Wtorek, 16:59
Ja czekam właśnie na Szymka, stęskniłam się za nim.
Wczoraj obiecałam sobie, że to będzie dobry dzień i rzeczywiście taki był. Poszłam na siłownie, zrobiłam super trening, później zahaczyłam do Rossmanna i udało mi się znowu dokupić coś do kalendarza adwentowego. W domu szybko zjadłam zupę, a później poszłam na korepetycje. W drodze podeszłam do punktu ksero i pani, która tam zawsze obsługuje zapytała się mnie czy mogłabym udzielać korki dla jej córki. Od razu się zgodziłam! Bardzo lubię tę kobietę. Jest przesympatyczna i bardzo kompetentna (pracuje w takim sklepie ze wszystkim). Czekam aż się odezwie. Później korepetycje także przebiegły w miłej atmosferze, zaraz po nich poszłam do Biedronki zrobić małe zakupy, a w domu przygotowałam sałatkę. Moja promotorka dodała już recenzję pracy magisterskiej i co Wam powiem... trochę mi pocisnęła. Finalnie dostałam od niej 4, ale niektóre elementy pracy mocno skrytykowała. Jestem trochę zła, bo cały czas mówiła mi coś innego. Raz, że praca jest super, a innym razem, że beznadziejna. Jeśli chodzi o sam egzamin, to staram się to traktować nie jako test, ale jako takie wydarzenie życiowe. Coś co będę sobie mogła kiedyś wspominać :) Myślę, że to fajne podejście. Myślę też o tym jak będziemy świętować z S. w piątek i to dodaje mi skrzydeł.
Dzisiaj natomiast byłam też na zakupach, bo jedzonko mojego kota było w promocji. Popołudnie spędziłam w całości na gotowaniu rzeczy dla Szymka. Zrobiłam mu kanapeczki, tosty, sałatkę, makaron, placuszki z borówkami :) Wszystko przebiegło mi bardzo sprawnie.
Teraz trochę zdjęć jedzenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz