Dzisiaj mój nastrój i produktywizm sięgną dna. Irytował mnie fakt, że jestem przed okresem, cały czas chodziłam wściekła. Na szczęście niedawono dostałam okres i całe ciśnienie już ze mnie zeszło. Jak na razie jest w porządku, brzuch mnie nie boli i błagam niech tak zostanie. Nie wiem czy kiedyś o tym wspominałam, ale pierwszy dzień miesiączki jest dla mnie najgorszym dniem w miesiącu, ból jest tak silny, że nie jestem w stanie wstać z łóżka.
Niestety dzisiaj z nauką nie poszalałam. Udało mi się zrobić tylko notatki na hiszpański, ale lepsze to niż nic. Jutro od rana intensywnie biorę się za stosunki polityczne, bo we wtorek mam kolosa i naprawdę ciężko będzie go zdać. To chyba najtrudniejszy przedmiot w tym semestrze.
BILANS:
ŚNIADANIE: bułka zbożowa, jedna połowa z serkiem białym, druga z żółtym, talerz pomidorków z odrobiną fety
II ŚNIADANIE: miseczka kapuśniaczku
OBIAD: ziemniaki, sos pieczarkowy, sałata
PODWIECZOREK: jabka z łyżką masła orzechowego
KOLACJA: kanapka z serem żółtym, kanapka z serkiem kanapkowym, pomidorki z roszponką
Poniżej wypisałam także kilka zasad żywienia, którymi zamierzam się od jutra kierować.
1) wyeliminować majonez
2)ograniczyć makaron (2x w tygodniu)
3)ograniczyć chleb (2 kromki dziennie)
4) jeść regularnie
Nie są to żadne restrykcyjne zakazy, więc mam nadzieje, że nie będę miała problemu z ich przestrzeganiem. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że udało mi się wreszcie wrócić do jakichkolwiek zasad odżywiania. Od razu czuję się z myślą, że robię coś w kierunku lepszego ciała. To już chyba najwyższa pora żeby się zważyć.. tego się boję.
PS. Zdjęcie jest jeszcze z poprzednich wakacji, nie mogę się już doczekać sezonu na truskawki. Zamierzam go dobrze wykorzystać w tym roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz