czwartek, 9 marca 2023

1232 - 1238 || Bardzo długi wpis

 Czwartek, 13:52



Cześć dziewczyny!

Na wstępie przepraszam, że tyle nie pisałam. Tydzień. To kompletnie do mnie nie podobne, ale po prostu nie miałam na to ochoty. Dzisiaj natomiast mam do omówienie tyle spraw, że coś mi się wydaje, że ten wpis wyjdzie super długi. Także jeśli macie ochotę, to zróbcie sobie herbatkę i zapraszam do przeczytania. 

Zacznę może od piątku. Tego dnia wcześniej spotkałam się z Szymkiem, bo przyjechał po mnie zaraz po pracy, tak koło 17, pojechaliśmy do niego i zaczęliśmy weekend. Mieliśmy tego dnia sprzątać, ale finalnie Szymek tylko odkurzył, a ja w tym czasie zrobiłam granolę, która wyszła fenomenalnie! Wiadomo trochę się poprzytulaliśmy, obejrzeliśmy serial (cały czas oglądamy The Office) i zrobiłam nam kolację. Mamy taki zwyczaj, że w piątki zawsze robimy sobie jakąś deseczkę. 



I co my tu mamy...
Coś a'la burgery, ale w zdrowszej wersji i zrobione z tortilli. Placek wysmarowałam mięsem mielonym i tą stroną wrzuciłam na patelnię, następnie dałam sos, cebulkę, ser żółty, ogórka kiszonego i pomidorka, wszystko posypałam jeszcze z wierzchu serem i przykryłam drugą tortillą. Ja użyłam tych małych.
A oprócz tego to standardowo fuet, chorizo, oliwki, papryczki, pomidorki i winogrona. 
Ja zjadłam dwa trójkąciki i trochę przekąsek. 

Następnego dnia Szymon miał silne postanowienie pójścia na siłownie z rana. Także nastawiłam budzik na 8:30, ale z łóżka wypędziłam go znacznie później. Zrobiłam nam lekkie śniadanie w postaci granoli. A po powrocie z siłowni zjedliśmy tosta w jajku z warzywami. 


Granola była z orzechami i bananem, do tego dodałam jogurt naturalny i mrożone truskawki. 
Na lunch zjedliśmy tosta, kiedyś Wam o nich mówiłam. 


Tutaj macie instrukcję jak zrobić. Ja natomiast po włożeniu chleba na jajka odwracam wszystko na drugą stronę, tak żeby omlet był w środku, a chleb przypieczony- chrupiący. 

A co robiłam gdy Szymka nie było w domu? W planie miałam pisanie magisterki lub czytanie książki, ale skończyło się na tym, że posprzątałam mieszkanie. Nazwijcie mnie głupią, teraz sama się tak czuję. Później usłyszałam jedynie, że nie musiałam, ale żadnego dziękuje ani nic z tych rzeczy. Zażartował jedynie, że jeszcze okna przydałoby się umyć.
Tego dnia nigdzie nie wychodziliśmy, bo było strasznie zimno. Jedynie wyszłam do cukierni po ciasto, bo Szymek miał ochotę, ale tylko jak ja pójdę... No to poszłam. Namalowaliśmy także w końcu obraz! Chwalę Wam się poniżej, moim zdaniem super wyszło :) 


Takie malowanie to świetny pomysł na wspólne spędzenie czasu. Oboje super się bawiliśmy. 





Jak zwykle wyszło pysznie!

Tego dnia obejrzeliśmy też dobry film, ale niestety nie pamiętam tytułu. 

Potem przyszła niedziela. Pospaliśmy do 10:30, gdy się już zebraliśmy to poszliśmy po kawę do żabki i kupiliśmy kolejne ciacho. Na śniadanie natomiast zjedliśmy szakuszkę. 


Szkszuka to taki nasz klasy, ale mi się powoli zaczyna przejadać, więc na ten weekend wymyśliłam coś innego. To ciasto po prawej to połowa ciasta brownie z poprzedniego dnia i nowe- 3 czekolady. Nie wiem czy pamiętacie, ale robiłam takie samo w Hiszpanii i wyszło pysznie. Bardzo chciałam jeszcze raz spróbować tego smaku. Ogólnie ostatnio bardzo często myślę o Hiszpanii. 


