Piątek, 09:13
Cześć :)
Tęskniłyście? Bo ja bardzo! I już wiele razy miałam ochotę napisać tutaj post, ale w końcu odpuszczałam. Ostatni miesiąc minął mi właściwie podobnie do poprzedniego, a może było gorzej? Sama nie wiem, ale było minęło i nie chce do tego więcej wracać. Już od jakiegoś czasu "dobrze prosperuje", co to znaczy? To znaczy wstaje z łóżka o normalnej godzinie, ubieram się codziennie, maluje, nawet zaczęłam ogarniać rzeczy na uczelnie. Czuję się trochę jakbym ostatnie miesiące spędziła w śpiączce i uczyła się żyć od początku. Przecież rzeczy, które przed chwilą wymieniłam wcale nie są jakieś trudne, a mimo to dla mnie przez pewien czas w życiu były nieosiągalne, wiecie? Miałam problem z najmniejszymi rzeczami, więc teraz jestem zadowolona gdy uda mi się zrobić cokolwiek. Niestety taka kilkumiesięczna przerwa od życia (trochę ponad dwa miesiące) spowodowała spore uszczerbki w moim życiu. Ponieważ nie robiłam sobie przerwy jedynie od bloga, ja w tym czasie po prostu nie żyłam, wegetowałam. Ale wracajmy do tych uszczerbków... największy z nich praktycznie zawaliłam studia. Sytuacja jest co prawda jeszcze do uratowania, ale z pewnością będzie to wymagać ode mnie sporo wysiłku. Na jednym kierunku już prawie wszystko nadgoniłam. Został mi dwa egzaminy oraz esej do napisania. Natomiast na prawie.... to jest masakra. Do części egzaminów nawet nie podeszłam teraz.. nie miałam siły czy ochoty żeby się przygotować. Trzy egzaminy zostawiam sobie na wrzesień (niestety najgorsze), resztę spróbuje zdać jeszcze teraz, ale nie widzę tego w różowych barwach. Kolejnym aspektem, w którym zwaliłam jest dieta. Dzisiaj rano stanęłam na wadze, pierwszy raz od dawna i się załamałam. Dwa miesiące leżenia w łóżku praktycznie non stop zrobiły swoje i dzięki temu uzyskałam najwyższą wagę w życiu... jest źle, nawet bardzo bardzo źle. Od wczoraj pilnuje się już z jedzeniem, ale nie jest łatwo. Mam masakrycznie rozepchany żołądek, czasami przeraża mnie to ile jestem w stanie zjeść. I to nie tylko z nudów, dla zabicia czasu, ale ja autentycznie jestem głodna, czuje burczenie w brzuchu. Kilka najbliższych dni albo nawet tygodni będzie kluczowych, bo żołądek musi mi się zmniejszyć. Wczoraj mój brat i jego dziewczyna przyjechali do domu (czyli do mnie) na dwa tygodnie. Bardzo źle czuje się w ich towarzystwie i właściwie unikam kontaktu jak ognia. Nigdy mój wygląd nie przeszkadzał mi tak jak teraz, nawet nie mam co na siebie wkładać, bo wszystko jest za małe. Poza tym "kochana mamusia" też robi swoje przez co mój humor jeszcze bardziej się pogarsza. Wczoraj zabrała dziewczynę mojego brata na zakupy spożywcze żeby ta sobie pokupowała na co ma ochotę. Milutko, bo ja nie dostaje nawet grosza na życie już od kilku miesięcy. Wiem, że ona jest gościem, ale czy serio obcą osobę powinno się traktować lepiej niż własną córkę? Zaproponowałam też matce, że przeniosę swoje rzeczy w lodówce na jedną półkę żeby się nie mieszały z ich, to powiedziała, że mam jest wstydu nie robić i dziewczyna brata może się częstować czym chce (czyli też moim jedzeniem). I proszę nie myślcie o mnie jak o jakimś skąpcu, ale mi z trudem starcza pieniędzy żeby się utrzymać, więc jak ktoś wyjada mi jedzenie, które sama sobie kupiłam to jest mi jeszcze ciężej.
I tak, zamierzam już teraz pisać regularnie. Myślę, że w końcu wracam na właściwe tory.
Ja bym się nie ciachala i powiedziała dziewczynie brata wprost ze mnie nie stać na żarcie bo matka się ze mną nie dzieli, ale to ja. Szczera do bólu. Fajnie, że się otrzasnelas
OdpowiedzUsuńMi jest głupio tak powiedzieć. Poza tym większy problem upatruje w matce niż w dziewczynie brata.
UsuńNie rozumiem twojej mamy. mieszkasz z nimi i nie macie wspólnego jedzenia?
OdpowiedzUsuńNie mieszkam z matką, mieszkam sama, ale w domu rodzinnym (ona się wyprowadziła na jakiś czas). Także sama kupuje sobie jedzenie.
UsuńTęskniłam. Super, że jesteś <3
OdpowiedzUsuńJa też tęskniłam za tym miejscem
UsuńZastanawiałam się ostatnio co tam u Ciebie. Skoro Twoja matka nie wspiera Cię finansowo to dla mnie całkowicie zrozumiałym jest, że trzymasz swoje rzeczy na osobnej półce, nawet bym się nie pytała na Twoim miejscu, tylko po prostu bym to zrobiła.
OdpowiedzUsuńWspółczuję studiów, mam nadzieję, że uda Ci się ogarnąć.
Chyba finalnie też tak zrobie
Usuńtrzymam kciuki za studia! no i mam nadzieję, że jak najszybciej zaczniesz czuć się ok w swoim ciele :)
OdpowiedzUsuń