Środa, 11:06
Z niedzieli na poniedziałek prawie w ogóle nie spałam, może z godzinkę albo dwie, ale następnego dnia i tak tego nie odczułam. Rano byłam na godzinkę na zajęciach, a później uczyłam się na egzamin i czytałam książkę. Tym razem padło na "Birthday girl" od Penelope Douglas. Bardzo dużo słyszałam o tej autorce - "jej książki są proste, ale z przesłaniem". Chyba jestem wyjątkowo nieogarnięta, bo książka nie przypadła mi do gustu, nie zauważyłam też żadnego przekazu. Jak dla mnie była wyjątkowo płytka.
Wczoraj natomiast miałam zamiar wstać koło 6 i jeszcze się pouczyć na egzamin, ale wiecie jak to jest. Akurat wyjątkowo chciało mi się spać, więc wstałam w ostatnim momencie i pojechałam na zajęcia. O 11 miałam egzamin i poszedł mi bardzo dobrze. Napisałam całość pierwsza, zajęło mi to może jakieś 8 minut. Z ostatniego kolokwium też dostałam 5, więc mam nadzieję, że i tym razem sobie tak poradziłam. W drodze powrotnej wstąpiłam jeszcze do Netto po te dietetyczne lody, które Wam kiedyś polecałam, ale akurat ich nie było. W domu coś tam zjadłam i odpoczywałam. Później poszłam też na korepetycje. Niemal się na nich poryczałam gdy zobaczyłam jak ojciec całuje córkę i dziękuje jej za to, że ugotowała kukurydzę. W takim momentach jak ten, widzę jak bardzo toksyczna była/jest moja relacja z rodzicami. Ja gdy byłam młodsza od tej dziewczynki (ona ma 13 lat) musiałam zawsze gotować i tydzień w tydzień sama sprzątałam całe mieszkanie na kolanach. Nikt mi za nic nie dziękował, co najwyżej były pretensje, że coś źle ogarnęłam.
W domu byłam umówiona z moim bratem na 18, miałam mu pomóc przygotować konspekt pracy licencjackiej. Spóźnił się uwaga... 2,5 godziny. I jeszcze jak przyszedł to oczekiwał, że rzucę wszystko i to za niego zrobię, no bo przecież za chwilę się mecz zaczyna i on musi obejrzeć. Nazwijcie mnie idiotką, ale finalnie sama napisałam ten konspekt (btw dostałam 5 xd). I jeśli zastanowić się dlaczego to zrobiłam, to odpowiedź jest prosta. Ja już nie mam siły się kłócić. Gdybym odmówiła to matka by mi autentycznie żyć nie dała. A ja jestem wykończona. A chcecie usłyszeć coś lepszego? Normalnie to była dziewczyna mojego brata pisała za niego wszystkie egzaminy (zdalnie), teraz moja matka powiedziała, że będzie się uczyć i zdawać je za niego. Ta kobieta jest niesamowita, całe życie mnie zaskakuje. Ja już przestałam ją prosić o cokolwiek, bo i tak albo tego nie robi, albo ma pretensje, że coś od niej chce.
Później niemal do północy pisałam raport na studia. Oglądałam też Stranger Things, ostatnio odcinek oglądam już od kilku dni i nie mogę skończyć.
Trochę się rozpisałam, ale to moja forma terapii, więc pisać zamierzam często. Postanowiłam też, że chce się ogarnąć z moim jedzeniem. Nie jem dużo (chociaż ostatnio przez okres trochę więcej), ale jakościowo trochę podupadłam. Pora to zmienić! Dodaje jedzenie z ostatnich dni.
Tosty, czyli coś co muszę ograniczyć, bo ciągle je jem.
Domowa pizza, którą ostatnio zrobiłam. Jedna połowa to 4 sery, a druga już jest bardziej urozmaicona.
Kupiłam ostatnio w action. Taki aromat do wody, ale szczerze to jest mocno średni. Plus, że jest bez cukru, ale trzeba sporo dać żeby poczuć smak.
Kanapki z serkiem, awokado, warzywa i jajecznica z dwóch jajek.
Lody z banana i truskawki ze słodzikiem.
Kanapki z łososiem, jajkiem, warzywami i sosem czosnkowym.
Tortilla z warzywami, zupa pomidorowa z marchewką
Ciabata posmarowana sosem (musztarda i miód), przypieczona na patelni. Na to dałam mozarelle light, pomidora i sos balsamiczny, druga połówka jest z hummusem paprykowym i ogórkiem małosolnym.
Truskawki i baton kizzers. Wczoraj w końcu się na niego skusiłam. Jest bardzo dobry, ale słodki. Czy kupię go ponownie? Chyba odzwyczaiłam się od takich rzeczy.
No ale przyznajcie, że środek ma super. Smakuje jak baton lion.
Dzisiejsze śniadanie. Kanapka z awokado, hummusem i jajkiem. Pomidorki i truskawki.
Mój brat jutro wyjeżdża i znowu zostanę sama po ponad trzech tygodniach. Mam wrażenie, że tylko obecność innych osób trzymała mnie jakoś w kupie. Nie wiem jak to teraz będzie, chyba po prostu muszę się czymś zająć.
Dzisiaj w planie jest poprawić wszystkie napisane przeze mnie eseje i wysłać je do oceny. Dobrze, że zabrałam się za to wcześniej. Później będę się uczyła do egzaminów, które mam w przyszłym tygodniu. Zacznę też czytać nową książkę.
W ogóle! Wiecie co pomyślałam, że może mi pomóc w pokonaniu mojej traumy, czy po prostu prostu z ruszeniem dalej? Spisanie tego wszystkiego co mi się przytrafiło. Nie chodzi o bloga, ale o książkę, tylko dla mnie oczywiście, bo nie wyobrażam sobie tego nigdzie dodać. Myśl, że wszystko by się skończyło wraz z napisaniem ostatniego rozdziału przepełnia mnie radością. To byłoby tak jakbym jednocześnie zamknęła jakiś etap w życiu.