wtorek, 8 lipca 2025

na szybko

 Wtorek, 21:35



Ostatnio mam dosyć ciężki okres w pracy, nie dość, że dużo roboty, to jeszcze dochodzą jakieś poboczne kwestie jak ewaluacja, szkolenia itd. Ale jednak z radością mogę stwierdzić, że mimo iż jest trudno, to i tak bardzo, ale to bardzo lubię tę pracę. Właściwie za każdym razem gdy jestem w biurze to przypominam sobie jak wdzięczna jestem za to, że ją dostałam :) Ale do czego zmierzam, ostatnio wprowadzili nam taki program spotkań z różnymi specjalistami, w tym także z psychologiem. Pomyślałam, że z niego skorzystam, to tylko kilka spotkań, ale zawsze coś. Nie wiem jak bardzo będę umiała się otworzyć i czy te spotkania nie będą dotyczyć głównie work-life balance, ale zobaczymy :) Natomiast tym już zajmę się jak ogarnę wszystkie sprawy niecierpiące zwłoki ;) 

Dzisiaj pracowałam z domu, a po wyłączeniu komputera zajęłam się raczej standardowymi kwestiami. Zrobiłam pranie, odkurzyłam, gotowałam, poszłam po świeże owoce. I kolejny dzień zleciał, ale to dobrze, jakoś wyjątkowo czekam na weekend. 

Dzisiaj ugotowałam:


Makaron udon z warzywami i kurczakiem w sosie unagi - obiad na jutro


Ryż z warzywnym curry (bakłażan, cukinia, cebula, papryka) - obiad na czwartek


A tutaj dzisiejsza kolacja, czyli sałatka z krewetkami koktajlowymi
Mix sałat, mango, awokado, ogórek, feta, cebula czerwona + krewetki podsmażone na oliwie z chilii i limonką; wszystko polałam sosem miodowo-musztardowym 


No trzymajcie kciuki, aby tydzień szybko zleciał ;) 

poniedziałek, 7 lipca 2025

motorek w d....

 Poniedziałek, 21:39



Haj! 

W piątek po pracy pojechaliśmy do mojej mamy i pożyczyłam od brata rower, super że w końcu mi się udało. Jakoś na kupno własnego było mi szkoda pieniędzy, a brat i tak wyjechał na trochę, to rower kurzyłby się trochę w garażu. W drodze powrotnej jeszcze tylko zakupy spożywcze i w domu byliśmy o 21- dzień zleciał. 

W sobotę natomiast pojechaliśmy do Doliny Chochołowskiej, prosta trasa i bardzo przyjemna. Super się zmęczyłam i spałam tej nocy jak dziecko. W planie mieliśmy jeszcze pojechać na termy, ale nie wyrobiliśmy się na wieczorne wejście. Innym planem na ten dzień miało być odwiedzenie restauracji po Kuchennych Rewolucjach (uwielbiam), ale była taka kolejka, że sobie odpuściliśmy. Potem próbowaliśmy zjeść jeszcze w kilku miejscach i zgadnijcie co? Nigdzie nie było miejsca. Ale co się dziwić, piękna pogoda to i ludzie wyszli. 


Tak przedstawiają się pierścienie aktywności z tego dnia. Ogólnie to muszę częściej korzystać z tej funkcji na zegarku. 

Jeśli chodzi o niedzielę, to ja miałam dużo planów, ale S. nie był na nic chętny, bo był zmęczony poprzednim dniem. Ja mam tak, że rzadko kiedy odczuwam zmęczenie, jeśli już to raczej bierze się to z niewyspania. I szczerze nie uważam żeby to było jakąś super fajną cechą, bo łatwo się zajechać.. Myślę, że to chyba taka trauma czy po prostu uraz z dzieciństwa, bo u mnie było tak, że na odpoczynek trzeba zasłużyć, więc to była nagroda za zrobienie wszystkiego. Teraz lista rzeczy do zrobienia ciągnie się i ciągnie, więc i ja rzadko odpoczywam. Nawet gdy się wieczorem kładę na kanapę, to nie ma nigdy tak żebym tylko oglądała coś w telewizji. Zawsze siedzę jeszcze na telefonie, planuje posiłki, robię listy zakupów, szczotkuje ciało, kremuje się, maluje paznokcie itd. Chyba dlatego mam taki problem z czytaniem książek, bo ja zwyczajnie nie umiem usiedzieć na dupie. I sama nie wiem czy się chwalę i żale. Chyba jedno i drugie. 


Dzisiaj na obiad do pracy zrobiłam szaszłyki, do tego był sos tzatziki



Na jutro jest łosoś z pieczonymi ziemniaczkami i mizerią


A to zrobiłam wczoraj na kolacje - pinsa z szynką serem i warzywami - wygląda super

Dzisiaj w pracy dzień minął mi ekspresowo. Ostatnio mocno ograniczyłam wszelkie rozpraszacze i serio cisnę nieźle z robotą, aż sama jestem w szoku. Po pracy pojechałam do babci, złapała mnie ogromna ulewa, więc przyjechał po mnie chłopak. Super, że nie musiałam się tłuc autobusem czy tramwajem, bo strasznie przemarzłam. 

Bye :) 




czwartek, 3 lipca 2025

punkt zwrotny w życiu bratowej S.

 Czwartek, 21:21



Hejka! 

Ale dzisiaj upał, prawda? Ja ogólnie lubię taką pogodę, ale jak leżę gdzieś na plaży, a nie męczę się w mieście. W pracy mieliśmy dzisiaj lody, więc oczywiście zjadłam, a po pracy poszłam z przyjaciółką na pizze z okazji jej zaległych urodzin. Dałam jej prezent, moim zdaniem bardzo przydatny, bo nowego smartwatcha, na wakacje będzie jak znalazł. W domu byłam jakoś po 18, chwilkę odpoczęłam i zaczęłam ogarniać mieszkanie. Jeśli chodzi o jedzenie, to ostatnio nie jest dobrze... źle też nie jest, ale wiecie, tak nie schudnę. Chcę zachować zdrowy rozsądek, pozwalać sobie na wszystko, ale to bardzo mnie rozstraja. Bo tutaj właśnie lodzik, tutaj pizza i tak ciągle. Pora to ogarnąć i zacząć ćwiczyć. Jutro jedziemy z S. pożyczyć mój rower od brata - nie mogę się doczekać, w weekend będzie testowanie. 


Ostatnio na Shein zamówiłam takie małe buteleczki i zaczęłam robić domowe shoty witaminowe. Blenduje ze sobą pomarańcze, cytrynę, imbir, kurkumę i wodę. Potem to przecedzam przez siteczko i voila. W sklepie to samo kosztuje 5 zł za buteleczkę. 


A teraz szybka zmiana tematu...

Gdy byliśmy z S. na świętach u jego rodziny, to jego bratowa powiedziała coś co bardzo mnie zainteresowało, właściwie można powiedzieć, że wcisnęło w fotel. Na wstępie chcę dodać, że ta bratowa jest bardzo podobna do mnie, nie z wyglądu, bo sam fakt, że jest prawie 20 lat starsza trochę zmienia, ale chodzi o taką ogólna postawę. Jest jej pełno, zawsze na najwyższych obrotach, dba o wszystkich wokół, a nawet ma tak samo na imię. Nie da się ukryć, że trochę ją przypominam. Ale wracając do rzeczy, powiedziała, że w czasie studiów pracowała w jednym ze sklepów ogrodniczych i pewnego dnia przyszła kobieta, która strąciła doniczkę i w czasie kiedy ona sprzątała, ta kobieta chodziła jej po tej całej ziemi, szkle itd. Wtedy sobie pomyślała, że ona zrobi wszystko żeby w przyszłości nikt jej tak nie potraktował i osiągnie wszystko, innymi słowy - dorobi się. I powiem Wam, że ja też miałam taki punkt w swoim życiu, na początku ubiegłego roku. Po tym jak zwolnili mnie z poprzedniej pracy, chciałam jak najszybciej znaleźć nową i udało mi się to w call center, które zajmowało się fotowoltaiką. Nie muszę Wam chyba mówić, że nie była to świetna praca, ale w myśl tego, iż tych pieniędzy nie wysiedzę w domu, to cieszyłam się, że posiadam jakąkolwiek. Ale.. gdy się tam przyjęłam i mieliśmy różne szkolenia, to jednego razu każde z nas jechało z przedstawicielem firmy na spotkanie w domu osoby, która była zainteresowana taką usługą. Wszystkie z tych domów były piękne, ale pamiętam gdy weszliśmy do ostatniego. Tego się nie da określić słowami, gospodarze przyjęli nas w jednym z pomieszczeń podobnych do pergoli, ale całkowicie przeszklonych. Wnętrze było piękne, nowoczesne, stylowe, a ja... czułam wstyd, bo pasowałam tam jak wół do karety. Wtedy sobie postanowiłam, że ja też się tak "dorobię". 

To miało miejsce 15 lutego i uważam to za punkt zwrotny w moim życiu. A może inaczej- punkt napędowy :) Ciekawe, może nie tylko ja i bratowa takie mamy, ale wy również? 

PS. Dopowiem, że bratowej się udało :) 

wtorek, 1 lipca 2025

Plany na wakacje

 Wtorek, 20:22


Hejka! 

Ostatnio trochę mnie tutaj mniej, ale tak jak Wam mówiłam, mam bardzo, ale to bardzo pracowity okres w pracy. Jak zasiadam do komputera o tej 7 to tak ciągiem siedzę ponad 8 godzin i to na najwyższych obrotach. Tak jak powiedziałam, są tego plusy, bo czas mi płynie bardzo szybko, ale jednak jestem też po tym dosyć zmęczona. Nie znaczy to, że zasiadam na laurach - piorę, sprzątam, gotuję, dbam o siebie. Natomiast w weekendy zazwyczaj mam trochę oddechu i póki co świetnie mi się to sprawdza. 

Mamy dzisiaj 1 lipca, już od kilku dni trwają wakacje, a ja postanowiłam przedstawić Wam trochę moich planów. Może nie tyle na okres wakacyjny, co letni. Oto one:

1. Jeździć na rowerze. Ja swojego nie mam, ale mój brat wyjeżdża i obiecał mi pożyczyć swój.

2. Napisać pracę magisterską. Nie moją oczywiście, zgłosiłam się napisać za kasę. Przyda mi się wysiłek intelektualny tego typu, a od razu kilka tysięcy jestem do przodu.

3. Doprowadzić mieszkanie do stanu idealnego. Póki co jest dobrze, może bardzo dobrze, ale brakuje tutaj lepszej organizacji. Natomiast mieszkam tutaj dopiero pół roku i jak to się mówi - nie od razu Kraków zbudowano. Jakiś czas temu wprowadziliśmy wiele zmian, dużo kupiliśmy, ale wiadomo potem było trzeba jakoś zreperować budżet domowy. Teraz kiedy pieniądze na wakacje mam już odłożone - można szaleć :) 

4. Więcej spokojnego i powolnego czasu. I nie chodzi tutaj o zmniejszenie obowiązków, a o wykonywanie ich spokojniej. Ja się zawsze śpieszę i często jest tak, że biegam (dosłownie) nawet po domu.

5. Wykonanie jednego wyzwania z Kołakowską - całego miesięcznego. 

6. Zaliczyć wszystkie miejsca ze swojej listy miejsc do odwiedzenia w te wakacje. Tego jest sporo, więc daruje sobie tutaj rozpisywanie się. 

7. Wykorzystać część produktów w domu. Chodzi tutaj o zapasy jedzenia, ale także kosmetyków. Postanowiłam kupować rzeczy na bieżąco, ze względu na to, że mieszkanie może i jest dosyć duże jak na dwie osoby, ale ma ograniczoną liczbę miejsc do przechowywania. Nie planuje kupować kolejnych mebli, a zmniejszyć liczbę rzeczy. 

To tyle z tego, co jest na mojej liście. Jestem ciekawa czy Wy macie jakieś plany lub pomysły na to jak spędzicie te wakacje :) Ja mimo tego, że pracuję to postanowiłam sobie, że fajnie spędzę ten czas. 

Kilka zdjęć z ostatnich dni :) 


Pierwszy raz sama z siebie kupiłam makaroniki, bo były w sekcji "kupuję nie marnuję" - były pycha!


