Środa, 10:17
Haj dziewczyny! Wróciłam!
Już zaczynam Wam opowiadać moją przygodę, a oj.. jest co! Zacznę oczywiście od początku i streszczę Wam cały wyjazd.
[Ale zanim to, to uprzedzam, że piszę tutaj o bardzo intymnych rzeczach, więc jak ktoś nie ma ochoty słuchać, bo go to razi, peszy czy cokolwiek innego, to niech po prostu nie czyta.]
A więc moja przygoda zaczęła się w sobotę koło godziny 14, wtedy przyjechała do mnie przyjaciółka. Zjadłyśmy rosół, ja przygotowałam nam jedzenie na drogę i wyszłyśmy z domu, w drodze jeszcze zahaczając o sklep. Na lotnisku byłyśmy o wiele przed czasem, ale zawsze lepiej w tą stronę. Nasz lot miał drobne opóźnienie, ja dosyć źle to zniosłam, bo niestety, ale cały czas byłam jeszcze przeziębiona. Lot trwał tylko około 40 minut, więc jeszcze przed 21 byłyśmy na lotnisku, które okazało się ogromneeee. Jakoś to jednak ogarnęłyśmy i pociągiem pojechałyśmy do centrum, zrobiłyśmy szybkie zakupy i stamtąd na nogach do hotelu. Trochę nam to jednak wszystko zajęło, dotarłyśmy umęczone, szybki prysznic, jedzonko w łóżku i pogaduchy. Super było.
Następnego dnia poszłyśmy zwiedzać. Odwiedziłyśmy chyba wszystkie miejscowe jarmarki świąteczne, a także kilka pałacy. Najbardziej jednak podobało mi się w centrum, było niezwykle klimatycznie!
Koło piątej wróciłyśmy do hotelu i ja zaczęłam się przygotowywać do wyjścia. Wiecie, typowe szykowanie na randkę. No i wtedy się zaczęło. Pierwszą rzeczą, która mi się nie spodobała było to, że Lukas nie zaproponował mi żebyśmy gdzieś poszli na miasto, chociażby na winko, tylko od razu do niego. Moim zdaniem dosyć kiepskie to było, ale finalnie się zgodziłam, tylko dlatego, że już była dosyć późna godzina, a my wcale nie mieliśmy tak dużo czasu dla siebie. Zapytał jedynie czy chce żeby po mnie przyjechał czy sama dojadę. Szczerze, to po tak zadanym pytaniu zdecydowałam, że sama przyjadę, bo nie chciałam się o nic prosić.
Pojechałam do niego pociągiem, stres niesamowity, on czekał na mnie na peronie. Scena jak z filmu... no jednak nie. Gdy go zobaczyłam, od razu wiedziałam, że nic, a nic z tego nie będzie. Po prostu tak poczułam. I pomimo, że widziałam go przecież wielokrotnie, dużo ze sobą rozmawialiśmy przez ostatnie dwa miesiące, to tamtego wieczoru poczułam... zawód. Myślałam, że chociaż dostanę jakieś kwiaty, albo chociaż kwiatka, ale nic z tego. Nie zaproponował też, że weźmie moją torbę, tylko sama ją sobie niosłam. Nawet w drzwiach mnie nie przepuszczał... Chyba nie jestem zbyt wymagająca? To są małe gesty.
No dobra, idziemy dalej...
Poszliśmy do niego, wchodzę do mieszkania, rozbieram się i dziewczyny... ale bałagan. No chyba jak przyjeżdża do Was dziewczyna, po dwóch miesiącach wyczekiwania, to wypadałoby ogarnąć, chociaż trochę. A tam wszędzie jakieś puszki, papiery, ubrania. Serio nieciekawie. Już powiem Wam, że w tamtym momencie byłam dosyć zniechęcona, ale myślałam sobie okej może będzie lepiej.
Usiedliśmy na kanapie z piwem i zaczęliśmy coś gadać. Tutaj nie powiem, bardzo dobrze się ze sobą dogadywaliśmy i było okej, ale czułam do niego takie zniechęcenie... Jego obecność w ogóle nie sprawiała mi przyjemności. Potem zaczął mnie dotykać po udach, przysuwać się coraz bliżej i zdecydowałam, że no nie wytrzymam tego. Napisałam do przyjaciółki i poprosiłam żeby do mnie zadzwoniła, chwilę z nią pogadałam i gdy skończyłam powiedziałam Lukasowi, że muszę jednak wracać, bo Kasia (przyjaciółka) źle się czuje i mnie potrzebuje. Z pewnością nie na taki rozwój sytuacji liczył, w końcu miałam zostać na noc. Ale zachował się bardzo dobrze, powiedział, że wszystko rozumie i to nie moja wina. Nie mam mu nic do zarzucenia. Potem gdy zaczęliśmy się zbierać próbował mnie pocałować, początkowo zrobiłam unik (jezu nawet nie pytajcie jak), bo kompletnie nie miałam na to ochoty, ale wiecie... co się odwlecze to nie uciecze i tak też było w tym przypadku. Gdy mnie pocałował nie poczułam dosłownie nic, jakby mnie tam nie było. Potem zrobił to jeszcze dwa razy i za każdym razem było tak samo. Odprowadził mnie na pociąg i dopiero gdy siedziałam w środku to mi ulżyło. Gorszą sprawą było to, że zapomniałam u niego naładować telefon, a miałam jedynie kilka procent baterii. Oczywiście drogi do hotelu ze stacji nie znałam, wiedziałam, że bez google maps nie dotrę. Zadzwoniłam więc do przyjaciółki z prośbą żeby mnie odebrała z pod McDonalda, bo wiedziałam, że z tym poziomem baterii tylko tam uda mi się dotrzeć. Kupiłyśmy coś na wynos i wróciłyśmy do hotelu zjeść w łóżku. Było już sporo po 23. Tamtej nocy bardzo długo myślałam nad tym co się wydarzyło.
