wtorek, 8 września 2020

314- 316 || weekend

 Wtorek, 10:45 


[sobota, niedziela, poniedziałek ]

Cześć Dziewczyny!

Właśnie poczytałam Wasze blogi, dałyście mi masę motywacji na dzisiejszy dzień! U każdego dieta i generalnie życie przebiega dobrze, u mnie też. Tak jak Wam mówiłam w piątek, zrobiłam sobie wolny weekend, który przedłużył się do poniedziałku, ale to bardziej z przyczyn zdrowotnych, już Wam wszystko mówię. 

W sobotę wstałam koło 7:30 i od razu wyszłam na zakupy, byłam w aptece, sklepie i w piekarni po świeże pieczywo. W domu zjadłam śniadanie i posprzątałam całe mieszkanie, potem znowu sklep, gotowanie obiadu i po południu pojechałam do cioci. Odkąd ma pieska i kotka uwielbiam tam jeździć, bo jak już nie raz mówiłam, kocham zwierzęta. Właściwie spędziłam tam czas aż do wieczora, potem razem mamą pojechałyśmy do jej i babci mieszkania, pomagałam wznosić składniki na przetwory do mieszkania (4 piętro bez windy) i wtedy zaczęły się moje małe problemy. Coś sobie naciągnęłam albo się po prostu przedźwigałam, wniosłam blisko 100 kg pomidorów na 4 piętro, więc w sumie nic dziwnego. Tego dnia położyłam się wcześnie spać. W niedzielę kończyłam sprzątanie, bo matka znowu twierdziła, że jest brudno.. nie skomentuje już tego. I po południu pojechałam do babci i po raz kolejny zaczęło się dźwiganie. Byłam bliska powrotu do domu, bo matka kazała mi NA RAZ iść na to 4 piętro z: torbą sportową z ubraniami, moją torebką, torbą z laptopem i ładowarkami, torbą z zakupami spożywczymi, torbą wypełnioną słoikami i kotem na rękach. Rozumiecie? Mimo iż mówiłam, że wyniosę część i potem po resztę wrócę to ona, że nie, mam iść tak. Tego dnia doprawiłam tylko uraz. Bolały mnie już plecy, ręce i szyja. Potem musiałam jeszcze trzy razy schodzić na dół i wnosić umyte dywany, które były o wiele cięższe bo mokre i kolejne torby z pomidorami na przetwory. Matka miała wtedy imieniny, więc jeszcze po tym wszystkim musiałam jej dać prezent.. Zabrałam ją też na pobliski festiwal foodtrucków i kino plenerowe. Było całkiem w porządku, ale źle się czuję w jej towarzystwie, bo boję się, że zaraz jej odjebie. Na noc, tak jak zaplanowałam, zostałam u babci, bo kino plenerowe późno się skończyło. Gdy się obudziłam miałam problem żeby wstać, wszystko mnie dosłownie bolało, to nie były zakwasy, tylko efekt przedźwigania. Na szczęście dzisiaj jest już okej. Generalnie weekend oceniam jako całkiem udany, mimo niektórych problemów, chyba cudem jest, że nic poważnego sobie nie zrobiłam. 

Na koniec dodaje kilka zdjęć z weekendu :) Wczoraj jak byłam u babci obejrzałam odcinek bardzo fajnego programu, opowiem Wam o tym wieczorkiem, bo dał mi sporo do myślenia. 



Tak się cieszył na mój widok haha




Grali film "Niedobrani", bardzo fajna komedia z moją ulubioną aktorką - Charlize Theron.


Wiem, że pieskom nie wolną dawać ciast, ale jak już kawałeczek zje to nic się nie stanie, trochę jak z ludźmi :) Zjadłam i jakoś przeżyłam. 




2 komentarze:

  1. No uważaj bo psy slepna od cukru. Chyba trochę za bardzo się słuchasz tej swojej matki. Probowalas kiedyś zrobić awanturę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, ale to był tylko gryz ciasta, więc jestem pewna, że nic się nie stało :)
      No ba! Kiedyś notorycznie wdawałam się w awanturę, teraz mówię głównie "jak uważasz" albo "nie krzycz", bo serio przekonałam się, że serio nie warto. Wtedy jest jeszcze gorzej, a tym samym psuje się mój humor. Czasami najlepiej przemilczeć i uniknąć kłótni trwającej cały dzień albo i dużej.

      Usuń