poniedziałek, 28 czerwca 2021

616-620 || Zaczynam wakacje

 Poniedziałek, 21:55


Tak jak w tytule, zaczynam wakacje. W końcuuuu. Może nie będą one jakieś super, ponieważ przez mój "epizod depresyjny" (nie wiem jak to inaczej nazwać) zawaliłam nieco (nieco bardzo) studia. We wrześniu czekają mnie trzy egzaminy: prawo konstytucyjne, administracyjne i karne, czyli wszystko to, co najgorsze. Do tego muszę napisać jeden esej i przynajmniej pierwszy rozdział pracy magisterskiej. Ja sama nie wiem jak w dwa miesiące uda mi się nadrobić te wszystkie zaległości, ale jakoś musi, bo nie wyobrażam powtarzać rok. 

W ostatnich dniach głównie przygotowywałam się do egzaminu z angielskiego, który miałam dzisiaj. Ustny. Nie lubię takich egzaminów, bo zawsze boję się kompromitacji. Zawsze byłam pewna swojego angielskiego, ale teraz... w porównaniu do innych o dziwo wypadam słabo i sama nie umiem zdefiniować dlaczego.  Wszystkie seriale oglądam po angielsku (a sporo tego) i nigdy nie mam problemu ze zrozumieniem, a gdy przyjdzie mi coś powiedzieć, to zapominać języka w gębie. W przyszył roku akademickim będę robić certyfikat z tego języka, więc mam nadzieję, że wiedza mi się usystematyzuje. Dzisiaj dostałam 5, ale tylko dlatego, że temat, który wylosowałam mi spasował. Mówiłam o Korei i koreańskich serialach... kolejny dziwny zbieg okoliczności. 

Jutro rano poczytam co u Was, a teraz lecę do łóżka poczytać książkę. W nocy spałam tylko jakieś trzy godziny i przez cały dzień nie wypiłam ani jednej kawy, więc myślę, że szybko odpadnę. 

środa, 23 czerwca 2021

613-615 || Szczere rozmowy przy papierosie

 Środa, 18:30


Cześć! 

Przychodzę Wam się pochwalić, że pomimo problemów z koncentracją udaje mi się zdawać wszystkie egzaminy. Oczywiście dużą zasługę ma tutaj nauczanie zdalne, ale prawda jest taka, że czasami jak siadam do danego egzaminu, to nawet mi się ściągać nie chce. Nawet nie wiecie ile się zastanawiałam czy w ogóle podchodzić do tego, który pisałam dzisiaj, tak bardzo mi się nie chciało.  Ale udało się i wpadła mi 4. Poniedziałkowy egzamin też bardzo dobrze mi poszedł, a wczoraj przez większość dnia pisałam eseje na studia, dzisiaj dopisałam ostatni i już wszystko wysłałam. 

W poniedziałkowy wieczór miałam też długą rozmowę z dziewczyną mojego brata, nawet nie wiecie jakie problemy z tego potem wyniknęły. Magda, bo tak ma na imię dziewczyna brata, stwierdziła że już dłużej tutaj nie wytrzyma z moją matką i chce wyjechać. Powiedziała, że widzi, iż relacje w naszym domu nie należą do normalnych, że matka ma chory stosunek do mojego brata i traktuje go jak 10 latka, że stale ją krytykuje i ona już dłużej tutaj nie wytrzyma. Powiedziała, że jak będą się przeprowadzać z moim bratem do innego miasta, to ona w życiu nie pozwoli, aby był to Kraków, bo nie wytrzyma z moją matką w jednym mieście. Ta rozmowa uświadomiła mi... dużo, można powiedzieć, że bardzo dużo. Może to głupie, ale cieszę się, że to jednak nie ja oszalałam i to faktycznie z matką jest coś nie tak i inne osoby też to widzą. Skoro dziewczyna brata nie może wytrzymać tutaj kilku dni, to ja się nie dziwię, że po 24 latach spędzonych z matką mam zszarganą psychikę. Jak słuchałam jakie rzeczy matka mówi do Magdy, to autentycznie aż mi było głupio. 

To tylko taki mały update tego co u mnie, bo obiecałam, że już nie będę znikać i co kilka dni zamierzam się odzywać, aż w końcu dojdę do formy, którą miałam wcześniej. Teraz idę ogarnąć coś na angielski, w poniedziałek mam egzamin ustny. Ostatni przed wakacjami, więc chce się postarać, zdać i mieć to z głowy. 

niedziela, 20 czerwca 2021

611-612 || Punkt zwrotny i impreza niespodzianka mojego brata

 Niedziela, 20:57


Cześć, najpierw napiszę trochę o wczorajszym dniu. Nie był on dla mnie dobry, miałam bardzo dużo nauki, a jedyne o czym myślałam to... jedzenie. Naprawdę ostatnio ciężko jest mi ze sobą wytrzymać. Rano zjadłam sushi, trochę za dużo i źle się z tym czułam, nawet próbowałam zwymiotować, ale mi się nie udało. To takie do mnie niepodobne, nigdy nie prowokowałam wymiotów. Natomiast mi się nie udało i po jakiś 30 minutach z obolałym gardłem i załzawionymi oczami zrezygnowałam z tego. Zamiast już się uspokoić to stwierdziłam, że nie i znowu się nawpieprzała. I jeszcze jakbym ja jadła coś co sprawia mi przyjemność, ale nie. Zjadłam po prostu masę ryżu i do tego zwykły bulion.. serio. Znowu próbowałam wymiotować i znowu mi się nie udało. Pisząc to mam wrażenie jakbym mówiła o kimś innym, to nie jestem ja. Nie mogę uwierzyć, że człowiek w ciągu dwóch miesięcy potrafi się tak bardzo zmienić. Na noc zjadłam jeszcze dużą kolacje i to byłby koniec mojego dnia. Z nauki ledwo co zrobiłam, zamiast tego czytałam książkę. To jest okropne, ale mam takie problemy z koncentracją, że jestem w stanie się skupić co najwyżej przez 15 minut, a kiedyś potrafiłam się uczyć godzinami, pamiętacie? Dzisiaj było już w miarę okej pod względem jedzenia, ale nie byłam sama, więc nie mogłam sobie na nic pozwolić.

Drugą kwestią, o której chciałam Wam napisać jest urodzinowa impreza niespodzianka mojego brata. Wymyśliła ją dla niego jego dziewczyna, a ja trochę pomogłam. Myślałam, że skończy się na rozkładaniu sztućców i jedzenia, ale ona poprosiła mnie żebym poszła jeszcze z nią po jego znajomych. Taaak. Sami sportowcy... niesamowicie przystojni, świetnie zbudowani i w tym tłumie pół-bogów: JA - pół-sumo. Nawet nie wiedzie jak się czułam... to jest coś okropnego. Jeden z nich pocałował mnie na powitanie i to była dla mnie tortura, automatycznie się wzdrygnęłam wstydząc samej siebie.. swojego wyglądu. Teraz oni siedzą w salonie, dobrze się bawią, a ja jestem zamknięta w swoim pokoju, nie zamierzam wychodzić. Tak bardzo wstydzę się swojego wyglądu. I pisząc to wiem doskonale, że mam zaburzony obraz swojej osoby, tego że choruje na ED nie byłam pewna bardziej niż  teraz. 


Tak z innej beczki to dzisiaj rano miałam dwa egzaminy, oba zdałam na szczęście chociaż wiem, że to jedynie kwestia zdalnego nauczania. Nie umiałam niemal nic. Jutro mam kolejny i znowu liczę na szczęście, szkoda że na tych ustnych nie będzie już ta kolorowo. 

piątek, 18 czerwca 2021

571-610 || Powrót córki marnotrawnej próba nr 2

 Piątek, 09:13


Cześć :) 

