Poniedziałek, 12:26
Hejka!
W piątek Szymek przyjechał po mnie jakoś koło 17 i pojechaliśmy na zakupy do Dealz, Action, Tediego, Lidla, Auchan, Aldi i nawet yes. Także dużo jeżdżenia jak widzicie, sporo czasu nam to zajęło, ale finalnie załatwiliśmy wszystko co planowaliśmy.
Kupiliśmy sobie takiego szampana żeby uczcić moją obronę, był przepyszny! A po prawej stronie widzicie prezent, który sobie kupiłam z tej okazji. Moim zdaniem wygląda pięknie i z pewnością będzie mi przypominał o tym dniu :)
Pomimo późnej godziny zrobiliśmy też domowe sushi. Pierwszy raz z surowym łososiem i okazało się przepyszne!
Ogólnie tego dnia dużo udało nam się zrobić. Nawet zdążyliśmy posprzątać mieszkanie. W sobotę mieliśmy jechać w góry, ale dzień wcześniej tak padało, że stwierdziliśmy, że będzie zbyt ślisko. Zostaliśmy więc w domy, zrobiliśmy porządek w koszulach Szymka, dzięki czemu jak zyskałam kilka nowych wieszaków. Zjedliśmy też pyszną szakszukę na śniadanie, popołudniu wybraliśmy się na długi spacer, a wieczorem zamówiliśmy pizze.
Pizza była pyszna, wzięliśmy dyniową ze względu na nadchodzące halloween.
W niedzielę mieliśmy maraton ukrytej prawdy, wiem że to głupota, ale tak czasami wciąga :) Koło 13 pojechaliśmy do mnie do domu i tam spędziliśmy resztę dnia, bo mojej mamy nie było, a staramy się nie zostawiać kota samego na długo jeśli to nie jest konieczne. Ogólnie to miałam wczoraj jakiegoś strasznego pecha. Wszystko mi leciało z rąk, ucięłam sobie paznokcie na tarce, nie dogotowałam ziemniaków, brakło mi produktów, chleba nie było w piekarni, a jeszcze na sam koniec zablokowałam sobie dostęp do banku, a no i telefon mi się psuje. Za chwilę postaram się go ratować. Dobrze, że już od jakiegoś czasu wychodzę z założenia, że jeśli coś się da rozwiązać, to nie jest to problem. Inaczej bym się pewnie wczoraj załamała.
Integracja :)
W piątek gdy wracaliśmy z S. do domu to w samochodzie mi powiedział "pewnie będziesz zła, ale bratowa znowu coś mi tam dała". W tedy nie byłam zła, bo pomyślałam, że może chodzi o jakąś jedną koszulkę czy coś, ale przyjeżdżamy do domu, a tam pełna siata ciuchów. Wysyłałam przyjaciółce zdjęcie, więc i Wam mogę pokazać.
Dokładnie o to mi chodzi. Tam były ze trzy pary spodni, kilka koszulek z nike, kilkanaście par skarpetek. No i powiem Wam, że się wkurzyłam nie na żarty. S. powiedział, że bratowa przecież nie wiedziała, że ma mu nic nie kupować, więc wziął te rzeczy... no okej, ale nadal nic nie wie, bo jej nie powiedział. Także znowu z nim porozmawiałam, tym razem ostrzej i mam nadzieję, że coś zrozumiał. Później przez cały wieczór i kolejny dzień gdy coś mi mówił/ o coś prosił to powtarzałam żeby bratowa mu zrobiła skoro tak się o niego troszczy. No cóż, jeśli normalna rozmowa za pierwszym razem nie skutkowała, to trzeba było do tematu podejść inaczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz