Poniedziałek, 21:55
Tak jak w tytule, zaczynam wakacje. W końcuuuu. Może nie będą one jakieś super, ponieważ przez mój "epizod depresyjny" (nie wiem jak to inaczej nazwać) zawaliłam nieco (nieco bardzo) studia. We wrześniu czekają mnie trzy egzaminy: prawo konstytucyjne, administracyjne i karne, czyli wszystko to, co najgorsze. Do tego muszę napisać jeden esej i przynajmniej pierwszy rozdział pracy magisterskiej. Ja sama nie wiem jak w dwa miesiące uda mi się nadrobić te wszystkie zaległości, ale jakoś musi, bo nie wyobrażam powtarzać rok.
W ostatnich dniach głównie przygotowywałam się do egzaminu z angielskiego, który miałam dzisiaj. Ustny. Nie lubię takich egzaminów, bo zawsze boję się kompromitacji. Zawsze byłam pewna swojego angielskiego, ale teraz... w porównaniu do innych o dziwo wypadam słabo i sama nie umiem zdefiniować dlaczego. Wszystkie seriale oglądam po angielsku (a sporo tego) i nigdy nie mam problemu ze zrozumieniem, a gdy przyjdzie mi coś powiedzieć, to zapominać języka w gębie. W przyszył roku akademickim będę robić certyfikat z tego języka, więc mam nadzieję, że wiedza mi się usystematyzuje. Dzisiaj dostałam 5, ale tylko dlatego, że temat, który wylosowałam mi spasował. Mówiłam o Korei i koreańskich serialach... kolejny dziwny zbieg okoliczności.
Jutro rano poczytam co u Was, a teraz lecę do łóżka poczytać książkę. W nocy spałam tylko jakieś trzy godziny i przez cały dzień nie wypiłam ani jednej kawy, więc myślę, że szybko odpadnę.