Wtorek, 11:46
Hej!
Odzywam się dopiero po kilku dniach, bo akurat tak wyszło. Jestem płaczliwa, narzekająca i ogólnie bez życia. Każdy jakiś mój "zryw" powrotu do poprzedniej wersji siebie kończy się fiaskiem. Jestem o krok od epizodu depresyjnego i czuję to całą sobą. Jeśli teraz się nie ogarnę, to już przepadnę na długie tygodnie albo miesiące. Znalazłam sobie w Krakowie grupę wsparcia dla osób o podobnych problemach, spotykają się w każdy czwartek. Zastanawiam się czy nie skorzystać z takiej możliwości.
Szymek przyjechał do mnie w piątek rano, zjedliśmy razem śniadanie i chwilę poleżeliśmy. Potem pojechaliśmy na zakupy spożywcze i kilka kolejnych dni minęło nam bardzo dobrze, ale też niezwykle leniwie. Nie robiliśmy zupełnie nic, bo ja kompletnie nie miałam energii, nawet odpuściłam sobie gotowanie. Dla mnie wydarzyła się także dosyć ważna rzecz, bo S. pierwszy raz powiedział mi, że mnie kocha. Ani ja, ani on nie jesteśmy wylewni pod względem takich rzeczy, więc wydaje mi się, że to dużo znaczy. Ale żeby tak nie słodzić, to muszę też ponarzekać. Szymek ma w ten lub kolejny weekend imprezę rodzinną. Żadna okazja, tylko zwykłe spotkanie, na którym będę jego rodzice i dwaj bracia z rodzinami. No i gdy Szymek mi to powiedział, to przez jedną chwilę myślałam, że mnie zaprosi, ale oczywiście tak się nie stało. Gdy dotychczas tak robił to było mi tylko przykro, ale teraz kiedy, cała jego rodzina już wie, że się z kimś spotyka od dłuższego czasu, to jest mi też głupio, że mnie nie uwzględnił.
Wiem już, że obronę mam w przyszły czwartek. Bardzo się z tego powodu cieszę, bo tylko ja wiem jak się nad tym namęczyłam. Za chwilkę zamierzam pozałatwiać wszystkie rzeczy papierkowe, aby już mieć to z głowy.
Tak z innych rzeczy, to wczoraj wieczorem wybrałam sobie też rzeczy z shein, którymi będę wypełniać kalendarze adwentowe dla obu przyjaciółek. Przejrzałam też ofertę promocyjną z rossmanna i zrobiłam listę rzeczy, które tam kupię, w tym samym celu. Cieszę się bardzo, bo oba kalendarze nie wyniosą mnie dużo pieniędzy, a będzie to z pewnością fajny prezent na okres adwentu.
Chciałabym dzisiaj posprzątać swoją szafę. Pochowam już wszystkie rzeczy letnie, a wyciągnę te zimowe. Na szczęście mierzyłam już swoje dwa płaszcze i kurtkę na zimę i wszystko jest na mnie dobre. Muszę sobie jedynie dokupić buty, bo te z poprzedniego roku przemakają, tak to nic więcej mi nie trzeba.
Ostatnio jak same widzicie jest u mnie znacznie mniej jedzenia. Nie jest to spowodowane tym, że się obżeram czy coś podobnego. Po prostu jest głównie to samo, zwłaszcza jeśli chodzi o śniadania i kolacje. Nie wiem czy to obsesja, czy po prostu mam zapotrzebowanie na jakiś składnik, ale za chwilę zobaczycie o co mi chodzi.
To jest właśnie to. Czyli dwie kanapki chleba z serem żółtym i taką specjalną kiełbaską (bez masła). I do tego ogórek, pomidor i koperek, polane dużą ilością soku z cytryny.
Obiad to cokolwiek, ale porcja takich samych warzyw musi być.
I to śniadanie z dzisiaj. Czyli znowu dwie kromki chleba, ser żółty i warzywka. Tym razem dałam jeszcze paprykę posmarowaną serkiem. I dużo soku z cytryny.
Jem tak od jakiś dwóch miesięcy? Jezu jak nie więcej. Póki co było okej, wydaje mi się, że nawet schudłam, bo jak widzicie porcje pomimo tego, że są duże, to nie są kaloryczne. To głównie warzywa. Natomiast sezon na owoce i warzywa już się kończy i zastanawiam się jak będę dalej jeść. Bo teraz to się dosłownie trzęsę jak sobie nie walnę takiego śniadania i kolacji. Nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło, ale nie doszukiwałabym się zbytnio. Chyba po prostu warzywa udaje mi się kupować dobrej jakości więc i smak jest świetny.