niedziela, 31 grudnia 2017

 Niedziela, 12:34

 

 

Przez ostatnie kilka dni zastanawiałam się dlaczego tak właściwie ten rok był taki dobry. Bo bez zwątpienia mogę powiedzieć, że był najlepszym jaki dotychczas miałam okazję przeżyć. Wydaje mi się, że w końcu zaczęłam żyć i cieszyć się życiem. Bardzo wydoroślałam i przestałam być już tą depresyjną nastolatką, która wiecznie się nad sobą użala. 

  1. Schudłam około 14 kilogramów.
  2. Zaczęłam częściej przebywać poza domem i zaprzyjaźniłam się z dziewczynami ze studiów. 
  3. Przestałam ze wszystkim zwlekać i czekać na lepsze czasy. 
  4. Zdałam sesję bez żadnych poprawek. 
  5. Polubiłam swoje studia. 
  6. Zaczęłam cieszyć się życiem. 

 

Mam nadzieję, że 2018 okaże się jeszcze lepszym rokiem. Obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy żeby tak było. 

Wam życzę Szampańskiego Sylwestra i BARDZO szczęśliwego roku 2018!

sobota, 30 grudnia 2017

 


Sobota, 14:19

 

Jeżeli ktoś by mnie zapytał, co w szkole wspominam najgorzej, to bez wahania bym odpowiedziała. Bilans. Coroczne ważenie mnie w obecności chudych koleżanek z klasy. Nawet teraz, mając właściwą wagę, prędzej zwymyślałabym pielęgniarkę niż stanęła na wagę przed publicznością. 

Oczywiście wszyscy mieli rację, byłam za gruba. Zawsze. To jednak nie zmienia faktu, że takie publiczne odczytywanie wagi jest niepotrzebne. 

 

listopad 2010 rok - 67kg/ 165 cm

listopad 2013 rok - 72,5 kg/ 170 cm

listopad 2015 rok - 80kg/ 169 cm

 

Historia mojej wagi w pigułce. W tym roku zobaczyłam na wadzę 82 kilo i w końcu postanowiłam się na dobre ogarnąć. Aktualnie waże 68 kilo i mam 170 cm. 

W ostatnim czasie za bardzo sobie pofolgowałam, ale już wracam na dobre tory. Zaczęłam tak jak zwykle, od ograniczenia jedzenia, a od nowego roku wracam z dietą na 100%, bo czuję, że jest mi to potrzebne :) 


piątek, 29 grudnia 2017

 Piątek, 20:16 

 

Wczoraj postanowiłam przymierzyć wszystkie dżinsy jakie posiadam w swojej szafie, ponieważ moja ulubiona para czarnych rurek mi się przetrała. Nie uwierzycie, ale mieszczę się we wszystkie! W każdą parę! Jeszcze 3-4 miesiące temu wyglądałam w nich jak spasiona świnka, a teraz leżą idealnie. Oprócz tych, które widzicie na zdjęciu, te akurat wiszą na mnie jak worek. 

 

Spisałam także swoje postanowienia i cele na przyszły rok :) 

  1. Schudnąć do satysfkacjonującej wagi. W założeniu jest to 52 kilogramy, ale zobaczymy jak to wyjdzie po drodze. 
  2. Wyremontować pokój. 
  3. Chodzić regularnie na siłownie. Nie chodzi mi o to żebym była tam codziennie, ale np. 2-3 razy w tygodniu wsytarczą. Teraz robię sobie zbyt długie przerwy. Jest czas kiedy jestem 5 razy w tygodniu, a potem nie ma mnie przez miesiąc. 
  4. Przeczytać 24 książki. Ostatnio zakochałam się w kryminałach, więc mam nadzieję, że to nie będzie trudne. 
  5. Odwiedzać babcię minimum raz w tygodniu. Nie chcę potem niczego żałować, jeśli rozumiecie o co mi chodzi. 
  6. Znaleźć faceta. Z moim charakterem będzie, to niesamowicie trudne. 
  7. Skupić się bardziej na języku hiszpańskim i zdać dobrze egzamin. 
  8. Nie poddawać się i doprowadzić wszystkie swoje sprawy do końca. Przeżyć najlepszy rok w moim życiu. 

 

Pierwszy raz jestem, tak pewna, że osiągnę wszytsko, co sobie zaplanowałam! A przynajmniej będę cholernie ciężko nad tym pracowała. 

czwartek, 28 grudnia 2017

 Czwartek, 11:54

Czuję, że po tych świętach trochę odetchnęłam. Szczególnie finansowo. Święta upłynęły mi bardzo szybko, zwłaszcza Wigilia. Cała kolacja trwała może 10 minut i było po sprawie, jakoś to smutno wyszło w tym roku, sama nie wiem z jakiego powodu. I mimo iż starałam się być pozytywna, to nie bardzo mi to wyszło. 

Dostałam bardzo elegancką, czarną koszulę. Dosyć obcisłą (rozmiar M), ale muszę powiedzieć, że ładnie w niej wyglądam. Tak samo jestem zadowolona z perfum Calvin Klein, które podarował mi mój brat. To już druga buteleczka z gatunku "tych lepszych perfum", które mam w swojej kolekcji. Zazwyczaj po prostu jest mi żal pieniędzy na takie rzeczy. 

 

Przez ostatnie kilka dni nie zrobiłam dosłownie nic na uczelnię. Nie dlatego, że nie miałam czasu, ale po prostu mi się nie chciało. Dzisiaj czuję, że wróciły mi siły, więc mam nadzieję, że wrócę na właśniwe tory. Zarówno z dietą jak i z nauką. W czasie świąt się nie ograniczałam, jadłam na co miałam ochotę i jestem pewna, że odbiło się to na mojej wadzę. Dlatego póki, co się do niej nie zbliżam..

 

Teraz uciekam do Rossmanna, bo wszystko mi się pokończyło. Właśnie zaczął się sezon szalonych wyprzedaży, ale nie planuję żadnych zakupów. Cały czas się odchudzam, więc wychodzę z założenia, że kupowanie nowych ubrań na tym etapie jest bez sensu. Przynajmniej zaoszczędze sobie troszkę pieniędzy :) 

 

Miłego dnia! 

 

PS. Na zdjęciu nasza choinka. Czyściłam komputer i nie miałam co dodać :) 

niedziela, 24 grudnia 2017

 Niedziela/ Wigilia, 11:28

 

Ja swoją Wigilię spędzam tak jak zwykle, niestety nic nie wyszło z planów zaproszenia na ten dzień dalszej rodziny. W przyłym roku obiecuję, że bardziej się postaram i pomyślę o tym wcześniej. Natomiast dzisiaj będę tylko ja, mama, brat i babcia. Jestem pewna, że i tak będzie świetnie. 

 

Chciałabym Wam życzyć po prostu Wesołych Świąt, spędzonych w gronie bliskich Wam osób. Wypoczywajcie dużo, aby potem mieć pełno motywacji do działania! Jeszcze raz.. WESOŁYCH ŚWIĄT! 

czwartek, 21 grudnia 2017

 Czwartek, 17:35

 

 

Zaparzyłam sobie pokrzywę. Picie tego świństwa znalazło się na mojej liście celów na 2018 rok. Jako że niedawno nauczyłam się nie odkładać rzeczy na później i z niczym nie zwlekać toteż pokrzywę parzę sobie już od kilku dni. Uznałam, że zmarnowałabym czas czekając aż w kalendarzu pojawi się pierwszy dzień stycznia. Takiej banalnej rzeczy nauczył mnie rok 2017. 

 

PONIEDZIAŁEK: Rozwaliłam hiszpański! Dostałam 10/10 punktów z dialogów oraz 10/10 z prezentacji firmy :)

WTOREK: Spędziałam świetny wieczór z dziewczynami, bardzo doceniam ich obecność. 

ŚRODA: Kupiłam prezenty świąteczne i to był jedyny pozytywny aspekt. Dawno nie czułam się tak źle. Myślałam, że zemdleje w każdej chwili, bolały mnie wszystkie mięśnie.

Dzisiejsza noc też była straszna. Dostałam ATAKU dreszczy, tak chyba mogę to nazwać. Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek trzęsła się tak z zimna. Trwało to dobre 1,5h. Czuję się jakby łapała mnie choroba, ale dreszcze i zmęczenie są póki co jedynym objawem. 

 

Ale koniec już o tym. Nie byłam chora od kilku lat i mam nadzieję, że teraz złe samopoczucie jest po prostu efektem zmęczenia. Pomimo tego, że nie czuję się rewelacyjnie, to udało mi się zrobić wszystko, co sobie zaplanowałam. Zapakowałam także prezenty, a efekt widzicie na zdjęciu :) Wszystkim bliższym znajomym z uczelni dałam też pięknie zapakowane pierniczki :) 

 

Lecę czytać książkę :)

sobota, 16 grudnia 2017

 Sobota, 12:13

 

 

 

Mój brat wrócił już na święta do domu, więc poranek spędziłam w miłej atmosferze. Nie żałuję, mimo że jest już 12, a ja nie zrobiłam nic produktywnego. Zaraz zabieram się za naukę, a potem poczytam książkę. Mogę Wam bardzo polecić - "Za zamkniętymi drzwiami". Jeszcze jej nie skończyłam, ale sam fakt tego, że czytałam ją wczoraj przez kilka godzin świadczy o tym, że bardzo mi się podoba. W okresie świątecznym mam do napisania dwie prace badawcze i naprawdę masę nauki, a moja lista z książkami do przeczytania wciąż się wydłuża.. 

 


 

Kilka dni temu robiłam porządek w moich szpargałach i znalazłam kilkanaście starch pamiętników. Zawsze ciągnęło mnie do spisywania gdzieś swoich przeżyć i przemyśleń, ale nie zdawałam sobie sprawy, że mam tego aż tyle. Najwcześniejszy wpis był bodajże z 2008 roku, miałam wtedy 11 lat. Już wtedy było widać, że nie jestem normalna, miałam bardzo duże problemy, a nikt nie potrafił mi pomóc. Zamist tego ciągłe wrzaski i awantury, z wiekiem było tylko gorzej. Gdy przypomnę sobie to małe, zagubione dziecko, to mam ochotę nim potrząsnąć i prosić by krzyczało o pomoc. Moje czyny, w pewnym sensie były prośbą o pomoc, ale niestety nikt nie reagował. 

Wyrzuciłam to. Wyrzuciłam wszystko. Każdy skrawek papieru, który w jakiś sposób mógłby mi przypominać o przeszłości. Nie chce pamiętać o tej małej dziewczynce, którą byłam. 


 

Po napisaniu tego i wyrzuceniu wszystkich straych pamiętników czuję się jakbym zamknęła jeden wielki rozdział mojego życia. Nigdy więcej nie zamierzam wracać do tych czasów ani o nich rozmawiać. 

 

Nie chce kończyć wpisu tak negatywnie, więc dodam tylko, że był to jeden z najleszych roków jakie miałam okazję przeżyć w moim dwudziestoletnim życiu. Napewno napiszę jakieś podsumowanie, ale muszę się do tego przygotować i wszystko przemyśleć. Właściwie dlaczego ten rok był taki dobry? 

czwartek, 14 grudnia 2017

 Czwartek, 10:54

 

Dzisiaj mam tylko jedne zajęcia, na dodatek o 18, więc mogłam się wyspać i spokojnie zjeść śniadanie. Zaraz usiądę do hiszpańskiego potem zamierzam posprzątać trochę mieszkanie i na obiad zrobię przepyszne pieczone frytki z batatów :) 

Zastanawiam się jak, to jest. W poniedziałek najadłam się popcornu, ciastek i paluszków, wczoraj wpadły pierniki (boże jaką miałam na nie ochotę!).. a dzisiaj na wadzę zobaczyłam kolejny kilogram mniej.

Coraz częściej dochodzę do wniosku, że mniej ważne jest to co jem, a jedynie w jakich ilościach. Gdy w wakacje na potęgę objadałam się warzywami i owocami nie widziałam dużej różnicy w wadze, na dodatek czułam się ciężko. Teraz, od czasu do czasu pozwalam sobie na coś słodkiego (jest to też kwestią tego, że rzadko mam ochotę na słodycze) albo jakieś słone przekąski, ale jadam dużo mniejsze ilości. Także..

 

68 kg/ 170 cm

-14 kg 

 

Także osiągnęłam swój cel wagowy na ten rok :) 

wtorek, 12 grudnia 2017

 Wtorek, 16:31

 

W niedziele byłam z mamą na świątecznych zakupach. Mierzyłam dużo pięknych rzeczy, ale ostatecznie kupiłam tylko czarną, elegancką koszulę w rozmiarze M <3 Koniecznie muszę jeszcze kupić spodnie, bo wszystkie lecą mi z tyłka. Rozejrzałam się też za prezentami świątecznymi i już mniej więcej wiem, co komu kupię. Także w tym tygodniu czekają mnie kolejne zakupy. 

Z moim jedzeniem jest różnie. Bardzo staram się ograniczać i zazwyczaj mi to wychodzi, zawdzięczam to raczej skurczonemu żołądkowi. Stale walczę i mam nadzieję, że niedługo będę się mogła pochwalić kolejnymi kilogramami na minusie. Póki co, za mną jest już 12/13kg. 

Na uczelni też jest spoko. Na wykłady chodzę z przyjemnością, więc utwierdza mnie to w tym, że wybrałam dobry kierunek. 

 

Lecę do nauki! 

piątek, 8 grudnia 2017

 Piątek, 14:52

 

 

Od kilku dni staram się tutaj coś napisać, ale jakoś mi to nie wychodzi. W środę były u mnie koleżanki. Jedna z nich nieświadomie (przynajmniej mam taką nadzieję) mnie zraniła, nie potrafię zapomnieć jej słów i stale odtwarzam je w pamięci. Fakt, że powiedziała samą prawdę sprawia, że czuję się jeszcze bardziej beznadziejnie.

