czwartek, 31 grudnia 2020

441 || Postanowienia Noworoczne i Szczęśliwego Nowego Roku!

 Czwartek, 20:03


Cześć Dziewczyny! 

Witam się z Wami ostatni raz w tym roku. Chyba nie będę oryginalna gdy powiem, że szybko zleciało, ale naprawdę tak było. Jak Wam mija Sylwester? Ja wstałam dzisiaj po 8, bo mój brat i jego dziewczyna wracali do swojego miasta. Pożegnałam się z nimi, ogarnęłam i zjadłam na spokojnie śniadanie, rozkoszowałam się wolnym mieszkaniem. Potem poświęciłam z godzinkę na malowanie obrazu i po 12 wyszłam na zakupy. Kupiłam rzeczy na Sylwestra jak i kilka rzeczy na najbliższe dni. W domu usiadłam jeszcze na chwilę, aby przygotować się do korepetycji, które mam w przyszłym tygodniu, a o 15 zaczęłam już przygotowywać sushi, które w tym roku pokochałam. Zajęło mi oczywiście kilka godzin i jak tylko skończę pisać wpis, to włączam dobry film i siadam do kolacji. Oprócz tego kupiłam jeszcze chipsy Lay'sy oven baked, te o obniżonej zawartości tłuszczu i żelki. Zarówno przez święta jak i w ostatnich dniach udało mi się jeść wszystko, ale w małych ilościach i dzisiaj też tak zamierzam. To nie jest żaden cheat meal/ day czy moje typowe "dzisiaj się nawpieprzam, a jutro zacznę dietę". To jest po prostu normalność i chyba ona jest moim głównym celem na 2021. A jeśli o celach mowa, to spisałam je już kilka dni temu w kalendarzu...

Postanowienia Noworoczne:

1. Na koniec 2021 móc powiedzieć, że to była najlepszy rok w moim życiu. 

2. Na koniec 2021 ważyć mniej niż obecnie. 

3. Pójść na kilka randek, tak po prostu. 

4. Wyjechać na wakacje. 

5. Po prostu dbać o siebie -> psychicznie(!), fizycznie i urodowo 

6. Dodawać regularnie posty na bloga, tym samym spisując moje przeżycia. 


Punkt 1 jest dla mnie niezwykle ważny, chciałabym zrobić tyle ile dam radę, aby ten rok był po prostu dobry. Plus jest takie, że nie mam zbyt wysoko zawieszonej poprzeczki. 


Żegnam się z Wami dziewczyny w tym roku i widzimy się 1 stycznia! <3 Życzę Wam samych wspaniałych chwil w 2021. Spełnienia od dawna wyznaczonych celów, pokochania siebie, znalezienia miłości na całe życie oraz szczęścia jakiego jeszcze nigdy nie zaznałyście :) 



440 || Błyskawiczne podsumowanie roku

 Środa, 23:21


Hej :) 

Wstałam dzisiaj po 8 z dosyć kiepskim samopoczuciem, bo mam przed okresowe bóle brzucha. Szybko się zebrałam i o 10 miałam dwie godziny korepetycji z nową dziewczyną. Była bardzo sympatyczna, same zajęcia też przebiegły dobrze. Poza tym chce mieć aż 4 godziny w tygodniu, więc dla mnie super, bo zarobię więcej pieniędzy. 

Przedostatni dzień roku zawsze jest u mnie podsumowaniem, a ostatni celami na kolejny. Dzisiaj nie mam jednak dużo do pisania, ten rok był po prostu zły. Moja waga podskoczyła o całe 8 kilogramów, samopoczucie spadło tak nisko jak chyba jeszcze nigdy i generalnie jedynym celem na ten rok, który udało mi się spełnić jest obrona licencjatu i dodawanie regularnych postów na bloga. A warto wspomnieć, że takich postanowień miałam ponad 20... W tym roku przepłakałam więcej niż chyba w ciągu minionych 23 lat mojego życia, a dodatkowo wróciła do mnie trauma z dzieciństwa. Jedyny plusik widzę w tym, że udało mi się pod koniec roku zdobyć dużo uczniów na korepetycje. Chociaż chyba dużo to sprawa względna, bo mam ich pięcioro, natomiast z każdym po kilka godzin, więc uważam, że to i tak świetny wynik. To tyle jeśli chodzi o podsumowanie roku, jestem niewierząca, ale serio jestem w stanie się pomodlić, aby kolejny był lepszy...

Okej, to był taki przerywnik na podsumowanie roku, a teraz wracam do dnia dzisiejszego. Po korepetycjach samopoczucie mi się poprawiło. Poszłam do sklep po żwirek dla kota, wysprzątałam mu ładnie kuwetę i trochę posiedziałam z dziewczyną mojego brata i bratem. Potem humor mi się popsuł..  ale o już chyba przemilczę. Dobrze, że jutro spędzam dzień sama. 

wtorek, 29 grudnia 2020

439 || Baton Chodakowskiej, plany na Sylwestra i świąteczny Mafek

 Wtorek, 21:00


Dzisiaj cały dzień spędziłam z moją koleżanką. Gadałyśmy, oglądałyśmy filmy, cieszę się, że wpadła, bo ostatnio dużo czasu spędzam sama. Dałam jej też zaległy prezent świąteczny. 

Wczoraj odezwała się do mnie jedna dziewczyna na korepetycje, a dzisiaj kolejna. Powiem Wam, że zaczyna to wyglądać coraz lepiej. Jak tylko skończę pisać post to lecę przygotowywać materiały na jutrzejsze korki. 


Wczoraj w Rossmannie kupiłam takiego batona, był na promocji za bodajże 2,99, więc cena mnie skusiła. Poza tym słyszałam o nich wiele dobrego,  ale serio nie było warto. Te wszystkie fit batony smakują dla mnie jakby były zwietrzałe. Z pewnością nie kupię ponownie. 
Poza tym jakie macie plany na Sylwestra? Ja zostaje w domu, sama. Pierwszą moją myślą było to żeby "spędzać go na smutno", ale stwierdziłam, że się nie dam negatywnym myślą. Nie lubię tego "święta", ale postanowiłam, że zrobie sobie wtedy po prostu miły dzień. Zrobie domowe sushi, napije się wina i obejrzę jakiś film. Bardzo podoba mi się ten pomysł!


Na koniec dodaje zdjęcie Maffina. Kupiłam mu ostatnio taką muszkę w Tedim i udało mi się zrobić bardzo świąteczne zdjęcie :) 




poniedziałek, 28 grudnia 2020

437-438 || Prezenty i dziewczyna brata

 Poniedziałek, 14:17


Przedwczoraj przyjechała do nas dziewczyna mojego brata. Nie chce wychodzić na jakąś niemiłą czy coś, ale zwyczajnie nie mogę znieść jej obecności. Właściwie to nie jest wina samej dziewczyny brata, a matki oczywiście. Magda (dziewczyna brata) studiuje i to jest jej główne zajęcie, nie pracuje, mieszka z rodzicami i tyle - jesteśmy w tym samym wieku. Ja studiuje dwa kierunki, dorabiam korkami, właściwie całe życie muszę sobie sama ogarnąć (posiłki, zakupy, sprzątanie itd.), a matka i tak stale mówi, że Magda jest ode mnie LEPSZA. Nawet wczoraj weszła do mnie do pokoju z tekstem "widziałaś jaką ma piżamkę Magda? A Ty chodzisz w takich gaciach, wstyd". Moja piżama była normalna, ciepłe długie spodnie i koszulka. Czasami dochodzę do wniosku, że mogłabym na głowie stanąć, a i tak zawsze znajdzie się ktoś kto jest ode mnie lepszy. 

Ja wczoraj wróciłam już do "normalnego życia". Zaczęłam ogarniać uczelnię. Przeczytałam dwa teksty, z których musze napisać esej i dzisiaj będę się za to brała. Przygotowałam też materiały na korepetycje, które miałam rano. Oprócz tego czeka mnie jeszcze dzisiaj obiad rodzinny... powiedziałam matce, że nie idę (w sensie do salonu na ten obiad), to miałam awanturę jak stąd do Warszawy i to jeszcze minute przed korepetycjami. Natomiast obiecałam sobie, że zdrowie psychiczne będzie obecnie moim priorytetem, więc zastanawiam się, czy mimo wszystko nie postawić na swoim i powiedzieć po prostu, że nie jestem głodna.  

Pokaże Wam jeszcze co dostałam na święta, bo jestem w tym roku bardzo zadowolona. Pierwszy raz powiedziałam otwarcie co chce dostać, za co dostałam zjebe od matki, że jestem zbyt wymagająca, ale i tak nie żałuje. 




Prezent, który dostałam od mamy. Jest to obraz, który samemu się maluje, bo każdy element jest ponumerowany. Nie jest to takie łatwe jak myślałam. Nie jest to do końca to co chciałam dostać, wybrałam sobie inny obraz, a dostałam inny. Jednak nie narzekam i tak jestem zadowolona. Jak tylko go skończę, to powieszę na ścianie. 


Od brata dostałam zawieszkę do Pandory, którą Wam ostatnio pokazywałam. Wygląda przepięknie! 


Przed chwilą byłam też w Rossmannie i kupiłam sobie mgiełkę z Victoria's Secret, są aktualnie na bardzo fajnej promocji. 


sobota, 26 grudnia 2020

432-436 || Święta święta i po świętach

 Sobota, 16:53


Cześć! Przepraszam, że nie odzywałam się przez kilka dni, ale chciałam po prostu odpocząć, nie myślałam o blogu. Jeśli chodzi o moje święta to minęły całkiem okej, ani jednej awantury, nie jestem do tego przyzwyczajona. Cieszę się jednak, że święta już się kończą i wracamy do normalności. Przez te kilka dni odpoczęłam, a od jutra zamierzam ponownie wrócić do codziennych obowiązków. Mam sporo rzeczy do zrobienia. Eseje do napisania, nauka, prezentacje itd :)

Co fajnego dostałyście pod choinkę? Zaraz nadrobię Wasze wpisy. Ja dostałam zawieszkę do bransoletki Pandory, do tej którą Wam ostatnio pokazywałam, od brata. A od mamy dostałam obraz do malowania po numerkach. Jest bardzo zadowlona i myślę, że nawet jutro Wam pokaże te prezenty, bo po prostu chce się pochwalić. I ładną zawieszką i obrazem, chociaż jeszcze nie skończyłam go malować. 


Okej, idę poczytać co u Was i z "prawdziwym" wpisem odezwe się dopiero jutro. W ogóle zaczęłam też robić plany na nowy rok, myślę, że już najwyższa pora. 

poniedziałek, 21 grudnia 2020

428 - 431 || Stumilowy krok w stronę normalności, czyli czego jeszcze o mnie nie wiecie part 2

 Poniedziałek, 19:25


Miałam wczoraj dodać wpis, ale tak mi zeszło do wieczora, że po prostu zapomniałam. Natomiast dzisiaj poczyniłam dosłownie stumilowy krok w stronę normalności. Zastanawiałam się czy wam o tym pisać, ale stwierdziłam, że to w końcu mój pamiętnik, a wybierania o czym mogę pisać, a o czym nie, byłoby nieuczciwe. 

A więc.. zrobiłam sobie dzisiaj prezent. Domyślam się, że osoby, które nigdy nie chorowały psychicznie mnie nie zrozumieją, ale dla mnie to ogromny przełom. Mam takie przekonanie w sobie, że dosłownie na wszystko musze zasłużyć, zapracować, a na końcu i tak dochodzę do wniosku, że w sumie jestem beznadziejna i na nic nie zasługuje. Co się dzieje w konsekwencji? Wszystkiego sobie odmawiam. Dosłownie wszystkiego. Wyjścia do fryzjera, nowej bluzki (ewentualnie w lumpeksie mogę coś kupić), pójścia do kosmetyczki itd. Wiem, że to chore i tak jak pisałam, pewnie wiele z Was nie zrozumie takiego sposobu myślenia, ale.. no cóż.. taka już jestem.. i usilnie próbuje to zmienić. Dlatego pomyślałam, że teraz jest najlepszy moment żeby zrobić sobie samej prezent. Bez wyrzutów, bez myślenia o tym czy jestem wystarczająco dobra, po prostu coś sobie kupić... i wybrałam bransoletkę. 




Dla niektórych to tylko bransoletka, ale dla mnie to przełom i potrójny symbol: 
1) Tego, że jestem wystarczająco dobra. 
2) Że nie potrzebuje nikogo, a swoje pragnienia mogę spełniać sama
3) Nawiązanie do tytułu mojego bloga: Puszka Pandory..

Bransoletka kosztowała ponad 300 zł i z ręką na sercu Wam powiem, że chyba w ciągu ostatniego minimum 1,5 roku nie wydałam w sumie (!) tyle na siebie. Nie kupuje nowych ubrań (bo w nieustannie mam przeświadczenie o tym, że w końcu schudnę), biżuterii (bo na brzydkim wszystko źle wygląda), nie chodzę do kosmetyczki (bo komu się mam podobać), a jeśli chodzi o kosmetyki to kupuje tylko takie niezbędne- kremy i jakąś kolorówkę. 
Wiem, że moje myślenie jest... chore. Ale czasami bywają rzeczy silniejsze od nas. Dzisiaj czuje się dosłownie jak zwycięzca. 


piątek, 18 grudnia 2020

426-427 || Ostatni zjazd w tym roku

 Piątek, 20:52


Haj :)

Wczoraj nie dodawałam wpisu, bo nic się nie działo, w sumie tak jak dzisiaj. Stale przygotowuje się do kolokwium z prawa konstytucyjnego. Pisałam dzisiaj próbne i miałam tylko jeden błąd, mam nadzieję, że jutrzejsze pójdzie mi równie dobrze. Mam jutro cały dzień zajęć, aż do 19:30. Później będę musiała się jeszcze przygotowywać do zajęć, które mam w niedzielę, ale pocieszam się, że to już ostatni weekend w tym roku. Potem jakoś znieść poniedziałek i wtorek i w końcu woooolne. Bardzo się cieszę. Dzisiaj porobiłam sobie już nawet trochę planów na ten czas. Planuje namalować obraz (tak, dobrze czytacie), wybrałam już sobie książkę do przeczytania, obejrzę pewnie jakieś dobre filmy i oczywiście czeka mnie nauka, bo po powrocie mam dużo zaliczeń. 

Oki, ja tylko chciałam dać szybko znać, że żyje. Odezwę się dopiero w niedzielę. Trzymajcie za mnie kciuki! 

środa, 16 grudnia 2020

425 || Ból głowy i Margaret Thatcher

 Środa, 22:37


Cześć Dziewczyny! 

Jak tam u Was? Ja miałam na dzisiaj zaplanowany cały dzień nauki, ale tak mnie głowa bolała, że szczerze mówiąc niewiele udało mi się zrobić, nie mogłam się jakoś skupić. Teraz już czuję się okej i jak tylko napisze wpis to lecę przerobić dzisiaj jeszcze dwie ustawy na sobotnie kolokwium z prawa konstytucyjnego. A co oprócz tego? Przedstawiałam dzisiaj zarys projektu swojej pracy badawczej i doktorowi bardzo się spodobał, więc się cieszę, bo niemal do każdego miał jakieś "ale". Ja będę pisać o Margaret Thatcher jako problematycznym symbolu emancypacji kobiet w polityce. Bardzo mi się podoba temat, cieszę się, że na na niego wpadłam. Chciałabym żeby była już sobota wieczór i żebym była "po wszystkim", czyli po zaliczeniach, odpowiedziach i całej tej nauce, ale zawsze w takich chwilach powtarzam sobie, że czas i tak upłynie. 

Na koniec dodam jeszcze dwa zdjęcia, które zrobiłam swoim ostatnim śniadankom. Podobają mi się. Są zdrowe, ale jednocześnie nie do przesady, kolorowe (a raczej zielone) i bardzo smaczne :) 


Dwie kromki chleba pełnoziarnistego z awokado i camembertem, pomidor


Dwie kromki chleba pełnoziarnistego. Jedna z sojowym pasztetem i ogórkiem. Druga z masłem, szpinakiem, camembertem i pesto. Do tego kiełbaska sojowa węgierska z dobrej kalorii. 

Okej. Lecę jeszcze poczytać te ustawy, ale najpierw zrobie sobie herbatkę z domowym sokiem agrestowym. Jutro musze dosyć wcześnie wstać, bo od 8:30 mam korepetycje. Potem od 10 do 16:30 zajęcia. 


424 || Coś czego jeszcze nigdy Wam nie mówiłam

 Wtorek, 23:50 


Cześć :) 

Dzisiaj przygotowywałam sobie materiały na czwartkowe korepetycje, zarys projektu, który jutro będę przedstawiać, porobiłam trochę notatek na admina i się uczyłam. Miałam też zajęcia. W sumie dzień jak co dzień, jutro mam tylko jedne zajęcia i wiem, że muszę się porządnie przyłożyć do nauki, bo mam w weekend kolokwium i odpowiedź. 

A teraz coś o czym jeszcze nigdy Wam nie pisałam.. Dzisiaj do mojego brata przyszli znajomi i ja zachowywałam się tak jak zwykle.. bałam się wyjść z pokoju. Mam tak dosłownie za każdym razem gdy jest możliwość, że poznam nowe osoby. Z jednej strony jestem otwarta na znajomości (ale jakby to powiedzieć.. jak już kogoś poznam to jestem otwarta), a z drugiej strony bardzo tego nie lubię. Zawsze wydaje mi się, że taka nowo poznana osoba będzie mnie od razu osądzać za moją wagę. Wiem, że to trochę dziwne, przecież nie ważę tony, nie jestem otyła, a wydaje mi się, że inni będą mnie postrzegać wręcz w kategoriach potwora. Ja sama jak czasami poznaje jakąś grubszą osobę to od razu mam myśli typu "ciekawe ile je", "ciekawe ile waży", "czy się odchudza?", "czy je więcej niż ja?" itd. Nie robię tego absolutnie złośliwie! Te myśli same pojawiają się w mojej głowie. 

Jestem ciekawa czy ktoś jeszcze tak ma. 

poniedziałek, 14 grudnia 2020

423 || Ona jest "niedorozmawialna"

 Poniedziałek, 22:34


Cześć! 

Zgodnie z zapowiedzią wracam z codziennymi postami, mam nadzieję, że nie zawalę. Od rana miałam zajęcia, potem trochę posiedziałam nad notatkami i przygotowywałam się do korepetycji z wosu, bo miałam dzisiaj nową dziewczynę. Generalnie jest okej i chce mieć zajęcia dwa razy w tygodniu, więc dla mnie super. Niby mam tylko dwie dziewczyny, ale jednak z jedną 4h w tygodniu, a z drugą 2h. Jestem zadowolona, bo w miesiącu da mi to +700 zł. Myślę, że całkiem okej, biorąc pod uwagę, że studiuje dwa kierunki. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś się zgłosi. Oby! 

Za każdym razem gdy dodaje jakieś wpisy związane z moją matką, to mam potem komentarze: "spróbuj z nią porozmawiać", "powiedz co czujesz", "broń się". I nie zrozumcie mnie źle, jestem za nie wszystkie baaardzo wdzięczna, bo wiem, że mnie wspieracie, aleee moja matka jest "niedorozmawialna". Uwierzcie mi lub nie, ale ona by mnie wyśmiała za takie słowa i obróciła kota ogonem. Czyli, że to ona jest pokrzywdzona, że ona ma ciężko w życiu, bo według niej JA NIC NIE ROBIĘ. Dzisiaj natomiast mój brat wrócił do domu na święta i matka powiedziała mu dokładnie "jutro nic nie rób, wyśpij się, odpocznij". Wychodzi na to, że dosłownie każdy ma prawo być zmęczonym i odpocząć tylko nie ja.

Taki trochę negatywny ten wpis, ale pisze to co mi na sercu leży. Jutro będzie lepiej, bo jest wtorek. Lubie wtorki. 

niedziela, 13 grudnia 2020

417-422 || Tydzień awantur

 Niedziela, 21:22


Cześć dziewczyny! 

Co u mnie? Przez ostatni tydzień zajęłam się przygotowaniami do świąt. Upiekłam maaasę pierniczków, udekorowałam i popakowałam na mini prezenty. Ubrałam dwie choinki, sprzątałam mieszkanie, kupiłam wszystkie prezenty i je popakowałam. Brzmi dosyć marnie, ale uwierzcie mi, że było z tym dużo roboty i zeszło mi dużo czasu. Co oprócz tego? Niemal codziennie miałam załamanie nerwowe przez matkę, przez jej wyrzuty i awantury. Dzisiaj też przyjechała i problemy pojawiły się jeszcze zanim weszłam do mieszkania. W tygodniu dowiedziałam się także, że nie dostałam stypendium naukowego. Nie wiem jakim cudem, bo byłam 4 w kolejce, miałam świetną średnią  i... nic. Ale już nic z tym nie zrobię. Natomiast tydzień awantur matki oraz brak stypendium naukowego sprawił, że zaczęłam się zastanawiać nad rzuceniem jednego kierunku studiów (tych które studiuje w trybie dziennym). Mogłabym pójść do pracy i się wyprowadzić.  Z drugiej strony, gdyby nie sytuacja w domu to z pewnością zostałabym na tych studiach, bo mi się podobają, nawet bez stypendium. Poza tym śmiertelnie boję się reakcji matki na rzucenie studiów. Dzisiaj wydawała mi rozkazy dosłownie jak psu, a ja miałam je wykonywać bez mrugnięcia okiem.. Wczoraj odkurzyłam mieszkanie, a dzisiaj ona znowu odkurzała, bo było źle. Dzisiaj rozpakowałam zakupy i ułożyłam je w lodówce, a ona potem wszystko wyciągnęła i zorganizowała od nowa, bo ja oczywiście KAŻDĄ rzecz robię źle. Przygotowałam dla niej takie małe paczuszki z pierniczkami żeby rozdała w pracy (wcześniej się jej zapytałam czy chce, a ona odpowiedziała, że tak), dzisiaj jak mi powiedziała, że NIC NIE ROBIĘ to jej powiedziałam, że m.in. upiekłam jej te pierniczki, a ona "nikt cię o to nie prosił". Zrobiło mi się przeeemiło. Przez to zebrałam się i umieściłam dzisiaj znowu ogłoszenie o korepetycjach, odezwała się jedna osoba i jutro już mam z nią zajęcia. W sumie mam tylko dwie osoby, ale wierzę, że niedługo coś się ruszy i będzie ich więcej. 

Od jutra chciałabym znowu wrócić do dodawania codziennych postów. Gdy już nie piszę jeden czy dwa dni, to potem ciężko jest mi się zebrać, aby znowu wrócić. 

poniedziałek, 7 grudnia 2020

412- 416 || Dużo nauki przed świętami

 Poniedziałek, 11:38


Hej dziewczyny:)

Nie było mnie kilka dni, bo skupiłam się na nauce. Miałam w piątek kolokwium z prawa administracyjnego, a w sobotę z karnego. Dzisiaj mam natomiast z angielskiego, także mam co robić, ale nie narzekam. Rok temu, o tej porze roku, byłam już dosłownie wykończona, a teraz myślę, że całkiem dobrze się trzymam, oczywiście to zasługa nauczania zdalnego. 

W piątek miałam gorszy dzień, do 16 było okej, uczyłam się do kolokwium, a potem przyszła matka i oczywiście popsuła mi dzień. Zaczęła się czepiać o jakieś głupoty, o bałagan w kuchni itd., prawda jest taka, że nie da się zawsze mieć porządku, czasami są jakieś inne sprawy do zrobienia jak np. to moje kolokwium do napisania. Potem zadzwoniłam jeszcze do babci, bo miała tego dnia imieniny i ta skutecznie mnie dobiła. Zaczęła mówić, że powinnam bardziej pomagać w domu (w domu, w którym mieszka moja babcia i mama - 2 malutkie pokoje) i bardziej pomagać jej samej. Ona chyba, by chciała żeby było tak jak rok temu, żebym przychodziła do niej, robiła zakupy, gotowała, sprzątała itd. Natomiast od kiedy przeprowadziła się do niej moja matka i od kiedy babcia jest bardziej sprawna, to ja nie widzę potrzeby żeby przychodzić tam po kilka razy w tygodniu. Mam swoje rzeczy na głowie. 

W sobotę miałam cały dzień zajęcia, a wczoraj zajęcia do 13, a resztę dnia poświęciłam na naukę do angielskiej. Niestety była też u mnie matka... Myślałam, że dostanę szału, miałam ćwiczenia, musiałam robić zadania, uważać. A ta wchodzi do mojego pokoju, nie zapuka nawet i podstawia mi pod nos kłębek kurzu.... No ja nie wiem, zjeść to miałam? Albo drze się na mnie, bo mi się nowy obrus nie podoba (stale kiedy mam zajęcia) i się zaczęło.. że ja NIC nie robię. 

Jutro natomiast robię sobie reset od nauki. Rano zamierzam pojechać na zakupy świąteczne. Do kika, tediego i pepco, chciałabym kupić jakieś ozdoby i prezenty. O 15 zajęcia, a od 16:30 dwie godziny korepetycji. 

Zmykam do nauki <3

środa, 2 grudnia 2020

411 || Czy ja do cholery byłam jakimś robotem?!

 Środa, 23:01


Hej :)

Jakoś mnie wzięło dzisiaj na wspomnienia i postanowiłam poczytać wpisy o tym jak wyglądał mój grudzień rok temu, to bardzo fajny sposób, by sprawdzić "czy coś się w naszym życiu zmieniło". Ja doznałam szoku, serio. Aż zastanawiam się czy byłam człowiekiem czy robotem. Często mi wtedy pisałyście, że mnie podziwiacie, że jestem w stanie tyle rzeczy robić, a ja niezbyt wiedziałam o co właściwie Wam chodzi. Kompletnie nie zauważałam tego ile rzeczy robię, było to dla mnie normalne. Dodam na dole fragment wpisu żebyście zobaczyły o co mi chodzi. Wpis pochodzi dokładnie sprzed roku.


02.12.2019 rok

Pobudka o 6, ale mimo to bardzo się wyspałam. Szybko się zebrałam i punkt o 7 wyszłam z domu na autobus. Od 8 do 11 miałam zajęcia z jednego kierunku, jak zwykle musiałam się urwać  z części wykładu żeby zdążyć na ćwiczenia na drugiej uczelni. Zajęcia trwały do 13, kolejne miałam dopiero o 15, więc w przerwie skoczyłam na godzinkę do galerii krakowskiej i kupiłam prezenty na mikołajki, ozdoby do pierniczków i awokado, bo akurat jest promka w biedrze :) Kolejną godzinę spędziłam w bibliotece. Ćwiczenia z negocjacji skończyły się o 16:30, po nich poszłam jeszcze raz do biblioteki żeby się pouczyć i tak spędziłam czas do 19. W domu byłam koło 20, zjadłam, wykąpałam się,  ugotowałam posiłki na jutro, ogarnęłam mieszkanie, kota i tak się zrobiła 22, a ja pierwszy raz tego dnia mam chwilę dla siebie żeby odpocząć. 


Dopiero patrząc wstecz jestem w stanie zrozumieć o co Wam wtedy chodziło. Rok temu taki "zapierdol" był dla mnie normalnością, teraz po tygodniu bym się chyba wykończyła. Nie pamiętam kiedy ostatnio wstałam o 6, zazwyczaj budzę się grubo po 9 i źle się czuję pisząc to. Tęsknie za nauką w bibliotece i taką moją normalnością, pandemia jednak zrobiła swoje i dopiero teraz widzę jak leniwą kluchą się stałam. Jedyny progress jaki widzę to, to że już niemal nie pije energetyków. Wtedy to oj dziewczyny.. dwa dziennie to było mało. 

wtorek, 1 grudnia 2020

409-410 || Presja społeczna

 Wtorek, 22:10 


Cześć :) 

I sprawa

Dzisiaj kolejny wpis zainspirowanymi tak właściwie Waszymi przemyśleniami. Przeczytałam dzisiaj post u Meg, na temat stosunku do wegetarian i samą mnie natchnęło żeby o tym trochę napisać. W grudniu miną 4 lata od kiedy nie jem mięsa i przez ten czas nasłuchałam się tyle na ten temat, że głowa mała. Że z pewnością mam anemię, niedobory, że będę chora, umrę, że jak raz zjem to przecież korona mi z głowy nie spadnie, że powinnam jeść "normalnie" no i oczywiście clue każdego przemówienia na ten tamat - że tak wydziwiam, a chuda nie jestem. To chyba najbardziej irytująca część tego wszystkiego, każdy myśli, że jak nie jem mięsa to dlatego żeby schudnąć. Nie wiem czy myślą tak dlatego, że jestem gruba, czy po prostu mają taki stosunek do każdej osoby niejedzącej mięsa, ale jest to niezwykle irytujące. Część ludzi (bo nie mówię, że z każdą osobą tak było) zachowuje się jakby była lekarzem i z marszu mówi mi, że mam anemię i wegetarianizm jest niezdrowy, co ciekawe, samemu regularnie jedząc fast-foody. 

II sprawa

Pamiętacie jak ostatnio zrobiłam sushi party z moją przyjaciółką? Wtedy co wszystko kupiłam, zrobiłam i jeszcze dałam jej na wynos, a ona się spóźniła... mhhmm.. czy ja wiem.. jakieś 3 godziny? Ostatnio powiedziała mi, że tak jej zasmakowało, że sama zamierza zrobić sushi na Sylwestra ze znajomymi...na którego mnie nie zaprosiła. Dlaczego? Bo nie mam chłopaka, a zaprasza same pary. Nie dość, że zrobiło mi się przykro, to jeszcze czuję ogromną irytację. Lepiej w takim razie żebym siedziała sama w domu? Na dodatek nieustannie słucham jak się cieszy na tego Sylwestra i jak będzie fajnie... świetnie po prostu. 

Dlaczego napisałam o tych dwóch kwestiach? Myślę, że są do siebie bardzo podobne i w obu dotyka Nas/ mnie ta znienawidzona przeze mnie presja społeczna. Uważam, że właśnie największą presję nie kładę na siebie ja sama, a właście społeczeństwo. Każde odstępstwo od powszechnie przyjętego schematu jest od razu krytykowane i wyśmiewane.

Nie wiem, może po prostu jestem trochę przewrażliwiona. Jestem ciekawa Waszego zdania w tym temacie. 

niedziela, 29 listopada 2020

408 || Zwyczajna niedziela

 Niedziela, 19:35


Cześć :)

Jak minęła Wam niedziela? Leniwie czy raczej pracowicie? U mnie w sumie i tak i tak. Wyspałam się dzisiaj.. bardzo. Wstałam dopiero koło 10, ale tak świetnie mi się spało, jak nigdy. Ogarnęłam się, zjadłam śniadanie i zaczęłam sprzątać. Wiem, że w sumie w niedziele się nie powinno, ale nie miałam kiedy tego zrobić. Także starłam kurze, odkurzyłam, posprzątałam kuchnie i obie łazienki. Zeszło mi na tym trochę ponad dwie godziny. Potem razem z mamą pojechałyśmy na cmentarz i na obiad do babci. Jadłam dzisiaj frytki i czeski przysmak "smażony ser", a do tego colesław. Kalorii pewnie miało z milion, ale i tak się cieszę, że się nie przejadłam, wręcz przeciwnie, sporo zostawiłam na talerzu. Dla mnie to już jakiś sukces. Wyrównało się też z małym śniadaniem i kolacją, na którą zjem sałatkę :) Wróciłam do domu koło 16 i wzięłam się za przygotowywanie materiałów na wtorkowe korepetycje, zeszło mi aż do teraz, ale jestem super przygotowana, więc się cieszę. Lecę zrobić kolację, wykąpie się, obejrzę jakiś film, a przed snem przeczytam notatki z admina, które wczoraj zrobiłam. Miłego wieczorku :) 

W ogóle skanowałam dzisiaj materiały na korepetycje i zrobiłam z kotkiem coś takiego. Moja nowa tapeta na laptopa <3



PS. Dzisiaj spadł pierwszy śnieg :) 

sobota, 28 listopada 2020

404-407 || Czy potrafisz odpoczywać?

 Sobota, 13:09


Cześć!

Witam Was po kilku dniach nieobecności. Miałam mały remont kuchni, który w efekcie potrwał 3 dni i nadal nie jest skończony, ale przynajmniej da się normalnie funkcjonować, mam już kuchenkę i zlew. Przez te kilka dni jadłam głównie kanapki, a na obiad kaszotto. Myślę, że tragedii na dobrą sprawę nie było :) 

Meg dodała ostatnio dosyć ciekawy komentarz odnośnie odpoczywania, ja odpowiedziałam Ci już w komentarzu, ale myślę, że jest to na tyle ciekawy temat, że chciałabym go jeszcze tutaj poruszyć. Myślę też, że wiem, o który filmik Ci chodziło, więc wstawię go na dole. 




Jak to jest u mnie z odpoczywaniem? Ciężko.. To znaczy nie mówię, że nie odpoczywam, absolutnie. Czasami zdarzają się dni kiedy jedyne co robię to leże, jem i oglądam netflixa. Nazywam to "zawaleniem". Dla mnie odpoczynek to zawsze jest zawalenie, bo przecież można w tym czasie się pouczyć, posprzątać albo zrobić cokolwiek produktywnego, a nie leżeć. I tak myślę, że ma to duży związek z tym jak zostałam wychowana. Wiele razy pisałam Wam tutaj o tym, że moja matka... nie była do końca normalna. Jako dziecko miałam praktycznie całe dzieciństwo szlaban na telewizor. Pamiętam, że zawsze w niedziele wieczorem leciał program "Postaw na milion". Moja matka i brat zawsze go oglądali, a ja nigdy nie mogłam, matka mówiła zawsze "no widzisz, gdybyś dobrze się uczyła, to mogłabyś teraz z nami oglądać, a tak to siedź nad książkami" (dokładnie te słowa, utkwiły mi w pamięci już chyba na zawsze). Więc ja siadałam w przedpokoju na ziemi, tak żeby nie było mnie widać i oglądałam z odległości kilkunastu metrów. W weekendy nigdy nie mogłam (i nadal nie mogę) pospać dłużej, bo matka zawsze od rana (mam na myśli 7-8) wyciągała odkurzać i goniła mnie do pracy albo głośno przekładała talerze w kuchni obok, której mam pokój. Gdy jej mówiłam żeby była ciszej, bo śpię, to słyszałam, no ja też bym sobie chciała pospać, ale trzeba sprzątać. To się tyczyło tylko mnie, mój brat nie dość, że mógł spać do południa to jeszcze dostawał śniadanie do łóżka (mówie serio).  Tak samo sprzątanie mieszkania dotyczyło tylko mnie, bo za brata sprzątała matka. Nawet jak organizował u nas sylwestra, to potem sprzątałam ja i matka, a on leżał. Teraz też na ogół długo sobie nie pośpię, bo od rana dostaje jak nie sms, to telefony od matki. Jeśli zapytacie dlaczego się nie przeciwstawiłam? Bo to zawsze skutkowało awanturą, ogromną aferą. Zawsze okazywało się, że jestem najgorszą osobą na świecie, skończoną egoistką, pasożytem, leniem itd. Moja matka potrafi krzyczeć dosłownie cały dzień. Zazwyczaj jakikolwiek sprzeciw kończył się dla mnie jeszcze gorzej, byłam dosłownie mieszana z błotem. To trwa do teraz, ale już nie tak mocno. Np. wczoraj sprzątałam kuchnie po remoncie, dzisiaj matka robi to jeszcze raz, bo ja ponoć źle posprzątałam. 

wtorek, 24 listopada 2020

403 || Co robiłam tego dnia 7 lat temu

Wtorek, 19:34


Przez wiele lat prowadziłam photobloga, wczoraj postanowiłam wejść i tak z ciekawości poczytać wpisy z tego okresu sprzed kilku lat. Pomyślałam, że dodam tutaj ten, który napisałam dokładnie 7 lat temu. 

Oki, ale na początku napiszę o dzisiejszym dniu. Wstałam jak zwykle późno, ale dzień miałam dosyć pracowity. Skończyłam montować filmik na zajęcia. Robiłam to non stop od 11 do teraz, więc serio zajęło mi sporo czasu. Mam nadzieję, że dziewczyną z grupy się spodoba i nie będę miała dużo poprawek do wniesienia. Jutro z kolei mam też ambitny plan i będę robić notatki z admina i się uczyć. Za dwa tygodnie mam aż trzy kolokwia z prawa, więc materiał ciężki. 

Postanowiłam dodać ten wpis, bo idealnie odzwierciedla to, o czym ostatnio mówiłam. Tyle lat minęło, a moje myśli stale kręcą się wokół tego samego. Perfekcja, nauka, dieta, idealny porządek. Poznałam Anę gdy miałam 14 lat i jakby czas się od tego momentu zatrzymał. 

24.11.2013 rok

19:40

 

Na zdjęciu ja. 

Patrząc na swoje zdjęcia nie czuję obrzydzenia, czuje tylko żal. Współczuje tej dziewczynce, bo wiem, że nikt nigdy się nią nie zajmie, że zawsze sama będzie się musiała o siebie troszczyć. A co najdziwniejsze - będzie jej to wychodziło. Z dnia na dzień jest silniejsza, ale o tym nie może się dowiedzieć. Jest szczuplejsza, bardziej inteligentna, ale w lustrze do końca życia będzie widziała grubą idiotkę. Dlatego jest mi jej tak żal. 

Już nawet przestałam czuć czas, który ucieka mi pomiędzy palcami. Jestem tak zmęczona. Nie fizycznie, lecz psychicznie. A to duża różnica. W tym pierwszym wypadku wystarczy masa jedzenia i weekend w łóżku. Jednak moje zmęczenie psychiczne przejawia się beznadziejnościa, bezsilnością, z którą coraz trudniej jest mi sobie poradzić. Wiem, że wszystko, to co się teraz we mnie dzieje odbija powolne piętno na mojej psychice. Jeżeli dożyje starości, będę wariatką. 

Znowu nie poszłam do kościoła. NIe widzę sensu, aby tam chodzić skoro i tak nie wyciągam żadnych lekcji z kazań. Zwykłe marnowanie czasu, a jak wszyscy wiedzą tego nie lubię robić. Pewnie teraz większość zastanawia się do kogo zwracam się z moimi prośbami, bo wiadomo jak trwoga to do Boga, ale co zrobić jak się w niego nie wierzy? Może w końcu pora uwierzyć w siebie, nie sądzisz? Zaufaj, odmawianie paciorków nie sprawi ,że napiszesz lepiej kartkówę. Wszystko zależy od tego ile czasu włożysz w daną czynność i jak bardzo Ci zależy. Jednak jak wiadomo każdy ma swój rozum. Dla jedych Bóg istnieje i jest wszechobecy w ich życiu, jednak ja przynajmniej ten jeden raz postawiłam na siebie. Zamiast do kościoła poszłam do Rossmanna, jak wiadomo -40% jest, więc iść trzeba. Kupiła kilka rzeczy, ale dopchać się do czegokolwiek, to prawdziwy cud, ludzie pchają się jak zwierzęta. Jeżeli uderzysz kogośc koszykiem w głowę, czy tak trudno jest powiedzieć przepraszam?! Zdenerwowało mnie, to wyjścię. 

We wtorek sprawdzian z historii, a ja umiem tylko podstawy. Oh, będę jutro płakała... Czy Ty jesteś naprawdę jesteś aż tak leniwa Agnieszka? 


PODSUMOWANIE TYGODNIA:

DIETA: Zrzuciłam jedynie kilka gramów, które na pewno wróciły przez weekend. Teraz jestem dodatkowo zmotywowana i wierzę, że pod koniec tygodnia zobaczę 6 z przodu. Dzisiaj zrobiłam też mnóstwo galaretek z owocami, tak na wszelki wypadek, zawsze to lepsze niż słodycze. Dodatkowo robię tak jak postawnowiłam, czyli rezygnuje ze śniadań. Będzie ciężko, bo w niektóre dni swój pierwszy posiłek będę jadła dopiero koło 16, ale jak mus to mus. Nie ma że, boli, bo boleć musi. Nic wspaniałego nie przychodzi łatwo. 

SZKOŁA: Bałam się zebrania, ale niepotrzebnie. Mama jest ze mnie dumna, ale dlaczego mnie to nie cieszy? Przecież właśnie o to chodziło. 

Jeżeli chodzi o oceny:

* -4 z zadania pisemnego na język polski

* dwie 5 z religii za recencję z filmu (piszę o tym, bo było można dostać 6, za mało się postarałam)

* -5 z odpowiedzi z PP, sama sie zgłosiłam - szok. Mina mojej koleżanki- bezcenna. [moje nazwisko] CO TY ROBISZ? IDZIESZ NA MISJE SAMOBÓJCZĄ?

* -5 ze sprawdzianu z francuskiego. Miło mnie zaskoczyła ta ocena. Sprawdzian był tylko z liczebników, ale każdy kto się kiedykolwiek uczył francuskiego wie jaki, to jest ciężko kawałek chleba, szczególnie dla nowicjuszy (mnie na przykład). Najgorzej było, gdy pani profesor (cudna babeczka) zaczęła nam dyktować liczby, a my mieliśmy je zapisać. Myślałam, że to będzie klęska, bo na lekcji szło mi słabo, ale nawet sobie poradziłam 3/5 miałam dobrze ;) Reszta, to rozpisywanie i czytanie, które zrobiłam bezbłędnie. Miłe też było to, że nie musiałam się uczyć do tego sprawdzianu, naprawdę, jedynie powtórzyłam pisownie. Zalety nauki na bierząco. 

* 3 ze sprawdzianu z WOS'u . Powinnam być z siebie dumna, bo to najwyższa ocena w klasie, ale nie jestem. Zbyt dużo się uczyłam, by dostać TYLKO marną trójkę. Life is brutal

DOM: Coraz to bardziej oddalamy się od siebie. Dziwne, bo myślałam, że bardziej się już nie da. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowy z moimi domownikami. Schodzę im z drogi i chciałabym, by oni robili, to samo. 


 

Ten tydzień będzie paskudny. Dużo sprawdzianów, kartkówek. Myślałam, że sobie odpocznę, bo są próbne matury, ale niec z tego. Swoją drogą wszystkim piszącym życze powodzenia, wyobrażam sobie jak musicie się stresować. 

Mam taki porządek w pokoju, że aż miło mi się tu siedzi. Ja zawsze mam porządek, od jakiegoś czasu nie umiem funkcjonować w innych warunkach. Wszystko ma swoje miejsce. Moje ubrania leżą równiótko w stosie czekając na jutrzejszy dzień, wyprasowane, dobrane kolorystycznie. Mam zaplanowane jak się wymaluje, jak ułożę włosy oraz jakich perfum użyję. Lubię, to uczucie. Perfekcja, czyż nie?

  

poniedziałek, 23 listopada 2020

401-402 || Niedziela i poniedziałek

 Poniedziałek, 21:37


Cześć :) 

Wczoraj miałam tylko jedne ćwiczenia z prawa międzynarodowego i całkiem fajnie mi się pracowało. Potem pojechałam na obiad do babci i już koło 15 byłam w domu. Całe popołudnie pracowałam nad filmikiem, który muszę przygotować na zajęcia z antysemityzmu. Dzisiaj poranne zajęcia mi odwołali, więc poszłam załatwić kilka rzeczy. Wybrałam nowe blaty do kuchni i byłam w Rossmannie. Miałam mieć jeszcze angielski o 15, ale ostatecznie go sobie odpuściłam. Po prostu nie miałam ochoty na robienie ćwiczeń, zamiast tego od 16 siedzę nad tym filmem. Zostało mi jeszcze sporo pracy. 

Bilans z dzisiaj: 


Pół bułki wieloziarnistej z plasterkiem szynki wege i żółtego sera, mini pomidorki; jajecznica z dwóch jajek na odrobinie masła



Warzywne trio (brokuł, kalafior i marchewka) z kaszą gryczaną. Na górze trochę mozarelli light. Zjadłam też dwie godziny przed tym kapuśniak - gotowany "na niczym", sama kapusta, pieczarki i koncentrat pomidorowy


Sok pomarańczowy 


Dwa tosty z serem mozarella light, ketchupem, cebulą, 1 plasterkiem szynki, odrobiną majonezu wegańskiego; pomidor; marchewka 

Miałam teraz jeszcze siedzieć nad filmem na zajęcia, ale jestem już dosyć zmęczona. Idę "zrobić włosy" - odżywki, olejki i te sprawy. A potem położę się w łóżku i myślę, że obejrzę jeszcze kawałek jakiegoś filmu. 


sobota, 21 listopada 2020

400 || To już 400 dni!

 Sobota, 21:03


Cześć :) 

Witam się z Wami w 400 dniu! Wow, ale ten czas szybko leci, wcześniej też tutaj blogowałam, ale niestety mój blog został usunięty, szkoda, bo z pewnością miałabym sporo wspomnień.. i dobrych i złych rzecz jasna. 

Dzisiaj jestem już w lepszych humorze. Wczoraj szukałam dla siebie psychologa, chcę iść na NFZ, bo niestety wizyty są bardzo drogie, a żeby były efekty trzeba chodzić co tydzień. Znalazłam jedną osobę, która przyjmuje w szpitalu obok którego mieszkam, mam nadzieję, że uda mi się do niej dostać. Zależy mi też na sesjach twarzą w twarz w gabinecie. 



Tutaj powinien pojawić się filmik z tik toka, mam nadzieję, że się wyświetli. Zgadzam się w pełni z tym co jest tam napisane. Cały czas ma wrażenie, że jak schudnę to w magiczny sposób zmieni się całe moje życie. 
Jeśliby się jednak nie wyświetlił to jest w nim napisane: "Bycie grubym to dosłownie zakorzenione poczucie, że nie jesteś w pełni człowiekiem dopóki nie schudniesz. To jest jedyna bariera między Tobą i życiem pełnią życia."

Dzisiejszy foodbook:


Pół bułki wieloziarnistej z plastrem szybki wege, połową plasterka sera żółtego, parówką sojową, ketchup i musztarda 


Kawałek mango 


Pół kostki wędzonego tofu, warzywa (brokuł, kalafior i marchewka), 4 łyżki kaszy gryczanej 


Pół bułki wieloziarnistej z masłem, sałatka (sałata, ogórek, pomidor i kukurydza) z sosem złożonym z jogurtu naturalnego i majonezu (proporcja 4:1) 

Oprócz tego zjadłam jeszcze jedno jabłko i wypiłam 3 kawy z mlekiem sojowym. 






piątek, 20 listopada 2020

399 || Jestem w naprawdę złym stanie psychicznym

 Piątek, 18:40


Jestem w naprawdę złym stanie psychicznym. Myślę, że od kilku dni się na to zanosiło. Stale ryczałam, wspominałam przeszłość, myślałam o znajomych mających idealnie ułożone życie.. tak to za każdym razem kończy się dla mnie źle. Wczoraj jeszcze jako tako się trzymałam, ale dzisiaj już nie było tak dobrze. Szukam psychologa. 


czwartek, 19 listopada 2020

397-398 || Megan is missing & ramen i wstałam lewą nogą

 Czwartek, 10:40


Cześć! Wczoraj miałam całkiem pracowity dzień. Byłam wysłać paczkę, na zakupach spożywczych, uczyłam się, zrobiłam sushi i miałam zajęcia. 


Zrobiłam zapas pieczywa. Była promocja w Biedrze, że pieczywo 100% za darmo, to znaczy płaciło się i można sobie tą kwotę za pieczywo odebrać przy następnych zakupach. Ja sobie wszystko pokroiłam i zamroziłam będę wyciągać w miarę potrzeb. Kupiłam też dwie typowo chińskie zupki. Wczoraj zjadłam ramen, ale trochę po swojemu. Dodałam do tego trochę zamarynowanych pieczarek, doprawiłam i dodałam natki pietruszki. Wyszło pysznie i bardzo syto. Wiem, że takie zupki to syf, ja je uwielbiam i od czasu do czasu po nie sięgam. Oprócz tego kupiłam też sporo warzyw i owoców. A także coś na kanapki i oczywiście na sałatkę. 


Tak wyszedł "ramen", jestem pewną, że kiedyś zrobię swój własny od podstaw. Co dziwne, bardzo się tym najadłam.. bardzo. Potem zjadłam tylko obiadokolacje - sushi. A na śniadanie zjadłam małą miseczkę płatków z mlekiem (serio mini porcja).


We wtorek obejrzałam taki film, ostatnio jest o nim głośno na tik toku, więc się skusiłam i szczerze mówiąc... był wstrząsający. Historia oparta na faktach, film nagrywany na wzór dokumentalnego. Ja bardzo interesuje się takimi zagadkami kryminalnymi, niemal codziennie słucham czegoś na spotify, a ta mną bardzo poruszyła. Jakbyście chciały obejrzeć to nie zrażajcie się początkiem. 

Dzisiaj chyba będę miała kiepski dzień.. po prostu wstałam lewą nogą. Nawet powiem Wam, że znowu miałam takie myśli żeby sobie "odpuścić dzisiejszy dzień (a przez chwilę chciałam nawet cały tydzień)" i poleżeć w łóżku, objeść się i zacząć od jutra, ale obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobię. Ile można zaczynać od jutra, od nowa, od poniedziałku itd... Za każdym razem jest mi coraz częściej zaczynać. Nie zmienia to jednak faktu, że kiepsko nadaje się dzisiaj do życia, ale przynajmniej spisałam sobie listę takich prostszych rzeczy do zrobienia i zamierzam je wykonać. Zrobię zadanie z angielskiego, poczytam notatki, wyśle paczkę, wystawie kolejne rzeczy na vinted itd. Taki luźniejszy dzień. 
Udało mi się sprzedać już dwie rzeczy na vinted, pierwszy raz korzystam z tej aplikacji i jestem naprawdę zadowolona. Sprzedałam co prawda tylko dwie kurteczki, za 40 zł każda, ale nie chodziłam w nich, więc lepszy rydz niż nic. Dzisiaj wystawię też kurtkę z Levisa, vintage, unikat, lata 90. W necie znalazłam tylko jedną taką, za blisko 600 zł... także bardzo dużo. Ja wystawię oczywiście połowę taniej, ale i tak nie wiem czy ktoś się skusi. Wszystkie pieniądze, które zarabiam na udzielaniu korepetycji i ze sprzedaży odkładam sobie "do skarbonki". Zbieram na wakacje w przyszłym roku, a część przeznaczę na prezenty świąteczne. 


To jest ta kurtka, którą chcę sprzedaż. Jest bardzo ładna, ale nie dość, że nie mój styl to jeszcze jest na mnie za duża. 










wtorek, 17 listopada 2020

394- 396 || "Normalny" foodbook w zdjęciach

Wtorek, 10:12


Cześć :) 

Niedzielę spędziłam dosyć leniwie, sporo odpoczywałam, oglądałam filmy i seriale. Wczoraj za to nieźle zapieprzałam haha :) Udało mi się zrobić dużo rzeczy. Prezentacje, notatki, ogarnąć tematy na korepetycje, wystawić rzeczy na vinted, zadanie z angielskiego i oczywiście wszystkie zajęcia. Nawet pojeździłam na rowerku, ale tylko 15 minut. Chociaż patrząc na to, że przez ostatnie dwa miesiące nic nie ćwiczyłam to i to wydaje się dobre. Póki co chciałabym właśnie ćwiczyć codziennie przez kwadrans, wiem że efekty da to marne, ale chodzi mi bardziej o wyrobienie nawyku. Potem będę zwiększać ilość minut, tak jak robiłam to w sierpniu :) 

A teraz chciałabym dodać foodbook, nie są to jakieś dietetyczne posiłki, ale i tak pomyślałam, że dodam, bo ostatnio rzadko co się tutaj pojawia. Liczba ćwiczeń będzie wzrastać, a liczba przyswajanych kalorii maleć, ale wiecie... nie wszystko naraz. Czytam teraz bardzo ciekawą książkę "Nawyki warte miliony" i staram się w miarę możliwości stosować do rad tam podanych, zobaczymy co z tego wyjdzie. 



Dwie kromki jasnego pieczywa z awokado, sałatą, serem żółtym, pomidorem i ogórkiem; parówka sojowa wędzona z musztardą




Zupa pomidorowa z ryżem 


100 gr makaronu z pszenicy durum z warzywami; posypane sezamem z imbirem marynowanym




Dwie kromki jasnego pieczywa z serkiem śmietankowym, sałatą, serem żółtym, pomidorem, dwa jajka z odrobiną majonezu


Dzisiaj mam także dużo rzeczy do zrobienia. Teraz biorę się za naukę, robienie notatek i muszę jeszcze przygotować ćwiczenia na dzisiejsze korepetycje. W międzyczasie mam też zajęcia i idę wysłać paczkę, chce też wystawić kolejne kilka rzeczy na vinted :) 




sobota, 14 listopada 2020

390-393 || Sushi party i plany blogowe

 Sobota, 11:55


Cześć :) 

Witam się z Wami po kilku dniach i tym sushi party, którego tak wyczekiwałam. Było całkiem miło, paczka z produktami doszła, więc niczego nie musiałyśmy przekładać. Narobiłyśmy tego sushi jak dla wojska, ale dużo rozdałyśmy. Zostało mi jeszcze sporo produktów, więc jestem pewna, że jeszcze to powtórzę. 



Tak, jak mówiłam.. sushi wyszło bardzo dużo, a my zjadłyśmy może po 10 kawałków? To chyba taki typ jedzenia, którego nie da się zjeść dużo, więc myślę, że idealnie dla mnie. Przyjaciółka wróciła jeszcze następnego dnia i znowu urządziłyśmy sobie miły wieczór :) 

Dzisiaj znowu wstałam późno... niestety. No nie potrafię się ogarnąć z tym wczesnym wstawaniem. Wiem, że Olcia poleciła mi nastawianie budzika, ale mi nic to nie daje, bo go po prostu wyłączam. Dzisiaj mam w planie po prostu wcześnie się położyć, już koło 22 i liczę na to, że jutro uda mi się wstać koło 7. 
Plany na dzisiaj? Biorę się za robienie notatek z prawa administracyjnego, zrobię prezentację na zajęcia i zadanie na angielski. Chce też wystawić kurtkę na vinted. 
Ostatnio też często myślę nad tym jak chcę żeby ten blog wygląda, wydaje mi się, że jest jakiś bez ładu, bez składu i.. że nie wnosi nic pozytywnego do mojego życia. Obiecałam sobie, że nad tym też popracuję i będę się starać żeby po prostu był lepszy w odbiorze, może ciekawszy :) 

Miłego weekendu Kochane!


wtorek, 10 listopada 2020

388-389 || Najpierw reszta świata, a potem ewentualnie JA

 Wtorek, 10:28


Cześć!

Późno dzisiaj wstałam... znowu. Serio muszę nad tym popracować, bo sama źle się z tym czuję. Dzisiaj wstałam dokładnie o 9:20, właśnie robią mi się tościki na śniadanie, a ja postanowiłam napisać wpis, bo czuję taką potrzebę. 

Wczoraj miałam pierwsze zajęcia o 9:45, w przerwie robiłam projekt na uczelnię, a o 15 miałam dwie godziny angielskiego. Potem robiłam kolejne zadanie na uczelnię, a wieczór spędziłam oglądając yt oraz serial "Znaki", bardzo mi się spodobał. Dzisiaj mam też tylko dwa zajęcia online, oprócz tego będę robić kolejny projekt na uczelnię i notatki z prawa żeby było mi łatwiej w przyszłym tygodniu. 

A nawiązując do tematu wpisu.. to odzwierciedla on w 100% to jak się ostatnio czuję. Zaprosiłam moją przyjaciółkę na tzw. sushi party. Powiedziałam, że będzie fajnie, pogadamy sobie, zrobimy sushi i będzie sobie mogła zabrać część do siebie żeby poczęstować współlokatorki. Sama kupiłam wszystko co potrzeba (łącznie jakieś 250 zł wydałam), ale niestety nie wiem czy jedna paczka z produktami dojdzie mi na czwartek (na dzień, w którym się umówiłyśmy), więc pytam grzecznie czy może być "w razie W" piątek. To od razu słyszę, że niee.. beznadziejnie.. że ona chce w takim razie zamówić sushi (po tym jak ja wydałam tyle kasy na składniki), bo w piątek to ona chciała sobie pojechać do domu na weekend (jakby nie mogła jechać po naszym spotkaniu albo następnego dnia), a jak zostanie tutaj w Krakowie, to ona w piątek chciała sobie pokój posprzątać, więc też jej nie pasuje. Ja rozumiem, że też ma swoje plany, no ale jednak wydałam tyle kasy na to wszystko (część rzeczy się po prostu zepsuje), a ona nie jest w stanie przełożyć sprzątania pokoju? Czasami chyba za bardzo się staram... Niestety ostatnio z moją przyjaciółką coraz częściej dochodzi do takich dziwnych sytuacji. Np. po mojej obronie umówiłyśmy się na opijanie. Oczywiście musiałam ją odebrać spod pracy (zawsze o to prosi) i czekałam pod tą pracą ponad 30 minut... Jak w końcu przyszła to się jej pytam co się stało, że tak się spóźniła, a ona do mnie, że nic, po prostu chciała sobie jedną rzecz dokończyć żeby już jutro nad tym nie siedzieć. I zrobiła to doskonale wiedząc, że na nią czekam i to jeszcze w moje święto. Kolejną rzeczą, jest to, że ciągle opowiada mi o jakiś imprezkach, posiadówkach czy też spotkaniach ze znajomymi, ale nigdy mnie nie zaprasza. Chyba ta część boli mnie najbardziej. Ostatnio właśnie mówiła, że ze znajomymi wynajęli sobie domek na Sylwestra, mówiła jak będzie super itd. wiedząc doskonale, że ja nie mam żadnych planów. Myślę, że nic by ją to nie kosztowało gdyby mnie zaprosiła, a ja z pewnością bym się ucieszyła, że ktoś w ogóle o mnie pomyślał. 

Stale mam wrażenie, że jestem gdzieś na samym końcu. Za znajomymi, imprezami, współlokatorkami, a nawet schodzę na bok gdy w grę wchodzi sprzątanie pokoju. Kurde.. to nie jest wrażenie tylko rzeczywistość. 

niedziela, 8 listopada 2020

383-387 || I kolejny tydzień za mną

 Niedziela, 18:37


Hej :) 

I tak oto minął kolejny tydzień z życia. Nie jestem z siebie jakoś super zadowolona, ostatnio mam trochę problemów z koncentracją. Myślę, że jest to spowodowane zajęciami online, w domu dużo rzeczy mnie rozprasza, ale będę się starała nad tym pracować. Kolejnym moim problemem jest późne wstawanie, czyli około 8-9, muszę się jakoś przestawić. Z innych rzeczy, to muszę też ograniczyć siedzenie na tik-toku, instagramie itd.. generalnie na telefonie. Oki, to ponarzekałam sobie na początku posta :) No ale w końcu jak nie tutaj, to gdzie? Myślę, że połową sukcesu jest uświadomienie sobie problemów. 

Ten tydzień będzie dosyć pracowity, mam zamiar przygotować trzy prezentacje. Deadliny mam co prawda dopiero w grudniu, ale wolę wszystko robić wcześniej. Mam też sporo wykładów do nadrobienia, muszę je sobie odsłuchać i porobić notatki. To straszne, dopiero zaczął się drugi miesiąc nauki, a ja już serio mam  trochę zaległości. Muszę się ogarnąć  i więcej nie grzeszyć. 

Miłego tygodnia Dziewczyny! 

W tym tygodniu będę miała więcej czasu, więc z pewnością częściej się będę odzywać, przynajmniej bym chciała :) 

wtorek, 3 listopada 2020

381-382 || Sporo nauki i korepetycje

 Wtorek, 22:01


Cześć :) 

Ola zasugerowała żebym pisała o tym co mnie boli, cieszy czy smuci, więc zamierzam tak robić. W końcu ten blog miał być o moim życiu, a to nie zawsze jest ciekawe, a raczej powinnam napisać.. nigdy nie jest ciekawe. 

Wczoraj miałam fartem odwołane wszystkie zajęcia, więc zajęłam się nauką. Robiłam notatki i przygotowywałam się do korepetycji. Dzisiaj dosyć podobnie. Wstałam po 8, uczyłam się kodeksu karnego i na ćwiczenia z admina. O 15 miałam jedne zajęcia, a od 16:30 do 18:30  korepetycje. Myślę, że ich udzielanie idzie mi coraz lepiej. Dziewczyna, którą uczę też jest przyjazna, poza tym praca bez wychodzenia z domu, więc nie mogę narzekać. W weekend planuje dodać jeszcze raz ogłoszenie, mam nadzieję, że ktoś się jeszcze zgłosi :) Wpadło by mi akurat trochę grosza, w sam raz, zwłaszcza przed świętami! 