Tęskniłyście? Bo ja bardzo! I już wiele razy miałam ochotę napisać tutaj post, ale w końcu odpuszczałam. Ostatni miesiąc minął mi właściwie podobnie do poprzedniego, a może było gorzej? Sama nie wiem, ale było minęło i nie chce do tego więcej wracać. Już od jakiegoś czasu "dobrze prosperuje", co to znaczy? To znaczy wstaje z łóżka o normalnej godzinie, ubieram się codziennie, maluje, nawet zaczęłam ogarniać rzeczy na uczelnie. Czuję się trochę jakbym ostatnie miesiące spędziła w śpiączce i uczyła się żyć od początku. Przecież rzeczy, które przed chwilą wymieniłam wcale nie są jakieś trudne, a mimo to dla mnie przez pewien czas w życiu były nieosiągalne, wiecie? Miałam problem z najmniejszymi rzeczami, więc teraz jestem zadowolona gdy uda mi się zrobić cokolwiek. Niestety taka kilkumiesięczna przerwa od życia (trochę ponad dwa miesiące) spowodowała spore uszczerbki w moim życiu. Ponieważ nie robiłam sobie przerwy jedynie od bloga, ja w tym czasie po prostu nie żyłam, wegetowałam. Ale wracajmy do tych uszczerbków... największy z nich praktycznie zawaliłam studia. Sytuacja jest co prawda jeszcze do uratowania, ale z pewnością będzie to wymagać ode mnie sporo wysiłku. Na jednym kierunku już prawie wszystko nadgoniłam. Został mi dwa egzaminy oraz esej do napisania. Natomiast na prawie.... to jest masakra. Do części egzaminów nawet nie podeszłam teraz.. nie miałam siły czy ochoty żeby się przygotować. Trzy egzaminy zostawiam sobie na wrzesień (niestety najgorsze), resztę spróbuje zdać jeszcze teraz, ale nie widzę tego w różowych barwach. Kolejnym aspektem, w którym zwaliłam jest dieta. Dzisiaj rano stanęłam na wadze, pierwszy raz od dawna i się załamałam. Dwa miesiące leżenia w łóżku praktycznie non stop zrobiły swoje i dzięki temu uzyskałam najwyższą wagę w życiu... jest źle, nawet bardzo bardzo źle. Od wczoraj pilnuje się już z jedzeniem, ale nie jest łatwo. Mam masakrycznie rozepchany żołądek, czasami przeraża mnie to ile jestem w stanie zjeść. I to nie tylko z nudów, dla zabicia czasu, ale ja autentycznie jestem głodna, czuje burczenie w brzuchu. Kilka najbliższych dni albo nawet tygodni będzie kluczowych, bo żołądek musi mi się zmniejszyć. Wczoraj mój brat i jego dziewczyna przyjechali do domu (czyli do mnie) na dwa tygodnie. Bardzo źle czuje się w ich towarzystwie i właściwie unikam kontaktu jak ognia. Nigdy mój wygląd nie przeszkadzał mi tak jak teraz, nawet nie mam co na siebie wkładać, bo wszystko jest za małe. Poza tym "kochana mamusia" też robi swoje przez co mój humor jeszcze bardziej się pogarsza. Wczoraj zabrała dziewczynę mojego brata na zakupy spożywcze żeby ta sobie pokupowała na co ma ochotę. Milutko, bo ja nie dostaje nawet grosza na życie już od kilku miesięcy. Wiem, że ona jest gościem, ale czy serio obcą osobę powinno się traktować lepiej niż własną córkę? Zaproponowałam też matce, że przeniosę swoje rzeczy w lodówce na jedną półkę żeby się nie mieszały z ich, to powiedziała, że mam jest wstydu nie robić i dziewczyna brata może się częstować czym chce (czyli też moim jedzeniem). I proszę nie myślcie o mnie jak o jakimś skąpcu, ale mi z trudem starcza pieniędzy żeby się utrzymać, więc jak ktoś wyjada mi jedzenie, które sama sobie kupiłam to jest mi jeszcze ciężej. 

I tak, zamierzam już teraz pisać regularnie. Myślę, że w końcu wracam na właściwe tory.