środa, 26 marca 2025

no i chora!

 Środa, 12:43



Hej!

W ostatnim wpisie, dokładnie tydzień temu, pisałam Wam, że albo jestem przemęczona, albo zaczyna się u mnie choroba i niestety okazało się, że to drugie. Od tego czasu przeszłam grypę, co trzeba nadmienić, że chodziłam wtedy do pracy... i masz babo placek! W poniedziałek rano wyszłam do pracy, doszłam na przystanek autobusowy i musiałam dzwonić po chłopaka żeby po mnie wyszedł, bo nie jestem w stanie ani pojechać do pracy, ani sama wrócić do domu. Byłam tak osłabiona, że myślałam, że zemdleje w każdym momencie. Na ten sam dzień umówiłam się do lekarza i okazało się, że mam powikłania po grypie, które zaczęły atakować płuca. Bardzo nieciekawie, zwłaszcza, że w poniedziałek zaczynałam nowy projekt w pracy. Dostałam zwolnienie na cały tydzień i mam szczerą nadzieję, że mi przejdzie. Już dzisiaj czuję się lepiej, przede wszystkim nie jestem aż tak osłabiona i nie mam już gorączki, bo w poniedziałek wieczorem byliśmy blisko dzwonienia na pogotowie. 

Okej, to trochę Wam się wyżaliłam. Nie przypominam sobie żebym w życiu dorosłym była kiedykolwiek tak chora. Dobrze, że S. się mną tak zajmuje, nawet nie pomyślałam, że tak się da. Codziennie mam zrobione śniadanie, podane leki, wszystko do łóżka, wszystkim się zajmie, do lekarza zawiezie, naprawdę super i miła odmiana. Raczej nigdy się mną nikt nie zajmował. 

Właściwie to nie mam Wam co więcej pisać, bo moje życie kręci się wokół leżenia i kaszlenia (mam taki kaszel, że prowadzi do wymiotów). Naprawdę mam nadzieję, że jeszcze 1-2 dni i stanę na nogi.

Miłego dnia! 

środa, 19 marca 2025

life lately - awans, uprawy, buty na wiosne

 Środa, 17:42



Życie w ostatnich dniach jest dosłownie szalone. Zacznę od przekazania najważniejszej dla mnie rzeczy, a mianowicie tego, że dzisiaj dostałam awans! I to nie tylko - awans, podwyżka, bonus. A wcale nie było to takie pewne, natomiast mój poprzedni manager dał mi super rekomendacje, powiem szczerze, że nawet sama się tego nie spodziewałam. Oprócz tego miałam dzisiaj jeszcze dwa ważne spotkania, w tym jedno z nowym managerem, trochę się stresowałam, bo to była rozmowa 1:1, ale myślę, że dobrze sobie poradziłam i całkiem w porządku wypadałam. Oprócz tego od poniedziałku zaczynam nowy projekt w pracy i na kilka tygodni wracam do pracy w pełni stacjonarnej, co także jest dla mnie szalone. No ogólnie to będzie zwariowany czas. 

Jak to jest w związku? Boję się napisać, że jest dobrze, a nawet bardzo dobrze, ale faktycznie tak jest. S. nigdy nie był bardziej czuły, opiekuńczy, wyrozumiały no i w ogóle wszystko naj. Paradoksalnie uważam, że nigdy nie mieliśmy lepszego okresu w związku. Jednocześnie odczuwam także strach, że to się za chwilę skończy i pryśnie jak bańka mydlana. Są także obawy o to, że zwyczajnie udaje w stosunku do mnie... Wiem, że powinnam o tym z nim pogadać, ogólnie jeszcze raz wrócić do tego wszystkiego, ale no boję się co usłyszę. Tak, wiem że to głupie. 


Ostatnio bawię się w pieczenie domowych bajgli. Wychodzą super :) 


Zasiałam także kilka warzyw i owoców.



Zobaczymy co z tego wyjdzie. 


A dzisiaj odebrałam z paczkomatu takie buty, kupiłam je sobie na wiosnę. Ostatni raz markowe buty kupiłam chyba z 10 lat temu, jak nie więcej, więc to dla mnie rozpusta :) 


Póki co kiepsko się czuję. Nie wiem czy chwyta mnie jakaś choroba, czy po prostu jestem totalnie zajechana dzisiejszym dniem. Oby to drugie. 






niedziela, 16 marca 2025

niedziela dzień lenia - zakupy spożywcze, obraz, dubai chocolate

 Niedziela, 11:10



Hej! 

Byłam dzisiaj umówiona z przyjaciółką, ale wypadła jej ważna sprawa, więc ja postanowiłam spędzić prawdziwą niedzielę lenia. Rano zjedliśmy pyszne śniadanie, byliśmy też ze śmieciami i powynosić rzeczy do piwnicy i tak naprawdę to już tyle z obowiązków. Pozostają same przyjemności. 

Wczoraj pojechaliśmy do Kopalni Soli w Wieliczce, wykupiłam nam wycieczkę z przewodnikiem i było bardzo fajnie. Zawsze to coś innego, a skorzystaliśmy z tego, że pogoda była marna. Później pojechaliśmy na prawdziwego chińczyka, mam na myśli jedzenie. Ani ja, ani chłopak nigdy nie byliśmy, więc było to ciekawe doświadczenie. 



Było serio bardzo dobre i tanie! Myślę, że jeszcze kiedyś tam wrócimy, chociaż teraz jesteśmy na etapie testowania kuchni różnych krajów. W tym roku byliśmy już na kuchni czeskiej (w Czechach), włoskiej (we Włoszech), gruzińskiej, wietnamskiej i chińskiej+ na owocach morza.Teraz co sobotę chodzimy w inne miejsce, bardzo mi się to podoba. 

Po restauracji pojechaliśmy jeszcze do sklepów. Ja sobie chodziłam po moim ulubionym trio - Action, Dealz i Pepco, a S. czekał w samochodzie i każdy był zadowolony. Potem razem skoczyliśmy do Lidla i Biedronki i zrobiłam nawet zdjęcie zakupów. 



To w sumie tylko małe zakupy uzupełniające, a i tak wydaliśmy prawie 300 zł. A warto wspomnieć, że zawsze kupuje z listą i to czego potrzebuje - jest mega drogo. 
W tym tygodniu planuje przede wszystkim robić sałatki! Mam mega ochotę. 
Kilku rzeczy tutaj nie pokazała, ale zrobiłam osobno zdjęcie poniżej. 


Takie fajne kwiatuszki kupiłam do świątecznych wypieków. 


To jest obraz do malowania po numerkach z Action. Już kiedyś miałam taki, ale kosztował miliony monet, a ten jedynie 13 zł. 


W Biedronce jest obecnie tydzień włoski, więc kupiłam składniki na prawdziwą carbonare. Zakochałam się w niej będąc we Włoszech. 


W Dealz kupiłam też dubajską czekoladę, w smaku jest okej, ale raczej bez szału, bo słabo czuć pistacje. 


To właściwie tylko tyle, co chciałam Wam przekazać. Będę dzisiaj oglądać "Dlaczego kobiety zabijają", sezon drugi, a także "Dojrzewanie". Zacznę też malować obraz. To będzie przyjemna niedziela, należy mi się po ciężkim tygodniu. 

czwartek, 13 marca 2025

dzień kobiet, owoce morza, Maffinek

 Czwartek, 16:43



Kilka dni się tutaj nie odzywałam, ale jakoś tak szybko minął mi ten czas, że nawet nie zauważyłam. 

W sobotę świętowałam Dzień Kobiet. Dostałam od chłopaka bon na masaż, a potem zaprosił mnie do restauracji na owoce morza. Już dawno chcieliśmy spróbować i...



... trochę się zawiodłam hahah Chyba więcej czegoś takiego nie powtórzymy. Zamówiliśmy krewetki na kilka sposobów, a także talerz różności i to mi totalnie nie siadło. Cieszę się natomiast, że miałam możliwość spróbować. Lubię doświadczać nowych rzeczy, smaków również. 

Z okazji mojego święta zrobiłam sobie także długą kąpiel, a potem sesję z nowym serialem. Weekend był bardzo miły, ale po nim przyszły chmury. Ogólnie jest już u mnie lepiej z samopoczucie, przynajmniej nie ryczę non stop, ale czasami mam załamania i we wtorek było jedno z nich. Dosłownie nie umiałam się pozbierać, to był ten rodzaj płaczu kiedy nawet tchu Ci brakuje. Oby ten czas już minął. 

W tygodniu mieliśmy również spotkanie w biurze podróży. Jestem wręcz zachwycona opcją Sri Lanki w połączeniu z Malediwami, ale ceny zwalają z nóg. Znacznie taniej byłoby samodzielnie zorganizować taką podróż, ale oboje będziemy pierwszy raz na tak dalekich wakacjach i chyba póki co nas to przerasta. Podliczyłam już sobie swoje środki i stać mnie na ten wyjazd, ale jednak będę musiała zacisnąć pasa z innymi rzeczami. Obym dostała ten awans w pracy, to rozwiąże trochę moje problemy. 