Wczoraj nie wytrzymałam i znowu miałam STRASZNĄ ochotę na sushi! No chyba nie skłamie jeśli powiem, że się uzależniłam hahah. Ale lepiej od sushi niż od fast-foodów. Sushi jest zdrowe i ma bardzo mało kalorii (oczywiście to też zależy z czym akurat jemy), ale generalnie to danie jest niskokaloryczne.  Wczoraj musiałam zadowolić się zestawem z żabki (który o dziwo jest serio dobry), a w przyszłym tygodniu planujemy zrobić sushi razem z koleżanką, jestem ciekawa jak wyjdzie :) 


To w sumie tyle ode mnie. Idę poczytać jeszcze prawo karne na dobranoc i myślę, że włączę sobie z 30 minut jakiegoś filmu/serialu. Ostatnio skończyłam oglądać Alienistę i muszę przyznać, że był całkiem okej :) 



niedziela, 1 listopada 2020

376- 380 || Czas szybko leci

 Niedziela, 10:36

To, że czas szybko leci wiadomo nie od dzisiaj, ale jakoś dzisiaj mnie to uderzyło. Dopiero wróciłam na studia, a tutaj już minął miesiąc. Ten miesiąc, jak i cały rok, nie był dla mnie zbyt udany niestety, ale cały czas staram się żeby ta końców roku minęła dobrze, mam nadzieję, że się uda. 

A jeśli mowa o szybko płynącym czasie to serio mam wrażenie, że dopiero tutaj pisałam, a to było we wtorek... Przepraszam, kiedyś pisanie codziennie było dla mnie czymś oczywistym. Teraz wydaje mi się, że nie mam o czym pisać. Będę próbowała do tego wrócić, ale zobaczymy jak mi wyjdzie. W czwartek, po tygodniu ciężkiej pracy zrobiłam sobie miły wieczór. Ja, kieliszek taniego wina i sushi. Planuje robić sobie takie wieczory w co drugi czwartek, myślę, że to będzie dla mnie świetna motywacja i będę miała na co czekać. Dzisiaj chce też zacząć ćwiczyć z Kołakowską. Kto mnie zna, ten wie, że serio nie lubię ćwiczyć, ale teraz, kiedy mam zajęcia online i cały dzień spędzam przy biurku, wiem jak ważne jest żeby trochę się poruszać. Także zobaczymy jak mi to wyjdzie. Oprócz tego jadę do babci na obiad, będę robić zadania z angielskiego i notatki z wykładów. Czyli taka standardowa niedziela :) 


Miłego dnia! 

wtorek, 27 października 2020

375 || rewolucja jest KOBIETĄ

 Wtorek, 22:44


Hej :) 

Byłam wczoraj na strajku, jednak jak coś robię to czuję się spokojniejsza. Jutro także zamierzam pójść, bo wykładowcy odwołali mi zajęcia. Olcia zapytała się jak było. U mnie w Krakowie, bardzo spokojnie, bez żadnych zamieszek :) 

Oczywiście konfliktu z moją matką ciąg dalszy. W ogóle Ola też zapytała mnie jak się do niej zwracam i chyba nigdy Wam o tym nie mówiłam, ale mówię do niej po imieniu już od kilku lat. Nie wyobrażam sobie powiedzieć "mamo", nie przeszłoby mi to przez gardło. I to nie jest tak, że ja jej "wiernie służę", po prostu czasami serio jest się lepiej nie odzywać niż potem ciąąąąągle wysłuchiwać tego samego. Ona ma taki talent do zrzędzenia, że aż jestem w szoku. Potrafi mi nieustannie powtarzać to samo żebym tylko przyznała jej rację. Teraz czuję się bardziej pewna siebie, nie waham się jej powiedzieć tego co myślę, więc dochodzi do całej masy konfliktów. 

Udzielałam też dzisiaj pierwszych korepetycji z wosu, podłapałam sobie taką pracę :) Wszystko było online, dziewczyna miła, więc myślę, że będzie fajnie i mam nadzieję, że zgłosi się jeszcze kilka osób. 

poniedziałek, 26 października 2020

372-374 || Cruella Demon is back :(

 Poniedziałek, 09:06


Niestety nastał dla mnie bardzo, bardzo smutny dzień... moja matka wraca do domu. Dzisiaj rano mi to oznajmiła, a moje i tak już marne samopoczucie stało się jeszcze gorsze. Poza tym cały czas nasze kontakty są złe, w kierunku tragicznych. Kompletny brak szacunku w stosunku do mnie. Nie ważne ile kierunków studiów bym nie skończyła, iloma językami nie mówiła ona i tak zawsze będzie mnie uważała za skończoną kretynkę.Według niej nie znam się na niczym, nic nie umiem zrobić dobrze, wszystko jest źle. Ciągłe wyrzuty, pretensje, krzyki. Nie mogę dosłownie sama myśleć. Dzisiaj przyjechała do mnie po 7 rano i pierwsze co powiedziała to "wywal śmieci", tak samo złożyła parasolkę, która miałam powieszoną na balkonie na znak protestu. Wiecie dlaczego? "Bo parasolka moknie", dokładnie tak powiedziała. Tak samo, że ja nigdy nie umiem się zająć tym co jest ważne tylko samymi głupotami...


Ten rok (chyba) już nie może być gorszy. 

piątek, 23 października 2020

369-371 || mój pierwszy raz z sushi

Piątek, 21:04


Hej dziewczyny! 

Jak tam u Was? Ja środę spędziłam na spokojnie, pisałam esej z angielskiego i już wiem, że dostałam za niego maksa, bardzo się cieszę :) Wczoraj miałam zajęcia od rana do 16:30, a wieczorem spotkałam się z przyjaciółką. Pierwszy raz w życiu jadłam sushi i.. kocham i uwielbiam. Było przepyszne, totalnie trafiło w moje gusta smakowe. Dzisiaj walczyłam ze sobą cały dzień czy by nie zamówić, ale w końcu zrezygnowałam, to jednak droga zabawa. Byłam także dzisiaj na dosyć sporych zakupach spożywczych, a oprócz tego po prostu leżałam i oglądałam serial - Gambit królowej. Spodobał mi się, teraz też zamierzać go obejrzeć jeszcze odcinek, bo mam kiepski humor przez to co dzieje się w kraju. W niedziele razem z przyjaciółką wybieramy się na strajk, nie darowałabym sobie gdyby mnie tam zabrakło, ale koniec już o tym, bo nie chce kończyć wpisu tak negatywnie i przekazywać Wam tą energię. 

Jutro w planie mam posprzątanie, mieszkania, naukę i obiad u babci. Cieszę się na jutrzejszy dzień, mimo iż wiem, że nic się nie będzie ciekawego działo :) 

 

wtorek, 20 października 2020

DZIEŃ 368 || bilans w zdjęciach

 Wtorek, 21:51


Dzisiaj wstałam przed 10 i w końcu mogę powiedzieć, że się wyspałam i odpoczęłam. Od razu zaczęłam się zbierać, trochę się pouczyłam i około 12 wyszłam do pepco, kupiłam narzutę na łóżko, ale średnio jestem z niej zadowolona. Byłam też biedrze po mleko do kawy i się wkurzyłam, bo po raz kolejny było tylko czekoladowe. Jest dobre, ale niepotrzebnie podbija mi kalorie, innych natomiast nie kupuję, bo są za drogie, a krowiego nie jestem w stanie wypić. W domu ugotowałam obiad na dwa dni, pouczyłam się i miałam tylko jedne zajęcia o 15. Teraz biorę się jeszcze za pisanie eseju na angielski, chce się położyć wcześniej spać, bo jutro zajęcia od 8. 

BILANS 


Bułka wieloziarnista z ćwiartką awokado, camembertem, plasterkiem szybki sojowej z pistacjami, pomidorem i cebulą


Zupa pomidorowa z ryżem 


Kasz z tofu sweet chilli, warzywnym trio

Kolacja - sałatka (sałata, kotlety sojowe a'la gyros, kukurydza, papryka, pomidor, sos czosnkowy, camembert) - zapomniałam o zdjęciu 

W między czasie zjadłam jabłko i 4 kostki białej czekolady kokosowej



Uciekam do pracy :) 







poniedziałek, 19 października 2020

367 || nowy tydzień to nowe możliwości

 Poniedziałek, 22:14


Cześć :) 

W końcu zaczął się nowy tydzień. Poprzedni nie był taki zły, ale nie powiem.. było ciężko, mimo tego wszystko mi się udało. 

Dzisiaj wstałam o 9, bo chciałam jakoś odespać ostatnie dni, ale ni cholery mi się nie udało, jutro zaczynam późno zajęcia, więc będę spać ile się da. Miałam rano jedne zajęcia, potem od razu wyszłam. Byłam w Tigerze, odebrać materiały z uczelni, a także zawiozłam papiery odnośnie stypendium naukowego. Trzymajcie kciuki żeby mi się udało! Wróciłam do domu koło 14, miałam zajęcia z angielskiego,  a po nich od razu wyszłam. Poszłam na promke w Rossmannie, na zakupy spożywcze i do pepco. Po powrocie posprzątałam jeszcze całe mieszkanie. Generalnie teraz padam, miałam się jeszcze uczyć, ale sobie odpuszczam, jutro przysiądę porządnie, bo mam tylko jedne zajęcia :) 

BILANS:

śniadanie: parówka i dwie kropki chleba z masłem i serem żółtym, pomidor

obiad: pomidorowa z ryżem; tarta z brokułem 

kolacja: sałatka z camembertem