piątek, 29 lipca 2022

Kukaracza

 Piątek, 00:01


Siadam do napisania tego posta kolejny raz. Za pierwszym usłyszałam okropny krzyk, myślałam że dzieci się kłócą, wbiegam do salonu a tam krzyczy hostka, że znalazła karalucha. I oj napracowałyśmy się. Wywróciłyśmy całą kuchnię do góry nogami, odsunęłyśmy nawet zmywarkę i wszystko pod szafkami, a ten skurczybyk siedział na kuchence. Wiecie dlaczego się mówi, że karaluchy przeżyją nawet apokalipsę? Ja już wiem. Dosłownie nie mogłam go zabić, nie wiem ile razy mu przywaliłam butem, a ten nadal się ruszał. 

Okej, to tak słowem wstępu tylko było. Ogólnie miałam dzisiaj jakiś kiepski dzień. Myślałam, że uda mi się spotkać z tym facetem, o którym Wam pisałam (chyba nie był taki ważny, bo za cholerę sobie nawet imienia nie mogę przypomnieć, ale coś na G.). Miała być randka, miałam się odwalić, nawet na seks na plaży się nastawiłam, ogoliłam, nakremowałam itd i dupa. Nic z tego nie wyszło. Finalnie spędziłam popołudnie sama. Poszłam na plaże, pochodziłam po mieście. Wpadło coś koło 26 tys. kroków. 

Rozważam w przyszły weekend wybranie się do Kevina (wczoraj Wam o nim pisałam, że mi się jakoś wyjątkowo podoba). Nie wiem co mi tak na tym zależy, bo jakoś dobrego kontaktu to my ze sobą nie mamy. Może to jakiś szósty zmysł?





Z dzisiejszego spaceru po plaży 




4 komentarze:

  1. Oczywiście, że facet! A no wkurzył mnie nieprzeciętnie i przestał się odzywać przed samym spotkaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jak bym tego chciała. Także mniej myślenia, więcej działania. Wracaj! Bo jestem niesamowicie ciekawa co u Ciebie słychać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam Twoje wszystkie posty z Hiszpanii. Cudownie wyglądasz, nawet na szczęśliwą! A przynajmniej radosną :)
    Nie ten facet to inny. Jak już i tak nastawiasz się na przygodę, a nie nic poważnego, to się nie przejmuj i szukaj dalej kogoś interesującego :)

    OdpowiedzUsuń