Wczoraj odwieźliśmy tego Pana do mojej mamy, bardzo się ucieszyła i nie wiem kiedy nam go znowu odda. Jednak póki co tak będzie lepiej, bo ja będę miała dużo pracy i muszę się przyłożyć, a to jednak był niezły rozpraszacz. 

S. ma wrócić dzisiaj późno, bo ma spotkanie w innym mieście, a potem jeszcze podjedzie do rodziców, którzy mieszkają niedaleko. Także ja zajmuje się sobą, po pracy posprzątałam mieszkanie, a teraz relaksuje się przy serialu. Czekam na wieczór bo dzisiaj nowy odcinek Kuchennych rewolucji, które namiętnie śledzę już od lat. 

Jutro mam mega ciężki dzień w pracy, to znaczy zero spotkań, ale dużo roboty. Lubię mieć takie wyzwania na koniec tygodnia bo potem bardziej doceniam weekend. 





piątek, 7 marca 2025

nowy kolor włosów, plany na wakacje, pan kot

Piątek, 10:42 



Miałam odezwać się tutaj już wczoraj, ale zabrakło mi czasu. Musiałam odrobić kilka godzin z wtorku, bo poszłam do fryzjera, więc w ostatecznym rozrachunku pracowałam od 7 do 18:30.  Byłam tak zmęczona po, że jedynie ugotowałam obiad, a na kolacje zjedliśmy prażynki. Spać poszłam chwilkę po 22. 


Tak prezentują się nowe włosy. Wróciłam do blondu po jedynie kilku miesiącach, aby zdać sobie sprawę, że to kolor w 100% dla mnie. Wyglądam delikatniej, bardziej subtelnie. Tak już zostanie. Szkoda tylko, że jego utrzymanie jest bardzo drogie. Na kolejną wizytę powinnam iść za 1,5-2 miesiąca. 




W poniedziałek wypada dzień mężczyzn. S. miał dostać z tej okazji nowy telefon, ale no jak wiecie sytuacja trochę się zmieniła, a ja nie oszalałam jeszcze do tego stopnia żeby mimo wszystko mu go kupić. Wybrałam, więc książkę, o której wspominał i bilety do kina VIP. 


Przed chwilą miałam calla, którym mega się stresowałam i to już od wczoraj! Oczywiście było bardzo miło i przyjemnie, także niesamowicie się cieszę. Jeszcze o 13 mam 1,5h spotkanie, ale to już tylko formalność. Nowy projekt w pracy zapowiada się bardzo obiecująco i cieszę się na tą zmianę, zawsze to nowe doświadczenie, które jest obecnie na wagę złota. 

Pomiędzy mną a chłopakiem jest dobrze. Nawet mogłabym powiedzieć, że bardzo dobrze. Mówię tutaj głównie o takiej sferze czułości, subtelności czy zrozumienia. Z drugiej strony w powietrzu czuć ostrożność jak to było na początku związku. Nadal ze sobą nie spaliśmy i wydaje mi się, że minie jeszcze dużo, ale to dużo czasu zanim to nastąpi. Ale to dobrze, nie zamierzam się pośpieszać z takimi tematami, S. też nie naciska, więc jestem zadowolona z tego stanu rzeczy. Co mnie zaskoczyło to fakt, iż sam zaczął się interesować wakacjami, zazwyczaj to ja wychodziłam z inicjatywą dosłownie we wszystkim. To miła odmiana. Wcześniej myśleliśmy żeby polecieć do Tajlandii lub na Zanzibar, ale S. podłapał od kolegi pomysł ze Sri Lanką (kilka dni), a potem bezpośredni lot na Malediwy (także na kilka dni). Ta opcja zdecydowanie najbardziej nam się podoba. 
Tak swoją drogą to dzisiaj myślałam nad tym jakie to jest niesamowite. Rok temu nie było mnie stać na tygodniowe wakacje w Czarnogórze, a teraz mogę sobie pozwolić na tak egzotyczne kierunki. Podobnie jeśli chodzi o pracę, rok temu (pamiętam dokładnie w dzień kobiet) tkwiłam w firmie gdzie notorycznie byłam wyzywana przez klientów i każdego dnia musiałam konkurować z innymi pracownikami, a teraz mam super posadę na stanowisku, które (nie będę się oszukiwać) było z początku wysoko ponad moje umiejętności. Nadal nie wiem jak udało mi się dostać tę pracę, ale był to strzał jeden na milion. Jestem za to niesamowicie wdzięczna. Wiem, pewnie za chwilę znowu dostanę komentarz, że się chwalę, jestem przemądrzała, a na innych ludzi patrzę z góry czy coś podobnego. Po pierwsze nie uważam, że jest coś złego w chwaleniu się, zwłaszcza jeśli człowiek ma czym, a po drugie ja się zwyczajnie tym cieszę i chcę o tym napisać na moim blogu. 