Mój dobry humor, który utrzywał się przez ostatnie dwa miesiące gdzieś wyparował. 

 

Obiecałam zważyć się dopiero przed świetami, ale jednka stanęłam na wadzę już dzisiaj. Pomimo okresu ważę 69,8 kilogramów, także naprawdę jest dobrze. Wiadomo, że w czasie okresu waga rośnie także już nie mogę się doczekać ile pokaże za kilka dni. 

 

Dzisiaj mam wolnę, więc od rana zajęlam się ogarnianiem rzeczy na uczelnię. Teraz idę po herbatkę i obejrze jakiś film <3 


wtorek, 5 grudnia 2017

 Wtorek, 20:43

 

Dostałam dzisiaj maksymalną ilość punktów z prezentacji z angielskiego :) Idę jak burza w tym semestrze, czy tak nie mogło być zawsze? 

 

BILANS: 

6:30 3x wasa, pasta warzywna, pasztet pieczarkowy, serek kanapkowy,    jajecznica z dwóch jajek 

10:00 2 procje zupy ogórkowej, kawałek mango, kilka daktyli 

15:00 mleko o smaku pistacjowo-orzechowym

18:30 makaron z serem i szpinakiem 

20:00 mini wafelek z karmelem 

 

Jutro razem z koleżankami robimy projekt u mnie w domu. Dziewczyny postanowiły, że zamówimy pizze, więc pewnie zjem 1-2 kawałki. Kompletnie nie mam na to ochoty, może jeszcze uda mi się jakoś wykręcić. 

 Dodaje wpis z telefonu, wiec wybaczcie za zdjęcie :) Niestety żadnych lepszych nie mam.

Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak jest mi cieżko bez codziennego pisania tutaj. Nie potrafię trzymać diety, jem co popadnie. Dlatego od dzisiaj znowu wracam do pisania bilansów.
Poza tym chciałam jakoś podsumować listopad. Był bardzo zapracowana i udało mi sie zrobić naprawdę wiele rzeczy. Oddałam dwa największe projekty z hiszpańskiego, zrobiłam multum prezentacji i projektów. Moge powiedziec, ze pod tym względem jestem z siebie dumna. Poza tym w ostatni dzien listopada zobaczyłam na wadze moje upragnione 69 kg, chociaż pewnie teraz ta liczba jest juz tylko wspomnieniem. Jednak nie wazę sie teraz, nie chce zobaczyc, ze przytyłam. Dlatego dam sobie kilka dni na pozbycie sie wody z organizmu, wrócenie na właśnie tory i dopiero wtedy stanę na wagę.
Trzymajcie sie! Wieczorem zobaczę co sie u Was dzieje :) 

Komentarze

Photoblog.PRO cymamonUsuń komentarzE tam, spoko zdjcie właśnie <3
 05/12/2017 18:12:47 
zzazdrosnicaUsuń komentarzBilanse YAY!
Ja tam trzymam kciuki, żeby ta waga spadła - mimo Twoich wątpliwości.

Pozdrawiam,
Zazdrośnica Zawistna
 05/12/2017 16:52:21 
keithaUsuń komentarzŁadnie :))
 05/12/2017 9:25:52 

niedziela, 3 grudnia 2017

 Niedziela, 10:18

 

U mnie wszytsko okej, ostatni raz odzywałam się do Was w czwartek żeby pochwalić się wagą. Od tego czasu z dietą sobie trochę pofolgowałam, ale ogólnie tragedii nie ma. Teraz robię sobie odwyk od wagi (przynajmniej spróbuję) i zważę się dopiero przed samymi świętami. 

W piątek miałam zaliczenie artykułu z hiszpańskiego i dostałam 9/10 punktów, więc skakałam pod sufit. Jutro mam kolosa i naprawdę średnio ogarniam te tematy. Wczoraj trochę nad tym siedziałam i dzisiaj też zamierzam, będzie co ma być. Nie mogę się tak ze wszystkim spinać, bo zwariuje. O 16 spotykam się z koleżanką, bo mamy robić projekt z angielskiego (tak, znowu). Kompletnie mi to dzisiaj nie pasuje, ale trudno. 

Wczoraj kupiłam sobie prezent na Mikołajki, od siebie dla siebie. Nigdy tego nie robiłam, ale ogólnie nadarzyła się okazja, więc postanowiłam skorzystać. Pokażę Wam go nastepnym razem! :) 

Ten tydzień w końcu będzie luźniejszy dlatego zamierzam go w 100 % wykorzystać na siłownie, pisanie eseju lub pracy badawczej, a także większą pomoc dla mojej babci. Ostatnio kompletnie ją zaniedbuję, więc muszę się w końcu ogarnąć i częściej ją odwiedzać. 

 

Uciekam do hiszpańskiego!