Gdy obudziłam się w poniedziałkowy poranek, wiedziałam, że ta przygoda nie może się zakończyć w ten sposób. Chwyciłam za telefon i napisałam do Lukasa, że odwiedzę go znowu wieczorem...
Ale zanim to się wydarzyło, to spędziłam dzień z przyjaciółka na zwiedzaniu. Pojechałyśmy do Pałacu Schönbrunn (ten od Sisi), trochę się przeszłyśmy i znowu wróciłyśmy do centrum pochodzić po jarmarkach, ale tym razem wieczorem. Miasto po zmroku wyglądało pięknie.
Pięknie prawda? Bardzo klimatycznie!
Znowu przyszedł wieczór. Wróciłyśmy do hotelu wcześniej, tym razem dlatego, że moja przyjaciółka źle się czuła. Ona położyła się do łóżka, a ja znowu zaczęłam się szykować. Wzięłam prysznic, ogarnęłam się i ponownie pojechałam do Lukasa, tak samo jak dzień wcześniej, spotkałam się z nim na stacji koło 20:30. Pocałunek na przywitanie, a moje serce pozostało zimne niczym lodowiec.
Znowu poszliśmy do niego, usiedliśmy na kanapie i zaczął mnie całować, ale tym razem bardziej agresywnie niż wcześniej. I pomyślałam sobie "dobra, raz kozie śmierć, niech mu będzie". Powiedziałam, że nie mam dużo czasu, więc od razu poszliśmy do sypialni. No i co by tu powiedzieć. Chyba bardzo wziął sobie do serca to, że nie mam czasu, bo ciuchy to wręcz ze mnie zerwał. Sam seks nie był zły, ale nie był też dobry. Ale starał się chłopak, doceniam to. Po pierwszej rundzie przyszedł czas na drugą, równie średnią. Potem jeszcze trochę leżeliśmy i się przytulaliśmy. O dziwo, tą część wspominam chyba najlepiej. Miałam czas żeby zastanowić się nad tym wszystkim i z całą stanowczością i pewnością stwierdziłam, że... nic z tego nie będzie. Muszę natomiast przyklasnąć samej sobie, bo ani ja, ani nikt inny nie może mi zarzucić, że nie próbowałam.
Tamtego wieczora spędziliśmy ze sobą jakieś 1,5h po czym ponownie odprowadził mnie na pociąg. Na dworcu znowu weszłam do McDonalda i to zdecydowanie była moja największa przyjemność tego dnia. Tamtej nocy spałam jak dziecko.
We wtorek, czyli wczoraj robiłyśmy ostatnie zakupy. Kupiłyśmy trochę słodyczy, magnesy, ja kupiłam tez kilka rzeczy do kalendarza adwentowego. Niestety, ale buty tak nas obtarły, że ledwo chodziłyśmy.
Ostatnie spojrzenie na Wiedeń i o 17:05 opuściłam stolicę, tym samym kończąc tę historię.
Co mogę Wam więcej powiedzieć Kochane. Wydaje mi się, że wszystko streściłam i to nawet dosyć szczegółowo. Nie wiem co robić dalej zrobić z Lukasem. Jestem rozczarowana i to nawet bardzo. To co zaserwował mi przez dwa miesiące i to z czym się zderzyłam w Wiedniu było zupełnie jak dwa inne światy. Zawsze był dla mnie bardzo dobry. Słuchał mnie, interesował się, prawił dużo komplementów. A gdy byłam w Wiedniu, jedyny komplement jaki dostałam, to ten (może nie powinnam tego pisać, ale kij z tym), że dobrze obciągam. Sorry za tą bezpośredniość. Z pewnością nic nie będzie z naszej relacji, ale może zostaniemy tylko przyjaciółmi? No tylko jak ja mam mu to powiedzieć...
Okej dziewczyny, ten post jest już bardzo długi. Ja sama pisze go dwie godziny... Uciekam teraz na uczelnie. Pierwsze zajęcia miałam o 10, ale po prostu nie wstałam, byłam zbyt zmęczona. Teraz jadę na jedne, o 16:30 mam korki i wieczorem mam zamiar czytać tekst na jutro, a także odpocząć. Zrobię sobie jakąś dobrą kolacje i obejrzę serial :)
Miłego dnia!