W sobotę poszliśmy na pizze do jednego z naszych ulubionych miejsc - była wybitnaaa


A w tygodniu bardziej dietetycznie, bo lazania z cukinii (zamiast makaronu)


Pinsa na wczorajszą kolację. Bardzo rzadko ją jemy, a jest pyszna i chyba kalorycznie nie wychodzi źle 


Jakiś czas temu testowaliśmy koreańskie menu z KFC, ale takie średnie było 


No a tu znowu jedzenie w tygodniu czyli leczo z jalapeno 


A także sałatka z serem grilowym 


W ubiegłym tygodniu mieliśmy w pracy dzień hot-doga na powitanie lata


A tutaj pieczarki faszerowane kasza i mięsem mielonym 

Baju! 


czwartek, 26 czerwca 2025

Pracowity tydzień

 Czwartek, 18:07


Ja jestem w czasie bardzo pracowitego tygodnia, zwiększyły mi się obowiązki w pracy, co boleśnie odczuwam. Ale... do wszystkiego idzie się przyzwyczaić, trzeba szukać plusów - więcej zarabiam, szybciej mi mija czas :) 

Ponadto niedawno oficjalnie powitaliśmy lato - mój ukochany czas w ciągu całego roku i zamierzam go wykorzystać, zrobiłam sobie nawet listę rzeczy do odwiedzenia lub zrobienia w czasie wakacji. To będzie (już jest) piękny okres. Jutro kupujemy z S. pizze i jedziemy nad jeziorko poleżeć na kocyku, oby pogoda dopisywała. W sobotę chciałam jechać do parku wodnego w Chorzowie, ale chyba będzie trochę zbyt chłodno i boję się, że dostanę okres, więc trzeba mieć jakiś plan b. Natomiast w niedzielę, korzystając z tego że sklepy będę otwarte chciałabym pochodzić za prezentami dla mojej przyjaciółki i koleżanki, które miały urodziny w ubiegłym tygodniu. 

Miałam dzisiaj dodać tutaj trochę zdjęć, ale niestety blog nie współpracuję. Kończę ten wpis i idę poczytać książkę, którą wypożyczyłam w poniedziałek. Jutro postaram się opisać swoje plany na ten wakacyjny czas :) 


niedziela, 22 czerwca 2025

pocztówka z Wiednia

 Niedziela, 21:40 



Hej! 

Nie odzywałam się przez kilka dni, bo byłam na małym wyjeździe we Wiedniu, było bardzo przyjemnie. Miałam wolne od  środy i była to najdłuższa przerwa od kiedy pracuję w tej firmie, czyli niemal od roku. Te 5 dni pozwoliły mi trochę odetchnąć, złapać dystans i przemyśleć sobie kilka kwestii. Do tego przejdę za chwilkę, a póki co dodam parę zdjęć z wyjazdu, aby mieć na pamiątkę. 










Pokochałam omlet cesarski


A tutaj są już kwiatuszki, które kupiłam sobie wczoraj w Aldim. Czyż nie są piękne? Kosztowały na przecenie jedynie 10 zł. Jak wszystkie zakwitną to będę przeszczęśliwa. 

Kilka dni temu dodałam inny post, ale skasowałam go, chociaż zazwyczaj tego nie robię. Pomyślałam, że sama sobie muszę przemyśleć kilka rzeczy i wrócę do tematu kiedy już mi się to uda. Cała "draka" polegała na tym, że mój chłopak wyszedł w weekend na piwo z kolegami i wrócił z zaproszeniem na ślub. Nie wiem czy pamiętacie, czy może nie, ale ja nadal mam ogromny problem i żywię urazę o sytuację, która miała miejsce na tamtej imprezie, właśnie ze znajomymi z tego samego grona. Dla niewtajemniczonych powiem tylko tyle, że zaprosili mnie na parapetówkę dla żartu, po czym wszyscy wyszli z domu na jakąś potańcówkę, a ja stałam sama pod domem w kompletnej ciemności. Potem była jeszcze sytuacja z tymi znajomymi, którzy przyjechali zaprosić nas na wesele, a zaprosili tylko mojego chłopaka. S. się wtedy zapytał dlaczego mnie nie uwzględnili (bo serio głupio to wyszło i chyba każdy to poczuł), to oni powiedzieli, że nie wiedzieli jak mam na nazwisko, a S. wolno odpisuje. Jakiś czas później ten kolega, który zapraszał S. na wesele zapytał go na messengerze "A ta Twoja znajomość nadal aktualna?". Co w kontekście ogólnych wydarzeń naprawdę mnie dobiło. Poczułam się jakby zapytał "a zerwałeś już z nią?", poza tym to bardzo kiepsko świadczy o jego szacunku do mnie czy naszego związku. Potem długo gadałam z S. o tej sytuacji i on ciągle twierdził, że nic takiego się nie stało, że faceci między sobą tak mówią i to nic nie znaczy itd. Ale... w momencie kiedy zapytałam go czy on by tak napisał do kogoś to odpowiedział, że nie, bo to kiepskie. Finalnie na ten ślub nie poszliśmy (kwestia mojej niechęci, ale też tego, że S. skręcił kostkę) i na ten, który będzie JA się nie wybieram. Podjęłam decyzję, że moje relacje ze znajomymi S. są już nie do uratowania. Wiecie co pomogło mi podjąć taką decyzję? Mój stan psychiczny po tym jak chłopak oznajmił mi, że we wrześniu jest kolejne wesele. Dziewczyny serio - ja mam chyba jakieś PTSD. Normalnie przez kilka dni czułam się jakbym była o krok od ataku paniki. Ciągle zestresowana, spocone dłonie, nic nie mogłam przełknąć, było mi niedobrze, problemy z koncentracją. Właściwie to jestem przerażona reakcją mojego organizmu. A wszystko to na myśl o spotkaniu z tymi znajomymi. Nawet teraz gdy o tym myślę, to chcę mi się płakać. O co chodzi? 
Ja nie pójdę na to wesele, ani na żadne inne spotkanie z tymi osobami, ale chłopakowi też nie zamierzam tego zabraniać. Jestem świadoma, że w ten sposób grzebię pewien aspekt naszego życia, bądź co bądź ważny, ale wybieram swój spokój ducha. 

