Środa, 21:47
Cześć dziewczyny :)
Dzisiaj wstałam dopiero o 9, zawsze mam tak, że jak coś mi się śni to dłużej śpię i dzisiaj też tak było. Szybko się zebrałam, miałam dwa zajęcia, potem chwila przerwy i 2h korepetycji. Zaraz po nich wzięłam się za ogarnianie angielskiego na studia. Wydaje mi się, że jakoś niesamowicie mało dzisiaj zrobiłam, a dzień i tak szybko zleciał. Za ćwiczenia wzięłam się dopiero przed 20.
Bilans:
2x wafel ryżowy z serkiem śmietankowym i burakiem, polane sosem (łyżeczka musztardy miodowej wymieszanej z sokiem z cytryny); papryki nadziewane serkiem, 2x jajko, ketchup = 439 kcal
Boże, ale mi smakowało to śniadanie... było też bardzo sycące.
Trio warzywne (brokuł, marchewka, kalafior); wegański gyros, posypane serem żółtym, domowy sos z czosnkowy na bazie jogurtu, papryka =478 kcal
Uprażone jabłka z kakao, banan = 302 kcal, ale zjadłam całego banana, a te jabłka tylko dziubnęłam, bo nie przepadam za taką konsystencją. Także rzeczywiście kalorii znacznie mniej, ale już nie liczyłam od nowa.
4x cienki wafel ryżowy, buraczki z sosem z musztardy i soku z cytryny, pomidor, ogórek, twaróg president, kawałeczek pstrąga łososiowego, trochę rzodkiewki = 351 kcal
Ta kolacja to takie wyjadanie resztek z lodówki, jutro idę na zakupy, więc chciałam kilka rzeczy zużyć.
Suma = 1570 kcal
(ale tak jak mówiłam ,tutaj pasowałoby odliczyć trochę kalorii z podwieczorku)
Okej, a teraz nawiązanie to tematu posta, czyli skąd taka, a nie inna kaloryka. Przez ostatnie kilka miesięcy nie byłam w ogóle na diecie. Jadłam głównie to co chciałam.. do czasu. No właśnie do czasu kiedy moja przyjaciółka nie zaczęła korzystać z kateringu dietetycznego i mi więcej o tym opowiadać. Jeśli chodzi o jej figurę to jest taka przeciętna dosyć, ale nie nazwałabym jej grubą. Wykupiła kalorykę 1500 kcal i stale mi narzekała, że to jest masa jedzenia, że nie jest w stanie tego zjeść, że nie wie jak w ogóle kobieta może tyle jeść i tak, że ona po połowie jest pełna... potem zmniejszyła do 1200 kcal i znowu słyszę to samo, że żadnej różnicy i to nadal jest maaaasa jedzenia. I powiem Wam, że te jej komentarze zaczęły mi nieźle działać na psychikę, no bo skoro ona jest szczupła i się tak ogranicza, to dlaczego ja gruba tego nie robię? Też z tego względu zaczęłam liczyć kalorie i ustaliłam sobie taką kalorykę. Czy jestem pojedzona? Gdy kładę się spać to jestem trochę głodna, ale w czasie dnia nie. Czy gdybym mogła to jadłabym więcej? Jasne, że tak, nawet ze dwa razy więcej. Wieeem, że pewnie mi napiszecie, że nie ma się co porównywać, ale niestety takie komentarze nic nie zmienią, bo nie mam takie pstryczka w głowie dzięki, któremu mogłabym nagle zmienić swój sposób myślenia.
Zrobiłam wczoraj zamówienie z guiltyfree, czyli sklepu, który polecała mi Olcia. Czekam na paczkę, mam nadzieję, że jutro już u mnie będzie, z pewnością Wam pokaże. Zamówiłam m.in. dwa sosy zero kcal - czekoladowy i coś chyba takiego jak kinder bueno, aromat snickers, galaretki 0 kcal, makaron i ryż 0 kcal i te słynne aromaty (?) do wody bolero. Nie mogę się doczekać aż to sobie przetestuje :)