Okej, zmieńmy temat. Dzisiaj w planie mamy odwieźć Maffina (kawalera ze zdjęcia poniżej) do mojej mamy, ponieważ my jutro jedziemy w góry, a on nie jest przyzwyczajony do zostawania samemu na cały dzień. Chcę też, póki jest piękna pogoda, żeby z tego skorzystał i posiedział sobie na balkonie, bo tutaj jest niezabezpieczony. 


Zrobimy też dzisiaj zakupy spożywcze, a resztę wieczora będę odpoczywać na kanapie. To był bardzo ciężki i bardzo pracowity tydzień w pracy. Właściwie nadal jest, bo pracuje do 16. 

Uciekam zjeść śniadanie i wracam do roboty. 

wtorek, 4 marca 2025

nowy miesiąc

 Wtorek, 11:26



Cieszę się, że w końcu zaczął się nowy miesiąc, potrzebuje jakoś restartu, więc miejmy nadzieję, że on mi go zapewni. W piątek byliśmy na termach, było bardzo fajnie, odpoczęłam sobie, popływałam w ciepłej wodze, wymoczyłam kości. Wyszliśmy z basenu o 23 i pojechaliśmy do McDonalds, a w domu byliśmy koło 1 w nocy. Bardzo długi dzień, ale było warto, spalam jak dziecko. W sobotę natomiast pojechaliśmy na spacer do Ojcowa, niestety pogoda była brzydka, więc pochodziliśmy dosłownie 1,5h i pojechaliśmy coś zjeść. Zaliczyłam w ten weekend nowe smaki, bo odwiedziłam wietnamską restauracje. Zamówiliśmy zupę pho z wołowiną oraz stir fri z krewetkami, obie pozycje były pyszne. W niedziele miałam spotkać się z przyjaciółką, ale odwołałam, bo psychicznie nadal u mnie źle i nie potrafiłam znaleźć chęci na żadne spotkania. 

W niedziele wieczorem gadałam z chłopakiem. Prawie się porzygałam ze stresu, dokładnie sama nie wiem dlaczego. Bardzo mi zależało na tym, aby pogadać, bo jednak kilka rzeczy dotyczących przyszłości było sobie trzeba omówić. Przede wszystkim mam wesele koleżanki w maju i chciałam wiedzieć czy w ogóle brać go pod uwagę, wcześniej są też święta, więc warto omówić jak je spędzamy no i oczywiście wakacje - też zapytałam czy rezerwujemy coś razem czy mam raczej nastawić się na wyjazd z przyjaciółką. Innymi słowy pytałam: "chcesz to ze mną zrobić, czy już raczej zerwiesz do tego czasu?". Natomiast ustaliliśmy, że święta spędzamy u jego rodziny (czyli tak jak było założone wcześniej), na wesele idziemy razem i na wakacje (we wrześniu lub październiku) również wybieramy się razem. Do niczego go nie zmuszałam, po prostu pytałam i czekałam na odpowiedź.  Ja sama nie wiem co mam już myśleć o tej sytuacji, która miała miejsce niedawno. Nasz związek jest teraz trochę taki jak na początku, niepewny? ostrożny? Przede wszystkim to ja jestem niepewna i ostrożna, nawet przyłapuje się na tym, że odczuwam niechęć w stosunku do S., a nie myślałam, że kiedyś się to wydarzy. W zaledwie kilka dni stał mi się przerażająco obcy. Kiedyś usłyszałam w serialu takie słowa, że można kogoś kochać, ale jednocześnie nie lubić. I ja chyba mam tak samo. Kocham go bardzo, ale aktualnie nie lubię. Zastanawiałam się ogólnie czy to dobrze, że robię sobie plany na ten rok i uwzględniam w nich S., bo różnie to może być, ale nie chcę żeby moje życie na kilka miesięcy stanęło w miejscu. On jest jednak jego dużo częścią, więc jeśli nie będę go angażować, to tak jakbym sama już pogrzebała ten związek. Po omówieniu wszystkich rzeczy z mojej strony, kolejnego dnia (czyli wczoraj) S. zapytał mnie czy chcę iść na wesele do jego znajomych, już kiedyś Wam wspominałam o tym. Zapytałam go czy mu zależy i odpowiedział, że tak, ale jednocześnie zaznaczył, że jeśli mam się źle czuć to nie musimy tam iść. Gdyby nie to, że kilka dni później mam wesele swojej koleżanki to myślę, że bym się nie zgodziła, ale w takiej konfiguracji czuję, że byłoby to kiepskie zachowanie. Szczerze? Jak sobie pomyślę o tym weselu to robi mi się niedobrze. Głównie z powodu słów S. o tym, że on sobie mnie nie wyobraża jako swoją żonę. Boże... ja nie wiem dlaczego ja sobie to robię. 

Skończymy już ten temat, bo znowu się popłakałam, a mam już zrobiony makijaż. Pracuje dzisiaj na HO, ale została mi jeszcze tak naprawdę godzinka, bo na 12:45 jestem umówiona do fryzjera i zejdzie mi już do samego wieczora. Umówiłam się na air touch. Zawsze chciałam się wybrać na tego typu farbowanie, bo efekty są świetne, ale było mi szkoda pieniędzy (to kosztuje około tysiąca), ale teraz już nie oszczędzam na ślub, więc kasę mogę przepuszczać dowoli. 

Idę jeszcze chwilę popracować, ubiorę się i tak naprawdę będę musiała wychodzić. 

piątek, 28 lutego 2025

ostatni wpis w lutym

 Piątek, 14:32

waga: 86,1

wzrost: 170cm



Zaczynam pisać tego posta juz trzeci raz, bo z jakiś względów wyrazy nie chcą się układać w logiczną całość. Zacznę może od tego, aby wspomnieć jak bardzo się cieszę, że luty już się kończy. Ten miesiąc, a mowa raczej o jego końcówce, był najgorszym w moim życiu. Nie przesadzam. 

Przed chwilą skończyłam calla, którym stresowałam się od rana. Na szczęście wszystko poszło gładko i całkiem przyjemnie. Zamierzam popracować jeszcze ze 20 minut, a potem położę się na kanapie i poczytam trochę książkę. Aktualnie jestem na pierwszej części "Człowieka z lasu" autorstwa Cobena. Nie wiem jak mi się podoba ta książka, bo ciągle łapię się na tym, że myślę o czymś innym. Trudno. Przynajmniej na krótki moment mogę się oderwać. 

Jak się trzymam? Zadaję sobie to pytanie 10 razy dziennie. Nie wiem jak się trzymam, szczerze to jestem pełna podziwu dla siebie samej, że jeszcze nie rozpadłam się na małe kawałki. Przy zdrowych zmysłach trzyma mnie tylko praca i kotek. Jest mi ciężko, bardzo ciężko. Myślałam, że w miarę upływu czasu wydarzenia ostatniej soboty będą bladły w mojej pamięci, ale wcale tak nie jest. Czuję się jak ostatnia idiotka, bezkresna kretynka i obwiniam, że nic nie zauważyłam wcześniej. Myśl, że w czasie kiedy ja siedziałam w domu, gotowałam obiadki, sprzątałam, załatwiałam kolejne wyjazdy, kupowałam prezenty i po prostu go kochałam, ten myślał jak się ze mną rozstać. Myśl o tym, że nie jestem wystarczająca ciągnie się za mną przez całe życie. Myślałam chociaż, że żoną będę dobrą, ale widać do tego też się nie nadaję. 

Wiecie natomiast co się zmieniło? Na początku zastawiałam się jak ja sobie poradzę sama, bez mojego S. A teraz coraz częściej myślę jak ja sobie dalej poradzę w tym związku, zostając z nim. Nie jest łatwo żyć po tym co usłyszałam. Musiałybyście przy tym być. Był w stosunku do mnie taki brutalny, zimny. jednego jestem jednak pewna - nie zasłużyłam sobie na takie potraktowanie. 

Wczoraj chciałam juz z nim porozmawiać, ale nie wiem co mam powiedzieć. Może po prostu jak się czuję? 

Waga ładnie spada, wolno ale ładnie. Wczoraj był Tłusty Czwartek i zjadłam trzy pączki, wszystkie pyszne. Oprócz tego wpadła jeszcze sałatka i bułka z serkiem. Dzisiaj jedziemy na Termy Chochołowskie, potrzebuję się zresetować.