piątek, 31 marca 2023

1258-1259 || Prosto z mostu

 Piątek, 10:48



Hejka dziewczyny!

Wczoraj miałam dosyć intensywny dzień. Rano wstałam, ogarnęłam siebie i trochę dom, a następnie  zrobiłam sobie manicure. Teraz postawiłam na mój ukochany kolor wina. Potem pojechałam do centrym załatwić coś dla mamy, później usiadłam sobie w parku i sprawdziłam materiały na korki, na które poszłam zaraz potem. Po zajęciach wróciłam do domu na chwilkę, przepakowałam się i poszłam na kolejne korepetycje. 

Ogólnie cały dzień miałam fatalny humor! Nie dość, że nie czułam się jakoś super, to jeszcze z samego rana dostałam dosyć kiepską wiadomość od Szymona. Już nakreślę Wam sytuację. Cały tydzień dopytywałam się go czy wróci do Krakowa wcześniej (bo wiedziałam, że jest taka możliwość, a też chciałam sobie zrobić jakieś plany). Mówiłam mu, że bardzo chciałabym spędzić z nim więcej czasu, jako że w sobotę wychodzi ze znajomymi, a za tydzień wraca do domu rodzinnego na święta, więc nie będziemy się długo widzieć. W związku z tym fajnie by było gdybyśmy spotkali się już w czwartek. Wczoraj dostałam wiadomość, że wziął sobie nawet wolny piątek, więc pomyślałam, że wow jak super, bo nawet go o to nie prosiłam. Natomiast za chwilę czytam kolejną wiadomość, a tam "ale nie wrócę do Krakowa w czwartek, bo chce sobie spędzić trochę czasu w hotelu". W hotelu, czyli tam gdzie mieszka gdy jest na delegacji w trakcie tygodnia roboczego. Powiedzieć, że zrobiło mi się przykro to tak jakby nic nie powiedzieć! Serio... Zrozumiałabym gdyby napisał, że nie wróci bo musi pracować, to jest jasne, ale serio woli siedzieć sam w hotelu niż ze mną... zwłaszcza, że go prosiłam. Nawet dopytywałam potem czy ma jakieś plan na ten dzień, ale napisał, że nie. Zrobiło mi się bardzo przykro i na tą wcześniejsza wiadomość odpisałam tylko okej, bo przecież go nie zmuszę do powrotu. Chyba wiedział, że zawalił bo gdy wieczorem do mnie napisał pytał się "czy mam focha". Ja się nigdy nie obrażam i on o tym wie, ale unikałam go cały dzień, bo zwyczajnie nie miałam ochoty gadać. 

W przedostatnim poście, dwie z Was mi napisały, że on mnie nie traktuje poważnie. I jakkolwiek chciałabym temu zaprzeczyć, to kurwa nie mogę. Sama zaczynam się o tym powoli przekonywać...

Ale ehhh... zobaczymy jak to będzie. Cały czas staram się pamiętać, że to dopiero są początki naszego związku i się docieramy. 



Wczoraj z dietą było całkiem okej, ale na koniec dnia zgłodniałam i zjadłam jeszcze 2 kanapki. Mówi się trudno i płynie się dalej! 

 

środa, 29 marca 2023

1257 || Foodbook w zdjęciach

 Środa, 22:15



Hejka dziewczyny!

Wstałam dzisiaj jeszcze przed budzikiem, dzięki temu miałam więcej czasu żeby się rano zebrać, tak na spokojnie. Poza tym zaświeciło słoneczko, więc już w ogóle byłam szczęśliwa. Pojechałam na zajęcia na 10, a później do babci na obiad, potem wróciłam na uczelnie, ale prowadzący nie przyszedł, więc wróciłam do domu. Chwilkę posiedziałam i poszłam się spotkać z Werką, jak zwykle poszłyśmy na kawę i przegadałyśmy ładnych kilka godzin. Do domu wróciłam dopiero koło 21. 

A teraz coś czego już dawno nie było, czyli foodbook w zdjęciach :)


Serek wiejski z rzodkiewką, fuet i chrupkie pieczywo z guacamole


Wypiłam prawie całą butelkę. Normalnie w ogóle nie piję soków, ale ten trafił w moje ręce przypadkiem właściwie. 


Barszcz biały 


Zapiekanki i surówka (nie zjadłam całej)


120 gr sorbetu z mango


Kawa


Sałatka i bagietka czosnkowa 

To był pierwszy dzień "powrotu na właściwe tory". Nie był idealny, ale był pierwszy, więc to się liczy. 

Nadal nie wiem co z Szymkiem, to znaczy czy widzimy się jutro, czy dopiero w piątek. Bardzo mnie to denerwuje, bo ja lubię sobie wszystko zaplanować, a on wręcz przeciwnie. Postanowiłam, że nie będę dłużej patrzeć na niego tylko robić też tak jak mi pasuje, a może powinnam powiedzieć "zwłaszcza tak jak mi pasuje". 

Jutro zapowiada się zabiegany dzień, więc teraz uciekam spać :) 

wtorek, 28 marca 2023

1256 || Dobra, koniec tego dobrego, od jutra wracam!

 Wtorek, 21:45



Mam wrażenie, że w ostatnich miesiącach, mój blog przestał być miejscem o tematyce dietetycznej, a stał się przestrzenią, w której opisuje wzloty i upadki w moim życiu miłosnym. Nie żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało, cieszę się, że w ogóle mam jakiekolwiek życie miłosne, ale mam też wrażenie, że przez to straciłam z oczu cel. Czasami warto sobie powiedzieć "dosyć tego dobrego, od jutra zaczynam". I ja tak robię dzisiaj, od jutra wracam nie do diety, bo serio nie lubię już tego słowa, ale po prostu do ponownego dbania o to, co wkładam do ust. Dlatego zamierzam powrócić do:

- częstszego jedzenia chrupkiego pieczywa zamiast tego normalnego

- jak energetyki to tylko zero kalorii

- więcej sałatek 

- częstszego jedzenia makaronu konjak zamiast zwykłego

- częstszego jedzenia zdrowych słodyczy 

- zmniejszenia porcji jedzenia 



Od jutra zamierzam się trzymać tych zasad i dawać Wam znać jak mi idzie, moim kolejnym postanowieniem jest dodawać tu więcej zdjęć jedzenia. Przez chwilę tego nie robiłam, bo miałam wrażenie, że ciągle wrzucam to samo, ale mówi się trudno. 

Myślę, że raz w tygodniu, gdy będę z Szymkiem, to pozwolę sobie na może mniej zdrowy posiłek, chociaż wiem, że on też chce coś zmienić, więc może nawet nie będzie takiej potrzeby. 

A teraz wracamy do wczoraj....

Po napisaniu dla Was postu, zebrałam się, załatwiłam co miałam załatwić i pojechałam do Szymka. Spotkaliśmy się koło 17 u niego w mieszkaniu. Spędziliśmy genialny wieczór. Bardzo dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się itd. Cieszę się z tego, bo powiem Wam, że na początku nieco się obawiałam, że nasza relacja opiera się głównie na seksie. Dopiero teraz, po trzech miesiącach, to się ustabilizowało i zdecydowanie więcej czasu spędzamy na innych aktywnościach, w tym właśnie na rozmowach, takich jak ta wczorajsza :) S. odwiózł mnie do domu po 22, po takim wieczorze ciężko mi się było z nim pożegnać. W domu jedynie się wykąpałam i poszłam spać. 

Dzisiaj rano pojechałam na uczelnie i spędziłam tam czas do 13, później spotkałam się z przyjaciółką. Dała mi prezent ze swojej wycieczki, zjadłyśmy pyszny ramen, a potem pojechałyśmy do mnie. 


Ten bryloczek, który widzicie ma odganiać zle moce :) 


Było fenomenalne! Znacznie lepsze niż w Vegan Ramen. 



Przed chwilą rozmawiałam z Szymkiem, to niby taki mały gest jak do mnie dzwoni, ale bardzo to lubię i doceniam. Mówiłam mu, że cieszę się na nasz wspólny weekend, co możemy sobie porobić (bo umawialiśmy, że spędzimy go razem, jako że w kolejny jedzie do rodziny na święta), a ten mi wyskoczył z tym, że umówił się na sobotę ze znajomymi. I wiecie... ja nie mam nic przeciwko, dla mnie to jest jasne, że chce spędzić z nimi czas, ale no jednak wcześniej umówił się już ze mną. Poza tym trochę mnie to boli, że nawet nie zapytał, czy chcę też wpaść (bo znajomy przychodzą do niego). Dodam, że jego koledzy przychodzą ze swoimi dziewczynami... 
Sama nie wiem co mam myśleć o tej sytuacji, poza tym, że mnie to lekko smuci. Na dodatek jakiś cholerny głosik w mojej głowie mówi mi, że to dlatego, że wstydzi się tego jak wyglądam... Mam wrażenie, że nie ważne ile bym nie schudła, to w swojej głowie zawsze będę grubaską. 
Wiem, że najlepiej byłoby o tym porozmawiać, ale szczerze myślę, że tego nie zrobię. Nie chcę go "przekonywać" żeby mnie zapraszał na takie imprezy, chciałabym żeby sam tego chciał. 

Jak myślicie? Chętnie poznam Waszą opinię? 

poniedziałek, 27 marca 2023

1255 || Hello Monday!

 Poniedziałek, 15:43


Hejka!

Jak tam u Was? Ostatnio znowu mało osób się tu odzywa, myślałam, że na wiosnę będzie jakieś bum, ale niestety, póki co, nic z tego. Poczekamy dłużej to zobaczymy, może coś się ożywi. 

Ja się wyspałam, rano wstałam o 8, zebrałam się szybko i pojechałam na uczelnie. Godzinę temu skończyłam zajęcia, zjadłam obiad i nadal czekam na uczelni. Mam pojechać prosto do Szymka, ale niestety praca mu się przedłużyła i pocałowałbym klamkę, także wolę poczekać dłużej tutaj. Za chwilkę natomiast się zbieram, pójdę jeszcze poprawić makijaż, do rossmanna po jakiegoś zdrowego batona, bo mam ochotę na słodkie i doładuję kartę autobusową. Dzisiaj mamy w planie obejrzeć serial, a później jedziemy do meksykańskiej restauracji. Zawsze chciałam pójść gdzieś na tacos i nachosy :) 

Ostatnie 4 noce spędziłam z Szymkiem i powiem Wam, że dzisiaj dziwnie i źle mi się spało samej. Pomimo, iż S. chrapie jak jasna cholera, to nie wiem dlaczego w ogóle mi to nie przeszkadza, powiem Wam, że wręcz przeciwnie, jakoś mnie wycisza. Taki jednostajny dźwięk. 

Przed chwilą posiedziałam chwilę na Insagramie, zapisałam sobie kilka przepisów, które chce wypróbować. Powiem Wam, że często coś odtwarzam, a rzadko Wam o tym mówię. Np. w ten weekend zrobiłam nadziewany chlebek, który wyszedł fenomenalnie! A przepis jest banalny :) 


Dobra dziewczyny, ja kończę pić herbatę i się zbieram :) Życzę Wam miłego wieczoru, ale także udanego tygodnia!

niedziela, 26 marca 2023

1252-1254 || No haj

 Niedziela, 19:49



Haj dziewczyny!

Ostatni raz odzywałam się do Was w czwartek, cały weekend spędziłam bardzo miło. W czwartek Szymek przyjechał po mnie koło 20, pogoda była świetna, więc nawet zeszłam na dół pod blok chwilę wcześniej i zaczekałam na niego na ławeczce. Pojechaliśmy do domu, szybkie buzi i wieczór spędziliśmy oglądając The Office i jedząc popcorn. 

W piątek wstaliśmy o 7:20, bo S. szedł do pracy. Ja zrobiłam mu śniadanie, drugie śniadanie i potem się jeszcze na chwilkę położyłam do łóżka. Niestety dostałam też wtedy dwie bardzo złe wiadomości, które miały związek ze stanem zdrowia osób z mojej najbliższej rodziny. Muszę wierzyć, że będzie dobrze i się tym nie przejmować. Tego poranka starałam się być dla siebie wyrozumiała, po prostu dobra. Wzięłam długi prysznic, zjadłam dobre śniadanie i się zrelaksowałam. Później ogarnęłam mieszkanie i S. wpadł w przerwie na obiad, gdy wrócił z pracy po 16, to tylko chwile odpoczęliśmy i pojechaliśmy nad Wisłę. Pogoda znowu była świetna! Wypiliśmy dwa piwka, bardzo dużo i długo pogadaliśmy i wróciliśmy do domu koło 21.  


Ten dzień zdecydowanie zbliżył nas do siebie. Poza tym ja też uświadomiłam sobie kilka rzeczy. To zabrzmi głupio, ale gdy przez tyle lat nie mogłam znaleźć sobie nikogo odpowiedniego, to często pragnęłam takich zwykłych rzeczy jak np. siedzieć nad Wisłą z chłopakiem albo trzymać się za ręce w autobusie. Miło jest mi gdy wiem, że teraz wszystkie moje marzenia, zarówno te małe i jak i dużo się spełniają. 

W sobotę pojechaliśmy do Ikei, a także do kina na Krzyk VI, był serio okropny! Ale mówi się trudno. Wczoraj też wcześniej położyliśmy się spać, bo byłam bardzo zmęczona, a dzisiaj spaliśmy do 11 nowego czasu. Uuu także odespałam cały tydzień. Miałam się dzisiaj widzieć z przyjaciółką dlatego wróciłam do domu wcześniej, bo już koło 16, ale okazało się, że coś jej wypadło. Także popołudnie spędzam sama. Ugotowałam już sobie posiłki na jutro, a zaraz idę wziąć długą kąpiel i poczytać książkę w wannie. 



Dobrze jest mi z Szymkiem. Mimo iż czasami serio nie myśli, ale widzę już, że uczy się na błędach. Jestem zdania, że w popełnianiu błędów nie ma nic złego o ile później wyciągamy z nich jakieś lekcje na przyszłość. 


Staram się też bardziej pilnować diety. Ale różnie z tym bywa. Myślę, że pomoże mi to, gdy zacznę częściej pisać o swoim jedzeniu tutaj na blogu, ale to już od jutra :) 

czwartek, 23 marca 2023

1250-1251 || Bardzo długi weekend

 Czwartek, 11:50



Hejka!

Wczoraj się nie odzywałam, bo nie miałam czasu. Rano pojechałam na zajęcia na 9:45, później w przerwie do babci na obiad, byłam też w bibliotece i Rossmannie, a następnie wróciłam jeszcze na uczelnie. Później pędem do domu, były takie korki, że wracałam ponad godzinę. Jedynie zdążyłam się szybko ogarnąć i przyjechał Szymek, zeszło nam ze dwie godziny zanim się sobą nacieszyliśmy i potem wyszliśmy do knajpy. Zjedliśmy pizze, wypili piwko i potem jeszcze poszliśmy do biedronki po kinder joy z Harrym Potterem. 


W jajkach miałam takie postaci. Szczerze mówiąc nie wiem po co mi to jest, ale mnie cieszy, a jak mnie coś cieszy, to zamierzam to robić. 


W domu obejrzeliśmy Ugotowanych w parach, podjęłam też próby namówienia S. do udziału, ale bezskuteczne. Właściwie tego się spodziewałam. No ale nic! Gdyby była normalna edycja, to sama już dawno bym się zgłosiła :) 
Położyliśmy się spać jakoś koło północy i tak oto mamy dzień dzisiejszy. Jakoś kiepsko się wyspałam, S. tak samo niestety, sama nie wiem dlaczego dobrze nam się śpi tylko u niego. Rano wstaliśmy o 7, zrobiłam śniadanie, drugie śniadanie i po wyjściu S. do pracy jeszcze się położyłam. Jakaś jestem dzisiaj bez energii mimo, że wypiłam już dwie kawy i zjadłam duże, czekoladowe ciastko. 

Jak tylko skończę pisać wpis, to lecę sprawdzić zadania i za godzinkę uciekam na korepetycje. Nie chce mi się jak cholera, no ale nie chcę odwoływać jeśli nie mam powodu. Wieczorem natomiast widzę się z Szymkiem, wieczór spędzamy w domu z dobrym filmem lub serialem. 



Maffin bardzo dobrze reaguje na Szymka. Cieszę się, bo normalnie jest z niego mały dzikus :) A tak to nawet daje się głaskać, nie za często, ale jednak. 



Po lewej ciastka, które ostatnio upiekłam. Przepis jest z kwestii smaku- ciasteczka brownie. 

I patrzcie co miałam pod nakrętką z tymbarka! Ostatnio tak się czuję dziewczyny :) Na szczycie :) Wszystko mi się układa. Pamiętam jak kiedyś sobie myślałam jak ludzie są w stanie pogodzić wszystkie rzeczy na raz i mieć jeszcze jakieś życie prywatne. Ja tak im tego zazdrościłam, bo ja po prostu nie umiałam. Byłam ciągle zmęczona, przygnębiona, sfrustrowana, a pocieszenia szukałam w jedzeniu. Ale wiecie dlaczego tak było? Bo ja zwyczajnie miałam za dużo na głowie. Dwa kierunki studiów, pełno korepetycji, na dodatek sama musiałam ogarniać mieszkanie, jedzenie, zakupy, sprzątanie i jeszcze w pewnym momencie doszła mi opieka nad babcią. 
Teraz jest zupełnie inaczej! Studiuje tylko jeden kierunek, mam mniej korepetycji, dzielę zajmowanie się domem, a do babci chodzę raz w tygodniu. Na dodatek mam czas na gotowanie sobie posiłków, chodzenie na siłownie, spokojne pisanie pracy magisterskiej i mogę spędzać czas z chłopakiem :) 
Mogę śmiało powiedzieć, że jestem zadowolona ze swojego życia teraz! 

wtorek, 21 marca 2023

1248-1249 || To już jutro!

 Wtorek, 22:27



Cześć Kochane :)

Wczorajszy dzień minął mi dobrze, byłam na uczelni od 10 do 15, na zajęciach udało mi się napisać ze 2 strony magisterki. Mało, ale zawsze do przodu. Później poszłam na korepetycje i w końcu udało mi się być bardziej stanowczą, a uwierzcie, że mam z tym problem. Na uniwersytecie rozwiązałam też dwie ważne sprawy, z którymi długo zwlekałam, także mogę być z siebie dumna. Po powrocie do domu miałam jeszcze pisać pracę, ale kompletnie nie miałam weny. Wieczór spędziłam na spokojnie, poszłam na zakupy do biedronki i chodziłam sobie wolno między alejkami. Możecie się z tego śmiać, ale ja doceniam ten okres w moim życiu kiedy po prostu mam czas :) Przyszła mi też wczoraj paczka z Reserved, zamówiłam sobie ostatnio trochę bielizny. 



Po lewej widzicie wszystko, co zamówiłam, ale część z tego zwrócę. Staniki po prawej stronie zostawiam! Są super, a zamówiłam je tak dodatkowo. Mój biust bardzo ładnie w nich wygląda i będę świetne na lato. 


Całe zamówienie zrobiłam dla tych kompletów i powiem Wam, że o ile stanik okej, tak majtki są kiepskie. Takie bardzo wysokie i nie czuję się w nich dobrze, zwłaszcza w tych czerwonych. Jasny komplet zostawię, a ten czerwony oddam, bo źle się w nim czuję. 

Dzisiaj pojechałam na uczelnie na 8:45, bo miałam spotkanie z promotorką. Powiem Wam, że pisanie pracy idzie mi teraz znacznie łatwiej. I nie chodzi o temat, ani prowadzącego tylko zwyczajnie o to, że ja mam więcej czasu i zupełnie inne podejście do tematu. Później miałam 2 zajęcia i pojechałam na korepetycje. W domu upiekłam ciasteczka, zrobiłam pastę jajeczną i zmieniłam pościel. Trochę sobie odpoczęłam i wieczorem poszłam na siłownie. Ciężko mi się było zebrać, ale cieszę się, że mi się udało. 

Teraz jestem już bardzo zmęczona, pooglądam chwilę tik-toki, poczytam książkę i uciekam do spania :) 

W ogóle dzisiaj był pierwszy dzień wiosny, ale w ogóle tego nie odczułam przez kiepską pogodę, mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. W końcu zobaczę się z S., pierwszy raz mieliśmy od siebie taką długą przerwę i po prostu się za nim stęskniłam. Poprosiłam mamę żeby przenocowała u babci i oczywiście ma z tym problem. Często zostaje u niej na noc w tygodniu, ale tak sama z siebie, bo jak ja już o to poproszę, to ona nagle nie chce. Szkoda słów. 


niedziela, 19 marca 2023

1247 || 9 dni

 Niedziela, 21:36


Cześć dziewczyny!

Jak Wam minął weekend? To był mój drugi weekend w tym roku, który spędzałam samam, bez Szymka. Powiem Wam, że odzwyczaiłam się już od tego, ale mimo to starałam się super zorganizować sobie czas. Od piątku udało mi się posprzątać całe mieszkanie, w tym zorganizować szafę i komodę z bielizną, byłam na kawie z koleżanką, 3 razy na siłowni, napisałam 6 stron magisterki, zrobiłam zadanie na studia, przygotowałam sobie posiłki na dwa najbliższe dni, zrobiłam piękne hybrydowe paznokcie, a także mini spa. Także uważam, że świetnie wykorzystałam ten czas kiedy byłam sama, niemniej jednak nie mogę się już doczekać kolejnego weekendu z S. 


Dzisiejszy meal prep. 
Zrobiłam sobie pancakes z borówkami. Zawsze korzystam z tego przepisu O TEGO. Nie jest on fit ani nic z tych rzeczy, ale te w zdrowej wersji średnio mi podchodzą. Planuje zjeść je na śniadanie w poniedziałek i wtorek, moja mama też sobie weźmie kilka do pracy. 
Podsmażyłam na patelni tofu, bo jutro będę brała sobie z nim kanapkę na uczelnię. Tak samo przełożyłam serek wiejski do pojemniczka, później jeszcze do góry dałam pomidorka. W ogóle super jest ten pojemnik, a kosztował jedynie 4 zł w pepco.
Na obiad na dwa najbliższe dni zrobiłam sobie bataty. Bardzo je lubię, ale rzadko kupuję, bo są drogie, ostatnio dorwałam na promocji. Do tego zrobiłam kotlety z ciecierzycy. Przepis bardzo prosty. Wystarczy zblendować ciecierzycę, dodać podsmażone pieczarki i cebulkę, trochę mąki, obtoczyć w bułce tartej (następnym razem spróbuję w zmielonych płatkach kukurydzianych) i upiec. 


Przed siłownią zjadłam dwa pancakes z masłem orzechowym i truskawkami. 


A tutaj dzisiejsza kolacja, czyli sałatka z tuńczykiem. 

Wczoraj przeglądałam swoje stare posty i o ja pierdole dziewczyny! Jak ja wytrzymałam ostatnie lata. Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy moje życie znacznie się zmieniło, zdecydowanie na plus, wcześniej to była tragedia. Dosłownie porażka za porażką! Może faktycznie coś było nie tak z tymi planetami, niby w to nie wierzę, ale kurde, sprawdziło się. Moje życie zaczęło wychodzić na prostą gdy wyjechałam do Hiszpanii, byłam tam bardzo szczęśliwa, dokładnie 9 dni po powrocie poznałam Lukasa, po zakończeniu tej relacji, 9 dni później poznałam Szymona na Tinderze i kolejne 9 dni później spotkaliśmy się na żywo, po kolejnych 9 dniach byliśmy już parą. Zbieg okoliczności? Hahah pewnie tak :) 

W ogóle gdy byłam w piątek na kawie z koleżanką jakoś zeszłyśmy na temat związków i ona wtedy powiedziała, że dla niej 3 miesiące to za krótki okres czasu żeby wejść z kimś w związek. Ja jestem w szoku, bo dla mnie to bardzooo długo. Dajcie znać co Wy o tym uważacie. Teraz znamy się z S. trzy miesiące i powiem Wam, że nie żałuję tego, że tak szybko weszliśmy w związek. Ominęliśmy ten cały etap poznawania się no i co tu dużo mówić, takiej niepewności. Cieszę się, że tak to się potoczyło i że niemal od razu wiedziałam na czym stoję. Myślę, że dla takich osób jak ja jest to szczególnie ważne. 

Buźka! Idę poczytać książkę i pooglądać tik toka :) 


sobota, 18 marca 2023

1242-1246 || Kilka nowości

 Sobota, 09:54


Hejka!

Nie odzywałam się kilka dni, ale we wtorek dostałam okres i całe trzy dni źle się czułam. Nie wiem, chyba przyzwyczaiłam się już do leków przeciwbólowych i muszę je w końcu zmienić, zobaczymy za miesiąc. Wczoraj już było okej. Rano posprzątałam mieszkanie, później zrobiłam sobie nowe paznokcie. Kurde! Wychodzą mi coraz lepiej. Nawet koleżanka powiedziała, że gdyby nie wiedziała, że sama sobie robię, to pomyślałaby, że są z salonu.


Ja jestem bardzo zadowolona z efektu :) 

Po południu wybrałam się na kawę z koleżanką, bardzo dobrze nam się rozmawiało. Obok kawiarni, do której chodzimy jest moja siłownia, więc od razu też tam zawitałam. Byłam 20 minut na orbitreku, 10 minut na schodach i pół godzinki na rowerku. Bardzo podoba mi się taki trening i zamierzam go częściej powtarzać. 
W tygodniu miałam siedzieć nad pracą magisterską, ale jedyne co robiłam to leżałam i coś oglądałam. Nie mam do siebie pretensji, bo po prostu bardzo źle się czułam. Dobrze, że ten weekend mam wolny (w sensie nie spędzam go z chłopakiem), to mogę teraz nad tym popracować. Wieczorem zamierzam się wybrać na siłownię. Chcę też dzisiaj posprzątać szafkę ze stanikami, bo niby mam ich dużo, a w większości nie chodzę, bo na mnie nie pasują. I muszę zobaczyć co rzeczywiście mam. W czwartek zrobiłam sobie zamówienie nowej bielizny, kupiłam kilka rzeczy na promocjach w Reserved. Niestety, ale mam spory biust, więc i wszystkie staniki są drogie, bo muszę mieć dobrze dobrane, także cieszę się, że trafiła się okazja. W szafie też chcę zrobić porządek i oddzielić rzeczy "pod domu" i te na wyjścia. Nie wiem czy Wam to kiedykolwiek mówiłam, ale od kiedy schudłam te 20 kilogramów, to sukcesywnie zaczęłam wymieniać całą garderobę. Niektóre rzeczy tak źle mi się kojarzyły, że je po prostu wyrzuciłam, nawet moja mama mnie do tego zachęcała. Chodziłam wówczas wtedy tylko w czarnych rzeczach, ewentualnie bordowych albo grantowych, teraz szaleje z kolorami i uwielbiam to :) 

Jeśli chodzi o S. to jest na wyjeździe w Austrii. Nasz kontakt jest marny, ale nie mam o to pretensji, bo w końcu jeździ na nartach cały dzień. Powiem Wam, że tęsknie już za nim. Mam nadzieję, że uda nam się spotkać w tygodniu, a nie dopiero w weekend. 


Kupiłam sobie ostatnio takie adidasy na sezon wiosenny. Myślałam żeby kupić sobie jakieś firmowe typu nike albo puma, ale kurcze były bardzo drogie, więc stwierdziłam, że nie chcę przepłacać. 
Ten malinowy dres jest z sinsay i wygląda super. 


Te dwie rzeczy też mam z sinsay.

Postanowiłam sobie, że jeśli jakieś ubrania będą w dobrej cenie to je będę kupować. W sensie wiecie, nie chcę sobie odmawiać nowych ubrań, bo robiłam to przez bardzo bardzo bardzo długi czas i myślę, że teraz zasługuję żeby kupować sobie to, co mi się podoba. 


A tutaj moje dzisiejsze śniadanie. 
Bułka wieloziarnista z pastą z łososia (więcej nie będę kupować takich rzeczy, bo są bardzo kaloryczne jak sprawdziłam), ogórkiem oraz roszponką i kiełkami. druga jest z pesto, mozarellą light, pomidorem, roszponką i kiełkami. 
Wczoraj kupiłam sobie także truskawki, bo bardzo ładnie pachniały i były na promocji, ale niestety smak jeszcze nie ten. 

W ogóle nie wiem, czy widziałyście, ale niedawno wystartowała nowa edycja "Ugotowanych" :) Tym razem są to ugotowani w parach. Jeśli nie każdy zna ten program, to powiem tyle, że każdego dnia je się kolacje u innej osoby (teraz u innej pary), a później się ją ocenia. Powiecie, że zwariowałam, ale będę namawiać S. żebyśmy się zgłosili hahaha Nigdy nie chciałam brać udziału w jakimś reality show, nie cierpię takich rzeczy, ale ten program bardzo mi się podoba i oglądałam go już jako dziecko. Myślę, że mogłoby to być świetne doświadczenie i dobra zabawa! 

A tak z innych rzeczy, to w czerwcu mam wesele! To będzie pierwsze, na którym będę (nie licząc tych, na których byłam jako dziecko). Bardzo się cieszę z tego powodu, zwłaszcza że mam chłopaka, z którym mogę iść. Będzie świetnie! Jedynie moje plany psuje matka, która chce iść z ojcem, mimo że nie są razem od prawie 20 lat... To ta się kurde uparła. Powiem Wam, że bardzo, ale to bardzo chcę iść na to wesele, ale nie wiem czy byłabym w stanie znieść matkę, która udaje małżeństwo z ojcem... To za dużo fałszu i obłudy nawet jak na moje możliwości. Moja matka nikomu nie powiedziała, że rozstała się z ojcem, wie tylko moja babcia. Dacie wiarę? Dla niej to tak wielki wstyd, że woli kłamać każdemu z rodziny niż się do tego przyznać. Także jeśli zdecyduje się na taką szopkę, to nie będę chciała iść na to wesele. Nie bawiłabym się dobrze, to po pierwsze, po drugie jak ja niby miałabym wytłumaczyć to Szymonowi? Chyba bym się zapadła pod ziemię gdybym słyszała jak matka kłamie o swoim szczęśliwym związku w jego obecności... Mam nadzieję, że jednak przekonam matkę żeby po prostu poszła sama i tyle. 

Dobra kochane! Ja tu gadu gadu a czas ucieka :) 

poniedziałek, 13 marca 2023

1241 || Foodbook w zdjęciach

 Poniedziałek, 22:01


Cześć!

Napiszę ten wpis, pooglądam jeszcze pół godzinki yt i tik toki i lecę do spania. Jestem zmęczona :) 

Rano wstałam, zebrałam się i pojechałam na uczelnię, miałam zajęcia do 15, po nich miałam mieć jeszcze korepetycje, ale dziewczyna odwołała w ostatnim momencie. Udało mi się natomiast pójść na otwarcie nowego Rossmanna, załapałam się na darmowy żel pod prysznic, a nawet dwa. Hahah wiem, że to w sumie takie nic, ale zawsze cieszy :) 


To jest ten żel, o którym mówiłam wcześniej. Pięknie pachnie. Kupiłam natomiast suszone mango (pycha!) oraz taką wcierkę do włosów. Od lat używam z tej firmy, ale pobudzającej wzrost włosów, teraz postanowiłam coś zmienić, ale powiem Wam, że zapach jest kiepski. 


