Niedziela, 21:36
Cześć dziewczyny!
Jak Wam minął weekend? To był mój drugi weekend w tym roku, który spędzałam samam, bez Szymka. Powiem Wam, że odzwyczaiłam się już od tego, ale mimo to starałam się super zorganizować sobie czas. Od piątku udało mi się posprzątać całe mieszkanie, w tym zorganizować szafę i komodę z bielizną, byłam na kawie z koleżanką, 3 razy na siłowni, napisałam 6 stron magisterki, zrobiłam zadanie na studia, przygotowałam sobie posiłki na dwa najbliższe dni, zrobiłam piękne hybrydowe paznokcie, a także mini spa. Także uważam, że świetnie wykorzystałam ten czas kiedy byłam sama, niemniej jednak nie mogę się już doczekać kolejnego weekendu z S.
Dzisiejszy meal prep.
Zrobiłam sobie pancakes z borówkami. Zawsze korzystam z tego przepisu O TEGO. Nie jest on fit ani nic z tych rzeczy, ale te w zdrowej wersji średnio mi podchodzą. Planuje zjeść je na śniadanie w poniedziałek i wtorek, moja mama też sobie weźmie kilka do pracy.
Podsmażyłam na patelni tofu, bo jutro będę brała sobie z nim kanapkę na uczelnię. Tak samo przełożyłam serek wiejski do pojemniczka, później jeszcze do góry dałam pomidorka. W ogóle super jest ten pojemnik, a kosztował jedynie 4 zł w pepco.
Na obiad na dwa najbliższe dni zrobiłam sobie bataty. Bardzo je lubię, ale rzadko kupuję, bo są drogie, ostatnio dorwałam na promocji. Do tego zrobiłam kotlety z ciecierzycy. Przepis bardzo prosty. Wystarczy zblendować ciecierzycę, dodać podsmażone pieczarki i cebulkę, trochę mąki, obtoczyć w bułce tartej (następnym razem spróbuję w zmielonych płatkach kukurydzianych) i upiec.
Przed siłownią zjadłam dwa pancakes z masłem orzechowym i truskawkami.
A tutaj dzisiejsza kolacja, czyli sałatka z tuńczykiem.
Wczoraj przeglądałam swoje stare posty i o ja pierdole dziewczyny! Jak ja wytrzymałam ostatnie lata. Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy moje życie znacznie się zmieniło, zdecydowanie na plus, wcześniej to była tragedia. Dosłownie porażka za porażką! Może faktycznie coś było nie tak z tymi planetami, niby w to nie wierzę, ale kurde, sprawdziło się. Moje życie zaczęło wychodzić na prostą gdy wyjechałam do Hiszpanii, byłam tam bardzo szczęśliwa, dokładnie 9 dni po powrocie poznałam Lukasa, po zakończeniu tej relacji, 9 dni później poznałam Szymona na Tinderze i kolejne 9 dni później spotkaliśmy się na żywo, po kolejnych 9 dniach byliśmy już parą. Zbieg okoliczności? Hahah pewnie tak :)
W ogóle gdy byłam w piątek na kawie z koleżanką jakoś zeszłyśmy na temat związków i ona wtedy powiedziała, że dla niej 3 miesiące to za krótki okres czasu żeby wejść z kimś w związek. Ja jestem w szoku, bo dla mnie to bardzooo długo. Dajcie znać co Wy o tym uważacie. Teraz znamy się z S. trzy miesiące i powiem Wam, że nie żałuję tego, że tak szybko weszliśmy w związek. Ominęliśmy ten cały etap poznawania się no i co tu dużo mówić, takiej niepewności. Cieszę się, że tak to się potoczyło i że niemal od razu wiedziałam na czym stoję. Myślę, że dla takich osób jak ja jest to szczególnie ważne.
Buźka! Idę poczytać książkę i pooglądać tik toka :)
Widać u Ciebie dużą zmianę, oby na stałe. Mam nadzieję, że ta zła passa minęła już na dobre. / Arabella
OdpowiedzUsuń