Sobota, 22:45
Cześć dziewczyny!
Czwartek minął mi dosyć spokojnie. Z rana robiłam notatki z prawa administracyjnego, a po południu spotkałam się z przyjaciółką. Byłyśmy najpierw na pysznych burgerach, a później jeszcze poleżeć na leżaczkach nad Wisłą. Naprawdę miłą spędziłam czas.
Kraków nocą, lubię to zdjęcie
Było pyszne! Ale nie zjadłam wszystkiego. Nie myślcie, że dlatego, że nie dałam rady... taki burger to dla mnie nic. Nie zjadłam dlatego, że moja przyjaciółka zdążyła już zjeść... Mam taki "zwyczaj", że jem tylko wtedy gdy inny jedzą. Nie potrafię jeść przy kimś sama, jem do momentu, do którego je dana osoba i nie więcej niż ona. Wiem, że to dziwne, jestem ciekawa czy, któraś z Was też tak ma.
A tak z innych "objawów" ed to ostatnio trafiłam na taki filmik. U mnie zgadzają się wszystkie punkty poza pierwszym. Ja wręcz nie cierpię dotykać swojego ciała.. smarowanie się balsamem jest dla mnie jak najgorsza kara.
Wczorajszy dzień miałam wolny, więc postanowiłam wypróbować nową dietę. Wymyśliłam sobie, że będę jadła głównie warzywa i owoce, a resztę produktów szczątkowo. Boże.. to była jakaś masakra. Jadłam, jadłam, jadła... cały dzień jadłam te warzywa i owoce i czułam się jakby mój żołądek nie miał dna. Pod koniec dnia czułam się tragicznie i uznałam, że już lepiej jeść wszystko i się ograniczać niż robić z całego dnia jeden wielki posiłek. Nigdy więcej, jedząc takie ilości jedzenia (mimo iż były to głównie warzywa) czułam się ze sobą okropnie!
Wczorajsze zakupy, uwielbiam lody ze zdjęcia. Wiem, że sama woda, cukier i sok, ale właśnie takie wodne lubię najbardziej. Jeden smak ma 90 kcal w porcji, a drugi coś koło 80.
Robiłam także kanapeczki bez chleba. Muszę częściej to powtarzać, super sposób na zaoszczędzenie kalorii.
Mój dzisiejszy obiad. Ser halloumi (3 plasterki przecięte na mniejsze kawałki), 3 łyżki kaszy ze szpinakiem, mieszanka warzyw.
Na kolacje zjadłam zdrowszą wersję racuchów. Ja swoje zrobiłam z dwóch jajek (białka ubite na sztywną pianę), 4 płaskich łyżek mąki, połowy jabłka, odrobiny mleka, cynamonu i proszku do pieczenia. Smażyłam na oliwie zero kcal, potem polałam sosem kinder bueno zero kcal, a na wierzch dałam podduszone owoce - połowę jabłka, która mi została i śliwkę. Wyszło pysznie.
Uciekam jeszcze pooglądać chwilę serial (aktualnie oglądam Rojst '97) i lecę spać!
:) w pamiętnikach wampirów też jest motyw wiecznej, wiernej miłości. Do mnie przemawia Księga Czarownic, bo jest mi bliżej do bohaterów, wiekiem, stylem życia. Czasem mam naprawdę wrażenie, że czytam o sobie, gdyby zdjąć całą tę otoczkę magicznych wydarzeń, oczywiście.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, jak Ty, z tym jedzeniem. Odrzuciłam śniadania z początku dlatego, że mój mąż ich uparcie nie jada i po prostu nie potrafiłam ich jeść sama na jego oczach. Kiedy ktoś patrzy jak jem i się na tym skupia to całkiem tracę apetyt. Jeśli mam ochotę się objeść to tylko w samotności.
Nie mam problemu z jedzeniem przy kimś, o ile to nie jest moja babcia. Ona się patrzy w talerz jak harpia i jeśli tylko na coś spojrzę dłużej, albo będę przeżuwać jedzenie dłużej niż pozostałe kęsy to od razu lecą komentarze: "Zostaw jak Ci nie smakuje", "Co tam znowu dojrzałaś, tam nie ma żadnych chrząstek!" XD
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, ja mam podobne z Wrocławia <3 chyba każde miasto jak się na nie odpowiednio spojrzy jest piękne ^^
Jedzenie też wygląda pysznie ;)
jakie pyszności u ciebie i super spędzasz czas - bardzo się cieszę :* że u ciebie wszystko dobrze
OdpowiedzUsuń