Środa, 20:58
Cześć!
Pobudka o 8. Po 9 byłam już na uczelni, bo miałam konsultacje z moją promotorką, oficjalnie przyjęła mnie na seminarium i nawet powiedziała, że temat licencjatu się jej podoba. Kazała mi wprowadzić niewielkie zmiany do konspektu, ale generalnie wszystko było dobrze, bardzo się cieszę, bo wczoraj siedziałam nad tym kilka godzin. Potem podeszłam jeszcze do biblioteki żeby rozglądnąć się za książkami do pracy dyplomowej, a następnie do carrefoura, słyszałam, że są wegańskie sery sprzedawane na wagę i bardzo chciałam ich spróbować, ale niestety nie było. Następnie pojechałam na siłownie, pierwszy raz w tym roku, więc się mega cieszę, tęskniłam. W drodze powrotnej zrobiłam jeszcze zakupy spożywcze, bo w lodówce już nic nie było, w domu obiad i usiadłam do nauki.
BILANS:
8:20 - 2x pomarańcza (malutkie), 2x wafel ryżowy, 3x łyżki jogurtu kokosowego
13:30 - 3x wafel ryżowy, zupa krem z warzyw
17:20 - kasza gryczana, kotlet roślinny, fasolka szparagowa; pół porcji fit tiramisu
20:00 - bułka z ziarnami, z vege szynką, serem mozarella i szpinakiem
1422 kalorie
AKTYWNOŚĆ: 35 minut orbitreku -307 kcal
Wiem, że malutko, ale dopóki nie wyjdę na prosto z nauką, to zamierzam robić tyle na ile mi czasu starczy.
Dzisiejsze zakupy, nic ciekawego, ale zrobiłam zdjęcie, więc pokażę. Biszkopty i skyr były mi potrzebne do fit tiramisu :) Znalazłam ostatnio przepis i dzisiaj postanowiłam zrobić, wyszło pyszne. Po raz pierwszy kupiłam też wegańską "szynkę". Wiem, że wielu z Was przeszkadza jak używam takich określeń, bo szynka jest z mięsa, ale no nie umiem tego inaczej nazwać żebyście wiedziały o co chodzi. Wracając do "szynki", jestem wegetarianką ponad 3 lata, ale zawsze jakoś omijałam takie rzeczy, bo nawet jedząc mięso, wędlin nie lubiłam. W smaku jest okej, pewnie jeszcze kupie, ale raczej nie jest to moja ulubiona rzecz. Takie zwyczajne zakupy, kupiłabym zdecydowanie więcej warzyw i owoców, ale nie uniosłabym tego.
Pod swoim zdjęciem, które ostatnio wrzuciłam dostałam taki komentarz, zastanawiałam się czy się do niego odnieść, czy nie, ale stwierdziłam, że czasy milczenia się skończyły.
"Ale tłuścioch!! Na kija Ci te wszystkie diety i wegańskie wygłupy skoro Ty sie w ogóle nie ruszasz i nie spalasz tych "dobrych kalorii" , uczysz się od bladego świtu do ciemnej nocy jak jakiś poyeb przesiadujesz godzinami na dupie która Ci rośnie roścnie aż będzie wielka jak trzydrzwiowa szafa!! HA HA HA"
Ja serio dziwię się, że ktoś marnuje czas na pisanie takich komentarzy. Po co mi te diety? Żeby schudnąć. Dlaczego wegetariańskie/wegańskie? Bo kocham zwierzęta i nie chce ich jeść, bo leży mi na sercu środowisko. Jeżeli chodzi o to, że się nie ruszam.. serioo? Jestem na nogach najczęściej od 6 rano do północy, to że nie siedzę 24 na dobe na siłowni nie znaczy, że się nie obijam. I tak, dużo się uczę, bo studiuje dwa kierunki i po prostu mam dużo nauki, to nie jest moje "widzi mi się". Poza tym ktoś pracować musi, by inni mieli czas na opieprzanie się i pisanie takich komentarzy.
Nie chce takich osób na moim blogu, odniosłam się do tego komentarza tylko dlatego, że zabolał mnie w pewien sposób fakt, że ktoś serio myśli, że jestem pojebana tylko dlatego, że ciężko nad sobą pracuje, albo dlatego, że chce zrobić coś dobrego dla zwierząt. Okropne, tyle powiem. Zdjęcie usunęłam, ale komentarz opublikowałam (post -back to reality).
Tym niezbyt miłym akcentem kończę. Idę do nauki, bo zostały mi dzisiaj jeszcze dwa tematy do przerobienia, a potem pewnie poczytam książkę :) Dobrej nocy!