Dzień spędziliśmy miło, ale wieczorem gdy się już żegnaliśmy Szymek powiedział mi coś w stylu, że już mnie musi odwieźć bo czeka na niego "jedyna godzina, którą może spędzić sam w weekend". Oczywiście zapytałam czy wolałby więcej czasu spędzać sam, myślała, że znam odpowiedź, ale ten ku mojemu zaskoczeniu odpowiedział, że tak. Jakby powiedzieć, że zrobiło mi się przykro to tak jakby nic nie powiedzieć. Nie wiedziałam zbytnio jak mam się zachować, więc po prostu powiedziałam, że w przyszłym tygodniu pojadę w sobotę, ale szybko urwaliśmy ten temat. Było i nadal jest mi tak cholernie przykro (i głupio!), że mój chłopak ma problem żeby spędzić ze mną dwa dni w całym tygodniu. Jak najbardziej bym zrozumiała gdyby chciał wyjść ze znajomymi, nie widzę w tym żadnego problemu, ale że woli siedzieć sam w domu niż ze mną jakoś spędzić czas, nawet też w domu, to mnie trochę dobija. Myślałam, że jakoś w trakcie tygodnia przejdzie mi ten smutek i co tu dużo mówić, złość też, ale tak się nie stało. Byłam pewna, że chce spędzać ze mną więcej czasu, więc nawet namówiłam go żeby wziął sobie kiedyś wolny piątek (który wypadł jutro), a on mi wyskoczył z czymś takim. Dzisiaj się już widzimy, ale wiecie co? Pierwszy raz nie mam na to kompletnie ochoty i najchętniej zostałabym w domu. Dziwię się, że ta sprawa tak bardzo mnie poruszyła, może nawet za bardzo, ale jeśli nauczyłam się czegoś w ciągu ostatnich kilku lat, to tego, że jak Cię coś boli, to kurwa boli i tyle. 
Czasami dochodzę do wniosku, że Szymek ma  ze mną za dobrze i mówię to serio. Co tydzień robię zakupy, gotuję, sprzątam po gotowaniu, a w tym tygodniu nawet całe mieszkanie. Kupuję mu prezenty, dbam o to żebyśmy fajnie spędzili czas (jak np. termy albo to wspólne malowanie). Gdy wychodzimy gdzieś do knajpki, to powiem Wam, że nawet z reguły ja płacę, bo chcę mu jakoś zrobić przyjemność. 

Teraz pomyślałam, że koniec tego dobrego. Trzeba się nauczyć stawiać granicę. I to nie tylko w związku z Szymkiem, ale też z matką. S. napisałam, że nie robię zakupów, może sam na nie pojechać, albo zrobimy to razem. Jeśli chodzi o gotowanie to nie mam nic przeciwko, bo bardzo to lubię, ale sprzątać więcej nie sprzątam. 
Wczoraj był dzień kobiet i Szymek złożył mi życzenia, bardzo miło, ciekawe czy dostanę jakiegoś kwiatka. Nie ukrywam, że bardzo bym chciała. Ja kupiłam mu prezent z okazji dnia mężczyzn, możecie zobaczyć poniżej co przygotowałam. 



Ta torebeczka wygląda jak dla dziecka, zdaję sobie z tego sprawę, ale nic lepszego nie znalazłam w Pepco, a torebka to tylko torebka. 


Pomimo tego, że jestem na prawdę na niego zła (chociaż głupio się czuję będąc zła na to, że powiedział mi prawdę), to dziwnie czułabym się gdybym nic mu nie dała skoro jutro jest jego święto. Poza tym chciałabym mu w ten sposób pokazać jak sama chciałabym być traktowana.


