21:05
Troszkę się pochorowałam, na szczęście nic poważnego, zwykły katar i osłabienie. Piątek spędziłam sama w domu, było miło pobyć trochę tylko w swoim towarzystwie, oczywiście po 9 już spałam, bo zawsze pod koniec tygodnia jestem bardzo zmęczona.
W sobotę pojechaliśmy do galerii. Ja musiałam oddać ubrania, które ostatnio zamówiłam i udało mi się też kupić fajne buty w primarku i kilka innych rzeczy. Szkoda, że z tego sklepu nie można zamawiać online, bo takie stacjonarne zakupy zdecydowanie nie są dla mnie.
W sobotę miało miejsce też ważne wydarzenie, a mianowicie zaczęłam gadać z chłopakiem o wspólnym zamieszkaniu. Ostatnio długo o tym myślałam i uznałam, że jesteśmy w dobrym momencie w życiu żeby razem zamieszkać, poza tym jesteśmy już razem niemal dwa lata i czas na kolejny krok. Na początku wydawało mi się, w Szymek zareagował optymistycznie i myślałam, że to będzie świetny weekend, w którym będziemy wszystko ustalać, ale tak się nie stało. Co próbowałam zacząć temat, to S. miał coś ciekawszego do roboty. Jedyna refleksje na temat wspólnego zamieszkania dostałam od niego w niedzielę- powiedział, że będę musiała dokładać się do rachunków. I to by było na tyle. Mega przykro mi się zrobiło. W zasadzie to na tyle, że nie spałam całą noc i myślałam o tym dzisiaj cały dzień.
Nie wiem co mam teraz zrobić, nie wiem na czym stoję. Rano przed wyjściem do pracy powiedziałam S. że czuję że mu na mnie nie zależy, na co on odpowiedział, że zależy. Ja wyszłam i przez cały dzień się do siebie nie odzywamy. Źle mi z tą sytuacją, najchętniej to bym się z nim spotkała i wszystko wyjaśniła, ale tego nie zrobię. Serce mnie boli.
Dzisiaj po pracy pojechałam pierwszy raz od jakiś dwóch lat na manicure. Zrobię jutro zdjęcie i wam pokaże, wygląda bardzo ładnie, ale ceny paznokci w Krakowie mnie dobijają. Niemniej jednak ze zrobionymi paznokciami czuję się super, tak czysto i schludnie.
Okej dziewczyny, ja idę pooglądać chwilę serial. Mega źle się czuję, psychicznie nie fizycznie. Nawet apetytu nie mam, a to wiele mówi.