piątek, 5 marca 2021

504-505 || Narzekań ciąg dalszy, ale w końcu się ogarniam

 Piątek, 21:10


Dzisiaj będzie narzekań ciąg dalszy, bo po prostu muszę z siebie wyrzucić kilka rzeczy. 

Ponoć przyjaciół poznaje się w biedzie, ale wydaje mi się, że wręcz przeciwnie. Aż głupio mi się przyznać, ale ostatnio coraz częściej zazdroszczę mojej przyjaciółce. Nie w jakiś negatywny sposób, cieszę się z jej sukcesów i zawsze wspieram, ale w pewnych momentach mam takie myśli... kurwa dlaczego ona ma wszystko, a ja jestem taką życiową sierotą? Ona ma kochaną rodzinę, rodzice płacą jej za studia, mieszkanie, jedzenie, całe utrzymanie, kupują samochód, a chłopak telefon. No generalnie ma wszystko podane na tacy. A mnie ojciec zostawił, matka się znęca całe życie, teraz nawet nie daje mi złotówki z tych alimentów, które płaci jej ojciec. Nie znaczy to, że kiedyś było inaczej, oczywiście, że nie. Pamiętam, że gdy w podstawówce źle się uczyłam to któregoś dnia wróciła z zebrania i powiedziała, że taka idiotka jak ja powinna mieć korepetycje z każdego przedmiotu i zapytała się czy chce je mieć. odpowiedziałam, że tak, a ona na to, że za wszystko mam sobie sama zapłacić. I na tym się właściwie kończyła pomoc ze strony mojej matki. Z jednej strony byłam zostawiona sama sobie, a z drugiej nieustannie kontrolowana, negowana, poprawiana, wyśmiewana i manipulowana. Pewnie ciężko będzie Wam uwierzyć w to co teraz powiem, ale moja matka potrafi być dobrą osobą, serio. Tylko, że nie w stosunku do mnie.  Np. ostatnio uparła się żeby zasponsorować zakupy dla dziewczyny mojego brata. Także on (mój brat) i jego dziewczyna pojechali za zakupy, matka za wszystko zapłaciła, a ja następnego dnia szłam na zakupy spożywcze i jak zwykle odliczałam każdą złotówkę żeby mi na wszystko starczyło. Wiem, że dla Was może się to wydawać śmieszne albo co gorsza dziecinne, że jestem w pewien sposób "zazdrosna" (myślę, że zazdrość to złe słowo) o takie rzeczy, ale gdy widzę jak osoby w moim środowisku są dobrze traktowane lub po prostu mają wsparcie w innych osobach, to zastanawiam się dlaczego kurwa trafiło na mnie? Wiem, że pewnie napiszecie, że nie ma się co do innych porównywać, ale u mnie dzieje się to automatycznie. Nie panuje nad tym. 

Musiałam to z siebie wyrzucić. Teraz przeczytałam ten wpis i serio brzmi żałośnie, ale nic na to nie poradze 

4 komentarze:

  1. Skoro, jak sama przyznałaś, nad tym nie panujesz to sposób znam na to jeden... psychoterapia. Każdy z nas ma takie myśli, chodzi o to, żeby nie sprawiały nam kłopotu,nie utrudniały. Ja sama jeszcze nie do końca rozpoznaję swoje myśli (które są ok, a które nie i jak sobie poradzić), ale ewidentnie jesteś tym przytłoczona i wiadomo, że czasu nie cofniesz. Czy mówiłaś o tym komuś z kim możesz pogadać? Pozdrawiam, trzymaj się i nie dawaj takim myślom, chociaż wiem, że to nie łatwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o terapii, ale to drogi interes, nawet bardzo. A wiadomo, że trzeba przygotować się na dłużą drogę z taką terapią.

      Usuń
    2. Ja mam z NFZ i sobie bardzo chwalę. Udało mi się po dwóch wizytach prywatnych od razu przejść, więc chyba miałam szczęście. Ale nawet warto się zapisać o poczekać, jeśli jest taka potrzeba. Dla chcącego...

      Usuń
  2. Też staram się tak na to patrzeć, ale szczerze mówiąc to średnio pomaga.

    OdpowiedzUsuń