Bardzo chciałabym tutaj wrócić i znowu zacząć spisywać swoje wspomnienia, ale nie moge. Dostałam prace w jednej z sieciówek, pracuje tutaj juz ponad dwa tygodnie. Praca marzeń to nie jest, ale na razie nie chce narzekać. Umowę mam na trzy miesiące. Jeszcze tylko 75 dni i będę mogła odpocząć, będę miała wolny cały wrzesień i juz nie moge sie tego doczekać. Mimo ze nigdzie nie wyjeżdżam to i tak mam juz dużo planów, małych planów, ale jednak. Chciałabym rano siadać na balkonie i czytać książki, albo oglądać seriale. Jeździć na rowerze i opalać sie na basenie. Chodzić do babci na obiady, a potem do lasku, który jest obok jej bloku. Od kiedy ja sie zrobiłam taka sentymentalna? Mam ochotę płakać przed każdym wyjściem z domu, to głupie, ale czuje sie tak jakbym sie żegnała powoli z dzieciństwem. Moze to nawet dobrze, moje dzieciństwo nigdy nie było usłane różami. Jednak na to tez nie moge narzekać, mama bardzo sie starała. Mam juz swoją mała listę rzeczy, która chce kupić za zarobione pieniądze. Są na niej dobrej jakości perfumy, zegarek, bransoletka Lilou. Są tez większe rzeczy jak wizyta u bardzo dobrego fryzjera czy tez kupno MacBooka, ale te dwie rzeczy są jeszcze w sferze marzeń. Mam jeszcze pół godziny do pracy, siedzę niedaleko o patrze na ludzi, jest dzisiaj duży ruch, a ja prawdopodobnie będę na kasie. Super. Wczoraj byłam na całe osiem godzin, szybko załapałam, ale jeszcze wielu rzeczy nie umiem, a poza tym cały czas ktoś był koło mnie. Nawet nie chce mi sie o tym gadać, bo automatycznie robi mi sie gorzej. 75 dni!