Niedziela, 21:51
Wiecie co sobie uświadomiłam? Już właściwie jakiś czas temu, ale ze względu na to co się dzieje obecnie na świecie jakoś o tym nie pisałam. To jest moja ostatnia szansa. Ostatnia szansa na szczęście. A ja, chociaż zapewne wiele z Was także, szczęście utożsamiam z chudością. Wiem, że tak nie powinno być, że to błędne i chore myślenie, ale nic nie jestem w stanie na to poradzić. To poczucie, iż będę szczęśliwa dopiero w momencie gdy schudnę jest we mnie tak silnie zakorzenione, iż dałabym sobie teraz rękę uciąć, że nawet lata terapii nie zmieniłyby mojego zdania. Dodatkowo dochodzi kwestia mojego wyjazdu, we wrześniu wyjeżdżam do Włoch na min. kilka miesięcy (wow nadal w to nie dowierzam). Jestem pewna, iż nie będę w stanie w pełni cieszyć się tą podróżą jeśli nadal będę wyglądać tak jak teraz. Wygląd w znacznej mierze wpływa także na moje poczucie własnej wartości, wiecie że to na ogół jest bardzo marne.
Od jutra zaczynam, znowu. Mam nadzieję, że to mój ostatni początek. Staram się jednak nie załamywać. Kiedyś często powtarzałam sobie "najlepsza jest chwila kiedy wszystko się zaczyna". Mam o co walczyć, bo serio.. jak nie teraz to już nigdy. Jestem przerażona, że tak może wyglądać reszta mojego życia.
A jeśli już mowa o tej reszcie życia. Moja matka dzisiaj znowu przyjechała, chyba na kilka dni. Pierwsze co zrobiła po wejściu do domu to przeszukała mi śmieci... bez komentarza. A potem trochę standardowego rządzenia się. Z jednej strony wydaje mi się, że przez lata już do tego przywykłam, ale z drugiej wiem, że "przywyknięcie" do czegoś takiego to najgorsze co mogę sobie samej zrobić. Oczywiście nadal nie powiedziałam jej, że wyjeżdżam, dowie się w ostatnim momencie. Chyba kiedyś Wam wspominałam, że po maturze miałam wyjechać na rok/dwa do USA przez kilka miesięcy tak mi męczyła o tym, że finalnie sama zrezygnowałam. Ale nie myślcie sobie, że to było jakieś tam wspominanie czy coś takie, to było codziennie zrzędzenie, serio. Jeśli czegoś w życiu żałuje, to tego, że w 2011 roku zaczęłam się odchudzać, co finalnie doprowadziło mnie do zaburzeń odżywiania, a także tego, że jednak nie wyjechałam do Stanów. Spokojnie, zmądrzałam.
Ja bym do tego kosza podrzuciła pozytywny test ciążowy haha, to by się mama podenerwowała troszkę ;)
OdpowiedzUsuńO to byłoby ciężko (i dobrze hahha).
UsuńDo września jest jeszcze sporo czasu i jak wytrwasz to na pewno Ci się uda odchudzić. Fajnie, że zainspirowałam Cię w jakiś sposób do ćwiczeń. A co do trampoliny to każdy sport niesie za sobą jakieś ryzyko kontuzji, jeśli się niepoprawnie ćwiczy
OdpowiedzUsuń