wtorek, 3 stycznia 2023

1174 || Moja NAJWIĘKSZA trauma

 Wtorek, 22:12



Dzisiaj wróciłam na zajęcia, na szczęście póki co zdalne. Miałam je od 10 do 13, a później poszłam na korepetycje i zrobiłam w drodze powrotnej zakupy. Następnie usiadłam do zadania, które sobie na dzisiaj zaplanowałam, nadal nad tym siedzę i wydaje mi się, że jeszcze mi trochę zejdzie. Ewentualnie dokończę jutro na zajęciach. 


Przyszły mi dzisiaj dwie sukienki z mohito. Obie zostają, bardzo mi się podobają i są idealne na co dzień.

Zbieram się też już od dłuższego czasu do opisania Wam mojej największej traumy, jestem pewna, że w którymś z wpisów już poruszałam ten temat, ale chciałabym do niego wrócić, bo ostatnio dał o sobie znać. Jak wiecie, czasami udzielam korepetycji. Ostatnio byłam na zajęciach u dziewczynki, która kiepsko się uczy, ma zagrożenie z języka angielskiego i wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy dowiedziałam się, że mimo to jej tata przygotował dla niej kalendarz adwentowy z małymi prezentami na każdy dzień. Pewnie nie rozumiecie o co chodzi, nawet Wam zazdroszczę, ale już tłumaczę. U mnie zawsze i wszystko było zależne od mojego zachowania i na porządku dziennym było grożenie mi. Jak nie zrobisz tego, to coś tam, jak nie zrobisz tamtego to Ci to zabiorę itd. I w pewnym momencie w dzieciństwie przestałam prosić o cokolwiek, bo już wtedy wiedziałam, że nie nacieszę się długo daną rzeczą, gdy zrobię coś źle, to od razu zostanie mi zabrana. Rozumiecie? I tak sobie pomyślałam, że gdyby moja mama w dzieciństwie (ba! a nawet teraz!) chciałaby mi zrobić taki kalendarz adwentowy to ja bym się w życiu nie zgodziła, bo i tak prędzej czy później by powiedziała coś w stylu, że na to nie zasługuję, że jak czegoś nie zrobię to mi go zabierze, że żałuje że mi go dała itd. I dziewczyny, ja mówię to ze 101% pewnością. Nawet teraz, w dorosłym życiu o nic już nie proszę. Nawet o głupią bułkę ze sklepu, bo potem mi to będzie wypominać. Nieraz się także zdarzało (nawet w ostatnich miesiącach), że dała mi jakieś pieniądze, a potem kazała je sobie zwracać, bo zrobiłam coś nie tak jak chciała. Podobna sytuacja powtórzyła się w sylwestra. Nie wiem czy wiecie, ale ja nie zapraszam nikogo gdy ona jest w domu, bo się wstydzę jak mnie traktuje. Umówiłyśmy się już wcześniej, że ja zapraszam koleżankę na sylwestra, a ona pójdzie do babci. Ale też w tym samym dniu nie zgodziłam się na dźwiganie bagażu mojego brata i zgadnijcie co powiedziała moja mamusia kilka godzin przed godziną zero? Że ona pierdoli i nigdzie nie idzie. I tak też zrobiła, została w domu. Następnego dnia rano, kiedy koleżanka jeszcze u mnie była zaczął się festiwal pretensji, boże jak mi było wstyd. 
Nawet nie wiem jak nazwać tę traumę, ale mam nadzieję, że po tym opisie będziecie wiedzieć o co mi chodzi. 


A teraz szybka zmiana tematu i trochę jedzenia z dzisiaj. 


Tortilla z jajecznicą z dwóch jajek z pieczarkami i papryką; zupka pieczarkowa 


Batonik, ale nie zjadłam całego. Ostatnio bardzo mi one smakowały, a dzisiaj to tak średnio. 


Dwie kromki z masłem i serem żółtym (boże ale miałam ochotę na coś takiego!); sałatka 

To oczywiście nie wszystko co dzisiaj zjadłam. Oprócz tego jadłam też śniadanie i rosół. 


Jutro widzę się z Szymkiem. Nadal mam w pamięci nasz pocałunek i boże... to serio był najlepszy pocałunek w moim życiu.


Idę pracować dalej. 

9 komentarzy:

  1. Bardzo Cię rozumiem, u mnie było to samo, jedynie czyny plus słowa. Cytat z książki o toksycznych rodzicach : "Prawdziwa wolność przychodzi wówczas, gdy zaczynamy inaczej działać. Słyszę wszystko, co mówisz, ale dla mnie to tylko słowa. Jedynym sposobem, by wygrać, jest nie grać. Rodzic, którego zachowania nie można przewidzieć, jawi się dziecku jako przerażający bóg."
    Mam nadzieję, że ten rok bedzie dla Ciebie tak samo pozytywny jak się zaczął

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także mam taką nadzieję, nie tylko dla mnie, ale dla nas wszystkich :)

      Usuń
  2. Od ludzi, którzy tak traktują innych jak Twoja matka należy słusznie i szybko uciekać. Przykro, że tak źle trafiłaś w tej życiowej ruletce. Wiedz, że to nie Twoja wina. Pozdrawiam i dobrego nowego roku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem ten twój lęk. Ja ogólnie jako dziecko miałam silne poczucie własności, lęk przed stratą i np potrafiłam rzadziej przytulać ukochanego pluszaka, żeby na pewno nie zniszczył się do końca mojego życia, żeby mi 'wystarczył'. Jeśli coś zgubiłam ukochanego to całymi tygodniami przechodziłam żałobę i ryczałam po kątach. Gdyby moja mama zabierała mi rzeczy za karę to niewykluczone, że jako dzieciak bym się po prostu zabiła. Z tęsknoty za przyjacielem-przytulanką. Potem Pani psycholog mi wytłumaczyła, że moje przywiązanie do zabawek wynikało z braku zaufania do rodziców. Mieli zmienne nastroje i nie mogłam przewidzieć czy będą się śmiać czy wrzeszczeć, a zabawki zawsze były ze mną i nie oceniały, a w mojej wyobraźni kochały mnie tak, jak ja je.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, że mogłaś w końcu zrozumieć skąd się to wzięło, to daje takie poczucie komfortu psychicznego.

      Usuń
  4. Pięknie wyglądasz w tym kroju sukienek:) Ilekroć czytam o Twojej matce, zastanawiam się, nie myślałaś o wyprowadzeniu się? Miałabyś spokojniejsze życie, przynajmniej psychiczne. Powiem Ci z własnego doświadczenia, że jak nie mogłam wytrzymać ze swoją matką to miesiąc po otrzymaniu matury wyprowadziłam się do innego miasta. Już nic nie musiałam, nawetjej odwiedzać, kontaktować się,gdy nie zdecydowała się szanować mojej odrębności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komplement!
      U mnie jest trochę inaczej, bo matka ze mną ogólnie nie mieszka, jest zazwyczaj z babcią, a tutaj przyjeżdża na kilka dni.

      Usuń
  5. Ilekroć czytam o zachowaniu twojej matki, to jest mi po prostu niezmiernie przykro.
    Moja sytuacja z matką polega na ciągłym "skradaniu się", bo jej zachowania nigdy nie da się przewidzieć - tak jakbym miała dwie matki (jedna troskliwa, a druga to pokrzywdzona przez życie, ciągła ofiara, która nigdy nie robi nic złego). Bardzo często kiedy trafiam na jej miłą wersję, to robię sobie nadzieję, że taka już zostanie i powoli zaczynam jej ufać, dzielić się chociaż częścią emocji, a później za każdym razem kończy się to zawodem. Matka zawsze znajdzie powód do awantury, nawet najmniejsza rzecz potrafi ją sprowokować i kończy się na tym, że wykorzystuje to co jej powiedziałam (w momencie tego okresu miłej matki) przeciwko mnie. Szantaż emocjonalny i stawianie siebie w roli ofiary to totalnie jej bajka i cokolwiek by się powiedziało to nie ma znaczenia, bo ona zawsze jest przekonana o swojej niewinności. W całym swoim życiu nigdy nie usłyszałam od niej słowa przepraszam.

    OdpowiedzUsuń