Poniedziałek, 16:07
Cześć dziewczyny!
Rano miałam rozmowę w sprawie pracy, jeśli któraś z Was trzymała za mnie kciuki to bardzo dziękuję. Myślę, że poszło mi dosyć dobrze i naprawdę mam nadzieję, że się do mnie odezwą. To na szczęście był już ostatni etap rekrutacji. Mam czekać na decyzję do 1,5 tygodnia, w tym czasie będę pozytywnie się nastrajać, ale jednocześnie szukać także innych ofert.
Po rozmowie poszłam do pepco, chciałam się przejść, a nie lubię tak bez celu. Kupiłam celofan i za chwilkę będę pakować pierniczki. Byłam też w sklepie i kupiłam winko dla mamy Szymka. Pomyślałam, że wypada mi zrobić jej jakiś mały upominek na święta, właściwie nie dla niej tylko ogólnie dla rodziców. Także chcę je dać pierniczki w słoiku świątecznym, winko i myślę, że jeszcze sok z malin, który robiłam w lecie. Napewno Wam pokażę jak już wszystko skompletuję.
Zrobiłam jeszcze dzisiaj dużo obowiązków domowych, mama zostawiła mi pełną listę jak np. umycie piekarnika, posprzątanie w szafkach itd. Zrobiłam jakoś połowę, a jutro będę kończyć.
Na 18:15 idę na korepetycje. Wieczór spędzam w domu, w łóżku. Szymek pojechał dzisiaj z kolegą na narty, więc mam nadzieję, że będą się dobrze bawić. Jutro natomiast jedzie na Wigilię służbową i wraca dopiero w środę. Także na spotkanie będę musiała trochę poczekać. Staram się natomiast dobrze spożytkować ten czas.
Ostatnio jedna z Was zapytała mnie czy kocham S. czy może kocham wizję naszej przyszłości. Szczerze mówiąc to w pierwszym momencie nie zrozumiałam tego pytania. Bo czy te rzeczy nie są tożsame? Bo dłuższym zastanowieniu się uznaję, że nie są. Kocham S. i jestem tego pewna. Uwielbiam spędzać z nim czas, cieszę się na spotkania, wyczekuję, lubię jego poczucie humoru i to, że jest zaradną osobą i wiem, że zwyczajnie mogę na niego liczyć. Jeśli to nie jest miłość to nie wiem co to jest. Jeśli chodzi o naszą wspólną przyszłość, to trochę się jej obawiam. Głównie chodzi o ten temat imprezy, który nieustannie wraca jak bumerang. Nie będę Wam tu ściemniać, boję się, że to, co teraz razem budujemy z S. może się kiedyś rozpaść przez sytuację, która miała miejsce tak naprawdę na początku naszej relacji. To takie dziwne uczucie i często łapię się na tym, że w naszym związku jest nasza dwójka i bomba z licznikiem odmierzającym czasem. Tak jakby nasz związek od tej imprezy był skazany na porażkę.
Bardzo to smutne co napisałam. Wiem, w ogóle w ostatnich miesiącach mam wisielczy humor jak same widzicie. Mam nadzieję, że znalezienie nowej pracy okaże się dla mnie nowym początkiem. Chciałabym wejść w 2024 rok z nadzieją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz