Środa, 14:23
Ostatnie dni nie były dla mnie najlepsze. Właściwie to były złe. Praktycznie nie wstawałam z łóżka... Wczoraj i dzisiaj jest już trochę lepiej, ale humoru nadal nie mam dobrego. Na dodatek zarówno w poniedziałek jak i we wtorek nie byłam na uczelni, co jest ogromnym minusem. Opuściłam zarówno kolokwium jak i obowiązkowe zajęcia... Nawet tego nie skomentuje. Ale nie miałam siły wstać z łóżka.
Rano miałam wizytę u ginekologa, na szczęście wszystko jest okej. Idę jeszcze w przyszłym miesiącu na badanie. Zastanawiam się też nad tabletkami anty, ale moja obawa przed przytyciem jest chyba zbyt silna. A jeśli już jesteśmy przy wadze to dzisiaj rano się zważyłam i znowu schudłam. Schudłam już ponad 14 kilogramów. Skłamałabym gdybym powiedziała, że nie widać różnicy. Widać i to bardzo. Zwłaszcza po ubraniach. Powoli zbliżam się do mojego I celu. Kiedyś ustaliłam sobie cele wagowe i myślałam, że jak dojdę do tej wagi to już się zatrzymam i nie będę dalej odchudzać. Brakuje mi obecnie trochę ponad 4 kilo. I już jestem pewna, że gdy go osiągnę to się nie zatrzymam.
Mam też spore problemy ze snem. Jednej nocy potrafię spać po 14 godzin, a dzisiaj zasnęłam o 1 i obudziłam się już o 3:30. Męczy mnie to, bardzo.
Gdy nie mogę spać w nocy, to czytam książki. Obecnie jestem na bieżąco z trylogią hell, Dysharmonią oraz przeczytałam pierwszą część Teenage dirtbag. Wszystko na wattpadzie. Jeśli macie jakieś swoje ulubione książki z tej stronki to dajcie znać, chętnie przeczytam.
Z jednej strony przykro mi czytac tego posta, bo normalnosc łatwo potrafi zamienić sie w cichą obsesję. A jak jesz? Nadal tak jak z Twoich zdjęć? Czy mniej? Gratuluje utraty tylu kilogramów, na pewno czujesz się lzejsza, leksza, ale boje się o Ciebie
OdpowiedzUsuńNie już tak raczej nie jadam. Nie mam apetytu, ale to też kwestia tego, że bardzo zmniejszył mi się żołądek. Teraz w sumie ciężko mi jest powiedzieć co jadam. Zazwyczaj jakieś jabłko, leczo lub jogurt. Ale jeśli mam być szczera to nie ma to zbytnio znaczenia, bo czasami jem tylko po to żeby dodać sobie energii i wystarczy mi sucha kromka chleba.
UsuńSzkoda, że się nie zatrzymasz... Może warto to jednak przemyśleć?
OdpowiedzUsuńUwierz mi, nie zaszkodzi mi jak schudnę jeszcze trochę. Myślę, że tak 10 kilo będzie okej :) Mam z czego.
UsuńTo ile wynosił ten cel wagowy? Jestem pod wrażeniem Twoich postępów tylko martwi mnie to, że mogą one być wynikiem depresji. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńWybacz, ale póki co nie chce mówić ani o wadze, ani o moich celach.
UsuńI nie jestem pewna, czy to jest depresja... U mnie to taka huśtawka. Raz jestem super szczęśliwa, produktywna i czuję, że mogę wszystko. A kolejnego dnia nie jestem w stanie wstać z łóżka. Coś jakby mania przeplatała się z depresją.
Cześć! Mam nadzieję, że będzie z Tobą lepiej. Wróciłam "do żywych" na blogosferze i muszę sporo u Ciebie nadrobić... Jedyne co mogę napisać - nie myśl o tym co będzie później i czy faktycznie się nie zatrzymasz. Pełen chill i spokój. Dobrze wiemy co się dzieje, gdy ambicja zamienia się w chorą obsesję.
OdpowiedzUsuń