Wcześniej powiedziałam także, że zamierzam być bardziej stanowcza w stosunku do matki i to prawda. Ostatnio nieźle mnie wkurza. Podam Wam kilka przykładów. W któryś dzień zaczęłam sobie gotować zupę, a ona mówi "zostaw, bo ja gotuję dla Twojego brata to od razu dla Ciebie ugotuję". Ja powiedziałam, że okej, ale chciałabym trzy porcje, na co ona, że spoko, nawet jak mój brat wszystko zje to ugotuje więcej. Potem się pytam gdzie ta zupa, a ona do mnie, że zabrakło, więc pytam kiedy ugotuje, a ona że już gotować nie będzie. I kurde to nie jest pierwszy raz kiedy tak robi. Wiecie dobrze, że zawsze gotuję sobie meal prep, więc gdy ona mówi, że coś zrobi, a potem tego nie robi, to po prostu utrudnia mi życie, bo nie mam potem co jeść. Później ta sama sytuacja powtórzyła się jeszcze z inną zupą i tartą szpinakową. Obiecałam sobie, że więcej nie dam się na to nabrać. 
Inną sytuacją, którą mogą przytoczyć jest to, że gdy mój brat przyjechał na dwa dni, to kazała mi zabierać wszystkie nakrycia wierzchnie z szafy z przedpokoju. I pomyślcie sobie przykładowo. Jest 6 wieszaków, zajęte są trzy, a mój brat przyjeżdża i chce powiesić jedną kurtką i moja mama mówi, że wszystkie wieszaki musza być puste, bo on będzie chciał sobie powiesić kurtkę. Ja kurwa nic nie mogę mieć tam. 
Inna sytuacja? W weekend, w który nie spotkałam się z Szymkiem zaczęła mi wmawiać, razem z babcią, że on pewnie nigdy nie wyjechał tylko nie chce się ze mną widzieć. Toksyczne. 


Zrobiłam jej taki prezent na dzień kobiet. Poszłam też do babci z prezent i kupiłam jej babeczki z owocami. 
Jeśli się zastanawiacie dlaczego na torebce jest napisane Beti zamiast mama, to nie wiem czy kiedyś o tym mówiłam, ale ja do mojej mamy nie mówię w ogóle mamo i to już od liceum. Po prostu to słowo nie chce mi przejść przez gardło. 



Dobra, nieźle się dzisiaj naprodukowałam. Nie wiem czy ktoś to przeczyta. Jeśli chodzi o bloga to też chciałabym coś zmienić. Dotychczas o części rzeczy nie pisałam, bo wydawało mi się, że albo coś nie jest na temat, albo kogo to obchodzi itd. ale teraz postanowiłam, że napiszę co mi będzie w duszy grało. Nawet jak będą to bardzo intymne albo kłopotliwe rzeczy, w końcu nikt nie musi czytać jak nie ma  ochoty. 

Na sam koniec chciałam Wam powiedzieć, że coś się dzisiaj zmieniło w kosmosie. Ponoć ostatnie 3 lata były ciężkie dla mojego znaku zodiaku, a teraz wszystko ma zacząć się układać. I mimo, że nie do końca wierzę w takie rzeczy, to jednak daje to pewną nadzieje. Wiecie też, że dokładnie trzy lata temu zaczął się mój pierwszy epizod depresyjny? Najgorszy czas w moim życiu! Może coś się zgadza. 






Pa dziewczyny! 

13 komentarzy:

  1. Rozumiem Cię z chłopakiem. Powiem Ci, że też tak kiedyś miałam. Bardzo się zawsze starałam i dawałam z siebie wszystko, a później okazywało sie to za dużo w stosunku co ktoś inny daje. Warto to dozować, aby nie być na siebie samym złym. Jak ktos oracuje to weekend jest jedynym czasem wolnym, dajcie sobie czasem wypoczynek, nauczcie sie byc bez siebie czasem ( w tygodniu czlowiek zajety to mniej mysli), nie martw sie niczym, jestem pewna, że nie mial niczego zlego na myśli, na pewno nie umniejsza to jego uczuć do ciebie :) my kobiety lubimy sie zamartwiać i dopowiadać i bardziej bierzemy pewne rzeczy do siebie.
    Co do saturna to ja tak mialam 2 lata temu, długo siedziala ta planeta, ciągle pech:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i nie miał nic złego na myśli, ale zwyczajnie przykro mi się zrobiło. I mimo, że od tamtej sytuacji minął już tydzień, to nadal czuję jakiś żal, może dlatego, że ja nie potrzebuję przerw od niego.

      Usuń
  2. Wydaje się nienaturalne, że nie poznajecie wzajemnie swoich przyjaciół i znajomych, że po prostu nie bywacie w grupie, tylko zawsze we dwoje. Fajnym związkiem warto chyba się gdzieś komuś pochwalić. To wzbudza pewne obawy, ale nie chcę krakać. Życzę szczęśliwego rozwoju sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tym się nie przejmuję i szczerze mówiąc nigdy o tym nie myślałam. Jesteśmy młodym związkiem i na takie rzeczy przyjdzie jeszcze czas.

      Usuń
  3. Super, że udaje Ci się stawiać granice matce. I Szymonowi też. Widać gigantyczny postęp w Twoim myśleniu i działaniu.
    Z tym sprzątaniem u Szymka i braku dziękuję, z jednej strony chamskie, a z drugiej w sumie też to rozumiem. Zastanów się czemu tyle dla niego robisz. Jeśli z dobrego serca i nie oczekujesz niczego w zamian i w pełni Ci to pasuje, to ok. A jeśli podświadomie boisz się, że musisz to wszystko robić, żeby Cię nie zostawił, to nie Ty, tylko Twoje wewnętrzne dziecko zniszczone przez toksyczne dzieciństwo. Jesteś wystarczająco dobra taka, jaka jesteś i mam nadzieję, że z czasem w to szczerze uwierzysz <3
    Co do komentarza Szymona o tym, że chciałby więcej czasu spędzać sam. Nie znam go ani waszego związku, więc mój punkt widzenia niekoniecznie musi być prawdziwy, ale jedna z opcji jest taka, że on nie miał nic złego na myśli. To, że chce więcej 'me time' nie znaczy, że przestajesz go interesować czy mu się znudziłaś. Z tego co pisałaś, on w tygodniu pracuje, więc tylko w weekendy może tak naprawdę odpocząć. Wydaje mi się, że każdy potrzebuje chwili sam ze sobą, nieważne jak bardzo kocha ludzi wokół siebie. W pełni rozumiem Twoją reakcję, bo byłam dokładnie w tej samej sytuacji z moim obecnym mężem na początku naszego związku. Kiedyś po randce odwiózł mnie do domu i powiedział, że wolałby wrócić do siebie na noc. Tak mnie to dotknęło, że wpadłam w histerię. On wtedy oczywiście został u mnie, a mi było tak cholernie głupio, że zaszantażowałam go płaczem. Nie zrobiłam tego specjalnie, to była niepowstrzymana reakcja, ale podle się z tym czułam. To był też mini przełom dla mnie, bo wiedziałam, że jak się nie ogarnę, to z tego związku nici. Bo nieważne ile by dla mnie robił i jak bardzo mnie kochał, dopóki nie zadbam o siebie, nie uda mi się stworzyć w miarę zdrowego związku. Niestety my, dzieci z toksycznych i dysfunkcyjnych rodzin, mamy, mówiąc wprost, przesrane.
    Jeszcze odnośnie tego, że prezentami pokazujesz mu jak chciałabyś być traktowana. Dla mnie ma to jak najbardziej sens, ale wydaje mi się, że faceci nie działają w ten sposób. I podczas gdy on się nie odwdzięcza tym samym, a w tobie powoli rośnie frustracja, to nie dlatego, że Cię nie szanuje, tylko po prostu nie kuma. Chcesz, żeby dawał Ci więcej prezentów - powiedz mu to, żeby też zajął się organizacją fajnych randek i aktywności - powiedz mu to. Zabolało Cię, że w zasadzie nie dał Ci prezentu na urodziny - powiedz mu to, niech się zrehabilituje, bo z*ebał ;)
    I już ostatni dopisek: jezu, jakie piękne jedzenie <3 A to sushi to po prostu poezja <3 Jadłabym wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że przytoczyłaś tę sytuację ze swoim mężem. Ja czuję się obecnie podobnie i po prostu czuję, że tak jak Ty muszę się jakoś ogarnąć i zacząć bardziej patrzeć na siebie, a nie na niego.
      A co do Twojej rady z mówieniem do niego wprost to powiedziałam! Przeczytałam Twój komentarz w sobotę i pomyślałam, że wcielę to w życie. Na początek nie poszalałam, ale po prostu powiedziałam, że byłoby miło jakby przywiózł mi coś z Austrii, żeby się nie musiał męczyć co, to od razu powiedziałam mu o magnesie. Ale wiesz co usłyszałam? Że przywiezie o ile nie zapomni i żebym mu przypomniała.
      Szczerzę to nie zamierzam się przypominać w takiej kwestii. Szkoda, że nie potrafi o mnie pomyśleć i zapamiętać tej jednej rzeczy.

      Usuń
  4. heh jak napisałaś o tych 3 ciężkich latach, to pomyślałam: to tak jak u mnie. no i pasuje, jestem Skorpionem ;-) M

    OdpowiedzUsuń
  5. To co piszesz jest niepokojące już od dłuższego czasu. Oczywiście, nie znam go, nie chcę oceniać jako człowieka, ale niektóre jego zachowania są paskudne. O kilku już pisałaś wcześniej. Moim zdaniem nie powinnaś robić niektórych rzeczy, jak sprzątanie, robienie zakupów (zrozumiałam, że tylko Ty za nie płacisz), czy płacenie za niego w knajpie. Raczej niedopuszczalne w tym sensie, że nie jest to na zasadzie raz Ty płacisz, raz on ale piszesz, że głównie Ty to robisz. Słabe było, że na urodziny nie zabrał Cię nawet na kolację czy nie wręczył symbolicznie kwiatka. I jeszcze kilka rzeczy, ale wiesz o tym, bo sama na to zwrociłaś uwagę. A co do tego, że powiedział, że wolałby więcej czasu spędzać sam niekoniecznie musi chodzić o Ciebie. Pracując na etat chciałoby się czasem serio pobyć samemu. A on chyba w tygodniu pracuje na wyjeździe? To też pewnie jest męczące.Nawet w związku ludzie chcą pobyć trochę w samotności. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pracuje na wyjeździe. Dla mnie może być to trochę niezrozumiałe, bo nie mam czegoś takiego, że chciałabym od niego odpocząć, jego towarzystwo w ogóle mnie nie męczy.
      Tak, to ja zawsze płacę za zakupy (w tym tygodniu pojechaliśmy razem to on zapłacił).

      Usuń
  6. Zacznę pisać komentarz zanim skończę czytać posta, bo nie chcę zapomnieć. Z jednej strony mogę (na siłę) zrozumieć, że chce trochę czasu spędzić samemu, bo jak się jest długo singlem, to to przejście ze spędzania wolnego czasu bez nikogo na bycie z drugą osobą 24h może być trochę przytłaczające. Nawet mimo tego, że widzicie się tylko w weekendy. Sama też się momentami tak czułam, będąc z moim poprzednim partnerem dłużej niż jeden dzień. Natomiast to, co piszesz, że ma z Tobą za dobrze, trochę mnie zaniepokoiło. Człowiek do dobrego się szybko przyzwyczaja i zapomina to doceniać. Myślę, że powinnaś teraz trochę odpuścić. Jakiś weekend spędzić bez niego, spotkać się z koleżankami, posiedzieć itd. Bardzo nie spodobało mi się to, że płacisz za Was, uważam, że to powinno być na zmianę, ewentualnie płaci ta osoba, która zaprosiła, wyszła z inicjatywą.
    Z prezentem się postarałaś, mam nadzieję, że dał Ci chociaż kwiatka...

    Co do sytuacji z matką, naprawdę nie wiem, jak się ustosunkować. Chyba tak, jak mówisz, następnym razem rób swoje bez względu na to, co ona Ci mówi.

    Blog to Twoje miejsce, pisz to, co czujesz, że chcesz napisać. Ja też o wielu rzeczach nie piszę, bo czasem sobie myślę, że w kółko obsesyjnie poruszam te same tematy i po co, ale z drugiej strony mamy przecież tę platformę właśnie po to, żeby przelewać tutaj rzeczy, które zajmują naszą głowę.

    Kurde też się rozpisałam xD. Mam nadzieję, że Twój weekend jest przyjemny. Trzymaj się! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie, niestety nie dostałam żadnego kwiatka na ten dzień kobiet, od ranu mu powiedziałam, że zjebał sprawę i sam przyznał mi rację, ale na tym się skończyło.

      Usuń
  7. ja przeczytałam całość i cieszę się że masz zamiar pisać o wszystkim na co masz tylko ochotę!

    OdpowiedzUsuń