Kończę już ten wątek, bo jakoś smutno i nieprzyjemnie się zrobiło. Ale tak to już jest, nie może być zbyt długo słodko i kwitnąco, bo widocznie robi się nudno. Macie jakieś plany na ten tydzień? Ja chciałabym sobie wypożyczyć nową książkę, pójść na rower, a także pojechać do parku wodnego. Dużo natomiast zależy od pogody, a ta niestety będzie dosyć kiepska. 

piątek, 13 czerwca 2025

Piątek przed pięknym weekendem

 Piątek, 20:27



Haj! 

Niesamowicie się cieszę na ten weekend, bo jutro pierwszy raz w tym sezonie wybieram się na odkryty basen. Piękne miejsce, godzinkę od Krakowa, ale myślę, że warto. Bardzo marzy mi się leżenie na leżaczku i popijanie drinka! Będzie wspaniale. 

Wczoraj i dzisiaj dzień miałam bardzo dobry, zarówno pod względem diety jak i samopoczucia. Wczoraj po pracy głównie pichciłam. Dla chłopaka zrobiłam pierożki z twarogiem, dla siebie ugotowałam duży gar kapuśniaku, który wyszedł tak kwaśny, że aż wykręca, ale i tak jem go ze smakiem. Zrobiłam też spaghetti z makaronem konjak (ten bez kalorii) oraz calzone dla S. Poniżej możecie zobaczyć efekty. 



Fit spaghetti - muszę sobie zamówić więcej tego makaronu, oczywiście nie jest tak smaczny jak normalny, ale tak czy inaczej świetny 


Zdrowy deserek a'la snickers 
Na spodzie pokruszone herbatniki, potem skyr, a na górze pudding karmelowy z orzeszkami i czekoladą 


Pierożki dla S. 


Calzone też dla S. 
I tak, ono wyszło takie ogromne, to nie talerz jest mały. W środku ze szpinakiem, fetą i kurczakiem 


Dzisiaj znowu dostałam od chłopaka bukiet piwonii - są piękne i na dodatek oświetlone różowym światłem zachodzącego słońca. 

Ostatnio zadałam sobie dwa ważne pytania, które uświadomiły mi jeszcze bardziej w jak pięknym okresie swojego życia się znajduje. 
I. Czy chciałabyś wrócić do życia, które prowadziłaś rok temu? Nie. Wtedy miałam okropną pracę oraz mieszkałam z matką, która mnie nie szanowała. 

II. Czy chciałabyś żeby Twoje życie za rok o tej porze wyglądało tak samo? Tutaj odpowiem szczerze, że sama nie wiem. Z jednej strony tak, bo jest teraz pięknie i stabilnie, a z drugiej sobie myślę... ej!... może być jeszcze lepiej. 

Jestem ciekawa jak Wy odpowiedziałybyście na te pytania :)