy "normalny dzień" nie odczuwam różnicy. No i oczywiście dochodzi kwestia tego, że za tymi świętami po prostu nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
  6. ooooo, nie jestem sama! mam cale nogi w bliznach bo przewrotkach. jedna jest po tym jak spadlam z 3(!!!!!!!!) schodkow, a jest najgorsza. harry potter i simsy <3

    OdpowiedzUsuń