Dostałam też pełno próbek kremu do twarzy, co prawda +50, ale stwierdziłam, że i tak zużyję. Wszystkie sobie wycisnęłam i włożyłam do tego małego pojemniczka, inaczej czuję, że nigdy bym ich nie otworzyła. 

Po powrocie do domu zjadłam obiad, chwilę odpoczęłam i zebrałam się na siłownię. W drodze wstąpiłam do nowo otwartego DM i dostałam gratis czekoladę haha. Na siłowni zrobiłam godzinkę treningu (20 minut orbitrek, 10 minut schody i 30 minut rowerek), bardzo spodobało mi się takie połączenie. Wstąpiłam jeszcze do biedronki i pepco i do domu wróciłam po 20. 

A teraz dzisiejszy foodbook w zdjęciach, czyli coś czego już dawno nie było :) 


10:00 - 2x chrupkie z pastą z suszonych pomidorów, twarożek president, kabanosy wegańskie


13:00 - jogurt z truskawkami i domową granolą


16:00 tarta z brokułem i pieczarkami, zupa pomidorowa


Zjadłam też trochę mango w ciągu dnia


17:00 owoce pieczone w piekarniku z kruszonką, energetyk 


20:30 bułka z pesto, mozarellą light i pomidorem 




niedziela, 12 marca 2023

1239-1240 || Nie wiem co mam o tym myśleć

 Niedziela, 19:07



Cześć dziewczyny! 

Jak tam u Was? Jak Wam minął weekend? Mi dobrze. W czwartek Szymek przyjechał po mnie koło 20. Od razu zapytał się co niosę w siatce, więc odpowiedziałam, że prezent dla niego z okazji dnia mężczyzn, a on powiedział, że kiepsko, bo on na dzień kobiet nic dla mnie nie ma. Eh... powiem Wam, że bardzo słabo! Nie oczekiwałam prezentu, ale kurde chociaż jakiś mały kwiatuszek. Powiedziałam mu wprost, że trochę zawalił. Odpowiedział, że wie i na tym się właściwie skończyło. Byłam pewna, że gdy następnego dnia szedł na siłownie to kupi mi tego kwiatka, ale co wy... nadzieja umiera ostatnia. Było mi głupio zwłaszcza wtedy, gdy mi opowiadał, że w firmie chodził do każdej kobiety z pracy i wręczał im róże i słodycze. Czyli każda kobieta z jego otoczenia coś dostała, poza mną. 

Wracając do tematu... Gdy mnie odebrał to pojechaliśmy na zakupy. W domu szybkie buzi i buzi i zrobiłam nam na kolacje kolejną deseczkę. Powiem Wam, że zaczynam mieć już problem z wymyślaniem co tydzień czegoś nowego. Musze poszperać w internecie. Tego dnia wcześnie się położyliśmy, w piątek wstaliśmy po 7 bo S. leciał na siłownie. Ja zostałam w domu, ogarnęłam się i zrobiłam nam na śniadanie kolorowe kanapeczki. 


Po lewej stronie jest deseczka. Chorizo, fuet, winogrona, oliwki i do tego zrobiłam zawijańce z ciasta francuskiego. Do środka dałam szynkę, ser, ketchup, paprykę żółtą i kukurydzę. 
A kanapaki są dosłownie ze wszystkim co było w lodówce. 

Tego dnia była super pogoda, więc postanowiliśmy się wybrać do Doliny Kościeliska, ale przeszliśmy może jakieś 30 minut trasy i zawróciliśmy. Pogoda szybko się zmieniła, zaczęło padać i wiać silny wiatr. Dodatkowo śnieg zaczął topnieć i zrobiła się ogromna chlapa. Gdy woda nalała mi się do butów zdecydowaliśmy, że sobie odpuszczamy. Pojechaliśmy do Zakopanego. Najpierw weszliśmy do McDonalda po kawkę i zjedliśmy na pół loda. A potem poszliśmy na oscypki i chodziliśmy jakieś 2 godziny po Krupówkach. Oczywiście wzięliśmy też pełno serka do domu. Wróciliśmy do Krakowa po 18, droga przebiegła świetnie, słuchaliśmy podcastu "5 nie zabijaj", czyli mojego ulubionego podcastu kryminalnego. Wieczorem zrobiłam nam kolacje i oglądaliśmy Biuro. 


Domowe frytki z piekarnika z kurczakiem pieczonym w płatkach kukurydzianych, kukurydza po koreańsku (czyli smażona na patelni z masłem, serem i przyprawami), domowa surówka. 
Natomiast po prawej stronie widzicie sobotnie śniadanie- jajka po turecku. Smakowało mi, ale serio bez szału. Ja trochę przepis wzbogaciłam o warzywa. W oryginalnym przepisie wygląda to tak, że musicie jogurt grecki wymieszać z czosnkiem i przyprawami, a na to położyć jajko w koszulce i wszystko polać palonym masłem. Ja dodałam do jogurtu rzodkiewkę, a wszystko posypałam papryką i ogórkiem. 

W sobotę była okropna pogoda! Poranek spędziliśmy leniwie w łóżku, potem pojechaliśmy do Ikei po zasłony (zasłon nie kupiliśmy, ale hot doga owszem), S. poszedł też do fryzjera. Popołudnie spędziliśmy na spokojnie, a wieczorem znowu zahaczyliśmy o sklep i pojechaliśmy odebrać sushi. 



Dzisiaj też pogoda była kiepska, rano Szymek pojechał na siłownie. Ja w tym czasie zrobiłam nam na śniadanie szakszukę. I wiecie jak to jest z pomidorami, żeby się nie ubrudzić, to założyłam jego koszulkę, która i tak już miała iść do prania. Po jego powrocie do domu usłyszałam, że tę koszulkę to muszę zmienić, bo nie wyglądam atrakcyjnie... Ale mnie to zabolało. Tak samo w ubiegłym tygodniu usłyszałam od niego, że też powinnam przejść na dietę, bo mam boczki. S. nie jest szczupły, ma brzuszek, fałdki itd. a mimo to ciągle mu mówię, że świetnie wygląda, że nie musi się zmieniać, że jest bardzo przystojny, a w zamian za to dostaje takie komentarze jak wyżej... Poryczałam się przez te dwie sytuacje w łazience. 

Pozytywną rzeczą jest to, że byłam bardziej twarda i stanowcza przez ten weekend. Przykładowo po każdym skończonym posiłku mówiłam mu, że to on sprząta, bo ja gotowałam. Albo gdy wynikła ta rzecz z koszulką to powiedział mu, że mnie to zabolało, na co usłyszałam, że "się czepiam o głupoty", to mu powiedziałam, że się nie, bo to, co dla niego oznacza głupotę dla mnie może być istotną sprawą.

W przyszłym tygodniu się nie widzimy w weekend, bo S. wyjeżdża na narty ze znajomymi. Chciał przyjechać do mnie we wtorek, ale wybiłam mu to z głowy mówiąc, że i tak czeka go daleka podróż do Austrii (na te narty). Po prostu czuję, że potrzebuję nabrać dystansu, przemyśleć sobie kilka rzeczy i wzmocnić się psychicznie. 




Teraz idę się wykąpać, potem zjem jakąś kolacje i skończę oglądać film, który zaczęłam w ubiegłym tygodniu. Przyszły tydzień zapowiada się całkiem udanie, mam zamiar przysiąść nad magisterką, bo w tym nic nie zrobiłam. 

czwartek, 9 marca 2023

1232 - 1238 || Bardzo długi wpis

 Czwartek, 13:52



Cześć dziewczyny!

Na wstępie przepraszam, że tyle nie pisałam. Tydzień. To kompletnie do mnie nie podobne, ale po prostu nie miałam na to ochoty. Dzisiaj natomiast mam do omówienie tyle spraw, że coś mi się wydaje, że ten wpis wyjdzie super długi. Także jeśli macie ochotę, to zróbcie sobie herbatkę i zapraszam do przeczytania. 

Zacznę może od piątku. Tego dnia wcześniej spotkałam się z Szymkiem, bo przyjechał po mnie zaraz po pracy, tak koło 17, pojechaliśmy do niego i zaczęliśmy weekend. Mieliśmy tego dnia sprzątać, ale finalnie Szymek tylko odkurzył, a ja w tym czasie zrobiłam granolę, która wyszła fenomenalnie! Wiadomo trochę się poprzytulaliśmy, obejrzeliśmy serial (cały czas oglądamy The Office) i zrobiłam nam kolację. Mamy taki zwyczaj, że w piątki zawsze robimy sobie jakąś deseczkę. 



I co my tu mamy...
Coś a'la burgery, ale w zdrowszej wersji i zrobione z tortilli. Placek wysmarowałam mięsem mielonym i tą stroną wrzuciłam na patelnię, następnie dałam sos, cebulkę, ser żółty, ogórka kiszonego i pomidorka, wszystko posypałam jeszcze z wierzchu serem i przykryłam drugą tortillą. Ja użyłam tych małych.
A oprócz tego to standardowo fuet, chorizo, oliwki, papryczki, pomidorki i winogrona. 
Ja zjadłam dwa trójkąciki i trochę przekąsek. 

Następnego dnia Szymon miał silne postanowienie pójścia na siłownie z rana. Także nastawiłam budzik na 8:30, ale z łóżka wypędziłam go znacznie później. Zrobiłam nam lekkie śniadanie w postaci granoli. A po powrocie z siłowni zjedliśmy tosta w jajku z warzywami. 


Granola była z orzechami i bananem, do tego dodałam jogurt naturalny i mrożone truskawki. 
Na lunch zjedliśmy tosta, kiedyś Wam o nich mówiłam. 


Tutaj macie instrukcję jak zrobić. Ja natomiast po włożeniu chleba na jajka odwracam wszystko na drugą stronę, tak żeby omlet był w środku, a chleb przypieczony- chrupiący. 

A co robiłam gdy Szymka nie było w domu? W planie miałam pisanie magisterki lub czytanie książki, ale skończyło się na tym, że posprzątałam mieszkanie. Nazwijcie mnie głupią, teraz sama się tak czuję. Później usłyszałam jedynie, że nie musiałam, ale żadnego dziękuje ani nic z tych rzeczy. Zażartował jedynie, że jeszcze okna przydałoby się umyć.
Tego dnia nigdzie nie wychodziliśmy, bo było strasznie zimno. Jedynie wyszłam do cukierni po ciasto, bo Szymek miał ochotę, ale tylko jak ja pójdę... No to poszłam. Namalowaliśmy także w końcu obraz! Chwalę Wam się poniżej, moim zdaniem super wyszło :) 


Takie malowanie to świetny pomysł na wspólne spędzenie czasu. Oboje super się bawiliśmy. 





Jak zwykle wyszło pysznie!

Tego dnia obejrzeliśmy też dobry film, ale niestety nie pamiętam tytułu. 

Potem przyszła niedziela. Pospaliśmy do 10:30, gdy się już zebraliśmy to poszliśmy po kawę do żabki i kupiliśmy kolejne ciacho. Na śniadanie natomiast zjedliśmy szakuszkę. 


Szkszuka to taki nasz klasy, ale mi się powoli zaczyna przejadać, więc na ten weekend wymyśliłam coś innego. To ciasto po prawej to połowa ciasta brownie z poprzedniego dnia i nowe- 3 czekolady. Nie wiem czy pamiętacie, ale robiłam takie samo w Hiszpanii i wyszło pysznie. Bardzo chciałam jeszcze raz spróbować tego smaku. Ogólnie ostatnio bardzo często myślę o Hiszpanii. 


Dzień spędziliśmy miło, ale wieczorem gdy się już żegnaliśmy Szymek powiedział mi coś w stylu, że już mnie musi odwieźć bo czeka na niego "jedyna godzina, którą może spędzić sam w weekend". Oczywiście zapytałam czy wolałby więcej czasu spędzać sam, myślała, że znam odpowiedź, ale ten ku mojemu zaskoczeniu odpowiedział, że tak. Jakby powiedzieć, że zrobiło mi się przykro to tak jakby nic nie powiedzieć. Nie wiedziałam zbytnio jak mam się zachować, więc po prostu powiedziałam, że w przyszłym tygodniu pojadę w sobotę, ale szybko urwaliśmy ten temat. Było i nadal jest mi tak cholernie przykro (i głupio!), że mój chłopak ma problem żeby spędzić ze mną dwa dni w całym tygodniu. Jak najbardziej bym zrozumiała gdyby chciał wyjść ze znajomymi, nie widzę w tym żadnego problemu, ale że woli siedzieć sam w domu niż ze mną jakoś spędzić czas, nawet też w domu, to mnie trochę dobija. Myślałam, że jakoś w trakcie tygodnia przejdzie mi ten smutek i co tu dużo mówić, złość też, ale tak się nie stało. Byłam pewna, że chce spędzać ze mną więcej czasu, więc nawet namówiłam go żeby wziął sobie kiedyś wolny piątek (który wypadł jutro), a on mi wyskoczył z czymś takim. Dzisiaj się już widzimy, ale wiecie co? Pierwszy raz nie mam na to kompletnie ochoty i najchętniej zostałabym w domu. Dziwię się, że ta sprawa tak bardzo mnie poruszyła, może nawet za bardzo, ale jeśli nauczyłam się czegoś w ciągu ostatnich kilku lat, to tego, że jak Cię coś boli, to kurwa boli i tyle. 
Czasami dochodzę do wniosku, że Szymek ma  ze mną za dobrze i mówię to serio. Co tydzień robię zakupy, gotuję, sprzątam po gotowaniu, a w tym tygodniu nawet całe mieszkanie. Kupuję mu prezenty, dbam o to żebyśmy fajnie spędzili czas (jak np. termy albo to wspólne malowanie). Gdy wychodzimy gdzieś do knajpki, to powiem Wam, że nawet z reguły ja płacę, bo chcę mu jakoś zrobić przyjemność. 

Teraz pomyślałam, że koniec tego dobrego. Trzeba się nauczyć stawiać granicę. I to nie tylko w związku z Szymkiem, ale też z matką. S. napisałam, że nie robię zakupów, może sam na nie pojechać, albo zrobimy to razem. Jeśli chodzi o gotowanie to nie mam nic przeciwko, bo bardzo to lubię, ale sprzątać więcej nie sprzątam. 
Wczoraj był dzień kobiet i Szymek złożył mi życzenia, bardzo miło, ciekawe czy dostanę jakiegoś kwiatka. Nie ukrywam, że bardzo bym chciała. Ja kupiłam mu prezent z okazji dnia mężczyzn, możecie zobaczyć poniżej co przygotowałam. 



Ta torebeczka wygląda jak dla dziecka, zdaję sobie z tego sprawę, ale nic lepszego nie znalazłam w Pepco, a torebka to tylko torebka. 


Pomimo tego, że jestem na prawdę na niego zła (chociaż głupio się czuję będąc zła na to, że powiedział mi prawdę), to dziwnie czułabym się gdybym nic mu nie dała skoro jutro jest jego święto. Poza tym chciałabym mu w ten sposób pokazać jak sama chciałabym być traktowana.


Wcześniej powiedziałam także, że zamierzam być bardziej stanowcza w stosunku do matki i to prawda. Ostatnio nieźle mnie wkurza. Podam Wam kilka przykładów. W któryś dzień zaczęłam sobie gotować zupę, a ona mówi "zostaw, bo ja gotuję dla Twojego brata to od razu dla Ciebie ugotuję". Ja powiedziałam, że okej, ale chciałabym trzy porcje, na co ona, że spoko, nawet jak mój brat wszystko zje to ugotuje więcej. Potem się pytam gdzie ta zupa, a ona do mnie, że zabrakło, więc pytam kiedy ugotuje, a ona że już gotować nie będzie. I kurde to nie jest pierwszy raz kiedy tak robi. Wiecie dobrze, że zawsze gotuję sobie meal prep, więc gdy ona mówi, że coś zrobi, a potem tego nie robi, to po prostu utrudnia mi życie, bo nie mam potem co jeść. Później ta sama sytuacja powtórzyła się jeszcze z inną zupą i tartą szpinakową. Obiecałam sobie, że więcej nie dam się na to nabrać. 
Inną sytuacją, którą mogą przytoczyć jest to, że gdy mój brat przyjechał na dwa dni, to kazała mi zabierać wszystkie nakrycia wierzchnie z szafy z przedpokoju. I pomyślcie sobie przykładowo. Jest 6 wieszaków, zajęte są trzy, a mój brat przyjeżdża i chce powiesić jedną kurtką i moja mama mówi, że wszystkie wieszaki musza być puste, bo on będzie chciał sobie powiesić kurtkę. Ja kurwa nic nie mogę mieć tam. 
Inna sytuacja? W weekend, w który nie spotkałam się z Szymkiem zaczęła mi wmawiać, razem z babcią, że on pewnie nigdy nie wyjechał tylko nie chce się ze mną widzieć. Toksyczne. 


Zrobiłam jej taki prezent na dzień kobiet. Poszłam też do babci z prezent i kupiłam jej babeczki z owocami. 
Jeśli się zastanawiacie dlaczego na torebce jest napisane Beti zamiast mama, to nie wiem czy kiedyś o tym mówiłam, ale ja do mojej mamy nie mówię w ogóle mamo i to już od liceum. Po prostu to słowo nie chce mi przejść przez gardło. 



Dobra, nieźle się dzisiaj naprodukowałam. Nie wiem czy ktoś to przeczyta. Jeśli chodzi o bloga to też chciałabym coś zmienić. Dotychczas o części rzeczy nie pisałam, bo wydawało mi się, że albo coś nie jest na temat, albo kogo to obchodzi itd. ale teraz postanowiłam, że napiszę co mi będzie w duszy grało. Nawet jak będą to bardzo intymne albo kłopotliwe rzeczy, w końcu nikt nie musi czytać jak nie ma  ochoty. 

Na sam koniec chciałam Wam powiedzieć, że coś się dzisiaj zmieniło w kosmosie. Ponoć ostatnie 3 lata były ciężkie dla mojego znaku zodiaku, a teraz wszystko ma zacząć się układać. I mimo, że nie do końca wierzę w takie rzeczy, to jednak daje to pewną nadzieje. Wiecie też, że dokładnie trzy lata temu zaczął się mój pierwszy epizod depresyjny? Najgorszy czas w moim życiu! Może coś się zgadza. 






Pa dziewczyny!