wtorek, 21 maja 2024

co o tym myślicie?

 Wtorek, 21:49



Jakiś ten tydzień dziwny, czuję że się miotam, a nie lubię tego stanu. 

W piątek moja mama wyjeżdża na ponad tydzień na wakacje nad morze, więc podjęłam decyzję, że na kilka dni zabieram Maffina (mojego kota) do chłopaka. Zobaczymy jak nam się będzie mieszkać w trójkę i przede wszystkim jak kitek zareaguje na nowe miejsce. Chciałabym go powoli przyzwyczajać. W ogóle jestem też wdzięczna, że Szymek się zgodził. Kiedyś kategorycznie zaprzeczał temu, że miałby on z nami zamieszkać, teraz jest już bardziej przychylny temu pomysłowi. 

Bardzo kiepsko się dzisiaj czułam przez okres, zarówno psychicznie jak i fizycznie, na szczęście jutro powinno być już wszystko w porządku. Miałam też w planach sobie odpocząć, bo akurat dziewczyna odwołała korki, ale nic z tego. Miotałam się z mamą w kuchni, a szczerze tego nienawidzę. 

Mam też do Was pytanie i jestem ciekawa Waszej opinii. Mam przyjaciółkę, która jest już ze swoim chłopakiem +10 lat, ponad rok temu się zaręczyli i ślub jest w grudniu tego roku. Ale sęk w tym, że niemal cały ten czas żyli w związku na odległość (wyjątkiem są początkowe miesiące znajomości). Widują się na kilka dni co 2-3 miesiące i to tyle. Nawet po ślubie mówi, że nie jest pewna czy od razu ze sobą zamieszkają. I jestem ciekawa co myślicie o takim związku? Nie chodzi mi o to żebyście oceniali moją przyjaciółkę, ale bardziej odpowiedziały w kontekście Was samych. Jeśli chodzi o mnie i moje zdanie, to nigdy bym się na coś takiego nie zgodziła. Rozumiem pożyć tak rok czy dwa jak sytuacja zmusi, ale nie 10, nie czułabym wsparcia od partnera, który jest setki kilometrów dalej i brakowałoby mi takich zwykłych wieczorków w ciągu tygodnia albo zasypiania wspólnie czy szykowania się do pracy. Myślę, że po czasie przestałabym nawet czuć, że jestem w związku, bo czym jest spędzenie ze sobą zaledwie kilkunastu dni w przeciągu całego roku? Poruszam ten temat nie przypadkiem. Nie wiem czy pamiętacie, ale pierwsze pół roku związku żyłam powiedzmy w związku na odległość, bo S. pracował w delegacji w innym mieście i wracał jedynie na weekendy. Na komunii mama S. zapytała się go czy nie ma w planie znowu podobnej delegacji i jakoś od tego czasu zaczęłam o tym bardziej intensywnie myśleć. Na szczęście chłopak odpowiedział, że już by się na to nie zgodził (ostatnia taka delegacja trwała ponad dwa lata...).  Także jestem ciekawa co Wy uważacie w tym temacie. 

Na koniec dodaje jeszcze zdjęcia kitka, bo robiłam mu dzisiaj mini sesję zdjęciową! 




Śliczności moje!


8 komentarzy:

  1. Znałam dwie takie "przechodzone" pary. Obydwie rozstały się krótko po ślubie (i po wielu latach związku na odległość lub na "dochodzenie"). Kwestia jest taka, że codzienne życie to nie jest życie na delegacji (chyba, że partner jest kierowcą tira lub marynarzem, wtedy to co innego). No i po bardzo długim narzeczeństwie podstawowym motywem ślubu jest strach przed zerwaniem. Stając przed wyborem "co dalej", stawia się na ślub (że niby rozwój, bo szkoda zainwestowanego czasu). A potem człowiek przegląda na oczy i widzi, że przez te 5-10 lat, gdy odwlekał ślub, po prostu czekał na miłość i się nie doczekał, więc wziął, co było pod ręką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat nie wiem jak jest w przypadku przyjaciółki. Wydaje mi się, że jest dosyć szczęśliwa w tym związku, ale prawda jest taka, że też nigdy nie miała okazji zobaczyć, że związek może wyglądać inaczej.

      Usuń
  2. Maffin to mega słodziak : )
    A ja jestem kociarą całym sercem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, jest wyjątkowo słodkim stworzonkiem :)

      Usuń
  3. Historia jak z filmu, aż ciężko uwierzyć, gdy się czyta. Różne są związki i ludzie, ale subiektywnie mam posobne zdanie do Twojego. Mieszkanie razem ,bycia caly czas to inny wymiar związku, ale różnie bywa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że związki są różne, ale też myślę, że po czasie powinno się zdecydować na czym nam bardziej zależy. Pracy czy partnerze.

      Usuń
  4. Piękny ten twój kitek jest. Ja przez 2 pierwsze lata małżeństwa (bo ślub wzięliśmy po 6 miesiącach od 1 spotkania) miałam męża od czwartku wieczorem do poniedziałku rano i o mało nie skończyło się rozstaniem. Jak się kogoś kocha to się chce być blisko i odległość strasznie przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń