Środa, 20:40
Włączyłam muzykę na maxa. Staram się jakoś zagłuszyć matkę, która gada przez telefon.
Boże rzygać mi się chce (dosłownie!) gdy słyszę jej ten zrzędzący ton. Ona zwiastuje koniec świata (też dosłownie). A ja zwiastuje swój koniec jeśli się zaraz nie zamknie (również dosłownie)
O 12 miałam dzisiaj egzamin i poszedł mi dosyć średnio. Jeszcze zamknięte jako tako, ale otwarte... Ale! Plusem jest to, że byłam skoncentrowana przez całe 45 minut i walczyłam do końca. Zobaczymy co z tego będzie. Później poszłam na zakupy do galerii. Rany... jak ja tego nie lubię. Jeszcze teraz zaczęły się wyprzedaże, więc są tłumy. Byłam dosłownie w 3-4 sklepach, a spędziłam tam jakieś 4 godziny, bo wszędzie ogromne kolejki. Stwierdziłam też, że cierpię na jakieś zaburzenia postrzegania własnego ciała. Ja na prawdę nie wiem jak wyglądam, nie wiem czy coś będzie na mnie małe, duże czy okej. Kupiłam dwie spódnice (w tym jedna taka na styk, ale większa była już za duża) oraz sweterek i bluzkę, które w sklepie wydawały mi się dobre, a w domu za duże. Ehh... no ja już nawet tego nie mam siły komentować.
Chyba najbardziej trafionym zakupem była bransoletka dla koleżanki oraz perfumy. Czy ktoś czytał trylogię hell? Kupiłam te słynne perfumy o zapachu wiśni, wanilii i cynamonu! Pachną cudownie! Dosłownie się nad nimi rozpływam, nawet pani w kasie powiedziała, że dobrze wybrałam.
Byłam też przekuć uszy! Nawet aż tak bardzo nie bolało :) Jestem bardzo zadowolona z efektu.
Pierwszy posiłek zjadłam dzisiaj po 18. Później byłam jeszcze na szybkich zakupach w rossmannie i teraz nogi wchodzą mi do dupy bo zrobiłam 22 tys. kroków. Za chwilę rozsiadam się przed telewizorem w salonie. Po drodze kupiłam sobie popcorn i serki, a także batona i zamierzam to wszystko zjeść, bo kalorycznie ten dzień wypadł okropnie. Na obiad zjadłam serek wiejski, ziemniaki i mizerię (właściwie to teraz jeszcze dojadam).
Od jutra wracam do codziennych ćwiczeń, mam potrzebę się zmęczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz