sobota, 26 listopada 2016

 Oglądam właśnie film 'Mój rower' nie wiedziałam nawet, ze okażesz sie taki wartościowy. Bardzo przypomina mnie o tym co mnie w przyszłości czeka, o starości. Moje życie rozwija sie tak wolno, ze boje sie iż nie starczy mi czasu na przeżycie wszystkiego. Mam niespełna 20 lat, takie myśli nie powinny mnie dotyczyć.


Z innych rzeczy, to jesienno zimowe przeziębienie dopadło także mnie. Wypiłam juz dwa theraflu, które zawsze mi pomaga i połknęłam witaminki. Mam nadzieje, ze jutro obudzę sie zdrowa, bo mam sporo nauki. Dzisiaj ledwo co ruszyłam, bo nie czułam sie najlepiej. Nie lubię dni takich jak te, zmarnowanych.

W czwartek dziewczyny ze studiów zapraszają mnie na Rynek, czy powinnam znowu sie wykręcić? Nie byłam jeszcze na żadnej imprezie i powoli kończą mi sie wymówki. Dlaczego nie chodzę z nimi na imprezy? Po prostu nie lubię. Ludzi chyba nie lubię.

Myśle o adopcji drugie kotka. Rozszalałym sie, zaledwie miesiąc temu przygarnęłam pierwszego. Nie chce po prostu zeby Maffinek spędzał dnie same. Mimo ze wychodzę na góra 4/5 godzin to i tak jest mi smutno go zostawiać. Ta decyzje muszę jednak jeszcze bardzo dobrze przemyśleć. Szczerze mówiąc zastanawiałam sie o jakimś kotu z niepełnosprawnością. Nie wiem jednak czy jestem na to gotowa, boje sie ze codziennie bym nad nim płakała. Z drugiej strony wiem, ze mało osób zdecyduje sie na adopcje takiej kociny.

Jutro czeka mnie cały dzien nauki. Mam przynajmniej nadziej, ze sie opłaci. 

piątek, 25 listopada 2016

 


Z czasem mam coraz mniejszą ochotę żeby tutaj pisać, ale tak ciężko jest się w 100% odciąć od tego miejsca. Nawet jeżeli tutaj nie piszę, to i tak wciąż myślę o tym miejscu. Jest ono świadkiem najlepszego jak i najgorszego okresu w moim życiu. Uwielbiam wracać do starych wpisów o czym już nie raz tutaj pisałam, więc teraz chyba na nowo będę budować moją historię. 

 

Na zdjęciu widzicie małego slodziaka, na którego czekałam prawie 20 lat. Tyle trwało namówienie mojej mamy na kotka. Poznajcie Muffina :) Jest ze mną od 12.10, a ja wciąż nie wierze w to, że mam swojego zwierzaka. Może będziecie się ze mnie śmiały, ale ja wiem, że to właśnie ten kot był mi przeznaczony. Gdy zadzwoniłam do jego poprzedniej właścicielki z pytaniem czy mogę go odebrać okazało się, że został zarezerwowany. Następnego dnia dostałam telefon, że nikt się po niego nie zgłosił. Zaledwie pięć dni po jego przyjeździe do mojego domu okazało się, że jest chory na tyfus i ma niewielkie szanse na przeżycie, a jednak dzięki leczeniu i dobrej opiece udało mu się. Mały wojownik. Jak przypomnę go sobie wtedy to łzy napływają mi do oczu. Sama skóra i kości.. Od kiedy wyzdrowiał jest bardzo rozpieszczany przeze mnie i mamę. 

 

Z innych rzeczy to na moich studiach w końcu zaczęła się jakakolwiek nauka, przez dwa miesiące nie robiłam nic. Nie jestem pewna wyboru kierunku, ale z tym na razie nic nie zrobię. Muszę poczekać jeszcze kilka miesięcy żeby zobaczyć czy to jest napewno to co chcę studiować przez następne lata.